Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czy jesteśmy tutaj sami?
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ale Sonja nie dawała znaku życia.
– Czy ojciec by nie mógł… – zaczęła Gro niecierpliwie. – Nasza mama była przynajmniej pielęgniarką. Lepiej się znała niż ta baba…
– Na tym, jak mdleć? – zapytał Finn przytomnie. – Dzwońcie po kogoś, nie możemy tak stać!
W tej rodzinie rzadko ktoś chorował i nie mieli domowego lekarza.
– Pójdę po dziadka – oznajmił Ole.
– Pędź!
Zanim Ole wbiegł na pierwsze piętro, żeby zawołać Vetlego, Sonja ocknęła się i bardzo zawstydzona, próbowała załagodzić sytuację.
– Wybaczcie mi, ja…
– Jak ty mogłaś nam to zrobić? – zawołała Gro, ale na szczęście w ostrym głosie dziewczyny Sonja usłyszała nutę lęku.
– Uff, to naprawdę głupio z mojej strony – powiedziała macocha. – Już mi się to kiedyś przytrafiło, ale nie chciałam niepokoić waszego ojca.
– Rzeczywiście idiotyczne! – prychnęła Gro. – Chcesz udawać cierpiętnicę, której nikt nie rozumie? Powiedz przynajmniej teraz, co ci jest?
Sonja usiadła i poprawiała włosy, zakłopotana.
– Widzisz, to są takie sprawy, o których się niechętnie rozmawia z mężczyzną.
Gro przyjrzała jej się uważniej i odniosła wrażenie, że zaczyna rozumieć sytuację Sonji. Musiała się czuć samotnie i obco w ich domu. Właśnie obco! Czy kiedykolwiek pomogli jej uznawać ten dom za swój?
Jeśli nie mogła nawet z mężem rozmawiać o sprawach, które ją niepokoiły, to kto jej pozostawał? Jedyną żeńską istotą w jej otoczeniu była przecież Gro, a ona wcale nie zachęcała do zwierzeń.
Przyszedł Vetle i zajął się sprawą.
– Nigdy bym nie pomyślał, że jesteście takie gapy – powiedział z naganą. – Lekarz będzie za dziesięć minut. Gro, pomóż Sonji się położyć!
– Dam sobie radę – wzbraniała się Sonja, ale Gro i Finn ujęli ją pod pachy i zaprowadzili do sypialni. Oboje byli bardzo poważni.
Gro przygotowała łóżko i Sonja położyła się w ubraniu, a dziewczyna zdjęła jej buty. Jakie ta Sonja ma zmęczone stopy, pomyślała przy tym. Takie bezbronne, kiedy zostały bose, jakby przepraszały, że są zbyt duże i niezdarne. Przyniosła chorej szklankę wody.
– Gro, mam prośbę… bądź tak dobra i zabierz stąd te rzeczy, które wyjęłam do prania – powiedziała Sonja przepraszającym tonem. – Nie musisz, oczywiście, niczego prać, sprzątnij tylko… bo skoro lekarz ma przyjść…
– Jasne! – odparła dziewczyna i zaczęła zbierać brudną bieliznę. Szybko wyszła z pokoju, a policzki jej płonęły. Czy nie wydawało jej się od czasu do czasu, kiedy ona i jej bracia byli wyjątkowo złośliwi, że Sonja ma zaczerwienione oczy? A oni wtedy triumfowali! Sonja jednak nigdy się nie rewanżowała, nigdy żadnemu z nich nie powiedziała złego słowa ani nie skarżyła się ojcu. Jakby czekała w nadziei, że przyjdzie czas, gdy mimo wszystko się zaprzyjaźnią. A oni jakby uznali za sprawę honoru, żeby do tego nie dopuścić.
Sonja poszła do szpitala i trzeba było przeprowadzić skomplikowaną operację. Dopiero kiedy zabrakło jej w domu, wszyscy odczuli, co dla nich znaczy. Odwiedzali ją więc po kolei. Żadne oczywiście nie prosiło o wybaczenie, to nie w ich stylu, ale rozmawiali z macochą, najpierw z pewnym skrępowaniem, później coraz śmielej.
Kiedy Sonja mogła nareszcie wrócić do domu, powitano ją tortem, kwiatami i wspaniałymi dekoracjami przy wejściu. A przede wszystkim życzliwością. Bo nastolatki na ogół wyrastają z okresu buntu i protestu przeciwko rodzicom i innym wapniakom.
Jonathan i Vetle odetchnęli z ulgą. Przeżyli wiele trudnych miesięcy, ale na szczęście to już przeszłość.
