Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Długa i niebezpieczna walka Ludzi Lodu z Tengelem Złym dobiegła końca. Tanghil, zakała i największe zagrożenie świata, przestał istnieć. Nie znaczy to jednak, że w przyszłości już wszystko będzie dobrze. Nadal na wiele pytań nie udzielono odpowiedzi. Rodzina ma więc przed sobą rok pełen napięć…

Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zawsze wierzyłam w powolny rozwój wszechświata i w ewolucję, w Big Bang i podobne naukowe teorie. Wierzyłam, że życie na Ziemi pojawiło się najpierw w oceanie, że gatunki zwierzęce, początkowo bardzo prymitywne, stawały się z czasem coraz bardziej rozwinięte i skomplikowane, bo musiały się przystosowywać do surowych warunków klimatycznych. Lubię tę historię kuli ziemskiej, która została podzielona na epoki geologiczne, zdaje mi się, że rozumiem to, co przedstawia się jako tarczę zegara. Podczas pierwszej „pół godziny” nie działo się wiele, Ziemia się stabilizowała. Potem zaczęły się pojawiać stworzenia, które teraz czasami odnajdujemy w postaci skamielin, a które wówczas były, rzecz jasna, przedstawicielami świata żywego. Różne ślimaki, skorupiaki i co tam jeszcze. Po mniej więcej czterdziestu minutach odmierzanych na tej zegarowej tarczy ukształtowane formy zwierzęce zaczęły wypełzać na ląd; okresy takie jak trias, jura i kreda zajmują bardzo wiele czasu. Potem, na kilka minut przed dwunastą, mamy trzeciorzęd, po nim czwartorzęd, oba podzielone na liczne podokresy i epoki. I… pół minuty przed dwunastą pojawia się pierwszy człowiek.

Dlatego trochę trudno było mi przyjąć to z archaniołami.

Ale… tak to pewnie bywa, kiedy ludzie odkrywają historię stworzenia. A może było tak, jak twierdzi Gabriel, że to wiara ludzi stworzyła i utrzymuje przy życiu stare bóstwa i towarzyszące im istoty?

Potrząsałam głową, by uporządkować myśli, a potem bez ogródek poprosiłam o wyjaśnienie kolejnej zagadki.

– A prawdziwy Per Olav Winger? Co się z nim stało?

Gabriel pozwolił sobie na dwuznaczny uśmieszek.

– Znaleziono go w Trollheimen, to jest na północy w Trendelag. Błądził po okolicy, nie pojmując, skąd się tam wziął ani co robi. Minęło sporo czasu, nim lekarze zdołali mu przywrócić poczucie rzeczywistości. Teraz pewnie znowu gra w orkiestrze, przekonany, że jest geniuszem. Nic się więc nie zmieniło. Tan-ghil pożyczył sobie tylko na jakiś czas jego postać.

Powróciłam myślami do nieszczęsnych Ludzi Lodu.

– No, a potem? – zapytałam cicho. – Jak się później ułożyło wasze życie? Czy te niezwykłe przygody zostawiły jakieś ślady?

– Tak – odpowiedział równie cicho. – Ja myślę, że najbardziej to wszystko dało się we znaki właśnie mnie.

Skinęłam głową.

– Mogłam się tego domyślić. Po wyrazie twojej twarzy, po brzmieniu głosu.

– Masz rację, Margit. Utraciłem dzieciństwo i młodość. Nie całkiem jeszcze dojrzały człowiek nie powinien przeżywać takich głębokich doświadczeń, takich silnych uczuć, tyle cierpienia ani takiego strachu.

– Męczyły cię koszmary?

– Nie, nie, to nie o to chodzi. To coś całkiem innego. Wiesz, najgorsze było to, że nie mogłem się przystosować do powszedniego życia. Tyle zdążyłem zobaczyć, tyle przeżyłem, nie umiałem opuścić tamtego świata. Tego, który tutaj nazywamy ponadnaturalnym. To tamten świat był dla mnie rzeczywisty, to do niego tęskniłem. Nie potrafiłem być znowu normalnym chłopcem, uczniem, uważałem, że ludzie są szarzy i nudni. Potrzebowałem bardzo wiele czasu, żeby zmienić to nastawienie, i chyba nie… Widzisz, ja myślę, że to już kalectwo na całe życie.

Patrzyłam na niego uważnie.

– Tak. Ja też tak myślę.

– I nie tylko to – dodał gorączkowo. – W pierwszych latach miałem też innego rodzaju trudności. Wciąż mi się zdawało, że potrafię rozwiązywać najtrudniejsze problemy, wystarczy tylko wezwać na pomoc kogoś z moich przodków lub sojuszników. To się, oczywiście, nie udawało, ale ja byłem w jakiś sposób rozpieszczony, zepsuty, nie wiem, jak to nazwać. Nie umiałem przyjąć do wiadomości, że muszę radzić sobie sam, korzystając ze swoich normalnych, ludzkich zdolności. Minęło wiele lat, zanim się z tym uporałem.

