– Wielkie nieba! – westchnął policjant. – Wielkie nieba!
Dziewczyna niechętnie odsłoniła uszy i otworzyła oczy, z wahaniem przekroczyła próg i weszła do niedużej krypty.
Kiedy wzrok już przyzwyczaił się do ciemności, okazało się, że grobowiec nie jest wcale taki mały. W głębi krypty Ellen dostrzegła trumny, stare i nowsze, poustawiane w niszach lub spoczywające na cokołach. Gdy padł na nie snop światła latarki, na jednej odczytała rok I795, na innej 1920.
Uwagę mężczyzn przykuły jednak wcale nie trumny, lecz dwa łóżka polowe rozstawione na środku. Jedno było puste, na drugim zaś spoczywała dziewczyna, pogrążona w głębokim śnie, śpiączce lub… Nie, Ellen miała nadzieję, że dziewczyna jeszcze żyje. Gumowy wężyk łączył jej ramię z zawieszonym na statywie szklanym pojemnikiem – najwyraźniej podawano jej dożylnie glukozę albo inny rodzaj płynnego pożywienia.
– Liz Thompson? – szeptem spytała Ellen.
– Tak. Musimy ją stąd zabrać, ale nie mam odwagi ruszyć tej igły, którą w nią wbili.
– A tamci? Nataniel i Alex? I pies? – nerwowo pytała Ellen.
Światło latarki jeszcze raz omiotło wnętrze i wydobyło z mroku leżące w kącie ciało człowieka ze związanymi rękami i nogami.
– Nataniel! – jęknęła Ellen i padła na kolana. – Och, Natanielu, co oni ci zrobili?
– Wynieśmy go, prędko! – zarządził inspektor.
Nataniela ułożono na trawie, rozcięto więzy. W tej samej chwili nadjechał samochód z dworu, na ścieżce zaroiło się od ludzi.
– Co to ma znaczyć? – wrzasnął poczerwieniały na twarzy z gniewu dziedzic. – Kto ośmielił się zakłócić spokój zmarłym? Co na miłość boską robi tu ten człowiek?
Inspektor zwięźle przedstawił mu sytuację.
Pani Fry uderzyła w krzyk:
– Alex! Czy znaleźliście Alexa?
– Jeszcze nie – odparł inspektor. – Najpierw musimy zająć się Norwegiem, jego stan wydaje się poważny. Przez tyle dni bez jedzenia i bez wody, w dodatku w takim zimnie. Dziewczynę przynajmniej opatulono wełnianymi kocami.
Masterson przyglądał się leżącemu bez życia Natanielowi.
– O ile dobrze rozumiem, to on miał umrzeć.
Ellen, która wraz z drugim policjantem klęczała przy Natanielu, podniosła na Mastersona zrozpaczony wzrok.
– Ale jeszcze żyje! Prawdopodobnie wyłącznie dzięki woli przetrwania. Jego siła psychiczna jest naprawdę ogromna, wiem o tym. Boję się tylko o jego płuca, tam w środku było tak okropnie zimno, tak zimno…
Inspektor przerwał jej potok słów.
– Masterson, sprowadź natychmiast lekarza i ambulans. Sami nie zdołamy wyciągnąć stamtąd Liz.
Masterson odszedł, trochę zły, że znowu odsyłają go z miejsca wydarzeń.
Nataniel był blady i wycieńczony, wyraziste rysy jego twarzy wyostrzyły się teraz wprost przerażająco. Ciemne rzęsy na tle kredowobiałych policzków wydawały się niemal całkiem czarne. Oddychał nieprawdopodobnie wolno – Ellen przypuszczała, że sam wyregulował oddech, by spowolnić funkcje organizmu. Utwierdziła się w tym, wsłuchując się w rytm pulsu chłopaka. Uderzenia następowały po sobie niezwykle powoli, chwilami sądziła, że kolejne już nie nastąpi. Najwidoczniej nie tylko ona słyszała o jodze…
Zaczęła rozcierać mu dłonie, by choć trochę go rozgrzać. Wstrząśnięci właściciele grobowca stali bezradni, niczego nie rozumiejąc. Ellen patrzyła na nich z rozpaczą. Starała się omijać wzrokiem Maureen, która była eteryczną blondynką i dlatego podobała się Natanielowi…
– Czy nikt nie ma przy sobie piersiówki? Przydałoby mu się coś mocniejszego.
Fry, zapalony myśliwy, ocknął się i sięgnął do tylnej kieszeni.
– Oczywiście, oczywiście – wyjąkał, drżącymi rękami usiłując odkręcić korek. – Proszę. To whisky.
