Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czy jesteśmy tutaj sami?
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Kiedy znaleźli się mniej więcej w połowie zbocza, w atmosferze nastąpiła jakaś zmiana. Gabriel i Karine przystanęli i rozglądali się wokół.
Powietrze najwyraźniej jeszcze pocieplało, było teraz jak naelektryzowane, jakby jakieś niewidzialne błyskawice przelatywały nad horyzontem, a niekiedy przecinały całe niebo. Ludzie jednak nic nie widzieli, wyczuwali tylko.
Matka i syn wymienili spojrzenia. Zauważyli, że wielu krewnych również obserwuje to niezwykłe zjawisko.
W końcu znowu zaczęli piąć się pod górę, ale im wyżej wchodzili, tym większej nabierali pewności, że dzieje się coś nadzwyczajnego. Gabriel wziął Karine za rękę. Ona, niestety, nie rozumiała, że chłopiec czuje się teraz silniejszy z nich dwojga. Po ostatnich przeżyciach jakby okrzepł, uważał, że powinien się opiekować matką, zapewnić jej bezpieczeństwo. Karine najzupełniej fałszywie pojęła jego gest.
Mimo wszystko to ciągle ten sam mój mały chłopiec, myślała wzruszona.
Nie mogłaby jednak zaprzeczyć, że dziwnie gęsta atmosfera tej nocy napawa ją lękiem.
Nasłuchiwali, lekko spłoszeni. Doszedł ich jakiś dźwięk…
Przybliżał się i narastał… przybierał na sile.
Osobliwe, głuche dźwięki wibrowały pod ziemią, jakby żelazne koła toczyły się w brukowanym kamieniami tunelu. Takie określenie Gabriel uważał za najwłaściwsze, ale bardziej się domyślali hałasów, niż je naprawdę słyszeli. Mimo wszystko te dźwięki nie miały nic wspólnego z maszynami ani nowoczesną techniką. Były raczej wyrazem jakiegoś podniecenia w naturze oczekującej czegoś, co miało nadejść. I nagle spostrzegli fenomen, który z pewnością Saga z Ludzi Lodu by rozpoznała: głuchy grzmot przetoczył się po nieboskłonie, jakieś olbrzymie oko otwierało się i zamykało, nie, to nie oko, to coś przypominało raczej sęk w pniu ogromnego drzewa, było ślepe, a mimo to wpatrywało się w ziemię.
Zrobiło się ciemniej, jeszcze nie za bardzo, ale już na tyle, by wszyscy zauważyli, że mrok okrywa ziemię.
Coś przemknęło w wielkim pędzie obok idących. Przezroczyste tęczowe kule toczyły się pomiędzy drzewami, zostawiając za sobą snopy iskier.
Wszyscy wiedzieli, co to takiego, wszyscy bowiem znali historię Sagi i jej pełną niebezpieczeństw wędrówkę przez fińskie lasy.
Nataniel i Ellen przystanęli niedaleko Gabriela i jego matki. Tova i Ian również.
– Tego właśnie się obawiałam – syknęła Tova przez zęby. – Cholerna demonstracja siły!
– Ciii! – ostrzegł Nataniel. – Las ma uszy. I tysiące oczu.
Z mroku wyłoniły się pociechy Jonathana: Finn, Ole i Gro, wszyscy troje przestraszeni widokiem krzeszących skry kul. Tova, która zawsze lubiła te dzieciaki, bo powiedziały jej kiedyś, że jest fajna i wcale nie brzydka, tylko trochę ekstrawagancka, uspokajała je:
– To nic takiego, nie bójcie się. To tylko pobrzękiwanie szabelką. Pamiętajcie, że nasz główny wróg został unicestwiony! Nic już teraz nie może nam zrobić krzywdy.
I tylko Nataniel słyszał gorycz w jej głosie.
– Zastanawiam się, czy zwyczajni ludzie w okolicy też widzą te zjawiska – powiedziała Ellen.
– Chyba nie – odparł Nataniel. – Myślę, że to jest przeznaczone tylko dla naszych oczu i uszu.
Nagle uciszyło się i zebrani odetchnęli z ulgą. Ciemności się rozproszyły i znowu widzieli zimny księżyc.
– Bogu dzięki – westchnęła Karine. – Przyznam, że to przedstawienie działało mi na nerwy. Nie chcę, żeby Gabriel przeżywał takie okropności.
Uśmiechnęli się na te słowa.
– Gabriel da sobie radę – odezwał się Ian. – Kiedy byliśmy w górach, widywał dużo gorsze rzeczy.
Zbliżali się do polanki i chłopiec podświadomie zwalniał kroku.
