Margit Sandemo - Miłość Lucyfera

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Miłość Lucyfera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miłość Lucyfera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miłość Lucyfera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

O miłości, zdradzie i nienawiści. Fascynująca opowieść o potomkach Tangela Złego, który zawarł pakt z Diabłem. Zdobyła serca czytelników na całym świecie.
Saga Simon należała do wybranych w rodzinie Ludzi Lodu. Kiedy otrzymała wiadomość, że krewni w Norwegii potrzebują jej pomocy, niezwłocznie wyruszyła w pełna trudów i niezwykłych przygód podróż. Los chciał, że za współtowarzyszy miała dwóch fascynujących młodych mężczyzn. Jeden z nich od pierwszego wejrzenia zapłonął gwałtowną namiętnością do pięknej Sagi i było raczej wątpliwe, czy drugi jest wystarczająco silny by zapobiec katastrofie…

Miłość Lucyfera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miłość Lucyfera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– A ja jestem Saga Simon. Dziękuję panu za uprzejmość i pomoc, hrabio. Ale teraz myślę, że powinniśmy ruszać dalej.

Saga wróciła po rozwodzie do panieńskiego nazwiska. Nie była w stanie używać nazwiska Lennarta.

Ekwipaż hrabiego ruszył przed dyliżansem. Saga patrzyła w ślad za nim, dopóki nie zniknął za zakrętem. Stangreta hrabiego nie widziała z bliska, jedynie skuloną, pokraczną postać na koźle.

Wciąż miała przed oczyma sylwetkę szlachcica. Jakiż to piękny mężczyzna! Niczym książę z bajki, albo – dziwne porównanie – archanioł. Ale w końcu, dlaczegóż by nie?

Cóż za głupstwa, uśmiechnęła się sama do siebie. Wszyscy wrócili już na miejsca, więc i Saga musiała wsiąść do powozu. Burzowe chmury zasnuły już większą część nieba.

Było całkiem ciemno, kiedy powóz wjeżdżał na dziedziniec ładnej gospody, w której mieli nocować. Znajdowali się już daleko w Varmlandii, dowiedziała się Saga. Czyli że połowę drogi miała za sobą. Bogu dzięki, bo była to jazda naprawdę wyczerpująca.

Saga dostała tym razem pokój tylko do swojej dyspozycji. Umyła się więc starannie i przebrała, zanim zeszła na dół na spóźnioną kolację.

Nad okolicą szalała burza z piorunami, deszcz lał taki, jakby się chmura oberwała. Dobrze było w taką pogodę siedzieć w ciepłej izbie, pod dachem, przy zastawionym stole.

Wieśniaczka już ich opuściła, jej podróż dobiegła końca.

Komiwojażer natomiast uznał, że należy mu się w końcu jakaś przygoda. Włożył do kolacji świeżą koszulę, zlał się czymś mocno pachnącym, a przed jedzeniem, i do posiłku także, wypił parę kufli piwa i był gotów do ofensywy. Najpierw zastanawiał się, czy uderzyć do Sagi, czy do młodej kobiety z dzieckiem. To znaczy dziecko już spało, a przy stole siedzieli we czworo: młode małżeństwo, Saga i komiwojażer.

W głębi mrocznej sali, przy stoliku w kącie, Saga widziała owego ciemnowłosego wędrowca, który tak był podobny do jej ojca, a zwłaszcza do niej. Zdziwiło ją, jak się tutaj dostał. Z pewnością ktoś go podwiózł.

Lekarz, który musiał zmienić zawód? A może z innych powodów krąży po wiejskich drogach? Nie można przecież sądzić człowieka nie wysłuchawszy jego racji. Tak uważała.

Ale nie mogła przestać się nim interesować. I chociaż sama spoglądała w jego stronę rzadko, wiedziała, że on przygląda jej się niemal bez przerwy.

On także, podobnie jak ja, zastanawia się nad naszym podobieństwem, myślała.

Niebo rozdarła błyskawica i uderzył piorun. Wszystkim się zdawało, że nad samą gospodą. Młoda kobieta krzyknęła przestraszona i rzuciła się w objęcia komiwojażera, który przytulił ją mocno.

Saga wpadła w gniew.

– Niech się pani trzyma swego męża! – powiedziała ze złością. – Zachowuje się pani śmiesznie!

Jej słowa podziałały na wszystkich, siedzieli zakłopotani i Saga pożałowała swego wybuchu. Zwłaszcza kiedy komiwojażer ze złośliwym uśmieszkiem zapytał, czy przypadkiem nie jest zazdrosna. Ale tej młodej kobiecie naprawdę potrzebny był taki wstrząs, zaczynała już przekraczać granice przyzwoitości.

– Wybaczcie mi – powiedziała Saga przygnębiona. – Nie chciałam psuć nastroju. Chodzi po prostu o to, że… – Och, jak im to wytłumaczyć? Musiała jednak znaleźć odpowiednie słowa. – Jestem wytrącona w równowagi. Moi rodzice zmarli niedawno, a ich związek był wyjątkowo udany… i nie mogę patrzeć, jak małżeństwo jest wystawiane na takie ryzyko dla jakiegoś taniego, przypadkowego i najzupełniej niepotrzebnego flirtu. Ale wybaczcie mi, nie mam prawa…

O własnym rozbitym małżeństwie nie mogła jeszcze mówić.

