Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Długa i niebezpieczna walka Ludzi Lodu z Tengelem Złym dobiegła końca. Tanghil, zakała i największe zagrożenie świata, przestał istnieć. Nie znaczy to jednak, że w przyszłości już wszystko będzie dobrze. Nadal na wiele pytań nie udzielono odpowiedzi. Rodzina ma więc przed sobą rok pełen napięć…

Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Lucyfer przyjrzał jej się krytycznie.

– Nie wydaje mi się, by twoje miejsce było pośród tych racjonalnie myślących współczesnych ludzi, ale jak chcesz. Masz do dyspozycji miesiąc. Do nocy letniego przesilenia. A potem chcę cię widzieć w swoim orszaku.

– To dla mnie wielki zaszczyt… Wybacz mi, panie, śmiałość, ale czy… Rune nie mógłby tu przez ten miesiąc zostać ze mną?

– Zależy, czy on zechce.

Rune się uśmiechnął. W szczerym uśmiechu pokazał piękne białe zęby.

– Z moim nowym wyglądem, panie, jak najchętniej! Muszę wypróbować w świecie ludzi pożytki z niego płynące.

– Tylko nie na damach, jeśli łaska – wtrąciła pospiesznie Halkatla i wcisnęła mu rękę pod ramię z przewrotnym uśmiechem na wargach.

– No to tak się umawiamy! – zakończył Lucyfer, który zdawał się być we wspaniałym nastroju. – Jesteście zwyczajnymi ludźmi, pamiętajcie o tym, a później przyjdziecie do nas.

– Oczywiście – potwierdził Rune.

Tova przysłuchiwała się rozmowie wstrzymując dech. Śmiertelnie się bała, że jej własne myśli zostaną ujawnione.

Lucyfer odwrócił się ku innej grupie.

– Sarmiku, wodzu Taran-gaiczyków, a co wy wybieracie?

Sarmik również był nieprzyjemnie poruszony, ale z innych powodów niż Tova.

– My, oczywiście, bardzo byśmy chcieli pójść do Czarnych Sal, panie…

Tova czuła w raźnie że chciałby dodać „ale”, lecz się nie odważył.

Lucyfer jednak oczekiwał odpowiedzi.

– Tak, słucham cię, Sarmiku?

Taran-gaiczyk zebrał całą odwagę:

– Panie, my nie wiemy, jak się do tego odniosą nasze duchy czterech żywiołów. Pomagały nam przecież tak często i to było bardzo ważne…

– Rozumiem wasz problem. Pozwólcie mi z nimi porozmawiać, to może znajdziemy jakieś wspólne rozwiązanie, może płaszczyznę współpracy. Ja mam miejsce dla wszystkich.

Sarmik odetchnął.

– W takim razie będziemy waszymi pokornymi sługami, panie.

Lucyfer położył dłoń na ramieniu swego syna.

– A zatem postanowione! Żyjący wrócą teraz do swoich domów, już i tak bardzo długo pozostawali poza nimi. Marco zaś może się zająć swoim drugim zadaniem: przygotowywać grunt w świecie ludzi. Mam nadzieję, że wszyscy będziecie go wspierać – rzekł kierując surowy i przenikliwy wzrok na Tovę. – Zobaczymy się znowu w noc letniego przesilenia na wzgórzach ponad Grastensholm. Zakładam, że do tego czasu Marco zdąży urządzić wszystko na moje przybycie.

Przywołał do siebie pozaziemskie istoty z wyjątkiem Halkatli i Runego. Ludzie rozejrzeli się zakłopotani i stwierdzili ze zdumieniem, że zostali tylko oni i ta niezwykła para. Ellen, Tova, Tiili, Marco, Nataniel, Ian i Gabriel…

Siedmioro żyjących i dwoje, którzy w gruncie rzeczy należeli do innego świata. Tylko tylu pozostało z licznej gromady, a Nataniel był straszliwie wyczerpany.

Halkatla, rozćwierkana niczym wróbelek, ruszyła w drogę, a obok niej znacznie spokojniejszy Rune. Reszta poszła za nimi niepewnie, nie byli jeszcze w stanie zebrać myśli.

– Może razem spróbujemy znaleźć wyjście z doliny – zaproponował Marco, który nie czuł się najlepiej, kiedy wszyscy jego towarzysze milczeli. – Bardzo bym chciał odzyskać mój motocykl.

Nataniel uśmiechnął się

– Oczywiście! I samochód również by się przydał. W ogóle wszystko, co zgubiliśmy po drodze.

Tova z Gabrielem i Ellen szli na samym końcu. Widzieli idącego przed nimi Marca. Teraz on niósł Tiili, która ufnie oparła głowę na jego ramieniu.

Najpierw trójka na końcu orszaku szła w milczeniu, oddychając chłodnym i czystym wiosennym powietrzem. Nie przyglądali się otoczeniu, właściwie to nawet nie widzieli świeżo wyzwolonej doliny, ich myśli zajmowały zupełnie inne sprawy.

