Margit Sandemo - Miłość Lucyfera

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Miłość Lucyfera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miłość Lucyfera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miłość Lucyfera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

O miłości, zdradzie i nienawiści. Fascynująca opowieść o potomkach Tangela Złego, który zawarł pakt z Diabłem. Zdobyła serca czytelników na całym świecie.
Saga Simon należała do wybranych w rodzinie Ludzi Lodu. Kiedy otrzymała wiadomość, że krewni w Norwegii potrzebują jej pomocy, niezwłocznie wyruszyła w pełna trudów i niezwykłych przygód podróż. Los chciał, że za współtowarzyszy miała dwóch fascynujących młodych mężczyzn. Jeden z nich od pierwszego wejrzenia zapłonął gwałtowną namiętnością do pięknej Sagi i było raczej wątpliwe, czy drugi jest wystarczająco silny by zapobiec katastrofie…

Miłość Lucyfera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miłość Lucyfera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Teraz jednak upał pokonał nawet chęć flirtu. Jedynym uczuciem, jakie dawało o sobie znać, była irytacja.

W rogu drzemała jakaś starsza wiejska gospodyni.

Byli w podróży od kilku dni i Saga nabrała pewnej rutyny. Miała już za sobą różne postoje, noclegi, jedni pasażerowie wysiadali, inni wsiadali. Uświadamiała sobie, jak bezpiecznie i komfortowo żyła dotychczas w czterech ścianach rodzinnego domu. Podczas tej podróży poznała sprawy, o których nie byłaby w stanie mówić głośno. Poprzedniej nocy musiała dzielić pokój z tą właśnie drzemiącą w powozie gospodynią, co dla tamtej było dość trudnym doświadczeniem. Mieszkać w jednym pokoju z taką elegancką i wytworną panią, kiedy samemu ma się taką nędzną bieliznę!

Saga jednak poradziła sobie nieoczekiwanie dobrze; tak naprawdę zawsze żyła we własnym, odrębnym świecie, uśmiechała się teraz chłodno, jak to ona, mówiła cicho i przyjaźnie, dobrze rozumiejąc skrępowanie tamtej. W pewnym sensie okazywały sobie przyjaźń, w jakiś taki pełen nieśmiałości powściągliwy sposób. Od czasu do czasu uśmiechały się do siebie albo wymieniały kilka konwencjonalnych zdań, kiedy sytuacja stwarzała po temu okazję. Jadły przy tym samym stole śniadanie, najpierw jedna nieśmiało zapytała, czy można się przysiąść, a druga, równie skrępowana, odparła, że oczywiście, będzie bardzo miło. Nagle Saga zauważyła, że kobieta w kącie powozu zrobiła się ziemistoblada. Zaczęła więc stukać w ściankę do woźnicy, a kiedy zatrzymał konie, otworzyła drzwi i zawołała:

– Proszę zjechać nad rzekę! Jedna z pasażerek zasłabła od gorąca.

Powóz ruszył pospiesznie we wskazaną stronę, a Saga wachlowała chorą dłońmi.

Powietrze na zewnątrz było nieznośnie ciężkie, żar lał się z nieba. Nad horyzontem zaczynały się zbierać ciemne burzowe chmury. Mimo wszystko opuszczenie powozu było niesłychaną ulgą. Tu przynajmniej powietrze choć trochę się poruszało.

– Będziemy mieć burzę – oświadczył komiwojażer.

– Jeszcze tylko tego brakowało – burknęła ze złością młoda matka.

Jej mąż pomógł Sadze wyprowadzić chorą kobietę z powozu. Nie mogła stać o własnych siłach, opierała się ciężko na podtrzymujących ją ramionach, przybiegł też woźnica z pomocnikiem i wspólnie doprowadzili kobietę nad brzeg rzeczki, gdzie ułożyli ją na trawie. Saga umoczyła chusteczkę do nosa i obmywała twarz chorej.

– Co z nią będzie? – pytał woźnica.

– Nie wiem – odparła Saga. – Spróbuję porozpinać jej ubranie pod szyją i w pasie.

Mimo wszelkich prób pomocy kobieta wciąż czuła się bardzo źle. Leżała z przymkniętymi oczyma, oddech miała ciężki, urywany. Twarz robiła straszne wrażenie, sinoblada z czerwonymi plamami.

Saga rozejrzała się wokół. Pod drzewem niedaleko od nich siedział mężczyzna, ale widziała go niewyraźnie w rozedrganym od upału powietrzu. Właśnie miała na niego zawołać, gdy tą samą drogą, którą przybył dyliżans, nadjechał jeszcze jeden ekwipaż. W oddali słychać było pierwszy głuchy grzmot. Powóz zatrzymał się i wysiadł z niego elegancki pan, na którego widok Saga mimo woli otworzyła szerzej oczy.

Nigdy przedtem nie widziała nikogo takiego, nawet nie przypuszczała, że istnieją istoty podobne do człowieka, który się do niej zbliżał. Schodził z niewielkiego wzniesienia, od strony powozu, słońce miał za plecami, tak że jego piękne jasne włosy tworzyły wokół głowy aureolę. Miał wspaniałą sylwetkę, królewską, uznała Saga, a kiedy podszedł bliżej i znalazł się w innym oświetleniu, zobaczyła wyraźniej rysy twarzy.

