– Tylko przy tobie czuję się bezpieczna – odparła.
– Bo ja sam też jestem jak zwierzę?
– Może. I to wcale nie jest obraźliwe. Wprost przeciwnie!
– Wcale się też nie obraziłem.
Szli dalej w milczeniu.
– Przede wszystkim jednak musimy zrobić coś bardzo ważnego. Czy wiesz, od kiedy pan Snivel mieszka w Grastensholm?
Vinga zastanowiła się.
– Dokładnie nie pamiętam. Ale po raz pierwszy spostrzegłam ruch we dworze niedawno, jakieś parę tygodni temu.
Heike skinął głową.
– W takim razie mamy jeszcze szansę.
– Co masz na myśli?
– Skarb. Musimy zabrać stamtąd skarb, zanim on go znajdzie i zniszczy albo zrobi coś szalonego.
– Wiesz, gdzie skarb został ukryty?
– Tak. Moja ciotka, Ingela, wszystko mi wytłumaczyła. – Heike uśmiechnął się. – Ingrid także wie. Ingrid tylko na to czeka, żebyśmy go znaleźli.
– Powiedziała ci? – zapytała Vinga z szacunkiem, pomieszanym z lękiem.
– Nie, nie za pomocą słów. Ale jestem w stanie się domyślić, co ona chce mi przekazać.
– To chyba dość zabawne być dotkniętym? – zapytała naiwnie.
Heike spoważniał.
– Owszem, ma to swoje dobre strony. Ale oddałbym wszystko na świecie za to, żeby być zwyczajnym śmiertelnikiem.
– I ładnie wyglądać, o to ci chodzi?
– Jesteś dość szczera – rzekł cierpko. – Ale masz rację, właśnie o to mi chodziło.
W rozpaczliwie nieudanej próbie złagodzenia bólu, jaki mu niechcący sprawiła, dodała:
– Ale przecież człowiek może być zadowolony mimo wszystko, nawet jeżeli nie jest piękny?
– Z pewnością może.
Cisza stawała się zbyt dokuczliwa.
– Jak zamierzasz wydostać skarb? – zapytała Vinga zgnębiona. Za nic na świecie nie chciała sprawić przykrości swemu nowo pozyskanemu przyjacielowi, ale właśnie to zrobiła.
Heike jednak odpowiedział tak samo życzliwie jak zawsze:
– Pomyślałem, że mógłbym zakraść się nocą do dworu. A potem…
– My powinniśmy się zakraść!
– Nie, żadnych głupstw! Ty nie możesz tam iść.
– A kto lepiej niż ja potrafi się kryć przed ludzkim wzrokiem?
– Vinga, ja… Nie, skończmy tę dyskusję! Ja w każdym razie zamierzam dostać się do domu przez piwnicę.
– Tam właśnie ukryty jest skarb?
– Nie. Wiesz przecież, że w naszej rodzinie było wielu lekarzy. I wiesz, że we dworze jest duża izba urządzona jak… no, powiedzmy, jak laboratorium. Pod ścianami stoi tam wiele szaf, a gdy otworzy się jedną z nich, trzeba tylko wiedzieć którą, odsłaniają się ukryte drzwi, a za nimi schowany jest święty skarb. Z butelką Shiry i wszystkim! Gdyby więc Snivel wpadł na pomysł urządzenia domu od nowa i rozmontował szafy, to mógłby znaleźć kryjówkę. Nie możemy do tego dopuścić, Vingo!
– To dziwne, że Ludzie Lodu nie zabrali tego wszystkiego po śmierci Ingrid!
– Ludzie Lodu, moje dziecko, to wówczas byli tylko twoi rodzice w Elistrand. Sądzili zapewne, że przyjedzie ktoś ze Szwecji i osiedli się w Grastensholm. I czyż mogli przewidzieć, że dosięgnie ich zaraza? A potem zostałaś już tylko ty.
– Tak – pisnęła żałośnie. – Byłam prawie dzieckiem. Zwłaszcza pod względem duchowym. Wciąż jeszcze bawiłam się lalkami, zresztą miałam zaledwie trzynaście lat. Nie byłam w stanie radzić sobie ze wszystkim, co na mnie spadło.
– Nie należało też tego od ciebie wymagać. Miałaś dosyć własnych zmartwień. Straszna żałoba i kłopoty z Elistrand.
Vinga w zamyśleniu pokiwała głową. Przyglądała się własnym stopom kroczącym po leśnej ścieżce.
– Jak zamierzasz wejść do piwnicy? – zapytała po chwili.
– Nie wiem – odparł szczerze.
