Ale Vinga nie była już podobną do lalki dziewczynką. Przekształcała się w dorosłą kobietę i wszystko wskazywało, że nastąpi to już wkrótce.
Heike spojrzał na suknię, którą trzymał pod pachą. Był to bardzo prosty przyodziewek, uszyty z domowej roboty płótna, sprawiał wrażenie sztywnego i szorstkiego. Wyglądało na to, że suknia była noszona, wobec tego Heike wziął znad paleniska saganek z ciepłą jeszcze wodą, wyniósł go na dwór, włożył do wody sukienkę i prał tak długo, aż uznał, że jest już dostatecznie czysta. Potem rozwiesił ją w słońcu na brzozowej gałęzi.
– I niech cię ręka boska broni ruszyć tu cokolwiek! – powiedział surowo do kozy, która leżała we wiosennej trawie i, jak zawsze, przeżuwała. Na wszelki wypadek po chwili przewiesił sukienkę na wyższą gałąź. Miał złe doświadczenia, jeżeli chodzi o pokarmowe zwyczaje Małej.
Potem Heike Lind z Ludzi Lodu znalazł dobrze ukryte i nasłonecznione miejsce, rozścielił derkę na trawie i ułożył się wygodnie. Po kilku sekundach zasnął.
Budził się wolno. Zdawało mu się, że widzi przed sobą anioła w glorii. Ktoś potrząsał go za ramię i szeptał:
– Heike, chciałbyś coś zjeść? Wszystko przygotowałam.
Aniołem była Vinga, która pochylała się nad nim w blasku słońca, a złociste włosy wyglądały jak aureola.
Poczuł się skrępowany, że widziała go, kiedy spał. Usiadł i starał się sprawiać wrażenie rozbudzonego i przytomnego, ale nie bardzo mu się to udawało.
Słońce stało nisko, musiało się mieć na wieczór.
– Jedzenie, powiadasz?
Głos też odmawiał mu posłuszeństwa. Był dziwnie piskliwy, zdławiony i jakby z trudem wydobywał się z piersi. Heike odchrząknął.
– Tak, przygotowałam, co udało mi się znaleźć. Skąd ty wziąłeś tyle jedzenia?
Czy mu się zdawało, czy w jej głosie brzmiała podejrzliwość?
– Eirik zdobył je dla mnie, ale nie wiem skąd – powiedział ze swobodą, która go samego zdumiała. – Zapłaciłem mu za to nieźle. Wiesz, pieniędzy mam dość. Moja ciotka, Ingela, zarządzała kapitałem Solvego i robiła to bardzo dobrze. Teraz, rzecz jasna, ja to wszystko odziedziczyłem. Mam tyle, że starczy nam na długo. Muszę przyznać, że trochę dziwnie się z tym czuję, bo właściwie to zawsze byłem biedny.
Vinga skinęła głową. Wzrok jej jakoś dziwnie pociemniał, patrzyła na coś za Heikem z tą samą dziwną podejrzliwością.
– Czy ty masz tu kobiety? – spytała zawstydzona.
Odwrócił się i spojrzał w tę stronę co ona. Wysoko na brzozie wisiała sukienka, która zdążyła tymczasem wyschnąć w słońcu.
– Ach, to! To dla ciebie. Dostałem ją od Eirika. Jego synowa z niej wyrosła. Miała zamiar przerobić dla swojej córki, ale tymczasem ty możesz ją nosić.
Czy naprawdę dostrzegł na jej twarzy wyraz ulgi, zanim podbiegła do brzozy, żeby obejrzeć swoje nowe ubranie?
– To ja wyprałem sukienkę.
Kiwnęła głową jakby od niechcenia, najwyraźniej zadowolona z jego odpowiedzi.
– Muszę przymierzyć! – oświadczyła.
Zanim Heike zdążył zaprotestować, ściągnęła swoją starą suknię i stanęła przed nim w samej koszuli, która zakrywała akurat najbardziej intymne miejsca i ani cala więcej. Heike odwrócił się gwałtownie, żeby Vingi nie krępować, ale jej zdaje się nic takiego nawet do głowy nie przyszło. Szczebiotała po prostu, że wieki minęły, odkąd po raz ostatni przymierzała nowe ubranie, och, jakie to wspaniałe uczucie!
Heike był wstrząśnięty, najbardziej tym, jak obraz jej zaokrąglonych ramion i ud wrył mu się w pamięć przez tych kilka sekund, kiedy widział ją rozebraną. Blask słońca przenikał koszulę, pod którą rysowały się kontury ciała…
Przypomniał sobie ziele, które kiedyś dostał od Sol, środek tłumiący wszystkie cierpienia. Może trzeba będzie znowu je zażywać?
