Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czy jesteśmy tutaj sami?
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ole Jorgen płacze? Z powodu Christel?
Ogarnęły ją straszne wyrzuty sumienia. Gdzież ona była? Gdzie miała oczy i rozum?
Czyżby wydawało jej się, że tylko ona może cierpieć? Czy pomyślała kiedykolwiek, jaki spokojny i cierpliwy jest Ole Jorgen? Czy podziękowała mu za wierność i lojalność w każdej sytuacji? Nie mówił wiele o Christel, ani zaraz po śmierci, ani później, a ona, zajęta swoim bólem, brała to za obojętność. To z jej powodu powstało okropne zamieszanie, bo ona cierpiała i wszyscy musieli widzieć, jak bardzo. Tymczasem on…
– Ole Jorgen – jęknęła zrozpaczona i pobiegła do niego.
Patrzył na nią zaskoczony i chyba z poczuciem winy, ale Mari zarzuciła mu ręce na szyję i szlochała, jakby jej serce miało pęknąć.
– Przepraszam cię, wybacz mi – łkała na jego ramieniu. – Boże, jaka jestem egoistka! Dziękuję ci, dziękuję, że jesteś, że podtrzymywałeś mnie przez te wszystkie lata, a zwłaszcza ostatnio! Nigdy nie myślałam, że ty też cierpisz, i to tak bardzo, tak głęboko.
Ole Jorgen nie był wyjątkiem, wielu ludzi przecież nie lubi zwracać się do innych o pomoc, nie umie ujawniać swoich uczuć. Był zwyczajnym człowiekiem i chociaż Mari bardzo go kochała, to podświadomie uważała się jednak za kogoś lepszego niż mąż, za osobę bardziej elegancką, delikatniejszą. I… znowu ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Skąd się biorą takie uczucia, dlaczego tak uważa? Ano dlatego, że pochodzi z Ludzi Lodu! Z tej rodziny, której przecież tak nienawidzi!
O mój Boże!
– Wybacz mi! Wybacz! – prosiła znowu.
Wybaczcie mi też wszyscy moi ukochani krewni z Ludzi Lodu! Zawsze chciałam brać co najlepsze z doświadczeń naszego rodu, natomiast przeklinałam to, co czyniło życie trudnym, nie godziłam się na żadne ofiary.
– Ole Jorgen, zacznijmy od nowa – prosiła. – To znaczy, jeśli ty nie znalazłeś sobie tymczasem jakiejś innej kobiety, kiedy mnie nie było; miałbyś do tego wszelkie prawo, zachowywałam się przecież okropnie.
Duże, spracowane dłonie Ole Jorgena głaskały ją po włosach.
– Co ty mówisz? – szeptał niepewnie, bo znacznie lepiej radził sobie z maszynami rolniczymi niż z uczuciami. – Co ty mówisz, Mari? Na co mi inna kobieta?
Mari pogładziła go po policzku.
Wspólnie posadzili na grobie kwiaty, które przyniósł Ole Jorgen, płakali przy tym oboje, ale były to ciepłe, dobre łzy, przynoszące ulgę, żadne nie starało się ich ukryć.
Tego dnia rozpoczęło się dla Mari nowe życie. Wydobyła się z żałoby i mogła teraz cieszyć się znowu czwórką swoich dzieci, a jej stosunek do dalszej rodziny też się zmienił na lepsze.
Wszyscy bardzo się tym radowali. Bo należeć do Ludzi Lodu, oznaczało też troszczyć się o siebie nawzajem. I to, że Mari, a także Christel, chciały żyć poza rodziną, bolało wszystkich. Teraz podróże z Akershus do Trondelag i na odwrót stały się częstsze, powiedziano sobie nawzajem wiele słów pociechy.
Fakt, że wszystkie dzieci, zachowując rodzinną tradycję, starały się o własne potomstwo jeszcze przed ślubem, Mari ani Ole Jorgena nie martwiło. Są w życiu większe katastrofy, zwłaszcza że młodzi żenili się potem, jak przystało, ze swoimi wybranymi. W ciągu ostatnich dwunastu lat Mari doczekała się ośmiorga wnucząt. Bo tak jak to Wędrowiec obiecał niegdyś Vetlemu, to właśnie jego linia miała być szczególnie ważna dla zachowania ciągłości rodu.
Mari i Ole Jorgen nie mieli nic przeciwko temu.
