Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Długa i niebezpieczna walka Ludzi Lodu z Tengelem Złym dobiegła końca. Tanghil, zakała i największe zagrożenie świata, przestał istnieć. Nie znaczy to jednak, że w przyszłości już wszystko będzie dobrze. Nadal na wiele pytań nie udzielono odpowiedzi. Rodzina ma więc przed sobą rok pełen napięć…

Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Łóżko w ich pokoju w pełni zasłużyło tej nocy na zapłatę, którą wyznaczył właściciel hotelu.

Bo zdarzyło się coś, czego Rune i Halkatla nie byli w stanie w pełni docenić. Nie mieli doświadczenia, myśleli więc, że wszystkie kochające się pary przeżywają to samo. Okazało się mianowicie, że Halkatla należy do tych szczęśliwych kobiet, zdolnych przeżywać tak zwany orgazm łańcuchowy lub multiorgazm. Kobiety te mogą same decydować, kiedy oraz ile razy chcą osiągać owo cudowne spełnienie, które wstrząsa całym jestestwem. Mogą tak pokierować swoimi doznaniami, że przychodzi ono raz za razem, oddzielane kilkuminutowymi przerwami, i mogą kontynuować przeżycia, dopóki wraz z partnerem tego pragną. Jeśli przytrafia się to kobiecie, która nie chce czy nie umie mówić o sprawach intymnych, może wywołać niepokój, że coś jest nie tak jak powinno. Ale to zjawisko nie ma nic wspólnego z nimfomanią, nie jest też dewiacją. To po prostu dar od losu i jeśli partner okaże zrozumienie, życie obojga może się ułożyć wspaniale.

Halkatla i Rune rozumieli się znakomicie. On musiał od czasu do czasu chwilę odpocząć, ale to także on starał się ją potem na nowo rozpalić. I był zachwycony jej reakcjami, jej nieukrywanym entuzjazmem.

Było im ze sobą cudownie, po prostu fantastycznie, toteż z wielkim zapałem odrabiali to, czego życie im przedtem poskąpiło. Bywało, że Halkatla zaczynała udawać atakującą tygrysicę albo że Rune gonił ją po całym pokoju i próbował złapać. Potem odpoczywali leżąc bez ruchu, objęci i przytuleni, rozkoszując się swoją bliskością.

Noc miała się ku końcowi, zaczynał się brzask, dla nich nie miało to jednak znaczenia. Nie musieli być wyspani. Zresztą przywykli oboje do obywania się bez snu. Rune momentami nie bardzo wiedział, co się z nim dzieje, to znowu powieki mu ciążyły jak z ołowiu, ale trwało to chwilę i zaraz przytomniał.

– Tylko jeden miesiąc! – wzdychała Halkatla raz po raz. – Tylko jeden miesiąc i trzeba będzie zakończyć miłosne igraszki!

– I miłość!

– Tak, Rune, masz rację, to odpowiednie słowo. Może czarownica nie jest w stanie nikogo kochać, ale jeśli to, co ja czuję do ciebie, nie jest miłością, to niech mnie licho porwie!

– Ja wiem, co czuję do ciebie, i nie sądzę, by jakikolwiek prawdziwy człowiek mógł żywić więcej czułości, więcej oddania i… więcej miłości niż ja! Właśnie miłości!

– Dziękuję ci, Rune! Te słowa są piękniejsze niż wszystko inne. Ale co się z nami stanie, kiedy nasz krótki czas minie?

– Nie martw się – powiedział Rune spokojnie. – Ja niedawno byłem w Czarnych Salach Jest tam wiele cudownie rozległych łąk, wspaniałe lasy i zagajniki, nie będzie nam trudno znaleźć kryjówkę, gdzie żaden anioł nas nie zobaczy i nikogo brzuch nie roboli z zazdrości.

– Oj, Rune, ty bluźnierco! – roześmiała się Halkatla. – Ale to bardzo obiecujące, co mówisz! A może Saga się nad nami ulituje i znajdzie dla nas jakieś schronienie?

– Możliwe – zgodził się Rune. – To bardzo prawdopodobne. Wiesz co, szczerze mówiąc, to my mamy wiele do zawdzięczenia temu potwornemu Tan-ghilowi. Gdyby nie on i jego nędzne postępki, nigdy byśmy się nie odnaleźli w czasie i przestrzeni.

– O, i tego to on z pewnością żałuje – ucieszyła się Halkatla.

W domu Karine i Joachima Gardów drzwi wejściowe trzasnęły głośno.

Joachim był w pracy, a Karine stała przy zlewie. Drgnęła, słysząc ten hałas.

Kto…?

I pies przed chwilą szalał na podwórzu!

– Czy jest ktoś w domu? – zawołał wesoły głos.

