– Niezupełnie. Ten napastnik powiedział: „Niech sobie diabelskie adwokaty same z tym radzą!”
Zebrani tłumili śmiech. Heike jednak został uznany za człowieka wiarygodnego, który wyraża się precyzyjnie.
Przewodniczący rozprawie lagman otworzył usta, by zadać następne pytanie, gdy w górze, na galerii, mignął mu jakiś mroczny cień. To Snivel odważył się wysunąć nieco do przodu, a teraz dawał sędziemu znaki, że należy przerwać przesłuchania.
Przekupiony lagman poczuł się niepewnie.
– Sprawa przeciąga się bardziej, niż sądziliśmy. W hallu czekają już ludzie na rozpoczęcie drugiej rozprawy. Zatem sąd zarządza przerwę do jutra, do godziny dziewiątej.
Menger zacisnął zęby ze złości. Już ich prawie miał, i Sorensena, i Snivela. A teraz oni dostają tyle czasu, żeby przygotować się do odparcia ataku!
Wyciągnął rękę i zanim publiczność zdążyła podnieść się z miejsc, zawołał:
– Jeszcze chwileczkę! Chciałbym tylko oświadczyć, że jeśli Vindze Tark albo jej kuzynowi stanie się coś do jutra rana, będę to uważał za próbę przerwania tego procesu!
Było to bardzo roztropne oświadczenie.
Sorensen krzyknął z oburzeniem:
– To niech się pilnują, żeby znowu po drodze nie wpadli w ręce opryszków! Ja takich insynuacji nie biorę do siebie. A pan, adwokacie Menger, zostanie przeze mnie pozwany do sądu, kiedy już ta sprawa się skończy. Za obrażające mnie pomówienia!
Menger wzruszył ramionami.
Vinga podbiegła do Heikego i chwyciła go kurczowo za rękę.
– Spisałaś się świetnie, Vingo – powiedział cicho, a ona stwierdziła, że to niezwykła przyjemność spoglądać mu w oczy w obecności tak wielu ludzi. Czy on wciąż nie rozumie, jacy stali się sobie bliscy? Czy nie zdaje sobie sprawy, że mogą dotykać się nawzajem w najbardziej intymny sposób i nie odczuwać po tym nieśmiałości ani zawstydzenia, a wyłącznie czułość? Że mogą przytulać się do siebie bez erotycznych pragnień…
Dlaczego więc Heike wciąż się przed nią broni? Dlaczego wciąż mówi o odpowiedzialności za nią i o tym, że będzie musiała wyjść za mąż za jakiegoś odpowiedniego chłopca? Ach, idź sobie gdzie pieprz rośnie z tymi swoimi planami!
Sorensen czuł się niemal chory. Tego już naprawdę za dużo! Widział spojrzenie przewodniczącego sądu i zrozumiał, że to Snivel przerwał rozprawę. Ale co stryj teraz powie? Sorensen zdawał sobie sprawę, że się nie popisał. Proces był dużo bardziej niebezpieczny, niż się na początku spodziewał; to, co powiedziała ta Anne Persdatter, było jak ukąszenie kobry. Sorensen uświadomił sobie, że był niezwykle lekkomyślny, zarówno dzisiaj, jak i trzy lata temu. Chciałby od tego wszystkiego uciec. A najbardziej ze wszystkiego od stryja!
Nawet przyjaciele Sorensena spoglądali na niego złośliwie, kiedy wychodzili z sali.
Nie poszło mu tak dobrze, jak się spodziewał. Zdecydowanie nie poszło dobrze!
Dzięki oświadczeniu, które Menger złożył w sądzie, Vinga i Heike mogli spokojnie oczekiwać następnego dnia. Sam Menger został w mieście, by przygotować się do czekającej go batalii, młodzi natomiast wrócili do swojej kryjówki na wschodnich obrzeżach Christianii.
Vinga była zmęczona. Tak zmęczona, że przez ostatni odcinek drogi Heike musiał ją nieść na rękach. Zapadał już wieczór i nad ziemią unosiła się lekka mgła, rozjaśniona ostatnimi promieniami słońca.
Heike domyślał się, że zmęczenie Vingi miało bardziej psychiczne niż fizyczne przyczyny. Powrót do tego ponurego okresu, kiedy rodzice umarli, strach przed prawnikami, z którymi miała takie niedobre doświadczenia, lęk przed tym, co będzie, co przyniesie kolejny dzień rozprawy w sądzie, to wszystko podcinało jej siły.