Policjant wziął od niego płaską butelkę i wlał kilka kropli do ust Natanielowi, który musiał je przełknąć.
Zachłysnął się, więc go posadzono, ale najważniejsze, że się ocknął. Kiedy już się wykaszlał, kilka razy odetchnął głęboko i popatrzył na nich oszołomiony, oślepiony nagłym blaskiem słońca.
– Ellen? – spytał z niedowierzaniem. – Gdzie ja jestem?
Ellen załkała, czując ogromną ulgę.
– Och, Natanielu, udało mi się nawiązać z tobą kontakt, zrozumiałam, że grozi ci niebezpieczeństwo, przyjechałam tu więc jak najprędzej. Niech Bóg błogosławi twoje zdolności!
Nataniel skrzywił się raczej niż uśmiechnął.
– Gdyby nie one, nie znalazłbym się w tej sytuacji. Wyczułem jednak, że mnie poszukujesz. Pomyśleć tylko, że jesteś taka silna, Ellen! Wiesz, to otwiera przed nami niesamowite możliwości!
– Dobrze, ale bardzo bym się cieszyła, gdybym na przyszłość mogła uniknąć podobnych eksperymentów. Wejrzenie w świat twoich myśli było… Ale, Natanielu, nie mówmy o głupstwach. Opowiedz, co się stało!
Nataniel rozpoznał inspektora i przeszedł na angielski:
– To znaczy, że już wszystko wyjaśniliście?
– Nie wyjaśniliśmy absolutnie niczego – odparł inspektor. – Po prostu odnaleźliśmy was i bardzo się z tego cieszymy.
Z szaloną prędkością nadjechał ambulans i samochód lekarza, Liz przeniesiono do karetki. Nataniel kategorycznie sprzeciwił się odwiezieniu go do szpitala. Stwierdził, że później zajmie się sobą, na razie wystarczy mu tylko szklanka mleka.
– Któż nosi przy sobie mleko? – roześmiał się doktor, który odesławszy Liz do szpitala został z nimi. – Ale dostaniesz ode mnie coś na wzmocnienie.
Po niedługiej chwili Nataniel doszedł do siebie na tyle, że mógł sam usiąść, opierając się plecami o ścianę grobowca.
– Gdzie jest chłopiec? Ken? – zapytał.
– Bezpieczny, w szpitalu.
– A pies?
– Nie widzieliśmy go. Ale co z Alexem?
Nataniel jednak bardziej niepokoił się o psa.
– Znajdźcie go! On potrzebuje pomocy.
– Natanielu, gdzie jest Alex? – ostro zapytała Ellen. – Musiał tu być, bo pies warował pod grobowcem.
– Pies wcale nie poszedł za Alexem – odparł Nataniel zmęczony. – Nie opuszczał Kena.
– Kena? Ale przecież to pies Alexa!
– To bardzo mądre stworzenie. Towarzyszy temu, kto naprawdę kocha zwierzęta. Kiedy Maureen miała lekcje jazdy konnej, Ken zwykle się nim zajmował.
– Ale przecież Alex i pies bardzo się ze sobą przyjaźnili – zaprotestowała pani Fry.
– Owszem, Alex tak – wymamrotał Nataniel z zamkniętymi oczami. – Ale to było dawno temu…
– Ken zniknął wcześniej niż Alex – wtrącił inspektor.
Nataniel tylko się uśmiechnął. Wyglądał na całkiem wycieńczonego, ale czegóż innego można było się spodziewać?
– No, musimy wracać do domu – oznajmił pan Fry. – Oczekujemy wizyty ciotki Alexa, może się tu zjawić w każdej chwili.
Nataniel otworzył oczy.
– Czy ona chce zobaczyć się z Alexem?
Z ust państwa Fry wydobył się jednogłośny okrzyk. Inspektora ogarnęła irytacja.
– Co to ma właściwie znaczyć?
– Nie pozwólcie im odejść – szepnął Nataniel ostatkiem sił i jakby znów zapadł w sen.
Wszyscy czekali w napięciu. Policjanci uciszyli protesty państwa Fry.
– Ellen – odezwał się wreszcie Nataniel. – Pamiętasz, co ci pisałem o „umarłym, a mimo wszystko nie umarłym”?
– Tak. Chodziło o Alexa, prawda?
– Właśnie. Kiedy trzymałem w ręku jedną z należących do niego rzeczy, zabawkę z czasów dzieciństwa, wyczuwałem wibracje śmierci. Ale kiedy dotykałem skarpetki, którą niedawno nosił, czułem, że on żyje.
Читать дальше