Robert Jordan - Dech Zimy

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nynaeve parsknęła ostro. Bez wątpienia było to spowodowane tyleż wystąpieniem Aviendhy w jej obronie, co kąśliwością Birgitte. Nynaeve, jak to ona, prawdopodobnie wolałaby pominąć całkowitym milczeniem i to, czego nie wiedziała i to, czego nie potrafiła zrobić. Zwłaszcza ostatnimi czasy łatwo denerwowała ją choćby najlżejsza wzmianka na temat Uzdrawiania. Od kiedy stało się jasne,że kilka Kuzynek prześcignęło ją na tym polu.

— Sama powinnaś go rozpoznać, Elayne — powiedziała szorstko. — W każdym razie zielinek i kozi języczek mogą sprowadzić na ciebie sen, ale są niedoścignione na skurcze żołądka. Uznałam, że z dwojga złego wolałabyś się dobrze wyspać.

Nie chcąc dalej się przypiekać, Elayne wyłowiła spod przykrycia skórzane butelki z gorącą wodą, a potem zrzuciła je na dywan Zadrżała jednak, kiedy przed oczyma stanęło jej wspomnienie dawnych czasów. Żałosne, przepełnione bezradnością dni po tym, jak Ronde Macura zadała jej i Nynaeve widłokorzenia, nie były czymś, czego chętnie wracała. Niezależnie, jakie było działanie ziół, którymi napoiła ją teraz Nynaeve, nie czuła się po nich gorzej, niż czułaby się po widłokorzeniu. Uznała nawet, że pewnie mogłaby wstać łóżka, pod warunkiem, że nie musiałaby chodzić za daleko lub zbyt długo. I potrafiła w miarę jasno myśleć. Za oknami lśniła tylko blada księżycowa poświata. Ciekawe, ile nocy już minęło?

Znowu objęła Źródło i przeniosła cztery niteczki Ognia, żeby zapalić najpierw jedną, a potem następną lampę. Płomyki migoczące w zwierciadlanych półkloszach, choć maleńkie, raziły oczy przyzwyczajone do mroku, Birgitte zrazu osłoniła swoje dłonią. Kaftan Kapitana Generała naprawdę jej pasował — nie ma mowy, żeby nie wywarła wrażenia na kupcach.

— Nie powinnaś jeszcze przenosić — utyskiwała Nynaeve, mrużąc oczy porażone nagłym rozbłyskiem jaskrawości. Wciąż miała na sobie tę samą nisko wyciętą niebieską suknię, w której Elayne widziała ją wcześniej oraz obrzeżony żółtymi frędzlami szal, jak poprzednio odsłaniający ramiona. — Najlepiej, gdybyś kilka dni poświęciła na odzyskanie sił i dużo przy tym spała.— Zmarszczyła brwi na widok butelek z gorącą wodą poniewierających się na dywanie. — Musisz leżeć w cieple. Łatwiej zapobiegać gorączce, niż ją potem Uzdrawiać.

— Nie ulega chyba wątpliwości, że Dyelin dziś dowiodła swej lojalności — powiedziała Elayne, uklepując poduszki tak, żeby mogła wesprzeć się na oparciu łóżka; na ten widok Nynaeve aż ręce zadarła z odrazy. Na małej srebrnej tacy obok łóżka stał pojedynczy srebrny pucharek z ciemnym winem, który Elayne tylko obrzuciła krótkim, podejrzliwym spojrzeniem. — Dowiodła swej lojalności w niełatwy zaiste sposób. Przypuszczam, że mam wobec niej toh , Aviendha.

Aviendha wzruszyła ramionami. Po powrocie do Caemlyn z nieomal śmiesznym pośpiechem, jakby znienacka zdjął ją lęk wobec luksusu mieszkańców mokradeł, powróciła do stylu ubierania się charakterystycznego dla Aielów, rezygnując z jedwabi na rzecz bluzki i workowatych spódnic stroju zwanego algode . Przepasana ciemnym szalem, z włosami przewiązanymi zwiniętą ciemną chustą, stanowiła istny model uczennicy Mądrych, jedyną różnicę stanowił fakt, że jej biżuteria ograniczała się do pojedynczego naszyjnika z delikatnie wykutych srebrnych kręgów, daru od Egwene. Elayne wciąż nie potrafiła zrozumieć jej postępowania. Kiedy nosiła rzeczy mieszkańców mokradeł, tak Melaine, jak pozostałe najwyraźniej dawały jej spokój, natomiast teraz znowu wzięły ją w garść, zaciśniętą równie mocno, co w przypadku nowicjuszek Aes Sedai. Jedynego powodu, dla którego pozwalały jej w ogóle mieszkać w pałacu — w mieście, jeśli już o tym mowa — należało upatrywać w fakcie, że ona i Elayne były pierwszymi siostrami.

