– Od kowalowej? – wybuchnął Erling. – Tiril, wśród jakich ludzi ty się właściwie obracasz?
– Wśród sympatycznych. Wśród życzliwych, wśród dobrych i miłosiernych. Co jest w nich złego?
Nie, oczywiście, że nic, Erling nie wiedział, co odpowiedzieć.
Mimo wszystko chciał poznać dzieje Tiril z ostatnich dni do najdrobniejszych szczegółów.
– W dalszym ciągu uważam, że powinnaś zamieszkać nas – powiedział Erling Müller. Jego głos stał się teraz matowy. – Mogłabyś dzielić pokój z moją siostrą.
Siostra Erlinga? Jak ona wygląda? Tiril wyobrażała sobie bardzo dumną i dosyć ładną pannę, nieco starszą od niej samej…
Ależ tak, przecież ją pamięta, i to dobrze! Siostra Erlinga była niewiarygodnie pewną siebie młodą damą, która znała wszystkie zasady i nakazy etykiety do tego stopnia, że mogła sobie pozwolić na ich łamanie, co czyniła z wyszukaną nonszalancją.
Tiril podziwiała ją bezkrytycznie. Christine, bo tak miała na imię panna Müller, mogła na przykład wymachiwać torebką na długim pasku, rozmawiając jednocześnie z kimś poważnym. Tiril starała się ją naśladować. Kopnęła na przykład pewnego notariusza w nogę tak, że na jego białej skarpetce pojawiły się plamy błota. Christine wybierała owoce wiśni ze srebrnej patery, zanim się jeszcze przyjęcie zaczęło, a robiła to z wielkim wdziękiem i kokieterią. Tiril też wzięła jeden owoc i natychmiast dostała od matki klapsa na oczach wszystkich. Christine nosiła kapelusz włożony tyłem naprzód, ale kiedy Tiril postąpiła tak samo, to sąsiedzi zaczęli pytać, czy przypadkiem nie zatrudniła się w miejskiej łaźni.
– Może rzeczywiście byłoby najlepiej, gdybyś się tam przeprowadziła – wtrącił Móri niepewnie.
– Tylko będziesz się musiała pozbyć psa – powiedział Erling. – Albo może Móri mógłby się nim zająć, bo moja matka psów nie znosi.
– Nie, to niemożliwe – oświadczyła Tiril bardzo zadowolona, że znalazła wymówkę. – Obiecałam przecież Nerowi, że będziemy tu mieszkać razem. A nie powinno się zdradzać najlepszego przyjaciela!
– Tylko na razie – próbował ją przekonać Erling. – On przecież lubi Móriego niemal tak samo jak ciebie.
Tiril poczuła, że płacz dławi ją w gardle. Móri, który znał ją już bardzo dobrze, dawał do zrozumienia Erlingowi, że nie można jej rozdzielać z przyjacielem, zwłaszcza teraz, kiedy wszystkie straszne przeżycia są jeszcze takie świeże. I Erling, choć niechętnie, musiał się zgodzić na to, że dziewczyna pozostanie w Laksevåg jak dotychczas. Być może wpłynęły też na to słowa Móriego, że dom i rodzina Erlinga znajdą się w niebezpieczeństwie, kiedy Tiril u nich zamieszka. To przecież całkiem naturalne i, jak to ludzie powiadają, bliższa koszula ciału…
– Ale jak tylko doprowadzę do tego, że konsul Dahl zostanie osądzony i skazany, przeprowadzisz się do nas – zakończył Erling.
No, to jeszcze zobaczymy, pomyślała Tiril. W każdym razie ja nigdy nie opuszczę Nera!
Kiedy zbliżali się do domu Dahlów, tylko Erling utrzymywał tempo marszu, reszta szła coraz wolniej…
– Myślę, że wolałabym nie… – zaczęła Tiril.
– Ja też najchętniej trzymałbym się z daleka od tego miejsca – powiedział Móri. – Myślę, że zostanę i tutaj na was poczekam. Pan Müller się tobą zajmie.
– Nie, Móri, nie odchodź! Bez ciebie nie dam sobie rady – prosiła spłoszona.
Powiedziała to spontanicznie, bez zastanowienia, i sama bardzo się zdziwiła.
On zaś popatrzył na nią spokojnie.
– Nie myślisz tego naprawdę. Idź ze swoim przyjacielem. Zobaczymy się później.
Wskoczył na konia i po chwili zniknął im z oczu. Nero przez moment nie wiedział, co zrobić, patrzył to w jedną, to w drugą stronę i wtedy Tiril, wiedziona jakimś impulsem, zawołała:
– Idź z Mórim, Nero!
