Robert Jordan - Dech Zimy

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jordan Robert

Dech Zimy

Osłabną pieczęcie dozorujące noc, a w najgłębszym tchnieniu zimy zrodzi się Dech Zimy, wśród zawodzeń, płaczu i zgrzytania zębami, bowiem przemierzać będzie świat na rumaku czarnym, którego imię brzmi — Śmierć.

z Cyklu Karaethońskiego: Proroctwa Smoka

Jak zawsze dla Harriet

Prolog

Śnieg

Płomienie trzech lamp migotały, światła dawały jednak aż nadto, by mrok nie znalazł dostępu do maleńkiego pomieszczenia o surowych białych ścianach i takimż suficie — w środku siedziała Seaine, uparcie wbijając wzrok w ciężkie drewniane drzwi. Odruch całkowicie nielogiczny, z czego doskonale zdawała sobie sprawę, wręcz głupi, jeśli mierzyć go wymogami stosowanymi wobec Zasiadającej w imieniu Białych. Splot saidara , sięgający poza załom futryny, przynosił jej przypadkowe szmery odległych kroków w labiryncie korytarzy, szmery, które cichły nieomal natychmiast po tym, jak zwróciły jej uwagę. Prosta sztuczka, podchwycona od przyjaciółki w dawno minionych czasach nowicjatu, teraz jakże przydatna — otrzyma ostrzeżenie znacznie wcześniej, niż zobaczy nadchodzącego. W każdym razie i tak nieliczni tylko schodzili poniżej drugiego poziomu piwnic.

Splot podchwycił odległe popiskiwanie szczurów. Światłości! Ciekawe, kiedy właściwie zalęgły się w Tar Valon, w samej Wieży? Czy któreś szpiegowały dla Czarnego? Zdenerwowana zwilżyła językiem wargi. W tej kwestii logika na nic nie mogła się przydać. Taka jest prawda. Nawet jeśli jest ona nielogiczna. Poczuła, jak w gardle nabrzmiewa jej szaleńczy śmiech. Z wysiłkiem udało jej się uniknąć wybuchu histerii. Trzeba myśleć o czymś innym, nie o szczurach. O czymś innym... Za jej plecami zduszony pisk wypełnił przestrzeń pomieszczenia, po chwili ścichł, przechodząc w ciche pojękiwanie. Za wszelką cenę próbowała nie słuchać. Trzeba się skoncentrować!

Ona i jej towarzyszki dotarły do tego pomieszczenia poniekąd powodowane podejrzeniami, że przewodzące Ajah spotykają się tu w sekrecie. Na własne oczy widziała przelotnie, jak Ferane Neheran szeptała w odosobnionym kącie biblioteki z Jesse Bilal, która zajmowała wśród Brązowych bardzo poczesną pozycję, nawet jeśli nie całkiem na szczycie. W przypadku zaś Suany Dragand z Żółtych, wydawało jej się, że stoi na jeszcze pewniejszym gruncie. Przynajmniej tak myślała. Dlaczego jednak Ferane prowadzała się z Suaną po zamkniętych częściach Wieży, obie odziane w proste płaszcze? Zasiadające w imieniu wszystkich Ajah wciąż ze sobą otwarcie rozmawiały, nawet rozmowy toczyły się w zimnej atmosferze. Pozostałe miały podobne doświadczenia; rzecz jasna, żadna nie miała zamiaru wymieniać żadnych imion z własnych Ajah, oprócz dwóch, które wspominały o Ferane. Naprawdę niełatwa zagadka. W obecnych czasach Wieża stanowiła istne bagno, Ajah czekały tylko, by wzajem rzucić się sobie do gardeł, a mimo to najważniejsze spośród nich spotykały się potajemnie po kątach. Żadna kobieta spoza danych Ajah nie miała pojęcia, kim są przywódczynie, najwyraźniej jednak one same doskonale się znały. O cóż też może im chodzić? Co to jest? Nieszczęśliwie składało się, że żadną miarą nie mogła wprost zapytać Ferane; nawet gdyby tamta znana była z tolerancji dla takiego zachowania, Seaine przenigdy by się nie ośmieliła. Przynajmniej nie teraz.

Niezależnie jak bardzo próbowała się skoncentrować, myśli nie chciały krążyć wokół pytania. Zdawała sobie sprawę, że siedzi tępo wpatrzona w drzwi, zamartwiając się zagadkami, których rozwiązać nie potrafi, właściwie chyba tylko po to, by uniknąć nieustannego oglądania się przez ramię. W stronę źródła tych zdławionych jęków i pociągłych posapywań.

