Margit Sandemo - Odrobina Czułości

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Odrobina Czułości» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odrobina Czułości: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odrobina Czułości»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Walka z Tengelem Złym przerodziła się w śmiertelni niebezpieczny wyścig do Doliny Ludzi Lodu. Obie strony zmobilizowały wszystkie siły, by wyprzedzić przeciwnika. Tengel Zły wezwał na pomoc najokrutniejszych ze swych poddanych, ale i Ludzie Lodu mieli potężnych sojuszników.
A w samym środku tej walki Tova przeżyła swój pierwszy i być może jedyny romans w życiu…

Odrobina Czułości — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odrobina Czułości», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po cichu wymknęła się z hotelu.

Zastała go jeszcze na podwórzu, siedział oparty plecami o ogrodzenie.

– Halkatlo, co ty tu robisz?

– Pytanie powinno brzmieć raczej: co ty tu robisz?

– Trzymam straż, to chyba jasne. Nigdzie nie jesteśmy bezpieczni, choć wysłaliśmy Tengela Złego na południe. On przecież ma swoich sprzymierzeńców.

– Wiem o tym. Ale czy nie byłam dzielna, ośmielając się tak go wyprowadzić w pole?

– Bardzo dzielna, Halkatlo – z powagą przyznał Rune.

Czarownica rozejrzała się dokoła.

– Ale dlaczego tutaj siedzisz, stąd przecież nic nie widać! – Podkreśliła swoje słowa zamaszystym gestem. – Chodź, pójdziemy do tamtego zagajnika! Stamtąd będziemy mieć widok na drogę, podwórze i wejście do hotelu.

Rune rozejrzał się i choć niechętnie, musiał przyznać Halkatli rację:

– Wracaj do pokoju, Halkatlo, sam się tym zajmę.

– Dlaczego? Oboje jesteśmy samotni w obcych dla nas czasach. Dlaczego nie mielibyśmy być samotni razem?

– Nie zimno ci? Jesteś dość cienko ubrana.

– Zimno? Słyszałeś o duchu, który marznie?

Ty nie jesteś duchem, Halkatlo, jesteś czymś więcej. Zmaterializowałaś się, można cię dotknąć. Duchów nie można wyczuć dotykiem.

– Niektóre można. Ale co tam, w każdym razie wcale mi nie zimno i nigdy jeszcze nie miałam tyle uciechy, co teraz. Jest tylko jedna niedogodność: musiałam obiecać Marcowi, że zaniecham wszelkich czarodziejskich sztuczek. To takie nudne!

Zaczęli iść w górę zbocza, Rune zmieszany, Halkatla przepełniona nadzieją.

Niewiele w niej było czułości, charakteryzującej związek Tovy i Iana. Halkatla była i pozostała czarownicą. Właściwie przypominała Sol, brakowało jej jednak inteligencji tamtej i delikatności, będącej rezultatem dobrego wychowania i wykształcenia. Halkatla sama musiała się wychowywać. Obie skierowały się ku złu, ale odwróciły się od niego, kiedy rozterki duszy stały się zbyt dotkliwe. Jasne jednak było, że Halkatla zachowała pewną słabość, tak jak Sol nie umiała powstrzymać się od psikusów.

A teraz Halkatla bardzo była ciekawa Runego, on zaś dobrze o tym wiedział.

Nie miała takich oporów jak Tova. Zdawała sobie sprawę, że jest bardzo pociągająca.

Ale czy ktoś taki jak Rune jej ulegnie?

To właśnie ogromnie ją intrygowało.

Na szczycie wzgórza usiedli między drzewami. Widok stąd roztaczał się wspaniały, mogli pilnować wszystkich dróg wiodących do hotelu.

Halkatla odezwała się bez cienia zawstydzenia:

– Czy twoim zdaniem jestem ładna?

– Oczywiście – odrzekł Rune powoli swym skrzypiącym głosem.

– Uważasz, że jestem pociągająca? Czy czujesz coś, kiedy na mnie patrzysz?

– O co ci chodzi?

– Oj, nie bądź taki niedomyślny! Czy ci… nie, tego nie wolno ma mówić. Ale może tak: czy masz na mnie ochotę? To chyba dość przyzwoite wyrażenie, nawet dla Marca. No więc jak?

Rune odwrócił głowę. Nie chciał odpowiadać.

– Ale ja muszę to wiedzieć! – wybuchnęła. – Nie mam kogo zapytać. Jak nie, to pójdę do pierwszego lepszego mężczyzny i zaofiaruję mu siebie.

– Nie! – uniósł się. – Tego ci nie wolno!

– Dlaczego? Boisz się skandalu? Nie ma się czego obawiać, w tych czasach nie pali się już czarownic na stosie. Myślisz, że nie widziałam, jak dziewczęta wdzięczą się do chłopców, a nawet same decydują, czy pójdą z nimi do łóżka, czy nie? Dlaczego więc ja bym nie mogła? A może jesteś trochę zazdrosny?

– Myślałem o tym, którego to spotka – odparł cicho.

– Ale możesz na mnie patrzeć?

