Margit Sandemo - Bestia I Wilki
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bestia I Wilki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bestia I Wilki
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bestia I Wilki: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bestia I Wilki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bestia I Wilki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bestia I Wilki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Żaden wilk się jednak myśliwym nie pokazał. Nie natrafili nawet na ślad dzikiej bestii. Jakby nic takiego nigdy nie istniało.
Zresztą nikt nie został przez wilki pozbawiony życia, jeśli nie liczyć tego pierwszego mężczyzny, który przed nimi uciekał, lecz przecież on skończył na atak serca na schodach własnego domu, a to już rezultat jego złej kondycji. Nie, wilki pokazywały się zawsze w związku z Ulvarem z Lipowej Alei, nie wiadomo było tylko, z jakiego powodu to czynią. Ten nieszczęsny Ulvar [Ulv, w języku norweskim: wilk; w liczbie mnogiej: ulver (przyp. tłum.).] nigdy nie został ochrzczony, mówiono. Ulvar – wilki, związek jest oczywisty.
Bardzo zły znak tak nazywać dziecko, to mogło się skończyć tylko w jeden sposób, Zwłaszcza że przecież od pierwszej chwili musieli zdawać sobie sprawę, że dziecko należy do diabła.
W każdym razie Malin musiała powiedzieć „nie” na oświadczyny Voldena, choć czyniła to z bólem serca. On zwracał jej uwagę na to, że przecież nie są już młodzi, żadne z nich, gdyby więc chcieli mieć dziecko, to nie ma co zwlekać. Bo dzieci to on bardzo chce mieć, mówił. Z Malin.
– Ja wiem, wiem – odpowiadała zmartwiona i skubała rękawiczki. – Ja sama niczego bardziej nie pragnę, ale co ja mam zrobić? Nie mogę rodziny w Lipowej Alei zostawić własnemu losowi, oni sobie nie dadzą rady beze mnie, wiem o tym aż nadto dobrze. Ile to razy biedna Belinda musiała płakać, bezradna wobec złośliwości Ulvara, co on uważa za zabawne, ile razy Viljar i Henning bezskutecznie starali się doprowadzić mu do świadomości, jak bardzo rani innych swoim zachowaniem! Ale on właśnie tego chce. Zadawać ból! Zadawać taki ból, że ledwo są w stanie go znieść. A chłopiec ma zaledwie dziesięć lat. Minie jeszcze dużo czasu, zanim można będzie przestać się nim opiekować, jeśli w ogóle kiedykolwiek do tego dojdzie.
– To może moglibyśmy wziąć go do siebie – zaproponował zdesperowany Per Volden.
– Nie! – zawołała Malin z gwałtownością, która ją samą przestraszyła. – Nie, nie mogę dopuścić, żebyś ty stał się ofiarą, nad którą on będzie się pastwił. On na pewno widziałby w tobie rywala jakkolwiek śmiesznie to brzmi, bo przecież on mnie nie lubi. On już teraz traktuje cię jak swego rodzaju konkurencję, to chyba zauważyłeś. A jeszcze gorzej by było, gdybyśmy mieli dziecko. Ja bym się nigdy nie odważyła. Per, on mógłby je zabić.
– W takim razie, skoro on jest taki niebezpieczny…
– Ja wiem. Powinniśmy się zgodzić, żeby został zamknięty. Ale ja nie byłabym w stanie zadać takiego bólu synowi Sagi. Poza tym nie ma człowieka obdarzonego taką siłą, żeby tego dokonać.
– A jego brat?
– Marco nigdy się nie zgodzi na zamknięcie Ulvara. Marco jest jedynym, który okazuje mu zrozumienie i cierpliwość. On odnosi się niezmiernie łagodnie do swego nieszczęśliwego brata. A poza tym powinniśmy brać pod uwagę jeszcze jedną sprawę. Otóż, choć jestem blisko dwadzieścia lat starsza od Ulvara, należymy do tego samego pokolenia. Równie dobrze mogę urodzić dziecko podobne do niego. Zniósłbyś taki cios?
Volden nie odpowiedział na jej pytanie, bo myślami błądził gdzie indziej.
– Ja nie jestem pewien, czy Ulvar mnie nienawidzi, Malin. Pamiętasz ten pożar przed rokiem? I wilka, który nas zawrócił z drogi? Przecież ten wilk uratował nam życie, wiesz o tym.
Malin poczuła ciepło w sercu.
– Więc i ty o tym pomyślałeś – szepnęła. – Nie miałam odwagi ci tego powiedzieć, bo wiem, że jesteś trzeźwym, realistycznie myślącym człowiekiem. O mój Boże, czy możemy się na coś takiego odważyć?
– A jakby tak zapytać Ulvara o radę?
Zapytać Ulvara? Taka myśl nigdy nie przyszła jej do głowy. Ale też ona znała chłopca lepiej niż Per.
– W końcu możemy spróbować – odparła niepewnie.
Ulvar siedział na niskiej gałęzi dębu, który rósł na tyłach zabudowań Lipowej Alei. Wyglądał jak leśny troll albo jak mały złośliwy elf, siedział oparty plecami o pień drzewa, z podciągniętymi nogami. Włosy sterczały na wszystkie strony, a szerokie usta wykrzywiał złośliwy grymas.
