– Czy nie jest już na to za późno? – spytał Erling.
– Może i tak – potwierdził Móri. Obmył ostrożnie niezbyt wielkie, ale wciąż krwawiące rozcięcie, po czym jedną ręką zacisnął brzegi rany, a opuszkami palców drugiej przesuwał delikatnie wzdłuż skaleczenia. I Tiril, i Erling widzieli, że porusza wargami.
Trwało to dłuższą chwilę, a kiedy skończył, po ranie został tylko ślad w postaci cienkiej kreski.
Dwoje obserwatorów znowu zaczęło oddychać.
– No, no, nieźle – powiedział Erling, ale w jego głosie pobrzmiewał ton ostrzeżenia. – Może teraz będziemy się mogli dowiedzieć, kim jesteście, panie?
Móri podniósł na niego swoje ciemne oczy.
– Czy nie wystarczy, że pragnę dobra Tiril? W każdej sytuacji i pod każdym względem.
Erling otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz znowu je zamknął.
– Ze mną ona będzie bezpieczna – oświadczył Móri. – Jestem w stanie obronić ją zawsze. A jak widzimy, może się to okazać potrzebne. Ale czy teraz mógłbym się dowiedzieć, co się dzisiaj wydarzyło? Jak to się stało, że oboje z Nerem zostaliście ranni, Tiril?
– Poszłam na cmentarz, odwiedzić grób Carli. Kilka dni temu ustaliliśmy z Erlingiem, że się tam spotkamy, żeby porozmawiać o mojej kochanej siostrze. Oboje bardzo cierpimy po jej utracie. Kiedy stamtąd wyszłam, zostałam napadnięta przez dwóch zbirów.
– Czyli cmentarz jest niebezpiecznym miejscem – stwierdził Móri. – Od dzisiaj powinnaś go unikać.
– Bardzo mnie to martwi, ale oczywiście, rozumiem, że to konieczne. No, ale na szczęście Erling usłyszał hałas, jaki powstał na drodze, bo ja się broniłam, i postrzelił jednego z napastników.
Móri spojrzał na Erlinga z wdzięcznością i uznaniem.
– Chodzi jednak o to, dlaczego zostałaś napadnięta, Tiril? Trzeba wam wiedzieć, panie, że oni chcieli ją zamordować! – denerwował się Erling.
– Proszę mówić mi Móri! – rzekł Islandczyk. – Od razu się domyśliłem, że oni napadli, żeby zabić. Tiril, czy wiesz, kto się za tym kryje?
– Nie wiem i wcale nie chcę tego wiedzieć – jęknęła Tiril – Ja po prostu lubię ludzi i wolałabym myśleć o nich dobrze!
– Chowanie głowy w piasek nic tu nie pomoże – wtrącił Erling ostro. – Zatem państwo wiecie więcej niż ja. No, to proszę mi teraz wszystko opowiedzieć!
Tiril westchnęła ciężko.
– W takim razie musiałabym też wyjawić, dlaczego Carla odebrała sobie życie. A tego chyba nie będę w stanie zrobić.
Na moment zaległo milczenie. Erling zniecierpliwiony usiadł na stołku, Tiril i Móri na przytwierdzonej do ściany ławie. Nero ułożył się na podłodze i obserwował ludzi z uwagą i podziwem. Ów nowy człowiek sprawiał wrażenie agresywnego. To Nera niepokoiło.
Pierwszy odezwał się Móri:
– Musisz zrozumieć, że to wszystko sprawia Tiril wielki ból. Ona wie więcej niż ty, ale spróbuję ci to i owo wyjaśnić w jej zastępstwie.
Erling skinął głową, zgnębiony, ale też lekko zirytowany.
– Proszę jednak nie mówić do mnie „ty”!
– Wygląda na to, że ojciec dziewcząt…
– Ojczym – przerwała Tiril ostro.
Erling spojrzał na nią zdumiony.
– Będziemy go nazywać „konsul Dahl” – rozstrzygnął Móri. – Przez całe życie one obie były przekonane, że jest to ich rodzony ojciec. Potem się okazało, że on przez wiele lat… wykorzystywał małą Carlę.
– Nie – jęknął Erling.
– Niestety, to prawda – potwierdziła Tiril ze łzami w oczach.
– Przez ile lat? – Erling, pobladły, ledwie mógł wypowiedzieć te trzy słowa.
– Myślę, że bardzo długo. Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy Carla zaczęła płakać. Zawsze była taka smutna – wyszeptała Tiril.
Erling chwytał powietrze chrapliwie, tak jakby się dusił, a po chwili zerwał się z miejsca i wybiegł na dwór.