Co prawda trójka młodych nie przemieniła się w anioły, bardzo wiele im do tego brakowało, ale zaakceptowali macochę jako swoją… no, może nie jako najlepszą przyjaciółkę, ale w każdym razie jako osobę w domu niezbędną. Nikt nie wymagał, by zwracali się do niej per mamo, zresztą ona sama by tego nie chciała. Rozmawiali z nią, byli sympatyczni, czynili jej życie znośnym, ale to musiało wystarczyć.
I dopiero po kilku latach, gdy Gro przeżywała poważne kłopoty, odkryła, jak dobrze mieć w pobliżu życzliwą kobietę z życiowym doświadczeniem.
Mimo że w rodzinie wciąż coś się działo, Gabriel skupił się teraz w swojej opowieści na wydarzeniach z roku 1973.
Gro skończyła dwadzieścia pięć lat. Kupiła sobie nieduże mieszkanie i wyprowadziła się z domu. Miewała, oczywiście, różne miłosne przygody, była bowiem dziewczyną interesującą. Lśniące, ciemne włosy, smagła cera, brązowe oczy, ładna młoda osoba o żywych ruchach i ciętym języku; na brak przyjaciół i znajomych nie mogła narzekać. Urodę odziedziczyła po Hannie, swojej francuskiej babce.
Jednak ostatnia historia miłosna zraniła ją boleśnie, zachwiała jej poczuciem własnej wartości i stosunkiem do mężczyzn. Tak się złożyło, że poprzedni romans także skończył się źle. Nie będziemy się tu wdawać w szczegóły, dość powiedzieć, że Gro skłonna była traktować wszystkich mężczyzn jako głupich, niegodnych zaufania drani. Żeby zająć myśli czym innym, zaczęła współpracować z bratem Ole przy zwalczaniu narkotyków.
I to właśnie wtedy spotkało ją prawdziwe nieszczęście. W poprzedni związek ona sama zaangażowana była raczej umiarkowanie i cała sprawa po prostu wygasła, a Gro pozostała z marzeniami o prawdziwej wielkiej miłości.
Następna przygoda miała się skończyć dużo gorzej.
Gro bardzo lubiła pracę wśród młodzieży, zwłaszcza że wspierał ją brat. Nie polegało to oczywiście na tym, że krążyli po ulicach, wyszukując młodych narkomanów, którym następnie prawili morały, chcąc ich zawrócić ze złej drogi, nic podobnego! Uczestniczyli w zakrojonym na szerszą skalę programie pomocy uzależnionej młodzieży podźwignięcia się z nałogu. Ole zajmował się głównie zbieraniem funduszy na ten cel.
Jakie sumy przeznaczał z własnej kasy, Gro nie wiedziała, ale ona, gdy było to potrzebne, nie odmawiała też wsparcia finansowego. Bardzo jej przy tym zależało, by ci młodzi wiedzieli, że jest z nimi, gotowa nieść pomoc, i by mieli do niej zaufanie. Dlatego bardzo się ucieszyła, kiedy pewnego razu zwróciła się do niej grupa młodych narkomanów z innej dzielnicy. Ktoś im powiedział o Gro i jej bracie, że potrafią zrozumieć, co to znaczy walka z nałogiem, i starają się naprawdę wesprzeć potrzebujących.
Dobrze jest słyszeć takie słowa. Gro zrobiła więc wszystko, by utrzymać ich zaufanie, i po raz pierwszy czuła, że robi coś naprawdę pożytecznego.
Wprawdzie lista osób, którym Ole i Gro zdołali pomóc, nie była specjalnie imponująca, ale przecież liczy się każdy człowiek, uważała Gro. A poza tym to dopiero początek.
Wkrótce jednak sprawy przybrały inny obrót. Nie wszyscy z entuzjazmem przyjmowali jej samarytańską działalność. Pewnego wieczora, gdy wracała do domu, została zatrzymana przez młodzieżowy gang.
Gro zorientowała się natychmiast, jakiego rodzaju ludzi ma przed sobą. Handlarze narkotyków, ci, co zaopatrywali w truciznę tych nieszczęśników, których ona starała się ratować. Intencje też mieli jasne: Nie przebierali w słowach, grozili, że jeżeli nie przestanie się mieszać w nie swoje sprawy, to pożałuje. Wtedy Gro zwróciła uwagę na jednego z nich, który stał nieco z boku, milczał jakby zawstydzony.
Zainteresował ją. Nie był taki jak tamci. Gro od pierwszej chwili wiedziała, że przyłączył się do bandy, bo nie miał innych kolegów. I natychmiast postanowiła, że uczyni wszystko, by go uratować.
Był to delikatny, marzycielski typ. Ludzie Lodu zawsze odczuwali do takich sympatię i starali się coś dla nich zrobić. Mimo że naśladował swoich kompanów stylem ubioru i nonszalanckim zachowaniem, Gro miała pewność, że warto się nim zająć.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.