Gabriel! Ukochany Gabriel, radość jej życia! Gabriel wrócił do domu! Znowu będzie z nią! Dni i noce pełne niepokoju, strachu i tęsknoty, bicie serca i skurcze żołądka, wszystko już poza nimi, Gabriel wrócił!

Karine nie była osobą skłonną do wylewności, obejmowania i ściskania nawet najbliższych, ale teraz nie chciała wypuścić syna, tuliła go do siebie długo i w milczeniu.

Nigdy nie pogodziła się z tym, że wzięli takiego małego chłopca na tak niebezpieczną wyprawę. Wiedziała jednak, ile wymagano od innych, więc milczała, ukrywała swój ból, przeżywała go podczas samotnych bezsennych nocy. Gabriel, Gabriel jest znowu w domu! Dzięki ci, dobry Boże! Dzięki ci! Dzięki!

W końcu wyprostowała się i popatrzyła na syna. Musiała energicznym ruchem otrzeć łzy, żeby widzieć cokolwiek.

– Jakiś ty chudy! A jaki brudny! I ubranie całe w strzępach! I…

Umilkła. Nie chciała nazwać tego nowego wyrazu jego twarzy. Tej budzącej niepokój, dorosłej powagi.

Karine zdecydowanie nie podobało się to, co zobaczyła.

– Opowiadaj, Gabrielu! Tak się o was baliśmy! Dlaczegoście nie zadzwonili, że wracacie?

– Brak czasu. Wpadliśmy na lotnisko tuż przed odlotem samolotu.

Z niedużego chlebaka, który miał przytroczony do paska nawet w najtrudniejszych sytuacjach, wyjął teraz plik niewiarygodnie pomiętych notatników.

– Tu jest wszystko – oznajmił z dumą. – Spisywałem kolejne wydarzenia.

– To świetnie, ale jak wam poszło? Wróciłeś, czy to znaczy, że wygraliście? I że wszyscy wrócili?

W oczach chłopca pojawił się wyraz zadumy, a może rozmarzenia, jakby patrzył w dal… na coś niepojętego.

– Tak, z Tengelem Złym wygraliśmy, ale mimo to chyba… przegraliśmy… z kim innym.

– Mamo, ojcze… To jest Ian Morahan z zielonych wzgórz Irlandii, choć osobiście nigdy tam nie był. Pobieramy się. Jak najprędzej.

– Kochana Tovo, nie pali się! Mówisz, jakbyś biła na alarm – roześmiała się Vinnie. – Witam cię w naszym domu, Ianie! Witam serdecznie!

Rikard Brink z wielką życzliwością powitał przyszłego zięcia. Oboje z żoną uważali, że młody człowiek sprawia bardzo sympatyczne wrażenie. Nie żaden „biały kołnierzyk”, ale z pewnością odpowiedni dla Tovy. I wygląda, że naprawdę w niej zakochany! To bardzo radowało ich rodzicielskie serca.

– Jak to dobrze, że znowu wszyscy jesteście w domu, cali i, zdaje się, zdrowi. Chociaż sądząc po wyglądzie, nie musiało być wam łatwo. Ale opowiadajcie, opowiadajcie nareszcie – niecierpliwiła się Vinnie.

– Później! Najpierw oboje potrzebujemy gorącej kąpieli, żeby zmyć z siebie nie tylko zwyczajny brud. Potrzebujemy też symbolicznego oczyszczenia. Tylko pilnujcie, żeby któreś z nas nie zasnęło w wannie! Wróciliśmy samolotem, nie mieliśmy sił na długą podróż samochodem, a nie spaliśmy chyba od roku!

– To widać – westchnął Rikard. – Czy nikt w samolocie nic nie mówił na wasz widok?

Tova machnęła ręką.

– Być może. Ale po tym, cośmy przeżyli, jest nam najzupełniej obojętne, co o nas mówią postronni ludzie.

Przebiegła przez salon, uszczęśliwiona, że znowu jest w domu, i to razem z Ianem.

– Czy nie uważasz, że pięknie mieszkam? – zapytała ukochanego. – Mamo, tato… Nigdy naprawdę nie ceniłam tego domu. Zawsze ubolewałam, że taki jest pospolity i nudny. Żadnych nowoczesnych plakatów ani niczego takiego na ścianach. Dopiero teraz widzę, jakie przytulne domostwo udało wam się stworzyć!

– Dziękuję ci, córeczko – uśmiechnęła się Vinnie łagodnie. – Bardzo nas cieszy twoja pochwała.

Tova uściskała ją spontanicznie.

– Mamuśku! A po kąpieli, jedzenie! Góry jedzenia! Ian w samolocie zjadł po kryjomu papierowy talerzyk.

– Cudownie słyszeć, że znowu jesteś w dobrej formie, moje dziecko.

Tego dnia, gdy zaginione dziecko Ludzi Lodu powróciło z gór, stało się dla wszystkich jasne, że walka ostatecznie dobiegła końca.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?»

Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x