Nastrój stał się w najwyższym stopniu kłopotliwy. Uratował sytuację komiwojażer, który roześmiał się i poklepał Sagę po ręce.

– Pani jest stanowczo zbyt poważna, panienko! To przecież jasne dla wszystkich, że ani ta młoda dama, ani ja nie myśleliśmy nic złego.

Rozejrzał się po sali, jakby szukając wsparcia.

– Hej! Ty, tam w kącie! Chodź tu do nas, nie siedź tak samotnie. Przecież się już poznaliśmy!

Po chwili wahania mężczyzna wstał i podszedł do ich stołu. Saga ukradkiem przyglądała się jego twarzy. Rysy miał ładne i wyraźne, oczy głęboko osadzone, rzęsy kruczoczarne. Usta były wrażliwe, a w uśmiechu stawały się bardzo pociągające. Czarne loki opadały na czoło i na ramiona. Był w nim jakiś cień smutku, uważała Saga.

Kiedy usiadł przy stole, nieśmiało, jakby prosząc o wybaczenie, że się narzuca, komiwojażer powiedział:

– To zdumiewające, jacy wy jesteście do siebie podobni! Naprawdę macie pewność, że nie jesteście rodzeństwem?

– Absolutną pewność – odparła Saga wciąż badawczo przyglądając się ciemnowłosemu mężczyźnie. Miał około trzydziestu pięciu lat, a zatem był o jakieś dziesięć lat starszy od niej. – Ponieważ jednak ten pan jest bardzo podobny do mojego ojca, a on był Walonem, pozwolę sobie zapytać, czy i pan nie pochodzi z walońskiej rodziny?

Twarz obcego rozjaśniła się w radosnym uśmiechu.

– Pochodzi pani z Walonów? To wszystko wyjaśnia, bo ja także. Jak się nazywał pani ojciec?

– Kol Simon. Nie, przepraszam, właściwe imię ojca brzmiało Guillaume. Guillaume Simon.

Tamten podniósł wzrok.

– Simon…? Mój dziadek miał siostrę, która chyba wyszła za mąż za kogoś nazwiskiem Simon. Ale on umarł. Ciotka ponownie wyszła za mąż i zdaje mi się, że to drugie małżeństwo nie było szczęśliwe.

– Tak, drugie małżeństwo mojej babki nie było udane. Bo wyszła za mąż za nie-Walona.

Młody człowiek uśmiechnął się do niej. Jakie miał fantastycznie ciepłe i łagodne oczy, kiedy powiedział:

– W takim razie jesteśmy dość bliskimi kuzynami, prawda?

– Tak, rzeczywiście! – Saga ujęła jego rękę i mocno uścisnęła. – Tak się cieszę! Tak się cieszę, że mogę poznać kogoś z rodziny ojca! Jak się nazywasz?

– Marcel. A nazwisko nie ma znaczenia. Zbyt długie i trudne.

– Rozumiem. Nosisz, naturalnie, walońskie nazwisko – uśmiechnęła się Saga. – Och, jaka jestem rada!

– Ja także – odparł Marcel, ale wyraz smutku nie zniknął z jego twarzy. Saga domyślała się, że nie miał łatwego życia.

– Dokąd jedziesz? – zapytał.

– Do Norwegii.

– Ja też jadę do Norwegii – uśmiechnął się szeroko.

– Czy w takim razie nie mógłbyś podróżować dyliżansem?

Potrząsnął przecząco głową.

– Nie stać mnie na to.

– Ale ja mogłabym…

Marcel natychmiast jej przerwał:

– Nawet mowy nie ma! Radzę sobie znakomicie, korzystam z przygodnych podwód i wszystko jest w porządku.

– Dobrze, ale w takim razie musimy mieć czas wieczorem, żeby porozmawiać. My…

Przerwała, bo ktoś właśnie wszedł do lokalu. I nagle jakby cała izba wypełniła się światłem.

To pewnie te jego złociste włosy, pomyślała Saga. A może promienny wyraz jego twarzy. Sprawia wrażenie kogoś znakomitego… w jakiś sposób nieziemskiego. I ta postawa, jakby posiadał cały świat! Ta przytłaczająca wszystkich osobowość… Nigdy nie spotkała nikogo podobnego!

Hrabia von Lengenfeldt podszedł wprost do ich stołu.

– Zatem znowu spotykam znajomych z wiejskich dróg – rzekł z uśmiechem. – Czy mogę się przysiąść?

Pozwolono mu, oczywiście; czuli się zaszczyceni jego towarzystwem.

Hrabia ubrany był znakomicie, nosił wysoki czarny cylinder, chustka pod szyją i inne dodatki miały jaskrawe kolory, zgodnie z najnowszą modą, w ogóle cechowała go elegancja w najlepszym stylu. Kuzyn Sagi, Marcel, wyglądał w porównaniu z nim dość biednie. Jak pielgrzym, który po długiej i męczącej wędrówce znalazł się pod jednym dachem z salonowym lwem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miłość Lucyfera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miłość Lucyfera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Miłość Lucyfera»

Обсуждение, отзывы о книге «Miłość Lucyfera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x