Byli oto na miejscu! Przyszli wszyscy, na polanie aż się roiło od istot, które Gabriel bez trudu rozpoznawał. Zapomniał o manierach, biegał w kółko i wykrzykiwał pozdrowienia. „Hej, Orin, witaj, Vassarze! I Trond, Tarjei, dzień dobry, Villemo! Witajcie wszyscy! Ojej, zebrało się więcej znajomych niż wtedy w dolinie. Przybyli wszyscy z Góry Demonów!” Gabriel pozdrowił z szacunkiem Alexandra Paladina i dobrego Henninga Linda, z jeszcze większym respektem (i nie bez lęku) kłaniał się siedmiu niebezpiecznym kobiecym demonom. Widział Tengela Dobrego i Silje, a wraz z nią wszystkie jej demony, Sol w promiennym nastroju, i Benedikte, i…
Czarnych aniołów jeszcze nie było.
Natomiast przyszedł Kolgrim! On i jego babka, Sol, chodzili przytuleni, rozmawiali i żartowali, on sprawiał wrażenie bardzo szczęśliwego i nie wyglądał już wcale tak strasznie jak ostatnio.
Zjawiły się Hanna i Vega, a także Grimar, męski pomocnik obu groźnych czarownic. One obie, młode i przejęte, wyglądały zupełnie inaczej, niż Gabriel pamiętał. Były śliczne i zostały z największą serdecznością przyjęte przez świeżo odnalezionych i odzyskanych krewnych, co, jak Gabriel zdołał zauważyć, bardzo sobie ceniły.
Zabrakło Tobby, Solvego i Pancernika, Erlinga Skogsruda. Nie stawili się na spotkanie obciążeni dziedzictwem, żyjący w najdawniejszych czasach w Dolinie Ludzi Lodu. Wybrani zdołali ich wyeliminować. Zniknął więc na zawsze Ghil Okrutny i Olaves Krestiernssonn, Guro, Igegjerd i Paulus. Przestali istnieć podobnie jak straszni szamani z Taran-gai: Zimowy Smutek, Kat, Kat-ghil, Strach i Oko Zła.
Nikt za nimi nie tęsknił.
Akurat teraz Gabriel zobaczył „kobietę znad jeziora”, samotną Vegę, jak obejmowała swego ojca, Gudleiva. Była to wzruszająca scena, chłopiec poczuł skurcz w gardle, i chyba nie on jeden.
Na polanie robiło się tłoczno. Demony jak zwykle ulokowały się wysoko ponad ziemią, tym razem na skale, pod którą Vinga szukała niegdyś schronienia. Wśród nich również panowało widoczne podniecenie. Gabriel nie bardzo rozumiał, dlaczego. Kręciło mu się w głowie od spotkań z tyloma znajomymi, starał się ich witać, o nikim nie zapomnieć. Tiili budziła ogromne zainteresowanie wśród najstarszych Ludzi Lodu, wszyscy chcieli z nią rozmawiać, pozdrawiali ją, ona zaś promieniała wzruszona ich życzliwością. Gabriel zauważył jednak, że dziewczyna nie przestaje się rozglądać za Markiem. Ale Marca nie było i Gabriel zastanawiał się, czym też kuzyn może się zajmować w tak ważnej chwili.
Rodzice Hanny byli uszczęśliwieni przemianą córki ze znienawidzonej wiedźmy w sympatyczną młodą kobietę. Gabriel wtrącił się do ich rozmowy i przedstawił się, zanim dotarło do niego, że oni, oczywiście, wiedzą, z kim mają do czynienia. Wtedy zaczerwienił się i mamrocząc coś pod nosem, wycofał pospiesznie.
Radośnie pomachał grupie demonów wysoko na skalnej półce, one odpowiedziały mu równie sympatycznie i coś do niego wołały. Później odbył krótką rozmowę sam na sam z Vendelem Gripem na temat dalekich podróży, często niebezpiecznych, i wreszcie informacyjną rozmowę z Targenorem.
Chłopiec miał ze sobą całkiem nowy notatnik. Po raz ostatni miał spisywać wydarzenia. Wiedział, że sprawy zmierzają ku końcowi. Jeszcze tylko dzisiejsze spotkanie i obowiązki powierzone Gabrielowi będą wypełnione. Uczucie ulgi na myśl o tym mieszało się ze smutkiem.
– Hej, Gabriel! – Tova dała mu kuksańca w bok. – Jak widzę, sprawiedliwie obdzielasz wszystkich swoimi łaskami.
Chłopiec zarumienił się. Dotarło nareszcie do niego, że może nie jest takie ważne, by to akurat on pamiętał przywitać się ze wszystkimi. Jest przecież tylko podrostkiem.
– Hej, pani Morahan – zachichotał. Tova i Ian niedawno wzięli ślub i odbyło się wesele z udziałem całego rodu. – Zdaje się, że małżeństwo ci służy. Wyglądasz wspaniale, wiesz o tym?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.