Odsłonięte włosy Vingi łaskotały go po twarzy. Zdawało mu się, że Vinga zasnęła w jego ramionach. I nagle poczuł ogromną dumę z tego, że ma prawo być jej opiekunem, że może jej towarzyszyć, że go wybrała.
Ale gdyby się znalazł jakiś inny młody chłopiec i zainteresował się nią? Czy i tamtego wybrałaby z taką samą naturalnością?
Pełne goryczy rozważania!
Vinga jednak nie spała. Spoczywała tylko osłabła w objęciach Heikego, rozkoszowała się jego bliskością i siłą.
Jak cudownie, jak dobrze być przy tobie, Heike, myślała. Chcę, żeby zawsze tak było. Chcę znowu oglądać twoje ciało, twoją skórę, twoje owłosione niczym u zwierzęcia piersi, podniecającą sprężystość twoich mięśni, twoje silne ręce, chcę, żeby mnie wciąż obejmowały, chcę słuchać twego głębokiego głosu, twego obcego akcentu, nawet sposób, w który łamiesz język norweski, jest mi bliski…
Nagle zrozumiała, gdzie ma źródło to jej straszne zmęczenie. To nie proces ani nie długi, pełen napięcia dzień. Była zmęczona i przygnębiona, bo bez skrępowania błagała Heikego o miłość i nie znalazła wzajemności. Zrozumiała, że się po prostu wygłupiła, a nie uzyskała w zamian absolutnie nic. On próbował nauczyć ją kobiecej nieśmiałości i powściągliwości, natomiast ona myślała tylko o tym, jak złamać jego opór.
A co będzie, jeśli dla niego jest to zachowanie odpychające? Jeśli jej natręctwo budzi w nim niechęć? Zaczynała powoli rozumieć, że powinna pozwolić, by on sam starał się ją zdobyć, a nie tylko ulegał jej prośbom i naciskom. Wciąż jednak zbyt była szczera, by nie okazywać mu nieustannie, jak bardzo jej na nim zależy. Powinna, to nieodzowne, przestać o nim myśleć. Będą przecież musieli czekać jeszcze cały rok, aż do jej osiemnastych urodzin. Nie może więc przez cały ten czas myśleć o tym, co nieosiągalne, nie może skazywać się na udrękę.
Myśl raczej o swojej przyszłości, Vingo, mówiła sobie. Myśl o Elistrand, koncentruj się na walce o odzyskanie ojcowizny, którą podjęłaś!
Jakie to rozkoszne uczucie – podjąć trudną decyzję. Jakby się człowiek uwolnił od niepotrzebnych a dokuczliwych obciążeń.
Doszli do domu. Heike otworzył zamknięte na klucz drzwi, zaniósł Vingę do jej pokoju i pomógł jej się położyć do łóżka. Kiedy otworzyła oczy, zebrał wszystkie siły, żeby przeciwstawić się jej uwodzicielskim sztuczkom.
Ale nic się nie działo.
– Dziękuję, Heike. I dobranoc!
Powinien był odczuć ulgę, a tymczasem ogarnął go jakiś dziwny żal. Żal za czymś wyjątkowo dobrym.
– No i co? – zapytał. – Nie będziesz próbowała zastawiać na mnie swoich sieci? Nie chcesz rzucić mnie na kolana?
Położyła się na boku i popatrzyła na niego szczerym, pełnym powagi wzrokiem.
– Nie – powiedziała po prostu. – Naprawdę nie mam ochoty. I to nie jest kokieteria. Może i ja czasami potrafię choć trochę rozumieć, co myślą i czują inni.
Po czym odwróciła się do ściany i wyglądało na to, że zaraz zaśnie.
Takiej pustki w duszy Heike nie odczuwał jeszcze nigdy. Nigdy, w całym życiu!
Następnego dnia jako pierwszy przesłuchiwał Vingę Sorensen. Bronił się przecież sam.
– A więc miałaś wtedy zaledwie dwanaście lat – zaczął nieprzyjemnym tonem. Świadomie mówił „dwanaście”, a nie „trzynaście, bo dwanaście lat to jednak jeszcze dziecko.
– Tak, mniej więcej – potwierdziła Vinga.
– Jak możesz tak wiele pamiętać z czasów, kiedy byłaś taka mała?
– O, wszystko zależy od tego, co pan ma na myśli. Bo przecież nie chodzi chyba o to, żebym opowiadała, jak się nazywały koty albo że trzyletni synek sąsiadów siusiał w majtki.
Słuchacze chichotali. Sorensen zaczerwienił się z gniewu, a przewodniczący sądu zastukał w stół.
Читать дальше