Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czy jesteśmy tutaj sami?
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Dominik, Niklas, Villemo, Irmelin, Tancred i Tristan Paladinowie oraz Tarjei i Mikael Lind z Ludzi Lodu stanowili orszak Alexandra Paladina. Za nimi podążał tłum innych z tej samej epoki. Wszyscy mieli dobre słowo i najlepsze życzenia dla Gabriela, który od dawna stał na baczność, by oddawać honory tym, którzy opuszczali ziemię.
Później nadeszła kolejna grupa. Najstarsi mieszkańcy Doliny Ludzi Lodu. Najstarsi to może niedobre określenie, w każdym razie to byli ci wszyscy, którzy mieszkali w dolinie przed czasami Tengela Dobrego. Gabriel pozdrawiał ich, a oni z nim rozmawiali, z łatwością rozpoznawał ich głosy. Targenor i Krestiern dziękowali mu specjalnie za wykazaną odwagę…
W końcu nadeszła Tiili w towarzystwie Marca. Gabriel mógł widzieć ich oboje.
– Ale… Wy też odchodzicie? – zapytał przestraszony, zwłaszcza że jednocześnie zjawiła się też Halkatla z Runem. – My przecież was czworga utracić nie możemy! Jesteście żyjącymi ludźmi i…
– Wszyscy jednak mamy w sobie coś wyjątkowego – powiedział Marco łagodnie. – Tiili jakoś nie najlepiej czuła na tym świecie, więc mój ojciec obiecał jej, że będzie mogła zapomnieć o spędzonych samotnie wiekach i że połączy się z Didą i Targenorem. A ja sam najchętniej będę właśnie z nią i z moimi rodzicami, potrzebują teraz mojego wsparcia. Ulvar także jest z nami, choć jego już teraz nie widzisz.
– A mój czas dobiegł końca – wyjaśniła Halkatla – Co prawda chciałabym zobaczyć jeszcze więcej, lepiej poznać waszą niezwykłą epokę, ale widzisz, mój chłopcze, ja się zakochałam. Idę wobec tego do Czarnych Sal. Spędziłam cudowny miesiąc z Runem i gdyby on miał pozostać na ziemi, byłabym przy nim. Ale Lucyfer chce go mieć u siebie i mnie również zaprasza, więc rozumiesz pewnie mój wybór…
– Tak, oczywiście – mamrotał Gabriel. Przez cały czas z oczu chłopca płynęły łzy, ale już się tym nie przejmował. Zresztą inni też mieli dziwnie ochrypłe głosy!
Podszedł do nich Nataniel i czwórka żegnających się, których nie można było zaliczyć do żywych, ale którzy wcale nie umarli, została z nimi jeszcze przez chwilę, jakby trudno im było się rozstać i wyruszyć w ostatnią już drogę. Gabriel bardzo sobie to cenił.
– Tak mi przykro z powodu tego, co się stało, Marco – rzekł półgłosem. – Dla was musi to być ogromne rozczarowanie, a największe chyba dla twego ojca.
Marco głęboko wciągnął powietrze.
– Tak, bo widzisz, Gabrielu, to powinno było się udać! Mój ojciec powinien był objąć panowanie. Czas zaczyna naglić, za sto lat może już być za późno. Powinniśmy byli uczynić to teraz, zanim ludzkość odrzuci całą biblijną historię.
Nad tymi słowami Gabriel musiał się chwilę zastanowić. Jeśli ludzkość odrzuci historię biblijną…?
Nie, to zbyt skomplikowane!
Na szczęście rozmowa zeszła na inne tory.
– Jesteś jakiś nieswój, Natanielu – stwierdził Rune. – Czy coś cię gnębi?
– No właśnie, wszyscy zostaliśmy w jakiś sposób okaleczeni i wcale bym się zdziwił, gdyby na Gabrielu przeżycia odbiły się najbardziej.
– To bardzo prawdopodobne. Ale co z tobą?
– Cóż, ja zostałem głęboko zraniony. I nie myślę o tym rozszarpanym ramieniu, które się już zresztą zagoiło. Wciąż jednak nie mogę zapomnieć widoku prawdziwego Tan-ghila. Tego cudownie pięknego mężczyzny, takiego przy tym zimnego, niszczącego wszystko wokół. I jak mało brakowało, a byłbym się znalazł w jego władzy! W dalszym ciągu coś z jego wpływu jeszcze we mnie jest. Gdyby on mógł żyć dłużej, to i ja, i wszyscy inni zostalibyśmy jego wyznawcami, jego oddanymi niewolnikami, jestem o tym przekonany! Bo, widzicie, nie można zapomnieć takiego blasku i takiej charyzmy. Zły czy dobry, był to największy autorytet, jaki mógłbym sobie wyobrazić! On zbliżył się do źródeł, do samej istoty władzy.
