Margit Sandemo - Dom Upiorów

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Dom Upiorów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dom Upiorów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dom Upiorów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Elisabet Paladin była osobą zdecydowaną i nie ulegała ciągłym opowieściom matki o znakomitych rodzinach ani jej marzeniom o bogatym mężu dla córki. Bo tak naprawdę to żaden mężczyzna nie zdołał wzbudzić zainteresowania dziewczyny – dopóki nie spotkała Vemunda Tarka. Kiedy jednak Vemund przyszedł rozmawiać z jej rodzicami o małżeństwie, to nie dla siebie prosił o rękę Elisabet lecz dla swego młodszego brata.

Dom Upiorów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dom Upiorów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Elisabet zbyt była zajęta pracą, by się zastanawiać nad słowami.

– Nie stój tu i nie zawracaj głowy byle czym, lepiej byś się zabrał do roboty. Taki silny chłop!

Vemund zmełł w ustach przekleństwo, ale musiał przyznać jej rację. Wtedy Karin go zobaczyła i podbiegła, brodząc po błocie.

– Och, nareszcie ktoś, z kim można porozmawiać – zaszczebiotała. – Elisabet jest taka zajęta. A poza tym była dla mnie naprawdę niemiła. Zachowała się bardzo nieuprzejmie, dałam jej reprymendę, ale zasłużyła sobie. Już jej jednak wybaczyłam. Vemundzie, ja też pomogłam! I ten czarujący doktor powiedział, że jestem bardzo zręczna.

– To znakomicie – mruknął Vemund nieobecny duchem. Zapytał Elisabet, w czym mógłby jej pomóc, ale ona odesłała go do cięższej pracy. Tam przyda się bardziej, uznała.

Skinął głową.

– Tylko uważaj na Karin – upomniał.

– Uważam – zapewniła Elisabet. – Pracujemy razem.

Nieoczekiwanie wtrąciła się Karin.

– Tak, właśnie – oświadczyła. – Pracujemy tu wszyscy troje, Elisabet, doktor i ja.

Vemund i Elisabet wymienili spojrzenia. To była zupełnie nowa Karin, nie wiedzieli, co o tym myśleć.

Vemund poszedł. Elisabet od czasu do czasu podnosiła głowę i widziała go na brzegu rzeki, gdzie wraz z przedstawicielami władz starał się zaprowadzić jakiś porządek na pobojowisku.

Czuła się bezpieczna, kiedy był w pobliżu.

Elisabet zaczynała być zmęczona. Nie wiedziała, ile ran zdążyła opatrzyć. Przybyli ratownicy i zamieszanie zaczynało się uładzać. Powoli dawało się to wszystko opanować.

Pozostawała teraz ogromna praca organizacyjna, trzeba było gdzieś umieścić bezdomnych, nakarmić ich. Elisabet nie była w stanie pojąć, jak można tego dokonać.

Rannych, którym udzielono pomocy, oddawano pod opiekę krewnych albo sąsiadów, dzieci lokowano u bogatszych rodzin, które chciały się nimi zająć. Najczarniej rysowała się przyszłość tych, którzy stracili domy.

O ile można było się zorientować, nikt w katastrofie nie zginął.

Zewsząd słychać było płacz dzieci.

Doktor przeniósł się do innej grupy poszkodowanych, zebranych niżej nad rzeką. To byli ci, którzy wpadli do wody i zostali wydobyci na ląd. Elisabet opatrzyła swoich ostatnich rannych, poprosiła policjantów, żeby znaleźli dla nich jakieś schronienie, i zamierzała pójść do domu. A wtedy wydarzyło się coś, co stało się punktem zwrotnym dla wszystkich w jakikolwiek sposób związanych z zagadką Karin.

Do Elisabet podeszły trzy małe dziewczynki. Zatrzymały się w pewnej odległości, było jednak oczywiste, że mają jej do powiedzenia coś bardzo ważnego.

ROZDZIAŁ VII

Były to trzy małe, blade, chudziutkie dziewczynki.

– No, o co chodzi? – zapytała Elisabet przyjaźnie.

– Mama będzie miała dziecko – szepnęła najstarsza o przestraszonych oczach.

– Teraz?

– Tak. Możesz przyjść?

Elisabet rozejrzała się. Taka była zmęczona pracą i tym deszczem. Westchnęła ciężko.

– No dobrze. Gdzie jest mama?

Cieniutkie głosiki pisnęły zdyszane:

– W domu. Tam dalej.

W nie naruszonej części dzielnicy nędzy…

– Panno Karin – zwróciła się do swojej podopiecznej, która szukała schronienia przed deszczem pod dachem. – Czy nie zechciałaby pani pójść ze mną? Będę potrzebować pani pomocy.

– Ten dzień został postawiony na głowie – narzekała Karin. – Nie mogę się w tym wszystkim połapać.