Był to człowiek wyjątkowy pod każdym względem. Ogromne oczy uśmiechały się do niej, nos przybysza był arystokratyczny, prosty, a zęby białe i silne. Twarz doskonała w każdym szczególe.

Inni podróżni przyglądali mu się także. On zaś bardzo uprzejmie zwrócił się do Sagi:

Przydarzyło się jakieś nieszczęście? Czy mógłbym w czymś pomóc?

To przywołało Sagę do rzeczywistości, dość nieskładnie zaczęła opowiadać, że w dyliżansie panowało straszne gorąco, czego ta nieszczęsna kobieta nie zniosła.

– W moim powozie jest dużo chłodniej – powiedział wytworny pan łagodnym, melodyjnym głosem. – Czy moglibyśmy tam przenieść pani przyjaciółkę? Chętnie zabiorę obie panie.

Podczas gdy Saga zakłopotana zastanawiała się, co odpowiedzieć, dostrzegła kątem oka, że mężczyzna siedzący dotychczas pod drzewem wstał i zbliża się do nich. Dziwnie zmieszana odniosła wrażenie, że o tym wszystkim, co się tutaj dzieje, zadecydował los. Jakby uczestniczyła w jakimś dramatycznym spektaklu, we śnie, czy czymś takim… Wszyscy odwrócili się ku nowo przybyłemu.

Saga zmarszczyła brwi. Gdzie ona już przedtem widziała tę twarz?

Na odpowiedź nie musiała długo czekać.

– O Jezu! – szepnęła młoda kobieta. – Czy państwo są rodzeństwem?

Wtedy Saga pojęła, kogo jej ten człowiek przypomina. Czarne loki otaczające pięknie rzeźbioną twarz, oczy, które na tle ciemnej twarzy wydawały się bardzo jasne, ich trochę rozmarzony, nieobecny wyraz… jakby widziała samą siebie! W nieco bardziej wyrazistym męskim wydaniu!

On także zwrócił uwagę na podobieństwo. Poznała to po błysku zaskoczenia w jego oczach. Nie było jednak czasu zastanawiać się nad tym.

Nieznajomy ukląkł przy chorej, dotknął dłonią jej twarzy, potem zbadał puls…

– Czy pan jest lekarzem? – zapytała Saga zdziwiona, bo nie wyglądał na medyka. Jego szeroki ciemnobrązowy płaszcz przypominał raczej zniszczony mnisi habit, a proste, podobne do sandałów buty nosiły ślady długiej wędrówki.

– Kiedyś byłem – odparł krótko. – Ale musiałem zmienić zawód.

I nic więcej. Każdy mógł te słowa rozumieć, jak chciał.

Wykwintny pan o jasnych włosach stanął obok Sagi i delikatnie położył rękę na jej ramieniu. Jakby chciał się oprzeć, kiedy się pochylał, patrząc na chorą. Saga niebywale ostrożnie usunęła ramię. Z trudem znosiła taki bezpośredni kontakt z innymi ludźmi. Cała jej istota zdawała się mówić: noli me tangere, nie dotykaj mnie. Sprawa z Lennartem także zrobiła swoje, dopełniła miary, można powiedzieć. I nic nie pomogło, że ten pan tutaj wyglądał niezwykle sympatycznie, na dodatek do wszystkich swoich wspaniałych cech.

Mężczyzna o ciemnych włosach spojrzał na Sagę. W ogóle bardzo ją dziwiło, że obaj obcy zwracają się akurat do niej, choć pozostali podróżni starali się to przyjmować jako coś oczywistego.

– Chora zaraz dojdzie do siebie – powiedział jakimś piskliwym głosem. – Myślę, że powinna siedzieć obok stangreta, tam będzie jej najlepiej.

Woźnica dyliżansu skinął głową na znak, że się zgadza. Elegancki pan wstał, a leżąca na ziemi kobieta otworzyła oczy, jęknęła i zakryła twarz dłońmi.

Ciemnowłosy mężczyzna ukłonił się Sadze i odszedł, zanim zdążyła powiedzieć coś na temat tego uderzającego podobieństwa między nim a sobą. Ale z pewnością było ono najzupełniej przypadkowe.

Pan o blond włosach kłaniał się także.

– Mój powóz jest w dalszym ciągu do pani dyspozycji – rzekł. – Powinna pani podróżować w bardziej komfortowych warunkach.

– Bardzo dziękuję – odparła Saga z pełnym rezerwy uśmiechem. – Ale w dyliżansie daję sobie znakomicie radę. Gorzej jest z moją współpasażerką.

Nie wyglądało na to, że pan równie chętnie ofiaruje miejsce w swoim powozie wieśniaczce.

– Myślę, że będzie jej bardzo dobrze na siedzeniu obok woźnicy – uśmiechnął się. – Niech tylko włoży czepek na głowę dla ochrony przed słońcem! Ale proszę mi wybaczyć, nie przedstawiłem się. Nazywam się hrabia Paul von Lengenfeldt.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miłość Lucyfera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miłość Lucyfera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Miłość Lucyfera»

Обсуждение, отзывы о книге «Miłość Lucyfera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x