Vinga zastanawiała się. Nie była pewna, czy powinna mu to zaproponować.
– Heike… Może ja jednak mogłabym pomóc?
– Co masz na myśli?
– Kiedy byłam mała, często chodziłam do cioci Ingrid do Grastensholm. I kiedyś okropnie mnie skrzyczała, bo zrobiłam coś naprawdę strasznego.
– Co takiego?
Vinga przystanęła. Poprzez drzewa widzieli stąd na stoku wzgórza pociemniałe ściany domu w Grastensholm.
– Widzisz wieżyczkę na dachu, prawda? Chciałam wtedy zaskoczyć ciocię Ingrid, rozumiesz? Wyszłam z domu przez główne drzwi, a po jakimś czasie wróciłam do hallu wewnętrznymi schodami.
Heike także przystanął i przyglądał jej się pytająco. Koza jakby od niechcenia zaczęła zjadać jakieś ubranie leżące na wózku.
– Po prostu z zewnątrz wdrapałam się na wieżę i tamtędy weszłam do domu.
Heike przenosił wzrok z niej na wieżę w Grastensholm i z powrotem.
– Jest tam jakaś drabina?
– Nie ma! Ale ja wdrapałam się po kamiennym murze. Można pomiędzy kamieniami znaleźć takie miejsca, na których oprze się stopę. A wyżej wchodziłam po wystających przy narożniku belkach.
Ściany dworu w Grastensholm zbudowane były z belek łączonych na zrąb. Mimo wszystko jednak Heike nie mógł pojąć, jak mała dziewczynka zdołała dostać się na wieżę. Dom jest przecież wysoki!
– Nie kręciło ci się w głowie?
– Pewnie, że się kręciło. Ale starałam się nie patrzeć w dół. A kiedy już weszłam na dach, było mi łatwiej.
On poczuł się kiepsko na samą myśl o takiej wysokości.
– Pokaż mi drogę!
– Zamierzałam sama iść.
– Nie wygłupiaj się!
– Ale nie mogę ci objaśniać drogi na odległość.
Heike zastanawiał się długo, w końcu skinął głową.
– Wygrałaś. Idziemy oboje.
Chyba nigdy jeszcze nie widział tak rozpromienionej twarzy.
Kiedy jednak wspomniał o małym domku, który wynajął od Eirika i jego syna, zaczęła stawać dęba.
– To przecież gdzieś w pobliżu ich zagrody!
– Ale można im ufać. Nienawidzą pana Snivela i kochają Ludzi Lodu. No, może z wyjątkiem twojej babki, Tory, ale ona przecież nie pochodziła z Ludzi Lodu. Często z sympatią mówią o tobie, martwią się o ciebie, bo nie wiedzą nawet, czy żyjesz. Z ich strony nie masz się czego obawiać.
– Nie – zaprotestowała Vinga i starała się uwolnić swoją dłoń z jego ręki. – Mogę zaakceptować ciebie, bo jesteś taki sam jak ja. Ale nikogo innego! Mogę mieszkać w lesie.
– Nie możesz! Ale, z drugiej strony, to ze mną też przecież nie powinnaś mieszkać. Porozmawiam z Eirikiem, czy byś nie mogła zamieszkać z jego wnuczką.
– Nie!!! – krzyknęła Vinga z uporem. – Nie mogę, nie powinnam!
– Nie zachowuj się jak dziecko – powiedział zniecierpliwiony.
Natychmiast jednak się uspokoił. Zaczął się zastanawiać nad tym, co musiała przejść, jak życie w samotności odbiło się na jej uczuciach i jej myślach, jaki wypaczony obraz rzeczywistości musi mieć to przecież jeszcze dziecko.
Westchnął ciężko.
– W takim razie dzisiaj zostaniesz u mnie. Ale tylko ten jeden jedyny raz. Nie możemy narażać na szwank twojej opinii.
Miał nadzieję, że kiedy Vinga pozna rodzinę Eirika, wszystkich jej członków, to nabierze do nich zaufania i sprawy ułożą się lepiej. Za żadne skarby nie może dopuścić, żeby mieszkała z nim pod jednym dachem. Była na to za duża, a ludzie chętnie puszczają wodze fantazji i brudnym myślom.
Gdy tylko zgodził się zabrać ją ze sobą, jej twarz ponownie rozbłysła i dziewczyna ruszyła za nim potulna jak baranek. Dużo potulniejsza niż koza, która rzucała się na nich z rogami, kiedy chcieli zwiększyć tempo albo odebrać jej smakowite zimowe ubranie Vingi.
– Tu właśnie mieszkam – oświadczył Heike nieoczekiwanie.
Читать дальше