E, co tam, nie powinien sobie wyobrażać Bóg wie czego już pierwszego dnia. Przecież nawet nie zna tej dziewczyny! A poza tym Vinga to przecież jeszcze dziecko, mimo wszystko. Na pewno nie ma zamiaru oddziaływać na niego w jakiś nieprzyzwoity sposób.
Poczuł się, jakby był jej ojcem. Nie, do diabła, to nie ma sensu. No, może starszy brat. Tak, powinien być dla niej jak starszy brat!
– No! I jak wyglądam? Nie uważasz, że jest na mnie dużo za duża?
Spojrzał ponownie i musiał się uśmiechnąć. Synowa Eirika z pewnością różniła się rozmiarami od jego małej kuzynki. W tej sukni zmieściłyby się dwie takie jak Vinga.
Ona zaś zbierała suknię w pasie i zmartwiona spoglądała na swoje stopy.
Heike wstał.
– Poczekaj, pomogę ci. Musimy znaleźć jakiś pasek, żeby ją przytrzymywał w talii.
– Może jest jakieś wiązanie pod spodem – powiedziała Vinga i bez zastanowienia podniosła spódnicę wysoko do góry. Tym razem koszula podniosła się także, a Heike nie zdążył się w porę odwrócić.
– Vinga! – jęknął i gwałtownym szarpnięciem obciągnął jej spódnicę. Nie mógł jednak nie dostrzec, że Vinga jest w pełni dorosłą kobietą. – Nigdy nie słyszałaś o majtkach? – syknął, przewiązując ją w pasie. Niepotrzebnie tak mocno zaciskał pasek, ale był po prostu wściekły.
Vinga spuściła oczy.
– Podarły mi się – jęknęła żałośnie. – A potem zapomniałam, że w ogóle coś takiego istnieje.
Heike poczuł się okropnie głupio. Przecież ona była jeszcze dzieckiem, kiedy musiała uciekać z Elistrand z kozą na postronku i wózkiem, na którym wiozła cały swój majątek. Prawdopodobnie Elisabet nie zdążyła powiedzieć jej wiele o życiu dorosłej kobiety. A teraz przychodzi on i wrzeszczy, bo Vinga zachowuje się spontanicznie.
To on postąpił niewłaściwie.
Tyle tylko że on także zachował się spontanicznie. Ze swojego punktu widzenia.
Zakłopotany, pogłaskał delikatnie palcem jej policzek.
– Przepraszam cię, Vingo! To było głupie z mojej strony, zapomnij o tym!
Uszczęśliwiona zarzuciła mu ręce na szyję i położyła głowę na jego piersi. Wyżej nie sięgała.
– Nie możesz na mnie krzyczeć, nie zniosę tego!
Heike stał bez ruchu, nie miał serca odsunąć jej od siebie. Musiał jednak co chwila przełykać ślinę i obejmował ją mocno, żeby nie zauważyła, jak drżą mu ręce. Trudno było zapomnieć o wszystkim, co przed chwilą zobaczył.
W końcu powiedział:
– Mówiłaś coś o jedzeniu?
– Tak. Chodź, sam zobaczysz!
Ruszyła pospiesznie i natychmiast zaplątała się w zbyt długiej spódnicy. Heike pomógł jej wstać.
– Jakoś poprawimy tę sukienkę – obiecał, choć nie miał najmniejszego pojęcia, jak to zrobić. Czegoś tak ekstrawaganckiego jak przybory do szycia nie miał, oczywiście.
Zjedli w milczeniu smaczny, choć dość osobliwy posiłek Vingi. Heike był na tyle delikatny, żeby nie dyskutować nad kompozycją tych dań. Jadł bez słowa rzepę w roztopionym maśle i chleb rozmoczony w wodzie, przyprawiony wódką. Zastanawiał się w duchu, czym ona się żywiła podczas tych samotnie spędzonych zim, i serce ściskało mu się z żalu.
Nie chciał jej jednak ranić pouczaniem, jak należy przyrządzać jedzenie. Uznał, że powinien posługiwać się siłą przykładu, sam przygotowywać posiłki z nadzieją, że Vinga zechce go naśladować.
Kiedy skończyli, podziękował jej serdecznie. Vinga rozpromieniła się w najradośniejszym uśmiechu.
– Ja się wyspałem – oświadczył. – A ty?
Tak, ona też była wyspana.
– Bardzo się niecierpliwię, żeby zabrać skarb Ludzi Lodu, zanim stanie się z nim coś złego. Co byś powiedziała na to, żeby pójść tam dziś w nocy?
Читать дальше