– Halkatlo, bardzo proszę, wróć do swojego pokoju – poprosił udręczony. – To do niczego nas nie doprowadzi.

– Doprawdy? – spytała, zrzucając za jego plecami ubranie. Przysunęła się do niego i zalotnie objęła ramionami kanciaste ciało. – Nic teraz nie czujesz? – szepnęła mu prosto do ucha, tuląc się do niego namiętnie.

– Nie, nie czuję – odpowiedział, starając się uwolnić z jej uścisku, ale usta Halkatli mocno przywarły do jego szyi, a ręka błyskawicznie zsuwała się w dół.

Gwałtownym ruchem rozchylił jej ramiona i wyrwał się. Odwrócił się do niej, Halkatla przestraszyła się, widząc płomień w jego oczach.

– Nigdy więcej tego nie rób – ostrzegł, próbując stłumić gniew. – Inaczej nie będziesz mogła nam towarzyszyć.

Dziewczyna załkała rozpaczliwie.

Rune westchnął.

– Halkatlo… Dokonałaś wielkiego czynu, wysyłając Tengela Złego na południe. Okazałaś się ze wszech miar godna zaufania. Ale nie przeciągaj struny! Jeśli będziesz sprawiała zbyt wiele kłopotów, nie będziemy mogli cię zabrać, chyba to rozumiesz! Jak sądzisz, co by pomyślał o tym Marco?

Uśmiechnęła się drżąco.

– On chyba nie musi o niczym wiedzieć.

– Uważasz, że i tak nie wie?

– Nie, chyba nie wie – odparła, ale wyraźnie zbladła.

– Może nie. Ale to wcale nie jest zabawne, Halkatlo! Nie chcemy się ciebie pozbyć, sama jednak podcinasz gałąź, na której siedzisz.

Po jego oczach poznała, że mówi poważnie, i w swej nagości poczuła się nagle śmieszna.

Surowość Runego jednak ustąpiła, ujął ją za ramię.

– Jesteś naprawdę bardzo interesującą kobietą, ale nie ma sensu, żebyś się na mnie rzucała.

– Ale kogo mam szukać? – pożaliła się, wkładając szatę. – Marco jest nieosiągalny, a Morahan umiera… Poza tym interesuje się nim Tova. A ty zabraniasz mi iść do innych.

– Czy przypadkowa przygoda ma dla ciebie tak wielkie znaczenie?

– Rune – rzekła, pewniejsza teraz, kiedy miała już na sobie ubranie. – W moim prawdziwym życiu byłam jak większość dziewcząt. Spragniona doznań z mężczyznami. Chciałam być kochana, a w każdym razie pożądana. Ale jako czarownicy wszyscy unikali mnie jak zarazy. Mogłam jedynie w samotności zaspokajać się sama. A to na dłużej stało się takie puste i bezsensowne. Teraz dany mi został krótki, króciutki czas i chcę go wykorzystać!

– Ja nie mogę ci pomóc.

– Nie możesz czy nie chcesz?

– Droga Halkatlo – powiedział zasmucony, nie patrząc na nią. – Czym ja właściwie jestem? Sam tego nie wiem. Tęsknię, by być czymś w pełni, ale ludzkie jedzenie mi nie smakuje, a wysysanie wody z ziemi wydaje mi się teraz groteskowe. Mam wrażenie, że pożywienie w ogóle nie jest mi potrzebne…

– Mnie także nie – zapewniła go pospiesznie.

– No tak. A więc kim jestem? Czymś pośrednim bękartem. Nie mam mózgu…

– Owszem, masz. Ale tylko w sensie uczuciowym, nie cielesnym.

– Właśnie. Jestem czymś, co zostało stworzone, dziełem, ale nikt nie potrafi tego nazwać. Unikatowy przedmiot – zakończył z goryczą.

– Czułam twoją skórę, ramiona i mięśnie. Jesteś zimny jak jaszczurka, a skóra nie przypomina ludzkiej skóry. Zwierzęcej także nie. Stawy i mięśnie w ramionach przyrównałabym raczej do sękatych gałęzi brzozy. Wierzę ci, Rune, kiedy mówisz, że nie możesz mi pomóc. Bo nikt nigdy jeszcze nie słyszał, żeby brzoza miała stojącego – zakończyła wulgarnie, śmiejąc się przy tym drwiąco.

Widać było, jak wielką przykrość sprawiły mu ostatnie słowa, i niewykształcona, rubaszna Halkatla zaczęła rozumieć, że Rune jest wrażliwą istotą o wysokiej kulturze. Ogromnie się zawstydziła.

– Schodzę na dół – oznajmiła prędko.

W pierwszej chwili miała wrażenie, że się przesłyszała, ale Rune rzeczywiście powiedział coś, co sprawiło, że stanęła jak wryta.

– Może mimo wszystko mógłbym ci pomóc, Halkatlo? Jeśli tak ci trudno?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odrobina Czułości»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odrobina Czułości» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Odrobina Czułości»

Обсуждение, отзывы о книге «Odrobina Czułości» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x