Spoglądał z obrzydzeniem na dwie ludzkie postaci na dole.
– Dlaczego, do jasnej cholery, miałbym przeprowadzić się do ciebie, ty głupia, wstrętna Malin, i do tej zdechłej ryby, którą uważasz za swojego chłopa? Czy ty myślisz, że ja nie wiem, czym wy się zajmujecie, kiedy jesteście sami? Per rozkoszuje się wtedy twoimi nędznymi wdziękami, co? Aha, Per, zdążyłeś jej już zrobić bachora, co? I musicie się żenić?
Malin zarumieniła się.
– Nic podobnego się nie stało, Ulvar. Dobrze wiesz, że nie robimy niczego, co nie przystoi. A teraz pytamy cię po przyjacielsku: Chcesz mieszkać u nas? Bo my chcemy cię wziąć do siebie i traktować jak syna.
– Mam być synem tego kastrowanego kozła? Nie, ja zostaję tutaj. I ja, i Marco zostajemy w Lipowej Alei.
– Marca jeszcze nie pytaliśmy. Chcieliśmy najpierw wiedzieć, co ty na to powiesz.
W nieprzyjemnie zmrużonych oczach chłopca pojawiła się podejrzliwość.
– Aha, postanowiłaś nas rozłączyć, ty stara dziwko!
– Słuchaj no, Ulvar – rzekł groźnie Per i podszedł do drzewa. – Nie będziesz się w ten sposób odzywał do…
Oczy Ulvara zalśniły zielono, a obok buta Pera zadrgał wbity w ziemię nóż. Nie trafił w stopę i zdaje się Ulvar nie miał takiego zamiaru.
– Bądź ostrożny – mruknęła Malin do Pera. – Ulvar, posłuchaj mnie. Czy jeśli Marco zgodzi się do nas przeprowadzić, to ty pójdziesz z nim?
Mierzył ich wzrokiem, wrogi, podejrzliwy.
– Zobaczę – odparł i zamknął oczy jakby na znak, że audiencja skończona.
– Proszę, to twój nóż – powiedział Per i podał chłopcu ostre narzędzie.
Ulvar złapał je gwałtownie, a Malin, która znała jego twarz, spostrzegła, że Per mu zaimponował. Wszyscy inni na jego miejscu skonfiskowaliby nóż, a on oddał.
Poszli do domu. Per ujął dłoń Malin i uścisnął uspokajająco.
– Będzie dobrze, zobaczysz – powiedział. – A jeśli chodzi o sprawę, o którą mnie pytałaś przedtem: Nie mam żadnych wątpliwości. Chcę mieć z tobą dzieci, dotknięte czy nie, to nieważne.
– Dziękuję ci – szepnęła. – To najlepsze, co mnie mogło spotkać.
Ulvar zmrużył swoje złośliwe oczy i patrzył za nimi dopóki nie zniknęli za narożnikiem domu.
Cholerni idioci, myślał ze złością. Jak wy niczego nie rozumiecie! Jak, do cholery, możecie być tacy głupi, żeby mnie wpuszczać do swojego nowego gniazdka szczęścia? Ale zróbcie to, zróbcie! I zacznijcie płodzić dzieci, to zobaczycie cyrk! Jezu, pilnujcie się! Te wasze szczeniaki nie będą miały ani chwili spokoju. Będę sypał na nie wszy, będę je przypalał rozżarzonymi węglami, będę je tłukł i wydłubię im oczy! O, cholera, ale będę miał zabawę!
Czyjś łagodny głos wyrwał go z marzeń o słodkiej przyszłości.
Pod drzewem stał Henning, duży i silny, o miłym spojrzeniu.
– Ulvar, byłbyś tak dobry i pomógł mi przenieść kamień, którym muszę obciążyć pług, bo mi się wyślizguje z bruzdy?
Ulvar zlazł z drzewa jak wielki, pokraczny pająk.
– Dlaczego, do cholery, mam ci pomagać, ty lalusiu? – mamrotał, ale szedł za Henningiem, robiąc złośliwe miny.
Henning nie przejmował się jego gadaniem, bo obaj rozumieli się w jakiś dziwny sposób, chociaż prawie wszystkie sprawy pojmowali odmiennie.
Może ta cicha akceptacja brała się stąd, że kiedyś w zimowy wieczór, przed kominkiem w Lipowej Alei, Ulvar i Marco usłyszeli opowieść o tej nocy, kiedy przyszli na świat? Rzecz jasna Viljar nie wspomniał nawet słowem o czarnych aniołach ani o tym, kim jest ich ojciec, poza tym jednak opowiedział im wszystko, a Henning uzupełniał, jeśli chodzi o detale. Dowiedzieli się o tym, jak bardzo Saga rozpaczała, że musi opuścić swoje nowo narodzone dzieci, i o tym, że Henning przyrzekł jej, iż będzie się nimi opiekował. „I to wcale nie było trudne” powiedział z promiennym uśmiechem do dwóch zasłuchanych chłopców. „Obaj znaczycie dla mnie tak wiele!”
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bestia I Wilki»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bestia I Wilki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bestia I Wilki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.