Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czy jesteśmy tutaj sami?
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Lucyfer przyjrzał jej się krytycznie.
– Nie wydaje mi się, by twoje miejsce było pośród tych racjonalnie myślących współczesnych ludzi, ale jak chcesz. Masz do dyspozycji miesiąc. Do nocy letniego przesilenia. A potem chcę cię widzieć w swoim orszaku.
– To dla mnie wielki zaszczyt… Wybacz mi, panie, śmiałość, ale czy… Rune nie mógłby tu przez ten miesiąc zostać ze mną?
– Zależy, czy on zechce.
Rune się uśmiechnął. W szczerym uśmiechu pokazał piękne białe zęby.
– Z moim nowym wyglądem, panie, jak najchętniej! Muszę wypróbować w świecie ludzi pożytki z niego płynące.
– Tylko nie na damach, jeśli łaska – wtrąciła pospiesznie Halkatla i wcisnęła mu rękę pod ramię z przewrotnym uśmiechem na wargach.
– No to tak się umawiamy! – zakończył Lucyfer, który zdawał się być we wspaniałym nastroju. – Jesteście zwyczajnymi ludźmi, pamiętajcie o tym, a później przyjdziecie do nas.
– Oczywiście – potwierdził Rune.
Tova przysłuchiwała się rozmowie wstrzymując dech. Śmiertelnie się bała, że jej własne myśli zostaną ujawnione.
Lucyfer odwrócił się ku innej grupie.
– Sarmiku, wodzu Taran-gaiczyków, a co wy wybieracie?
Sarmik również był nieprzyjemnie poruszony, ale z innych powodów niż Tova.
– My, oczywiście, bardzo byśmy chcieli pójść do Czarnych Sal, panie…
Tova czuła w raźnie że chciałby dodać „ale”, lecz się nie odważył.
Lucyfer jednak oczekiwał odpowiedzi.
– Tak, słucham cię, Sarmiku?
Taran-gaiczyk zebrał całą odwagę:
– Panie, my nie wiemy, jak się do tego odniosą nasze duchy czterech żywiołów. Pomagały nam przecież tak często i to było bardzo ważne…
– Rozumiem wasz problem. Pozwólcie mi z nimi porozmawiać, to może znajdziemy jakieś wspólne rozwiązanie, może płaszczyznę współpracy. Ja mam miejsce dla wszystkich.
Sarmik odetchnął.
– W takim razie będziemy waszymi pokornymi sługami, panie.
Lucyfer położył dłoń na ramieniu swego syna.
– A zatem postanowione! Żyjący wrócą teraz do swoich domów, już i tak bardzo długo pozostawali poza nimi. Marco zaś może się zająć swoim drugim zadaniem: przygotowywać grunt w świecie ludzi. Mam nadzieję, że wszyscy będziecie go wspierać – rzekł kierując surowy i przenikliwy wzrok na Tovę. – Zobaczymy się znowu w noc letniego przesilenia na wzgórzach ponad Grastensholm. Zakładam, że do tego czasu Marco zdąży urządzić wszystko na moje przybycie.
Przywołał do siebie pozaziemskie istoty z wyjątkiem Halkatli i Runego. Ludzie rozejrzeli się zakłopotani i stwierdzili ze zdumieniem, że zostali tylko oni i ta niezwykła para. Ellen, Tova, Tiili, Marco, Nataniel, Ian i Gabriel…
Siedmioro żyjących i dwoje, którzy w gruncie rzeczy należeli do innego świata. Tylko tylu pozostało z licznej gromady, a Nataniel był straszliwie wyczerpany.
Halkatla, rozćwierkana niczym wróbelek, ruszyła w drogę, a obok niej znacznie spokojniejszy Rune. Reszta poszła za nimi niepewnie, nie byli jeszcze w stanie zebrać myśli.
– Może razem spróbujemy znaleźć wyjście z doliny – zaproponował Marco, który nie czuł się najlepiej, kiedy wszyscy jego towarzysze milczeli. – Bardzo bym chciał odzyskać mój motocykl.
Nataniel uśmiechnął się
– Oczywiście! I samochód również by się przydał. W ogóle wszystko, co zgubiliśmy po drodze.
Tova z Gabrielem i Ellen szli na samym końcu. Widzieli idącego przed nimi Marca. Teraz on niósł Tiili, która ufnie oparła głowę na jego ramieniu.
Najpierw trójka na końcu orszaku szła w milczeniu, oddychając chłodnym i czystym wiosennym powietrzem. Nie przyglądali się otoczeniu, właściwie to nawet nie widzieli świeżo wyzwolonej doliny, ich myśli zajmowały zupełnie inne sprawy.
Trudno było to wszystko przyjąć do wiadomości. W końcu odezwał się Gabriel:
– Zostaliśmy wykorzystani! Poddano nas manipulacji!
