Ewa Białołęcka - Tkacz Iluzji

Здесь есть возможность читать онлайн «Ewa Białołęcka - Tkacz Iluzji» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tkacz Iluzji: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tkacz Iluzji»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest samotny, nie słyszy i nie mówi, ale jest za to obdarzony zdolnościami po stokroć potężniejszymi: potrafi tworzyć materialne iluzje. Siłą woli może wyczarować jabłko, ptaki, groźne potwory i… samego siebie. Jego jedyny przyjaciel to smok, razem zgłębiają tajemnice świata wykreowanego przez Pierwszą Damę polskiej fantastyki, Ewę Białołęcką.
Za opowiadanie "Tkacz iluzji", na kanwie którego powstała niniejsza opowieść, autorka dostała prestiżową nagrodę im. Janusza A. Zajdla i przebojem wdarła się do polskiej literatury.

Tkacz Iluzji — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tkacz Iluzji», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Różo, dlaczego on się tak boi? Coś ty mu zrobiła?

– Jest strasznie blady. Przynieście wody.

– Czy nikt go nie uprzedził, co ma tutaj robić? Jak to: nie? Różo, jesteś podła! Biedak, zaraz umrze ze strachu.

– Jest słodki. Uwielbiam tych jeszcze niewinnych.

– Nie taki on niewinny, dziewczyno.

– Która umie dobrze pisać? Oświećcie go, czego chcemy.

Dostałem kubek zimnej wody i kartkę ze słowami: Chcemy zobaczyć smoki. Doznałem niebotycznej ulgi, aż zakręciło mi się w głowie. Łyknąłem wody. Smoki. Tylko tyle? Matko Świata, dobry Losie i wszyscy inni, dzięki za to. „Kwiatki” pragnęły po prostu iluzji. Oderwania się od ciasnego światka, wyznaczonego przez ściany domu uciech. Ucieczki gdzieś, gdzie na chwilę zapomną, że są tylko zabawkami dla pożądliwych mężczyzn. Zanim jeszcze zacząłem pokaz, do komnaty wsunęli się nieśmiało czterej chłopcy, smukli i wielkoocy jak sarny. Udałem, że ich nie widzę.

Nie miałem najmniejszego zamiaru zbyć dziewcząt byle czym. I to nie tylko ze względu na Nocnego Śpiewaka. Zdobyłem się na wielkoduszność. To były miraże tkane równie starannie, jak te dla „połówek”. Dałem „kwiatkom” co tylko miałem najlepszego. Gorące plaże Jaszczura, ogromne muszle o różowych wnętrzach, które dziewczęta zbierały w ciepłej wodzie płycizn. Rozkoszne, puchate smoczątka, przymilne jak koty. Smukłe olbrzymy o szkarłatnych oczach, pozwalające wdrapywać się na swe grzbiety. Wydobywające z siebie głębokie ryki niczym głosy wielkich rogów. Pokazałem miasto, ale nie leżące w ruinie, lecz piękne jak przed wiekami. Pełne rzeźb i wspaniałych fresków. Barwne ptaki zlatywały z drzew, by siadać dziewczynom na rękach. Dziobały podawane im owoce, skubały lekko podsuwane palce. W końcu nadszedł wczesny zachód słońca na oceanie, tkający lśniący pas na powierzchni fal i ubierający niebo w złocistości i róże. Nieważne, że nie wszystko zgadzało się z rzeczywistością. Dziewczyny były szczęśliwe. Tworzyłem dla nich miraże przez bardzo długi czas. Dopóki mogłem. Ostatkiem sił dobrnąłem do ostatniej wizji, zakończyłem ją płynnie i powróciliśmy do Ogródka. „Kwiatki” były oczarowane, jeszcze przez chwilę oszołomione, nadal w marzeniach tam, na dalekim południu. Osłabiony, zapadałem w sen na stosie poduszek. Zasypiałem, czując na czole i skroniach niewinne pocałunki. Nie miałem siły otworzyć oczu.

Dużo później, gdy wspominaliśmy ze Srebrzanką tamto zdarzenie, przyznała się, że stała nade mną wraz z Różą.

– Przykro mi teraz, że tak z niego zakpiłam – powiedziała starsza dziewczyna. – Nie wiedziałam, że tyle potrafi.

– A ja wiedziałam – odpowiedziała Srebrzanką. -Śpiewak mi o nim opowiadał. To dobry chłopak.

– Jaki on ładny, kiedy tak śpi – rozczuliła się Róża.

– Czy ja wiem? – zastanowiła się Srebrzanką. – Brwi nie ma za grubych? I za wąskiej twarzy?

– Skądże. Nic mu nie brak – zapewniła Róża tonem znawczyni.

– A jednak brak. Brak mu włosów na całej twarzy i wszędzie indziej.

Roześmiały się obie. Róża uściskała przyjaciółkę.

– Będziesz miała tego swojego nicponia. A jak już go dostaniesz, nie wypuszczaj z garści.