Chyba tego jasno w myślach nie sformułowała, ale głębi duszy wiedziała, dlaczego postąpiła właśnie tak. Dzięki temu Móri na pewno znowu przyjdzie.
Nie bez wahania Nero ruszył za oddalającym się jeźdźcem.
Z jeszcze większym wahaniem Tiril popatrzyła na Erlinga.
– Bardzo dobrze – stwierdził. – W takim razie idziemy.
Tiril nie zdawała sobie sprawy z tego, że wygląda teraz jak mała, przestraszona i drżąca dziewczynka.
– Ale ja nie mogę tam pójść!
– Oczywiście, że możesz! Twoja matka bardzo się o ciebie niepokoi. Powinnaś się jej przynajmniej pokazać, wytłumaczyć.
– Wytłumaczyć, że jej własny mąż wykorzystywał Carlę, a teraz chciałby wykorzystywać również mnie? Uważam, że to by było bezlitosne.
Erling zastanawiał się przez chwilę.
– Rzeczywiście. To bezlitosne. Ale, poczekaj no, mama mi mówiła… Tak, twoja matka jest u nas! Miały obie pójść do wójta.
– Do wójta?
– Właśnie. Żeby zgłosić twoje zniknięcie. I żeby wójt, zaczął cię szukać.
Tiril. westchnęła.
– No dobrze. Ale odprowadzę cię tylko do drzwi.
– To jeszcze zobaczymy – powiedział przez zęby. Kiedy ociągając się szła za nim, myślała o tym, jaki jest przystojny. Bardzo, bardzo pociągający miody człowiek. Ale przecież w dalszym ciągu należał do Carli, co do tego Tiril nie miała najmniejszych wątpliwości.
Jakie dziwne uczucie, znaleźć się znowu w tym domu. Dobrze znana elewacja~ Schody. Ciemnozielone drzwi wejściowe, z których Tiril korzystała raczej rzadko, często bowiem wybierała drogę przez okno.
Definitywnie postanowiła zostać na zewnątrz, lecz Erling złapał ją za ramię i wciągnął na schody.
– Nie, ale…
– Żadnego ale!
Erling chwycił klamkę, drzwi jednak były zamknięte na klucz. Tiril zaś klucza nie miała.
– Nikogo nie ma w domu, wracamy – próbowała się wycofać.
Akurat w tym momencie na progu ukazała się pokojówka. Na widok Tiril krzyknęła zdumiona:
– O Jezu, panienka Tiril wróciła! Gdzie to się panienka podziewała? Wszyscy myśleli, że panienka nie żyje! I pan Erling, proszę wejść!
Wpuszczając ich do środka, dygnęła uprzejmie.
– Oj, ale się wszyscy ucieszą! Pani jest w mieście, żeby panienki szukać, a konsul to jeszcze nie wstał.
– Co? – zawołał Erling. – Pół dnia już minęło. Budź go natychmiast! Mam z nim do pomówienia!
Głos Erlinga brzmiał groźnie.
Weszli za pokojówką do salonu. Tiril zupełnie innymi oczyma patrzyła na to, co zawsze było jej domem. Jakie do dziwne uczucie. Obcość. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak niewiele miała wspólnego i z tym domem, i z rodzicami. Po śmierci Carli w ogóle nie czuła się tu jak w rodzinie.
Nieprzyjemna, ciężka atmosfera, dzień za dniem. To zabijało w niej radość życia i tę miłość do ludzi, którą przyniosła ze sobą na świat.
Pokojówka przeprosiła i zniknęła w głębi domu. Słyszeli, że puka do jakichś drzwi, a potem woła cicho:
– Panie konsulu!
W chwilę później wróciła z wiadomością, że konsul nie odpowiada.
– Musiał wyjść. Tylko że nikt go nie widział.
– Otwórz drzwi i zobacz! – polecił Erling.
Dziewczyna wahała się, Erling jednak był stanowczy, więc ruszyła niechętnie z powrotem. Miała widocznie złe doświadczenia związane z sypialnią konsula. Słyszeli, jak otwiera, przez moment panowała zupełna cisza, po czym rozległ się straszny krzyk.
Spotkali dziewczynę na schodach. Ponieważ nie można było wydobyć z niej ani jednego rozsądnego słowa, Erling pobiegł do sypialni. Tiril tuż, tuż za nim.
Konsul Dahl leżał na swoim łóżku, w pościeli zalanej krwią. Miał poderżnięte gardło.
Читать дальше