Tiril spoglądała na Móriego, ale przez łzy nie widziała wyraźnie, wszystko się rozmazywało. Niepewnie wy- ciągnęła do niego rękę. On też się na chwilę zawahał, po czym ujął jej dłoń. Palce miał szczupłe, silne i zimne, skórę suchą.
Erling wrócił.
– Jak ty się o tym dowiedziałaś, Tiril? Od jak dawna wiesz?
– Zrozumiałam dopiero przed paroma dniami. Kiedy rzucił się na mnie.
– Co ty mówisz?!
– Zdołałam się obronić, ale potem musiałam uciekać z domu.
– No tak – jęknął Erling z rozpaczą w oczach. – No tak, teraz pojmuję.
– Otóż to – wtrącił Móri. – I teraz też pewnie rozumiecie, panie, że muszę ochraniać Tiril.
– Naturalnie. I dziękuję – bąknął Erling, choć jego myśli zajęte były czymś innym. – Ale w takim razie nie ma wątpliwości, kto stoi za zamachem na życie Tiril, prawda?
– Chyba tak – zgodził się Móri. – On musi się potwornie bać, że Tiril go wyda.
– Idziemy tam! Natychmiast! – zadecydował Erling. – Dysponuję wystarczającymi wpływami, bym mógł postawić go przed sądem, bo tam jest jego właściwe miejsce. Najpierw jednak chciałbym z nim w cztery oczy porozmawiać o mojej nieszczęsnej, zalęknionej Carli.
Tiril i Móri spoglądali po sobie. Nie chcieliby teraz być na miejscu konsula Dahla. Głos Erlinga brzmiał nader nieprzyjemnie.
– Powinniśmy chyba dokładnie zaplanować naszą wyprawę – wtrącił Móri.
– Co tu jest do planowania? Idziemy, zanim on zdąży się dowiedzieć, że napad na Tiril się nie udał!
Poszli zatem. Ruszyli wszyscy troje w stronę Bergen, a Nero podążał krok w krok za nimi.
Po drodze Erling rozpytywał Tiril o jej bieżące życie. Zgadzał się, że w Laksevåg jest bezpieczna, ale przecież to w żadnym razie nie jest miejsce dla panny z dobrego domu.
– Czy ty nie możesz sobie darować tego „dobrego domu”? poprosiła Tiril. – W środowisku, w którym wyrosłam, są ludzie ceniący pozory bardziej niż cokolwiek innego, ale ja do nich nie należę. Mnie jest w Laksevåg bardzo dobrze, czy ty tego nie rozumiesz?
– Rozumiem, ale przecież musi ci tu dokuczać samotność?
– Owszem, samotność to rzeczywiście jest problem – westchnęła. – Czasami bywa trudno, a Nero nie zawsze jest w stanie mi pomóc. Mimo to dobrze jest go mieć.
Przerwał im Móri.
– Ja teraz zostanę tu w pobliżu – zapewnił. – Przez jakiś czas nie będę się podejmował żadnych nowych zadań. W każdym razie dopóki nie wyjaśnimy sprawy tego napadu.
– Zadania? Jakie to zadania? – zapytał Erling.
– Pomagam ludziom – odparł Móri i było oczywiste, że nie chce wdawać się w szczegóły.
Erling przyglądał mu się jakimś nieobecnym wzrokiem i jakby nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, mówił głośno:
– Masz rację, przy tobie Tiril będzie bezpieczna. Nie ryzykuje, że z twojej strony spotka ją coś…
Tiril i Móri słuchali zdumieni, a on ciągnął, zwracając się do Móriego:
– Ty nie jesteś szczęśliwym człowiekiem… W tobie jest jakaś niszcząca siła. Ale nie skierowana przeciwko Tiril. Ta siła skierowana jest przeciwko tobie.
Móri skinął głową. Przez cały czas prowadził konia za uzdę. Kopyta stukały o ziemię.
– Ty nie zostałeś stworzony do miłości – dodał Erling sam nie do końca rozumiejąc własne słowa.
– Dobrze znacie się na ludziach, panie – rzekł Móri z nieprzeniknioną twarzą.
Erling jakby się nareszcie ocknął.
– Znam się na ludziach, powiadasz? Ja? Ja, który się nawet nie domyślałem, jak biedna Carla musi cierpieć?
– Nikt, nawet w najgorszych snach, nie mógłby przypuszczać, że coś tak wstrętnego… – zaczęła Tiril. – A poza tym ja i Carla nie byłyśmy siostrami. Ona była córką mojej przybranej matki. Ja jestem niczyja. Dowiedziałam się tego przed paroma dniami od kowalowej.
Читать дальше