– To prawda – szepnęła Tova; czuła się dziwnie, przeniknięta chłodem do szpiku kości, pusta w środku.
Teraz, kiedy wszystko minęło, ogarniało ich zmęczenie. Ale to nie było całkiem zwyczajne zmęczenie jak po wysiłku, to, co czuli, tkwiło gdzieś znacznie głębiej. Zmęczenie płynące z rozczarowania. Uczucie, że zostali oszukani.
Ellen, którą wychowano inaczej niż resztę, rzekła cicho:
– Porozmawiam o tym z Panem Bogiem. Muszę to zrobić. Będę się modliła o łaskę zrozumienia i o pomoc.
Żadne z przyjaciół nie odpowiedziało. Gabriel z wysiłkiem przełykał ślinę. Nigdy w życiu nie czuł się tak kompletnie pozbawiony pewności siebie.
ROZDZIAŁ V
Ellen nie musiała wzywać pomocy.
Ci, którzy stali ponad Lucyferem, zdążyli już wzbudzić w odpowiednich kręgach zainteresowanie ostatnimi wydarzeniami. Archanioł Michał, ten z mieczem i we wspaniale mieniącej się szacie, został wysłany na dół, by mieć oko na rebelię, a gdyby doszło do kryzysu, niezwłocznie zaprowadzić ład i spokój.
Jak na razie jednak Lucyfer był tylko obserwowany. W najwyższych sferach uważano, że poważnego zagrożenia nie stanowi.
Gromadka rozdzieliła się na Fornebu. Halkatla i Rune nie chcieli nikomu z rodziny sprawiać kłopotu, tak przynajmniej twierdzili, inni jednak wyczuwali pismo nosem. Rune bardzo chciał pokazać Halkatli Oslo, które znał dość dobrze, a poza tym od dawna marzył, by spędzić noc w luksusowym hotelu. Gdy nareszcie wyglądał jak człowiek, zapragnął posmakować ludzkiego życia.
Razem z Halkatlą…
Bo przecież oboje byli teraz prawdziwymi, żywymi ludźmi, którym darowano z wieczności jeden krótki miesiąc.
Problem polegał jedynie na tym, że żadne nie miało ani grosza. Krewni zaczęli więc wytrząsać portmonetki i kieszenie. Okazało się, że wszyscy są tak samo goli, z wyjątkiem Gabriela, który zdołał zaoszczędzić kilka banknotów.
– Zwrócę ci zaraz, jak tylko znajdziemy się w domu – obiecał Nataniel. – Pożycz im, ile możesz.
Gabriel oddał, co miał, a czynił to ze szczerego serca, rad, że może się do czegoś przydać.
Powiedzieli więc sobie „do zobaczenia” i rozeszli się, każde w swoją stronę.
Rune nigdy by nie uwierzył, że będą mogli wejść do tego wspaniałego hotelu, który mu się tak spodobał już dawno temu, jeszcze kiedy wraz z Jonathanem uczestniczył w ruchu oporu. Teraz wszystko wydawało mu się jeszcze wspanialsze i kiedy wchodzili do środka, jego nowe ludzkie serce biło niespokojnie. Halkatla dostała współczesne ubrania od Ellen i Tovy, Rune od mężczyzn, ale przecież oboje dobrze wiedzieli, jak niezwykłymi są istotami.
Ale, o dziwo! Swobodnie przeszli przez ucho igielne, od progu towarzyszyły im uprzejme ukłony personelu i bez najmniejszego kłopotu dostali pokój. Halkatla, tak jak Rune kazał, trzymała się pół kroku za nim. Nikt nie mógł przewidzieć, co odpowie, gdyby ją sprowokowano.
W pokoju natychmiast dopadła łóżka, usiadła na nim, a potem zaczęła podskakiwać, unosiła się i opadała.
– Ale pokój! – wykrzykiwała zachwycona. – Jeszcze ładniejszy niż w Oppdal!
Owszem, Rune też był zadowolony. Rozglądał się z blaskiem w oczach, otwierał szafy, lustrował łazienkę…
– Wiesz ty co? – rzekła Halkatla najwyraźniej zdziwiona. – Jestem głodna!
– Ja także – potwierdził tym samym tonem. – To najlepszy dowód, że jesteśmy prawdziwymi ludźmi!
– Tak, tak – mruknęła pod nosem. – Będziesz musiał tego dowieść również w inny sposób.
Podenerwowani, nie zawsze pewni siebie zjedli obiad w hotelowej restauracji. Pili też wino i pod koniec Halkatla chichotała z byle powodu, a oczy Runego nabrały blasku. Wkrótce uznał, że powinni opuścić restaurację, bowiem jedno z nich – imię niech pozostanie tajemnicą – lada moment wypadnie z roli eleganckiej światowej damy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.