Zebrani pochylili głowy, wiedzieli, że Nataniel ma rację.
Potem czworo odchodzących pożegnało się serdecznie z Natanielem i Gabrielem, a oni patrzyli za nimi do końca, widzieli, jak zbliżają się do skały na polanie, jak odwracają się, żeby pomachać im ostatni raz, i jak znikają. Nataniel wrócił do Ellen.
To chyba było najsmutniejsze pożegnanie, myślał Gabriel, zły na siebie, że nie zabrał chusteczki do nosa. Żeby dorosły chłopak wycierał nos rękawem! Ale co robić!
Minęła go gromadka potomków Christera Gripa, kłaniając się uprzejmie.
Przyszedł Ulvhedin i został z Gabrielem najdłużej jak to możliwe. Musiał przecież pożegnać swego podopiecznego. Twarz chłopca była zalana łzami.
Heike i Vinga. Wkrótce Gabriel nie będzie w stanie znieść już więcej. Te pożegnania sprawiały mu dojmujący ból.
Bogu dzięki pojawiło się kilka radośniejszych postaci: Ingrid i jej demony odchodzili w dobrych humorach, jak zawsze. A zaraz za nimi, również z humorem, ale budzące grozę demony Tuli i ona sama. Ci nie wybierali się do Czarnych Sal. Także Ingrid ze swoim orszakiem miała im towarzyszyć do Góry Demonów. Przyjemnie się z nimi rozmawiało.
Po chwili Gabriel poczuł na plecach silny podmuch wiatru i wiedział, że nadciągają Demony Wichru.
– Żegnaj, Tajfunie! – zawołał z uśmiechem. – Zamierzacie wracać do grot Demonów Wichru?
– Tak właśnie uczynimy – odpowiedział mu po raz ostatni gardłowy głos. – Ale nie zapomnimy o tobie, mały przyjacielu! I przez całe ziemskie życie będziemy cię chronić przed niepogodą!
– Serdecznie wam dziękuję – odpowiedział chłopiec z powagą.
Nieoczekiwanie przeniknął go lodowaty dreszcz strachu. Nie musiał o nic pytać, wiedział, co to za istoty przemykają bezszelestnie obok niego. Siedem kobiecych demonów zguby. Pokłonił się i usłyszał w odpowiedzi życzliwy szept.
Jeszcze jedna grupa demonów. Najpierw demony Silje, ale jej samej z nimi nie było, odeszła już do sfer, w których przebywają zmarli, ponieważ w jej żyłach nie płynęła krew Ludzi Lodu. A może pozwolono jej pozostać z Tengelem? Chłopiec nie wiedział.
Na końcu pojawiły się demony Tronda, dawniej nazywane bezpańskimi. Dowódca szedł z nimi, miał zamiar zostać w Górze Demonów. Gabriel skinął mu głową na znak, że rozumie.
Mijały go grupy przodków Ludzi Lodu, było ich tak wielu i wszyscy przybyli na ostatnie spotkanie, które miało zapoczątkować nową epokę, a które zakończyło się tak dramatycznie.
Gabriel poczuł, że objęły go kobiece ręce. Rozległ się głos Benedikte:
– Tak się cieszę, że mogłam cię poznać, mój kochany. Życzę ci wszystkiego najlepszego na przyszłość, a potem się spotkamy, możesz być pewien.
Jak trudno żegnać kogoś tak bliskiego! Wzruszenie odebrało chłopcu mowę, tak że mógł się tylko głęboko kłaniać. Z Benedikte podążał jej ojciec, Henning, i z nim Gabriel pożegnał się bardziej „po męsku”.
Linde-Lou także tym razem został bardzo długo i Gabriel wiedział, dlaczego. W grupie żyjących, która teraz nadchodziła, widział Christę z chustką przy oczach i z zapłakaną twarzą.
Linde-Lon ujął dłoń Gabriela i chłopiec słyszał wzruszenie w jego głosie, gdy mówił:
– Zobaczymy się, mój drogi. Spotkamy się później.
– Wiem – odparł. – Spotkamy się wszyscy. Człowiek jakoś przestaje się lękać śmierci, kiedy o tym wie.
Christa, która właśnie do nich dołączyła, poparła go:
– Masz rację, Gabrielu. Człowiek nie lęka się śmierci, wprost przeciwnie!
Teraz odezwał się dziewczęcy głos. Christel:
– Pozdrów moją mamę i rodzeństwo, Gabrielu! Powiedz im, że jest mi teraz bardzo dobrze. Wcale nie tęsknię za ziemskim życiem, moje obecne życie jest o wiele lepsze,
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.