***

Udało mi się jeszcze raz zobaczyć Nocnego Śpiewaka. Nie wyglądał lepiej, niż poprzednim razem, ale i nie gorzej. Nie leżał już na twardej macie, a na niewymyślnym łóżku – ramie obciągniętej żaglowym płótnem. Ktoś (strażnik lub sam Grzywa) litościwie przykrył mu oczy chustką złożoną w kilkoro, bo południowe słońce wpadało do celi jaskrawymi promieniami. Ręce miał przywiązane do wezgłowia taśmami z podartej tkaniny. Sprawdziłem, pętle były luźne. Może rzucał się i nie chciano, by zrobił sobie krzywdę? W powietrzu unosił się zapach więzienia – potu, uryny, wymiotów i podłego jedzenia. Pomyślałem, że wkrótce Nocny Śpiewak opuści to miejsce. Może już tej nocy zabierzemy go stąd.

***

Przyszło jednak czekać. Grzywa okazywał irytującą wstrzemięźliwość. Dopiero dyskretne zabiegi uwodzicielskiej Róży sprawiły, że umówił ją na wieczór. W grupie spiskowców zawrzało. Nadszedł czas wprowadzenia w życie naszego skomplikowanego planu.

Od trzech już dni trwało segregowanie i pakowanie rękopisów z tajnej biblioteki. Koniec z pogardą odłożył wszelkie rejestry brudnych rachunków Kręgu dotyczących nagłego wygasania całych rodów, broni dostarczanej krajom leżących między nami a Northlandem, handlu dziećmi i równie brzydkich spraw. Wybraliśmy najcenniejsze prace dotyczące technik genetycznych, w tym całą dokumentację Burona. Zapisy dotyczące miast na Smoczym Archipelagu. Mapy i prawie wszystkie zwoje pokryte niezrozumiałymi zapisami sprzed tysięcy lat, które mieliśmy nadzieję kiedyś przetłumaczyć. Nasze bagaże przedstawiały się niezwykle skromnie. Tylko kilka osobistych pamiątek. Jeśli udałaby się nam ucieczka, obecność w naszym gronie dwóch Stworzycieli rozwiązać miała problem zaopatrzenia we wszystko. Od żywności, aż po igły do cerowania. Co do broni, miałem jeszcze swój nożomiecz od Płowego. Promień zdjął ze ściany łuk, którego dawno nie miał okazji używać. Zapewniał przy tym, że ze stu kroków trafia w jabłko na drzewie. W duchu miałem nadzieję, iż nie zajdzie potrzeba strzelania w coś większego od jabłka. Poza tym Promień sam w sobie był bronią.

Gryf miał sztylet o ostrzu długim na półtorej dłoni. Przedstawiało się to nędznie, lecz przecież nie chcieliśmy żadnych bitew, pragnęliśmy jedynie odejść.

Szło gładko. Jeszcze przed zamknięciem bram Promień wraz z Gryfem wymknęli się do portu, by przypomnieć kapitanowi o zawartej umowie i dopilnować jej dotrzymania.

– Jeśli wybuchnie tam pożar, to znaczy, że szyper robił trudności – mruknął Diament do Winograda, gdy tamci żegnali się, unosząc trzy palce w geście życzenia szczęścia. – I że Los nie sprzyja ani jemu, ani nam.

Winograd zrobił ukradkiem znak odpędzający demony.

Druga grupa, składająca się z Końca, Winograda, Myszki i Diamenta, miała czekać w komnacie Promienia, pilnując skrzyń wypełnionych księgami, na pozostałą trójkę, czyli Wężownika, Stalowego i mnie.

***

Staliśmy pod oknem kwatery Grzywy, ukryci w krzewach magnolii, nudząc się niemiłosiernie. Księżyc srebrzył mur i domalowywał dziwne cienie na płaskorzeźbach. Kładł jasne plamy na witrażowych szybkach okiennych. Ziewałem raz po raz, bardziej ze zniecierpliwienia niż z senności. Wężownik oparł się plecami o mur, ramiona założył na piersiach, głowę spuścił i zdawał się dumać nad czymś głęboko. Stalowy w podobnej pozycji unosił głowę do góry, popatrując na okno sypialni Stworzyciela. Uśmiechał się co chwilę, wyraźnie dobrze się bawiąc. Wreszcie, po długim czasie okno uchyliło się, pojawiła się w nim na mgnienie dłoń Róży, a Stalowy zręcznie schwytał spadający klucz. Zgodnie, nie zwlekając, podążyliśmy w stronę pracowni Grzywy.

Byliśmy w połowie drogi, gdy Wężownik zatrzymał mnie, wystawiając w bok rękę. Stalowy wyjrzał ostrożnie zza rogu korytarza.

„Choroba i kurestwo!” – przeklął wulgarnie. – „Patrol.”

„Przejdą.”

„Stoją, lenie. Idziemy dookoła? Czy Wężownik nas przerzuci?”

„Szkoda czasu i energii. To przecież blisko. Stalowy, wracamy z późnej hulanki. Uwaliłeś się i prowadzimy cię do domu.”

W półmroku dostrzegłem, jak kiwa głową. Uwiesił się na mnie całym ciężarem. Z drugiej strony podtrzymał go Wężownik. Wytoczyliśmy się zza zakrętu. Minęliśmy strażników, przyglądających się nam z politowaniem i lekkim zgorszeniem. Posłałem im uśmiech przepraszający i nieco głupkowaty. Ciągnęła się za nami iluzja woni mocnej brzoskwiniówki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tkacz Iluzji»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tkacz Iluzji» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tkacz Iluzji»

Обсуждение, отзывы о книге «Tkacz Iluzji» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x