Robert Jordan - Dech Zimy

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— To by wiele wyjaśniało, moja pani. Tak. Zaiste. — Jego język znowu mignął w szczelinie ust. — Jest jeszcze jedna kwestia, wspomniana przez moją korespondentkę z Cairhien, kwestia, o której... zapomniałem nadmienić. Jak może zdajesz sobie sprawę, twój zamiar zgłoszenia roszczeń do Tronu Słońca znany jest tam i cieszy się znacznym poparciem. Najwyraźniej jednak wielu Cairhienian posuwa się dalej, otwarcie mówiąc o wyprawie do Andoru, udzieleniu ci wsparcia w zdobyciu Tronu Lwa, uzasadniając to tym że wówczas i Tron Słońca szybciej będzie mógł stać się twoją własnością. Przypuszczam, że nie potrzebujesz mojej rady w kwestii dotyczącej tego rodzaju propozycji?

Skinęła głową, okazując wdzięczność, wedle swego zdania, jak najbardziej stosowną w danych okolicznościach. Pomoc z Cairhien mogłaby się okazać gorsza niż najemnicy, ponieważ między oboma krajami zbyt wiele zaległo zastarzałej nienawiści. Nie zapomniał o tym. Halwin Norry nigdy o niczym nie zapominał. Dlaczego więc zdecydował się jej o tym powiedzieć, miast próbować wziąć ją z zaskoczenia, być może nawet poczekać, aż jej pierwsi cairhieniańscy poplecznicy pojawią się w mieście? Czy głębia jej wiedzy wywarła na nim takie wrażenie? Czy może bał się, że cała rzecz się wyda? Cierpliwe czekał na to, co ona ma zamiar powiedzieć, niczym wyschnięta czapla czatująca... na rybę?

— Proszę mi przygotować list do podpisania i opieczętowania, panie Norry, zaadresowany do wszystkich większych Domów w Cairhien. Na początku niech będzie uzasadnienie moich praw do Tronu Słońca jako córki Taringaila Damodreda oraz deklaracja ogłoszenia ich, gdy tylko wydarzenia w Andorze na to pozwolą. Napisz, że nie przywiodę ze sobą żadnych wojsk, ponieważ wiem, że wprowadzenie andorańskich żołnierzy na cairhieniańską ziemię nastawiłoby wszystkich mieszkańców wrogo wobec mnie, i słusznie. Na koniec powinny być moje wyrazy uznania dla wielu Cairhienian za wsparcie mej sprawy i wyrazy nadziei, że jakiekolwiek podziały zaistnieją w Cairhien, zostaną one pokojowo zażegnane. — Obdarzeni inteligencją zrozumieją ukrytą między wierszami aluzję i przy odrobinie szczęścia wytłumaczą ją wszystkim tym, którzy nie okazali się dość bystrzy.

— Zgrabna replika, moja pani — powiedział Norry, lekko garbiąc ramiona na podobieństwo ukłonu. — Wszystko zostanie przy gotowane. Jeśli mogę spytać, moja pani, czy znajdziesz czas na podpisanie rachunków? Aha. Nieważne. Podeślę je przez kogoś w późniejszym czasie. — Tym razem ukłonił się właściwie, jeśli nie mniej niezgrabnie niż przed chwilą i zebrał już do wyjścia, by znowu się zatrzymać. — Wybacz mi śmiałość, moja pani, ale do złudzenia przypominasz naszą drogą nieboszczkę królową, twoją matkę.

Przyglądając się, jak zamyka za sobą drzwi, myślała równocześnie, czy może w nim widzieć sprzymierzeńca. Bez urzędników zarządzanie Caemlyn, a cóż dopiero Andorem, stanowiło czystą niemożliwość, natomiast pozbawiony nadzoru Pierwszy Urzędnik mógł rzucić każdą królową na kolana. Komplement nie był tym samym co deklaracja bezwarunkowej lojalności.

Czasu na przetrawienie tej kwestii nie dano jej wiele, ponieważ dosłownie kilka chwil po wyjściu Norry’ego do komnaty weszły trzy odziane w liberię pokojówki, wnosząc przykryte srebrnymi kloszami tace, które następnie ustawiły rzędem na długim stole pod ścianą.

— Pierwsza Pokojówka powiedziała, że moja pani zapomniała posłać po swój południowy posiłek — oznajmiła okrąglutka, siwowłosa kobieta, kłaniając się dwornie i równocześnie gestem nakazując swym młodszym towarzyszkom podnieść wysokie klosze — a więc przysyła waszej wysokości te oto dania do wyboru.