Vetle był wciąż pełnym sił człowiekiem i nieustannie przepowiadał, że dożyje późnej starości. Teraz, w 1980 roku, miał lat siedemdziesiąt osiem, cieszył się dobrym zdrowiem i sprawnym umysłem. Wszystkie wnuki i prawnuki uwielbiały dziadka, a on uwielbiał dzieci. Rzadko wspominał swoją Hannę, którą Tengel Zły zamordował, ale rodzina wiedziała, że nie otrząsnął się z żałoby. W takiej sytuacji dobrze jest, kiedy stary człowiek ma koło siebie młodsze pokolenie. Dzieci zabierały go do kina, przeważnie na westerny, bo chciały mu pokazywać to, co same uważały za najwspanialsze. Podróżowali też do innych krajów. Ponieważ Vetle nigdy nie zapomniał swojej wyprawy przez Europę do Hiszpanii, któregoś roku pojechali do Andaluzji. To była dla niego wielka radość, ale do Las Marismas się nie wybrał. Tych okolic odwiedzać nie chciał.
Ale… Pewnego wieczora stał na balkonie hotelu i patrzył na dachy Sewilli, a w jego oczach pojawił się wyraz smutku. Ktoś go zapytał, o czym rozmyśla.
– Brakuje mi tamtego głosu – odrzekł cicho. – Tęsknię za tym głębokim głosem, który usłyszałem po raz pierwszy, gdy miałem czternaście lat. Słyszałem go również w tym kraju i wielokrotnie potem. „Vetle”, wzywał a mnie przenikał dreszcz radości pomieszanej z lękiem.
Wiedzieli, że dziadek mówi o Wędrowcu i że Vetle także tęskni do przodków.
Lisbeth, żona Jonathana, zmarła bardzo wcześnie na raka. Nigdy więc, na szczęście, nie dowiedziała się o dramatycznej przygodzie Olego, który został aresztowany za przemyt narkotyków. Było to jego pierwsze doświadczenie w tej dziedzinie, podjęte zresztą wyłącznie z ciekawości i chęci mocnych przeżyć. Wyszedł z tego bez szwanku, a jego stosunek do tych spraw zmienił się radykalnie. Członkowie Ludzi Lodu często szukali mocnych przygód, ale mieli wrodzoną zdolność wycofywania się, zanim sprawy zaszły za daleko. A gdy zdarzyło się, że ktoś przekroczył zakreślone granice, to na ogół później angażował się po przeciwnej stronie, jakby pragnąc zadośćuczynienia za wcześniejsze głupstwa i brak odpowiedzialności. Gdy więc Ole osiągnął wiek dojrzały, zaangażował się w zwalczanie narkomanii i odnosił na tym polu poważne sukcesy. Poza tym niewiele jest o nim do powiedzenia. Ożenił się, ma czworo dzieci. Tak więc i ten dom Bóg pobłogosławił, jeśli chodzi o potomstwo.
Opowieść o spokojnych latach Ludzi Lodu to wybiegała daleko naprzód, to znowu musieliśmy się cofać do przeszłości, żeby nawiązać do dawniejszych wydarzeń, ale tak to jest, gdy mówi się o starej i tak rozgałęzionej rodzinie. Tyle spraw jest do opowiedzenia, wszystko się ze sobą w jakiś sposób łączy.
Wracając do Jonathana, to w parę lat po śmierci Lisbeth ożenił się ponownie, ale dzieci w tym małżeństwie nie miał. Żona była dojrzałą kobietą. Finn, Ole i Gro przyjęli ją nie najlepiej, jak to często bywa z nastolatkami w takiej sytuacji.
Sonja, bo tak miała na imię nowa żona, była zupełnie inna niż dość wymagająca Lisbeth. Była to osoba łagodna i spokojna, w ogóle bardzo kobieca i często wobec pasierbów bezradna. Finn, Ole i Gro nigdy do grzecznych nie należeli, żywiołowi, z trudem poddawali się zabiegom wychowawczym. Nie raz doprowadzali ją do rozpaczy, ale nigdy się Jonathanowi nie skarżyła.
Niestety, niełatwo jest zastąpić dorastającym dzieciom matkę.
Sytuacja zmieniła się trochę na lepsze dopiero po dramatycznych wypadkach.
Zdarzyło się któregoś dnia nieoczekiwanie, że Sonja zemdlała i upadła w kuchni na podłogę.
Gro, która też wtedy w kuchni była, odwróciła się.
– Co ty, do diabła, znowu wymyśliłaś? – zapytała niepewnie. – Masz źle w głowie? Finn! Ole! Chodźcie tutaj! Sonja leży na podłodze i udaje, że zemdlała.
Był wczesny ranek, Jonathan wyjechał już do pracy, ale chłopcy przybiegli na wołanie.
– Chryste, nie dosyć już z nią zamieszania? – powiedział Ole zbity z tropu. – I co teraz?
Nikt nie wiedział, co robić. Finn uklęknął i próbował ją ocucić, klepiąc po twarzy.
– Hej, no co z tobą? – mówił przy tym. – Wstawaj! Nie wygłupiaj się!
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.