Ale poszła za Elisabet. Już tak wysoko nie podnosiła nóg w błocie. Na cóż by się to zresztą zdało? Spódnicę już i tak miała powalaną gliną niemal do pasa. A jak wyglądała Elisabet, lepiej nie mówić! Szarożółtobrązowa od stóp do głów.

Szły za dziewczynkami przez skupisko nędznych baraczków, w stronę chaty ze starym blatem stołu spełniającym funkcję drzwi. Elisabet weszła do środka, reszta podążyła za nią.

Przyszła dosłownie w ostatniej chwili, do rozwiązania pozostały minuty.

Kobieta leżała na posłaniu zarzuconym najrozmaitszymi szmatami. Przy niej w tym wilgotnym, zapleśniałym i zimnym pomieszczeniu siedziały kolejne trzy dziewczynki, jeszcze mniejsze i chudsze niż tamte.

Elisabet wysłała je wszystkie na dwór albo do sąsiadów, zatrzymała tylko najstarszą, która wyglądała na jakieś dziewięć lat, ale doświadczenie miała jak dwudziestolatka.

– Czy można by tu zapalić jakieś światło? – zapytała Elisabet.

– Ale my nie mamy światła – wyszeptała dziewczynka przerażona. – A ogień na palenisku wygasł.

Elisabet poleciła jej pożyczyć gdzieś żaru. W drzwiach zaczęły się pokazywać głowy ciekawskich sąsiadek. Elisabet zapytała ostro, czy chciałyby pomóc. Zniknęły natychmiast w najwyższym pośpiechu.

Nie wróżyło to nic dobrego…

W końcu mogła się zająć matką dziewczynek.

Była to kompletnie wyczerpana kobieta, przedwcześnie postarzała, pozbawiona jakichkolwiek złudzeń co do swego losu.

Chwyciła Elisabet za ramię i z rozpaczą w oczach błagała:

– Proszę pani, niech pani będzie tak dobra, to musi być chłopiec, to musi być chłopiec! Musi!

– Już chyba za późno, żeby mieć na to wpływ – odparła Elisabet sucho. – To zależało od nasienia twojego męża, a nie od ciebie.

Kobieta sprawiała wrażenie jeszcze bardziej przerażonej.

– Mój mąż… Mój mąż… Jeżeli to znowu będzie dziewczynka, to on zabije i ją, i mnie. I znajdzie sobie inną kobietę.

Więc to męża bały się sąsiadki! Zimny strach przeniknął Elisabet.

– Ale to nie twoja wina – powtarzała z uporem. – A poza tym, czego brakuje dziewczynkom? Dajemy sobie nieźle radę w życiu, prawda? I świat ma z nas pożytek. I z ciebie, i ze mnie, i z panny Karin…

Karin, porażona nędzą tego „domu”, kiwała głową z nerwowym uśmiechem. Najchętniej wróciłaby do siebie, ale sama nie odważyłaby się wyjść na spotkanie temu strasznemu światu. Niecierpliwie czekała, aż Elisabet będzie gotowa.

Dziewczynka wróciła z żarem do paleniska i z tranową lampką. Teraz mogły lepiej się zająć rodzącą.

– Gdzie jest twój mąż? – zapytała Elisabet w spokojniejszym momencie.

– On zaraz wróci… w każdej chwili… O, Najświętszy Ojcze, bądź miłościw dla mnie tym razem! Ja już nie zniosę więcej bicia!

Elisabet widziała ślady razów. Czuła się zupełnie bezradna z żalu i ze złości.

Dziecko przyszło na świat bez przeszkód, matka była tak wycieńczona, że ledwie zdołała wydać z siebie jęk. Elisabet bała się, jak ta udręczona kobieta zniesie poród, ale wszystko potoczyło się gładko.

Malutka, drobna dziewczynka…

– O, nie! – wybuchnęła szlochem matka. – Nie, nie, nie zniosę już więcej! Boże, chcę umrzeć! Ale co się wtedy stanie z dziećmi?

– Poczekaj jeszcze – szepnęła Elisabet. – To jeszcze nie koniec! To są bliźnięta! Tak się zdarza w późniejszym wieku, jak u ciebie… Często na koniec rodzą się bliźnięta!

– Jeszcze gorzej! To jeszcze gorzej – szeptała położnica z płaczem. – Mój mąż zabije oboje. On uważa, że bliźnięta to diabelska sprawka.

Elisabet nie miała czasu odpowiadać.

– Panno Karin, niech pani weźmie tę maleńką dziewczynkę, szybko! Niech ją pani wykąpie, tutaj, w tej wodzie! Tylko niech jej pani nie upuści! Ja nie mam czasu…

Karin odskoczyła w tył.

– Mam to wziąć? Przecież się ubrudzę!

– Proszę ją wziąć, bo jak nie, to umrze z zimna! Niech ją pani wykąpie i zawinie w… No właśnie, w co zawinąć dziecko?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dom Upiorów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dom Upiorów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Dom W Eldafjord
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Dom Hańby
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dom Upiorów»

Обсуждение, отзывы о книге «Dom Upiorów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x