– Czy nigdy… nikogo z nich już nie widziałeś? – zapytałam ostrożnie.

– Nie. Absolutnie nikogo. Niekiedy tylko zdawało mi się, że w szumie wiatru słyszę specjalną, może tylko dla mnie przeznaczoną nutę, jakby szept. Albo mignął mi jakiś cień. Ale to chyba tylko… przywidzenia.

Milczałam długo, a potem ostrożnie, żeby go nie urazić, zapytałam:

– Nigdy się nie ożeniłeś?

– Nie. Myślę, że tutaj też na przeszkodzie stanęły moje przeżycia. Ziemskie dziewczyny jakby nie dorastały do moich oczekiwań, szukałem większej wrażliwości, większej wyrozumiałości, wiedzy o innych sferach, innych światach. To akurat bardzo mnie martwi, bo chciałbym znaleźć dziewczynę, ułożyć sobie z nią życie, ale za każdym razem cała sprawa kończy się po paru miesiącach i zawsze to ja zrywam.

– To rzeczywiście szkoda – westchnęłam. – No, a inni? Jak im się ułożyło? Powiedz mi o wszystkich żyjących Ludziach Lodu, bardzo jestem ciekawa zakończenia. Czy może raczej tego, co wydarzyło się już po zakończeniu.

– To będzie jakby odwrotna strona, przeciwieństwo tamtych wydarzeń.

– I tak też chyba powinno być. Ale mimo wszystko chcę wiedzieć.

– Bardzo chętnie opowiem.

Wstałam jednak energicznie.

– Z tym poczekamy do wieczora, do powrotu Asbjorna. On także był w Oppdal i z pewnością będzie chciał się dowiedzieć. Najpierw zjemy obiad, potem Asbjorn otrzyma krótkie streszczenie tego, co mi opowiedziałeś o ostatecznej bitwie, a w końcu usiądziemy sobie wszyscy razem i posłuchamy, co się działo w ciągu minionych dwudziestu lat.

– Świetnie.

– Ale, Gabrielu. Nie powiedziałeś mi jeszcze, z jakiego powodu… Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? Czy może po prostu miałeś potrzebę porozmawiania z kimś, kto potrafiłby spojrzeć w głąb tego, co się kiedyś stało?

Patrzył na mnie zaskoczony.

– To ty się nie domyślasz?

Zaczynało mi coś świtać.

– No może. Nie… To znaczy…

– Chciałbym, żeby to wszystko zostało opisane. Próbowałem sam, ale szło mi fatalnie, takie to jakieś nieporadne. A znowu nie chcę przekazywać naszej historii komuś przypadkowemu. Ty zaś jesteś już po części wprowadzona w sprawy, więc skoro zostałaś pisarką…

– No, pisarka to może zbyt szumne określenie, ale rzeczywiście, utrzymuję się z pisania.

Uświadomiłam sobie teraz, że ludzie często zwracają się do mnie z propozycją, bym opisała ich życie, najczęściej bardzo tragiczne, z chorobami, wielkimi dramatami. Ale ja tego nie potrafię. Jeśli nie wolno mi wykorzystywać fantazji, to bardzo szybko wychodzi na jaw, że moje teksty nie są specjalnie głębokie pod względem psychologicznym. Moje powieści są jak filmy, ja wszystko widzę, że tak powiem, oczyma duszy, natomiast rzeczywistość nie inspiruje mnie w najmniejszej mierze.

– Widzisz, Gabrielu, nie wiem, czy byłabym w stanie pisać o Ludziach Lodu. To chyba zbyt rozległa i ważna historia, jak to wszystko ułożyć… a poza tym to zbyt kontrowersyjne.

– Mam wszystkie kroniki rodu. Przywiozłem je, są w samochodzie. Mali przepisała je na maszynie, więc z odczytaniem nie będzie kłopotu. I, oczywiście, nie musisz odpowiadać natychmiast, rozumiem, że to wielka praca. Myślę, że wyszłaby z tego bardzo gruba książka, a ty pewnie nie masz za wiele czasu.

– Piszę właśnie powieść i jeszcze mi daleko do końca.

– W takim razie poczekamy i zobaczymy. Nie ma pośpiechu.

Nie odpowiedziałam nic, ale wiedziałam, że coś takiego znajduje się poza ograniczonym przecież kręgiem mojego pisarstwa.

Kiedy sprzątałam ze stołu, przyszło mi do głowy inne pytanie:

– Lucyfer nie okazał się chyba istotą wyłącznie dobrą?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?»

Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x