Jakby sama myśl o tych nieprzyjemnych odgłosach stanowiła wewnętrzny nakaz, obejrzała się za siebie na swe towarzyszki, z każdym calem obrotu głowy jej oddech stawał się coraz bardziej nierówny. Gdzieś tam, wysoko, gęsty śnieg sypał się na Tar Valon, jednak pomieszczenie wydawało się jakby cokolwiek przegrzane. Wreszcie zmusiła się, by spojrzeć!

Saerin w obrzeżonym brązowymi frędzlami szalu, stała na szeroko rozstawionych nogach, muskając palcami rękojeść zakrzywionego altarańskiego sztyletu, wepchniętego za pasek. Od lodowatego gniewu jej oliwkowa cera jeszcze pociemniała, na jej tle jasną linią odznaczała się biegnąca wzdłuż szczęki blizna. Na pierwszy rzut oka Pevara wydawała się znacznie spokojniejsza, wszakże jedną dłonią ściskała kurczowo fałdy haftowanych czerwienią spódnic, drugą zaś gładki biały pręt Różdżki Przysiąg, niczym długą na stopę maczugę, w każdej chwili gotową do użycia. Rzeczywiście mogła być do tego zdolna — Pevara była znacznie twardsza, niźli mogłoby to sugerować jej pulchne oblicze, a w swym postępowaniu kierowała się wolą tak żelazną,że w porównaniu z nią Saerin można by nieomal wziąć za trzpiotkę.

Po drugiej stronie Krzesła Pokuty maleńka Yukiri stała z dłońmi wtulonymi pod pachy, długie srebrzystoszare frędzle jej szala trzęsły się miarowo, poruszane niepowstrzymanymi drżeniami ciała. Nie przestając oblizywać warg, Yukiri wciąż rzucała lękliwe spojrzenia na stojącą obok niej kobietę. Doesine, z wyglądu bardziej przypominająca urodziwego chłopca niźli Żółtą siostrę o ustalonej reputacji, niczym nie zdradzała, co myśli o ich poczynaniach. Choć w istocie to ona manipulowała splotami, ciągnącymi się ku Krzesłu, ona też wbijała spojrzenie w ter’angreal , skoncentrowana tak głęboko, że kropelki potu lśniły na jej bladym czole. Wszystkie obecne w pomieszczeniu były Zasiadającymi Komnaty, włączywszy w to wysoką kobietę wijącą się na Krześle.

Talene wręcz spływała potem, jej złote włosy zwisały w strąkach, lniana koszula przylgnęła do ciała. Resztę jej zwiniętych w kłąb rzeczy cisnęły w kąt pomieszczenia. Przymknięte powieki niepowstrzymanie drgały, z ust dobywał się nie milknący nawet na moment potok zdławionych pojękiwań i płaczliwych, na poły artykułowanych błagań. Seaine mdliło na widok tamtej, jednak nie potrafiła oderwać od niej oczu. Talene była jej przyjaciółką. Kiedyś.

Mimo miana jakie nosił, ter’angreal w niczym nie przypominał krzesła, był to po prostu wielki, prostopadłościenny blok marmurowej szarości. Nikt nie wiedział, z czego tak naprawdę został wykonany, jednak tworzywo było twarde niczym stal, wyjątek stanowił lekko pochylony wierzch. Posągowa figura Zielonej siostry zapadła się nieco w jego powierzchnię, która zawsze, niezależnie jak tamta się wierciła, jakimś sposobem przybierała kształt dopasowany do jej sylwetki. Sploty Doesine zagłębiały się w jedyną szczelinę, jaką można było znaleźć w całym Krześle — umieszczony na jednej ze ścian kwadratowy otwór wielkości dłoni, otoczony maleńkimi, nierówno rozmieszczonymi wgłębieniami. Schwytanych w Tar Valon przestępców przyprowadzano właśnie tutaj, fundując im doświadczenie Krzesła Pokuty, dzięki któremu przeżywali pieczołowicie dobrane konsekwencje własnych zbrodni. Uwolnieni, nieodmiennie opuszczali wyspę. Dzięki temu w samym Tar Valon akty naruszenia prawa zdarzały się niezmiernie rzadko. Czując lekkość w głowie, zastanawiała się, czy czyniony zeń użytek miał cokolwiek wspólnego z celem, dla którego stworzono Krzesło w Wieku Legend.

— Co ona widzi? — wyszeptała wbrew sobie. Talene z pewnością nie tylko widzi, dla niej jest to przeżycie nieodróżnialne od realności. Dzięki Światłości, że nie miała żadnego Strażnika; w przypadku Zielonej była to rzecz nieomal niesłychana. Twierdziła, że Zasiadającej Komnaty do niczego nie będzie potrzebny. Wszelako teraz, jak się nad tym zastanowić, fakt ten można było tłumaczyć zupełnie inaczej.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dech Zimy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - De Herrezen Draak
Robert Jordan
Robert Jordan - Srdce zimy
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Отзывы о книге «Dech Zimy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x