Do wyboru. Kręcąc głową nad zgromadzonym jadłem, Elayne odczuła nagle boleśnie, ile to już czasu minęło od zjedzonego o brzasku śniadania. Przed sobą miała pokrojony udziec jagnięcy z musztardowym sosem, kapłona zapiekanego z suszonymi figami, słodki chleb z orzeszkami piniowymi, krem z porów i zupę ziemniaczaną, gołąbki z liści kapusty nadziewane rodzynkami i pieprzami, ciasto z dyni, nie wspominając już o talerzu z tartą jabłkową i budyniu udekorowanym bitą śmietaną. Znad dwu brzuchatych srebrnych dzbanów wina unosiła się para — dwu, na wypadek gdyby wolała ten, a nie innym sposób przyprawienia trunku. W trzecim dzbanie była gorąca herbata. A wstydliwie wciśnięty w róg jednej z tac znajdował się posiłek, jaki zwyczajowo zamawiała o tej porze — klarowny rosół i chleb. Reanne Harfor bardzo się to nie podobało, zawsze powtarzała, że Elayne jest “chuda jak patyk”.

Pierwsza Pokojówka najwyraźniej nie kryła się ze swoimi opiniami. Siwowłosa kobieta obrzuciła ją pełnym nagany spojrzeniem, widząc, jak bierze chleb, rosół oraz herbatę i niesie na środek pomieszczenia, gdzie na białej serwetce stoi porcelanowa filiżanka, talerzyk i srebrna miseczka miodu. Jak też tacka z kilkoma suszonymi figami. Pełny żołądek w południe, tępa głowa po południu, jak to mawiała Lini. Jej opinii jednak jakoś nikt nie podzielał. Wszystkie pokojówki były raczej kobietami mile pulchnymi, a nawet dwie młodsze z niesmakiem pozierały, gdy kazano im odmaszerować z nietkniętymi tacami.

Rosół był wszakże bardzo dobry, gorący, lekko przyprawiony, herbata zaś przyjemnie miętowa, niedługo jednak dane jej było cieszyć się posiłkiem i lekko trapić myślą, że właściwie należało spróbować przynajmniej odrobinę tego pysznie wyglądającego budyniu. Nim przełknęła dwa kęsy, do komnaty jak trąba powietrzna wtargnęła Dyelin w zielonej sukni do konnej jazdy, ciężko dysząc. Elayne odłożyła łyżeczkę na podstawek i zaproponowała tamtej herbatę, zbyt późno się orientując, że jest tylko jedna filiżanka, na szczęście Dyelin gestem zbyła propozycję, a jej twarz wykrzywił złowróżbny grymas.

— W lesie Braem stacjonuje armia — oznajmiła — wielka jak żadna siła, jaką znał świat od Wojen z Aielami. Wieści przywiózł rankiem kupiec przybywający z Nowego Braem. Solidny, godny zaufania człowiek, znany jako Tormon, Illanin, nie ulegający podszeptom wyobraźni i nieskłonny dostrzegać licha za każdym krzakiem. Powiada, że widział w jej szeregach Arafellian, Kandoran, Shienaran. Wszystkiego razem tysiące. Dziesiątki tysięcy. — Osunęła się w fotel i zaczęła wachlować dłonią. Jej twarz pokraśniała, jakby biegła, chcąc najszybciej dostarczyć wieści. — Cóż, na Światłość, żołnierze z Ziem Granicznych robią na granicy Andoru?

— Założę się, że to sprawka Randa — odrzekła Elayne. Tłumiąc ziewnięcie, wypiła resztkę herbaty i ponownie napełniła filiżankę. Ranek był wprawdzie męczący, lecz odpowiednia ilość herbaty postawi ją na nogi.

Dyelin przestała się wachlować i usiadła prosto.

— Nie sądzisz chyba, że to on ich wysłał, nieprawdaż? Żeby ci pomóc?

Ta możliwość nie przyszła Elayne do głowy. Chwilami żałowała, że wtajemniczyła tę kobietę w swoje uczucia wobec Randa.

— Nie wydaje mi się, by się okazał... by mógł się okazać takim głupcem.

Światłości, ależ była zmęczona! Czasami Rand zachowywał się jakby był królem świata, z pewnością jednak nie mógłby... Nie mógłby... Myśl o tym, czego nie mógłby zrobić, osobliwie wyślizgiwała się z jej głowy.

Stłumiła kolejne ziewnięcie, spojrzała na trzymaną w dłoni filiżankę i poczuła, że oczy otwierają jej się jak szeroko. Chłodny, miętowy smak. Uważnie odstawiła naczynie, a przynajmniej próbowała. W każdym razie ledwie trafiła w spodek, filiżanka przewróciła się, rozlewając herbatę na stolik. Herbata była zaprawiona widłokorzeniem. Zdając sobie sprawę, że nic z tego nie będzie, sięgnęła do Źródła, próbowała zaczerpnąć życia i radości saidara , równie dobrze jednak mogłaby chwytać wiatr w sieci. Irytacja Birgitte, znacznie mniej dokuczliwa niż jeszcze przed momentem, wciąż tkwiła w głębi jej umysłu. Szaleńczo próbowała wzbudzić w sobie strach, trwogę. Zdawało jej się, że głowę ma wypchaną wełną, wszystko zdawało się przytłumione, odległe.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dech Zimy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - De Herrezen Draak
Robert Jordan
Robert Jordan - Srdce zimy
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Отзывы о книге «Dech Zimy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x