— Jeżeli sądzisz, że tak jest, wobec tego tak właśnie jest. — Ton którym stwierdziła rzecz samo przez się oczywistą, niósł w sobie lekkie nutki kpiny. — Ale jest to małe toh , Elayne. Miałaś podstawy, by w nią zwątpić. Nie możesz brać na siebie odpowiedzialności za każdą myśl, siostro. — Zaśmiała się, jakby nagle dostrzegła w tym znakomity żart. — Wtedy groziłaby ci nadmierna duma, a ja musiałabym dzielić ją z tobą, tylko że ciebie Mądre by za to nie pociągnęły do odpowiedzialności.

Nynaeve ostentacyjnie przewróciła oczyma, ale Aviendha zareagowała na to, tylko nieznacznie kręcąc głową, jakby jedyną właściwą reakcją wobec ignorancji tamtej była właśnie cierpliwa rezygnacja. Najwidoczniej od Mądrych uczyła się nie tylko opanowania Mocy.

— Cóż, naprawdę byłoby strasznie, gdybyście padły ofiarą nadmiernej dumy — powiedziała Birgitte tonem, w których pobrzmiewały nuty podejrzanie przypominające rozbawienie. Twarz jej była jakby nazbyt opanowana, a rysy prawie stężały od powstrzymywanego śmiechu.

Aviendha zmierzyła tamtą czujnym spojrzeniem oczu wyzierających z nieruchomej twarzy. Od czasu gdy ona i Elayne niejako adoptowały się wzajem, Birgitte również w pewien sposób stała się częścią ich związku. Oczywiście niejako Strażnik, lecz w roli poniekąd starszej siostry, w który to sposób niekiedy traktowała Elayne. Aviendha nie bardzo wiedziała, co o tym myśleć, nie bardzo umiała odpowiednio reagować. Dopuszczenie do wąskiego grona osób znających tajemnicę tego, kim Birgitte naprawdę była, dodatkowo chyba komplikowało sprawę. Wahała się między postawą jednoznacznie mającą okazać, że Birgitte Srebrny Łuk bynajmniej jej i nie przeraża, a zaskakującą u niej pokorą, często nie bardzo wiedząc, na co się zdecydować.

Birgitte uśmiechnęła się do niej uśmiechem pełnym szczerego rozbawienia, który jednak gasł w miarę, jak z wielką ostrożnością zaczęła odwijać materiał z niewielkiego pakunku, trzymanego na kolanach. Gdy jej oczom ukazał się wreszcie sztylet z rękojeścią wykładaną skórą i długim ostrzem, wyraz jej twarzy był już całkowicie poważny, a w więzi Elayne poczuła zawzięty gniew. Natychmiast rozpoznała broń — identyczną miała okazję widzieć w dłoni białowłosego zabójcy.

— Nie chodziło im o porwanie cię, siostro — cicho powiedziała Aviendha.

Głos Birgitte był ponury.

— Po tym jak Mellar zabił pierwszych dwóch... a drugiego rzutem miecza przez całą długość komnaty, niczym w jakiejś przeklętej opowieści barda — trzymała sztylet za koniec rękojeści, ostrzem do góry — odebrał go trzeciemu, a potem nim go zabił. Mieli cztery takie sztylety. Jeden jest zatruty.

— Te brązowe plamy na ostrzu to szary koper zmieszany ze sproszkowaną pestką brzoskwini — powiedziała Nynaeve, moszcząc się na skraju łóżka i krzywiąc z odrazą. — Rzut oka na jego oczy i język, i już wiedziałam, że nie zginął od ciosu.

— Cóż — po dłuższej chwili odezwała się Elayne. Zaiste, cóż? — Widłokorzeń, żebym nie była zdolna przenosić ani nawet drgnąć, jeśli już o tym mowa, a potem dwu ludzi, którzy podtrzymywaliby mnie, podczas gdy trzeci zadałby śmiertelne pchnięcie. Skomplikowany plan.

— Mieszkańcy mokradeł przepadają za skomplikowanymi planami — zauważyła Aviendha. Niespokojnie zerknęła na Birgitte, drgnęła i dodała: — Przynajmniej niektórzy.

— Z drugiej jednak strony, całkiem prosty — powiedziała Birgitte, zawijając z powrotem nóż równie uważnie, co przedtem go odwijała. — Wyszło na jaw, jak łatwo można do ciebie dotrzeć. Wszyscy wiedzieli, że samotnie jadasz. — Długi warkocz zakołysał się, gdy żywo pokręciła głową. — Prawdziwe szczęście, że pierwszy, który cię dopadł, nie miał go w ręku; jeden cios i już byś nie żyła. Prawdziwe szczęście, że Mellar akurat przechodził tamtędy i usłyszał, jak ktoś klnie męskim głosem. Szczęście, którego nie powstydziłby się ta’veren .

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dech Zimy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - De Herrezen Draak
Robert Jordan
Robert Jordan - Srdce zimy
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Отзывы о книге «Dech Zimy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x