Robert Jordan - Dech Zimy
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dech Zimy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ani razu nie otworzył swojej teczki. Całą zawartość pomieszczonych w niej dokumentów miał w głowie, je same przyniósł tylko na wypadek, gdyby chciała coś zobaczyć na własne oczy.
— Rzecz najpilniejsza i zapewne najważniejsza, moja pani, to fakt, że na terenie twoich posiadłości w Danabar odkryto wielkie złoża ałunu. Ałunu najwyższej jakości. Ufam, że w tym kontekście bankierzy okażą się... hm... mniej niezdecydowani wobec starań, jakie podejmuję w twym imieniu. — Uśmiechnął się lekko, przelotnym grymasem wyginającym cienkie wargi. Jak na niego był to prawdziwy wybuch radości.
Na samą wzmiankę o ałunie Elayne wyprostowała się, jej uśmiech zaś był z pewnością znacznie bardziej godny swego miana. W istocie była bliska niekontrolowanego wybuchu radości. Gdyby znajdowała się w czyimś innym towarzystwie, niewykluczone, że pofolgowałaby sobie. Jej uniesienie było tak wielkie, że na moment przyćmiło ciągłą irytację Birgitte. Tkacze i farbiarze pochłaniali ałun w ogromnych ilościach, podobnie zresztą jak wytwórcy szkła i papiernicy, żeby o innych nie wspominać. Jedynym źródłem ałunu najwyższej jakości było Ghealdan — przynajmniej do teraz — a same podatki nakładane na obrót nim wystarczały od wielu pokoleń dla podtrzymania tronu Ghealdan. Towar dostarczany z Łzy i Arafel nie dorównywał tamtemu, a mimo to napychał szkatułę tych krajów co najmniej równą ilością monet, jak oliwa i kamienie szlachetne.
— To są naprawdę ważne wieści, panie Norry. Najlepsze jakie dzisiaj słyszałam. — Niekoniecznie najlepsze od czasu powrotu do Caemlyn, ale bez wątpienia najlepsze dziś.— Jak szybko może ci się udać przezwyciężyć “niezdecydowanie” bankierów? — Tamci zachowali się w sposób, który odczula niczym zatrzaśnięcie drzwi przed nosem, no może nie aż do tego stopnia niegrzeczny. Bankierzy potrafili do ostatniego człowieka wyliczyć, ile ona ma za sobą mieczy, a ile jej przeciwnicy. Jednak nawet w takiej sytuacji nie miała większych wątpliwości, że zasoby ałunu wpłyną na zmianę ich postawy. Oczywiście Norry też o tym wiedział.
— Nie przypuszczam, by teraz potrwało to długo, moja pani. Ufam także, że uda nam się wynegocjować dobre warunki. Poinformuję ich, że w przypadku, gdy ich najlepsza oferta okaże się dla nas nie do przyjęcia, nawiążę kontakt z Łzą lub Cairhien. Oni z pewnością nie zaryzykują utraty dochodów z ceł, moja pani. — Wszystko to zostało powiedziane suchym, bezbarwnym głosem, bez śladu nawet satysfakcji, którą na jego miejscu odczuwałby każdy inny człowiek. — Rzecz jasna, zaciągniemy u nich pożyczki na poczet przyszłych dochodów, no i czekają nas pewne wydatki. Mam na myśli nakłady na wydobycie. Transport. Danabar jest krajem górzystym, położonym w pewnej odległości od Drogi Lugardzkiej. A jednak pieniędzy z pewnością będzie dość, byś mogła zrealizować swe zamierzenia odnośnie rozbudowy Gwardii, moja pani. Jak też względem Akademii.
