Robert Jordan - Dech Zimy

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Chcesz się założyć, tak? — mruknęła Elayne. — A co postawisz? Ponieważ ja mam zamiar po prostu wypić to — zerknęła na srebrną filiżankę przy łóżku — i gotowa jestem się założyć, że w dziwny sposób zaraz zasnę. Zakład będzie uczciwy, ponieważ oczywiście nic tam nie dodałaś i nie próbujesz podstępem nakłonić mnie do wypicia... Żadną miarą byś tego nie zrobiła, prawda? Tak więc, o co się zakładamy?

Nieznośny uśmieszek zniknął z twarzy Nynaeve jak niepyszny, jej policzki mocno poczerwieniały.

— Naprawdę świetnie — powiedziała Birgitte, wstając. Wsparła się pod boki, stanęła zdecydowanie w nogach łóżka, zarówno wyraz jej twarzy, jak głos były równie pełne potępienia.— Kobieta leczy twoje mdłości, a ty traktujesz ją, jakbyś była Panną Niedotykalską. Może jeśli wypijesz zawartość tej filiżanki, pójdzie spać i na jedną noc zapomnisz o poszukiwaniu przygód w Świecie Snów, ja uznam, że jesteś dostatecznie dorosła, abym mogła uwierzyć, iż wystarczy mniej niż niecała setka gwardzistów, by utrzymać cię przy życiu. Czy też mam przemocą wlać ci do gardła — Cóż, Elayne i tak nie oczekiwała, że tamta wytrzyma długo. Niecała setka?

Jeszcze zanim tamta skończyła, Aviendha gwałtownie odwróciła się w stronę Birgitte, prawie wchodząc jej w słowo.

— Nie powinnaś odzywać się do niej w ten sposób, Birgitte Trahelion — powiedziała, prostując się, aby w pełni dawała się odczuć przewaga wzrostu. Mając na względzie wysokie obcasy butów Birgitte, nie było tego wiele, jednak z szalem ściśle opiętym na piersiach naprawdę w znacznie większym stopniu przypominała jedną z Mądrych niż zwykłą uczennicę. — Jesteś jej Strażnikiem. Jeśli nie wiesz, zapytaj Aan’alleina, jak przystoi się zachowywać Strażnikowi. Jest wielkim człowiekiem, a jednak słucha rozkazów Nynaeve. — Aan’allein to był Lan, Samotny Człowiek, którego dzieje znane były Aielom i znalazły drogę do ich opowieści.

Birgitte od stóp do głów zmierzyła ją spojrzeniem i stanęła lekko pochylona, tracąc tym samym tych kilka dodatkowych cali, jakie dawały jej buty. Z szyderczym uśmiechem otworzyła już usta, żeby skarcić Aviendhę uszczypliwym słowem, jak to zazwyczaj miało miejsce. Jak to zazwyczaj jej się udawało. Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, przemówiła Nynaeve, cicho i zdecydowanie:

— Och, na miłość Światłości, Birgitte, przestań. Jeżeli Elayne mówi, że chce tam się udać, wobec tego widocznie tak ma być. Teraz ani słowa więcej. — Wycelowała w stronę tamtej wyprostowany palec. — Albo ty i ja porozmawiamy sobie później.

Birgitte patrzyła na Nynaeve, jej usta poruszały się, nie wydając dźwięku, w więzi Strażnika pulsowała osobliwa mieszanina irytacji i zawodu. Na koniec opadła w fotel, rozłożyła nogi, buty wspierając tylko na ostrogach w kształcie lwich łbów i coś cicho mruczała pod nosem. Gdyby Elayne jej nie znała, gotowa byłaby uznać, że tamta się dąsa. Żałowała tylko, że nie ma pojęcia, jak Nynaeve się to udało. Przecież nie tak dawno Nynaeve traktowała Birgitte pełnym lękliwości szacunkiem, jak obecnie Aviendha, jednak najwyraźniej coś się zmieniło. Teraz potrafiła ją zastraszyć z równą bezczelnością, co wszystkich pozostałych. I ze znacznie lepszym skutkiem.

“Kobieta jak wszystkie inne — powiedziała pewnego razu Nynaeve — “Sama mi o tym powiedziała i po zastanowieniu doszłam do wniosku, że ma rację”. Jakby to cokolwiek wyjaśniało. Birgitte to była Birgitte.