Trudno było to wszystko przyjąć do wiadomości. W końcu odezwał się Gabriel:

– Zostaliśmy wykorzystani! Poddano nas manipulacji!

– To prawda – szepnęła Tova; czuła się dziwnie, przeniknięta chłodem do szpiku kości, pusta w środku.

Teraz, kiedy wszystko minęło, ogarniało ich zmęczenie. Ale to nie było całkiem zwyczajne zmęczenie jak po wysiłku, to, co czuli, tkwiło gdzieś znacznie głębiej. Zmęczenie płynące z rozczarowania. Uczucie, że zostali oszukani.

Ellen, którą wychowano inaczej niż resztę, rzekła cicho:

– Porozmawiam o tym z Panem Bogiem. Muszę to zrobić. Będę się modliła o łaskę zrozumienia i o pomoc.

Żadne z przyjaciół nie odpowiedziało. Gabriel z wysiłkiem przełykał ślinę. Nigdy w życiu nie czuł się tak kompletnie pozbawiony pewności siebie.

ROZDZIAŁ V

Ellen nie musiała wzywać pomocy.

Ci, którzy stali ponad Lucyferem, zdążyli już wzbudzić w odpowiednich kręgach zainteresowanie ostatnimi wydarzeniami. Archanioł Michał, ten z mieczem i we wspaniale mieniącej się szacie, został wysłany na dół, by mieć oko na rebelię, a gdyby doszło do kryzysu, niezwłocznie zaprowadzić ład i spokój.

Jak na razie jednak Lucyfer był tylko obserwowany. W najwyższych sferach uważano, że poważnego zagrożenia nie stanowi.

Gromadka rozdzieliła się na Fornebu. Halkatla i Rune nie chcieli nikomu z rodziny sprawiać kłopotu, tak przynajmniej twierdzili, inni jednak wyczuwali pismo nosem. Rune bardzo chciał pokazać Halkatli Oslo, które znał dość dobrze, a poza tym od dawna marzył, by spędzić noc w luksusowym hotelu. Gdy nareszcie wyglądał jak człowiek, zapragnął posmakować ludzkiego życia.

Razem z Halkatlą…

Bo przecież oboje byli teraz prawdziwymi, żywymi ludźmi, którym darowano z wieczności jeden krótki miesiąc.

Problem polegał jedynie na tym, że żadne nie miało ani grosza. Krewni zaczęli więc wytrząsać portmonetki i kieszenie. Okazało się, że wszyscy są tak samo goli, z wyjątkiem Gabriela, który zdołał zaoszczędzić kilka banknotów.

– Zwrócę ci zaraz, jak tylko znajdziemy się w domu – obiecał Nataniel. – Pożycz im, ile możesz.

Gabriel oddał, co miał, a czynił to ze szczerego serca, rad, że może się do czegoś przydać.

Powiedzieli więc sobie „do zobaczenia” i rozeszli się, każde w swoją stronę.

Rune nigdy by nie uwierzył, że będą mogli wejść do tego wspaniałego hotelu, który mu się tak spodobał już dawno temu, jeszcze kiedy wraz z Jonathanem uczestniczył w ruchu oporu. Teraz wszystko wydawało mu się jeszcze wspanialsze i kiedy wchodzili do środka, jego nowe ludzkie serce biło niespokojnie. Halkatla dostała współczesne ubrania od Ellen i Tovy, Rune od mężczyzn, ale przecież oboje dobrze wiedzieli, jak niezwykłymi są istotami.

Ale, o dziwo! Swobodnie przeszli przez ucho igielne, od progu towarzyszyły im uprzejme ukłony personelu i bez najmniejszego kłopotu dostali pokój. Halkatla, tak jak Rune kazał, trzymała się pół kroku za nim. Nikt nie mógł przewidzieć, co odpowie, gdyby ją sprowokowano.

W pokoju natychmiast dopadła łóżka, usiadła na nim, a potem zaczęła podskakiwać, unosiła się i opadała.

– Ale pokój! – wykrzykiwała zachwycona. – Jeszcze ładniejszy niż w Oppdal!

Owszem, Rune też był zadowolony. Rozglądał się z blaskiem w oczach, otwierał szafy, lustrował łazienkę…

– Wiesz ty co? – rzekła Halkatla najwyraźniej zdziwiona. – Jestem głodna!

– Ja także – potwierdził tym samym tonem. – To najlepszy dowód, że jesteśmy prawdziwymi ludźmi!

– Tak, tak – mruknęła pod nosem. – Będziesz musiał tego dowieść również w inny sposób.

Podenerwowani, nie zawsze pewni siebie zjedli obiad w hotelowej restauracji. Pili też wino i pod koniec Halkatla chichotała z byle powodu, a oczy Runego nabrały blasku. Wkrótce uznał, że powinni opuścić restaurację, bowiem jedno z nich – imię niech pozostanie tajemnicą – lada moment wypadnie z roli eleganckiej światowej damy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?»

Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x