— Dość, to z pewnością nie jest właściwe słowo, skoro wysokość spodziewanych dochodów skłoniła cię do rezygnacji z wyperswadowania mi pomysłu założenia Akademii, panie Norry — powiedziała, tłumiąc śmiech. O stan skarbca zamartwiał się niczym kwoka, którą natura obdarzyła pojedynczym pisklęciem, nic więc dziwnego, że niewzruszenie protestował przeciwko idei przejęcia przez nią szkoły, jaką Rand rozkazał założyć w Caemlyn. Wciąż na nowo podnosił argumenty, póki w jej uszach nie brzmiały już niczym wiertło świdrujące czaszkę. Jak dotąd szkoła składała się tylko z kilkunastu uczonych oraz ich studentów, zajęcia zaś odbywały w rozmaitych gospodach Nowego Miasta. Niemniej, mimo coraz ostrzejszej zimy tamci głośno domagali się więcej miejsca. Z pewnością nie miała zamiaru udostępnić pałacu, wszelako coś należało im zapewnić. Norry próbował chronić złoto Andoru, jej zadaniem jednak była dbałość o jego przyszłość. I choć rzekomo Tarmon Gaidon nadchodził wielkimi krokami, musiała wierzyć, iż jakaś przyszłość będzie i po nim, niezależnie czy Rand rozszarpie świat, czy nie. Gdyby zakładać inaczej, nie byłoby sensu nic robić, jej zaś nie bardzo w smak było usiąść po prostu i czekać. Gdyby nawet wiedziała z całkowita pewnością, że Ostatnia Bitwa stanowić będzie kres wszystkiego, nie wydawało jej się prawdopodobne, by spoczęła wygodnie, zakładając nogę na nogę. Rand fundował szkoły właśnie na wypadek rzeczywistego Pęknięcia, w nadziei uratowania części dawnego świata, jej szkoła jednak należeć będzie do Andoru, nie zaś do Randa al’Thora. Akademia Róż imienia Morgase Trakand. Przyszłość będzie i przyszłość ta nie zapomni jej matki. — Czy też może doszedłeś do wniosku, że pochodzenie cairhieniańskiego złota mimo wszystko da się wyśledzić do Smoka Odrodzonego?
— Wciąż wierzę, że ryzyko jest niewielkie, moja pani, ale dalej uważam, iż nie warto go podejmować, zwłaszcza w kontekście wieści, jakie właśnie nadeszły z Tar Valon. — Ton jego głosu nie zmienił się nawet odrobinę, wyraźnie jednak coś go zdenerwowało. Palce bębniły o przyciskaną do piersi skórzaną teczkę, na przemian gwałtowny taniec pajęczych nóżek i spokój. — Biała... hm... Wieża wydała proklamację uznającą w... lordzie Randzie Smoka Odrodzonego i oferującą mu... hm... ochronę oraz przewodnictwo. Proklamacja zawiera również anatemę na każdego, kto zechce nawiązywać z nim układy inaczej, jak tylko za pośrednictwem Wieży. Z pewnością mądrą jest rzeczą wystrzegać się gniewu Tar Valon, z czego zapewne zdajesz sobie sprawę, moja pani, lepiej niż ja.— Znaczącym spojrzeniem obrzucił pierścień z Wielkim Wężem zdobiący dłoń spoczywającą na rzeźbionym oparciu fotela. Wiedział, rzecz jasna, o rozłamie w Wieży, chyba tylko jakiś dzierżawca w Seleisin mógł o nim nie wiedzieć, obecnie była to tajemnica poliszynela, był jednak zbyt dyskretny, aby na głos mówić o jej politycznych zobowiązaniach. Choć z początku wyraźnie miał zamiar użyć słów “Zasiadająca na Tronie Amyrlin” zamiast “Biała Wieża”. A Światłość jedna tylko wie, co chciał powiedzieć zamiast “lord Rand”. Nie miała mu oczywiście tego za złe. Ostrożność stanowiła cechę pożądaną na jego stanowisku.
Treść proklamacji Elaidy wprawiła ją jednak w osłupienie. Marszcząc brwi, przesunęła palcami po pierścieniu. Taki sam pierścień Elaida nosiła znacznie dłużej, niż ona chodziła po tym świecie. Tamta kobieta była arogancka, uparta, głucha na wszelkie zdanie prócz własnego, nie była jednak przecież głupia. Bynajmniej.
— Czy jej się wydaje, że on zaakceptuje taką ofertę? — zamyśliła się na głos. — Ochrona i przewodnictwo? Nie potrafię sobie wyobrazić pewniejszego sposobu na jego zniechęcenie! — Przewodnictwo? Randem nie sposób było kierować nawet za pomocą pałki!
— Wedle mej korespondentki z Cairhien, niewykluczone, że już uznał treść tej proklamacji, moja pani. — Norry z pewnością ostro by zaprotestował na najlżejszą sugestie, iż ma cokolwiek do czynienia ze szpiegostwem. Cóż, przynajmniej skrzywiłby się z niesmakiem. Pierwszy Urzędnik zarządzał skarbcem, odpowiadał za biurokratów zajmujących się sprawami miasta i doradzał tronowi w sprawach stanu. Z pewnością nie miał własnej agentury na podobieństwo siatek szpiegowskich, jakimi dysponowały Ajah oraz niektóre siostry indywidualnie. Regularnie wymieniał listy z dobrze poinformowanymi i ustosunkowanymi ludźmi w innych stolicach, aby jego rady pozostawały w zgodzie z aktualnymi wydarzeniami. — Otrzymuję od niej gołębia tylko raz w tygodniu, wydaje się, że zaraz po ostatniej informacji ktoś Jedyną Mocą zaatakował Pałac Słońca.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dech Zimy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.