— Moja sakiewka — poprosiła Elayne i ku jej zdumieniu, nie kto inny, jak Birgitte właśnie poszła przynieść haftowany złotem mieszek z garderoby. Cóż, Strażnicy zazwyczaj zajmowali się takimi właśnie drobiazgami, Birgitte jednak nigdy nie szczędziła zjadliwego komentarza. Choć niewykluczone, że należało go domniemywać w sposobie, w jaki zaaranżowała swój powrót. Podała Elayne sakiewkę z towarzyszeniem ceremonialnego ukłonu. Aviendhę i Nynaeve zaś skwitowała skrzywieniem ust. Elayne westchnęła. Nie chodziło przecież o to, że wszystkie trzy kobiety nie lubiły się nawzajem, naprawdę zupełnie nieźle się między nimi układało, jeśli tylko nie zwracać uwagi na drobne idiosynkrazje. Czasami po prostu musiały sobie następować na palce.

Dziwacznie skręcony kamienny pierścień, zawieszony na prostym skórzanym rzemyku, spoczywał w sakiewce pod garścią najrozmaitszych monet, obok pieczołowicie zwiniętej jedwabnej chusteczki, w której upatrywała swój największy skarb. Ter’angreal z pozoru sprawiał wrażenie wykonanego z kamienia — te wszystkie cętki i pasemka błękitu, czerwieni i brązów — niemniej w dotyku był twardy i gładki niczym stal, ale gdy go zważyć w dłoni, ciężar rozwiewał nawet to złudzenie. Założyła rzemyk na szyję, pierścień spoczął między piersiami, potem zaciągnęła sznurki sakiewki i odłożyła ją na stoliczek, biorąc do ręki srebrną filiżankę. Płyn rozsiewał tylko woń dobrego wina, mimo to jednak uniosła brwi i uśmiechnęła się do Nynaeve.

— Udam się do mojego pokoju — sztywno rzekła tamta. Wstała z łóżka, obrzuciła hardym spojrzeniem i Birgitte, i Aviendhę, w jakiś sposób ki’sain na czole nadawał jej jeszcze bardziej bezkompromisowy wygląd. — Obie macie czuwać i trzymać oczy szeroko otwarte! Póki nie ma przy niej tych kobiet, wciąż jest w nie bezpieczeństwie. Nie muszą też wam chyba przypominać, że odtąd tak już będzie zawsze.

— Sądzisz, że nie zdaję sobie z tego sprawy? — zaprotestowała Aviendha, a równocześnie Birgitte jęknęła:

— Nie jestem idiotką, Nynaeve!

— Skoro tak twierdzicie — odpowiedziała Nynaeve obu naraz — to nie mam innego wyjścia, jak uwierzyć, przynajmniej przez wzgląd na Elayne. I na was obie. — Otuliła się szalem i wyszła z pokoju w sposób tak dostojny, że nie powstydziłaby się żadna Aes Sedai. Naprawdę coraz lepiej jej to wychodziło.

— Można by pomyśleć, że to ona jest tu przeklętą królową — skomentowała Birgitte.

— Wiedz o tym, że trawi ją nadmierna duma, Birgitte Trahelion — mruknęła Aviendha. — Zachowuje się jak Shaido, obdarowany przez los jedną kozą. — Pokiwały głowami, na chwilę zjednoczone w doskonałym porozumieniu.

Jednak uwagi Elayne nie umknęło, że czekały ze swymi komentarzami, póki za Nynaeve nie zamknęły się drzwi. Kobieta, która ze wszystkich sił wypierała się pragnienia zostania Aes Sedai, teraz stawała się nią bardziej niż dowolna spośród nich. Być może Lan miał z tym coś wspólnego. Czasami musiała dokładać widocznych starań, żeby zachować spokój i opanowanie, jednak od czasu dziwnego ślubu przychodziło jej to z coraz większą łatwością.

Pierwszy łyk trunku smakował tylko winem, i to bardzo dobrym, Elayne jednak zmarszczyła brwi i zawahała się przed drugim. Póki nie zrozumiała, co robi i dlaczego. Nawiedzało ją wciąż wspomnienie widłokorzenia w herbacie. Co też Nynaeve mogła wrzucić do środka? Jasne, że nie widłokorzeń, ale co? Mocniejsze przechylenie filiżanki nagle zdało się czynnością ponad siły. Zmusiła się jednak, by pociągnąć głęboki łyk.

“Byłam po prostu spragniona” — pomyślała, przechylając się, aby odstawić filiżankę na miejsce. “Wcale nie chciałam niczego dowieść”.

Obie kobiety obserwowały ją przez chwilę, kiedy jednak umościła się wygodnie do snu, odwróciły się ku sobie.

— Będę czuwać w salonie — powiedziała Birgitte. — Tam zostawiłam łuk i strzały. Ty tutaj, na wypadek gdyby czegoś potrzebowała.

Aviendha nie zaprotestowała, wyciągnęła zza pasa nóż i kucnęła nieco z boku, gdzie mogła wcześniej zobaczyć każdego, kto wejdzie do komnaty.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dech Zimy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - De Herrezen Draak
Robert Jordan
Robert Jordan - Srdce zimy
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Отзывы о книге «Dech Zimy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x