Robert Jordan - Dech Zimy
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dech Zimy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Elayne westchnęła. Cóż za podarunek Rand jej przysłał. Podarunek! Dwadzieścia dziewięć sul’dam Seanchan, zgrabnie skutych przez a’dam i pięć damane — nienawidziła tego słowa, tłumaczyło się ono przez “Wzięta na Smycz” albo po prostu jako “Okiełznana”, ale tym właśnie one były — pięć damane , którym nie można było zdjąć smyczy z prostego powodu, że natychmiast spróbowałyby uwolnić seanchańskie kobiety, które je wcześniej niewoliły. Pantery na sznurku byłyby lepszym prezentem. Przynajmniej pantery nie potrafią przenosić. Te kobiety zaś zostały powierzone w opiekę Rodzinie, ponieważ żadna inna kobieta nie miała czasu się nim zajmować.
A jednak od razu zorientowała się, co należy zrobić z sul’dam Przekonać je, że są w stanie nauczyć się przenosić, a potem odesłać je do Seanchan. Wyjąwszy Nynaeve, jedynie Egwene, Aviendha oraz kilka Kuzynek znało jej plan. Nynaeve i Egwene z powątpiewaniem wyrażały się o szansach jego powodzenia, jakkolwiek wytrwale wszakże sul’dam próbowałyby skrywać swe umiejętności po powrocie, wcześniej czy później musiało się wszystko wydać. Oczywiście, jeśli natychmiast o wszystkim same nie doniosą. Seanchanie byli dziwaczni, nawet wywodzące się spośród nich damane szczerze wierzyły, że zdolna do przenoszenia kobieta musi być wzięta na smycz, gdyż tylko tym sposobem można zapewnić bezpieczeństwo otoczeniu. Dzięki swej umiejętności powodowania kobietami noszącymi a’dam , sul’dam cieszyły się sporym szacunkiem wśród Seanchan. Świadomość tego, że same sul’dam potrafią przenosić, mogła do głębi wstrząsnąć systemem, być może nawet spowodować jego upadek. Wszystko wydawało się takie proste, przynajmniej z początku.
— Reanne, jak zrozumiałam, masz dla mnie dobre wieści — powiedziała. — Jeżeli nie chodzi o to, że sul’dam zaczęły się załamywać, to w czym rzecz?
Alise spod zmarszczonych brwi spojrzała na Lana, którzy trzymał wartę pod drzwiami — nie aprobowała wtajemniczania go w ich plan — ale nic nie powiedziała.
— Chwileczkę, jeśli można — mruknęła Reanne. To mruknięcie nie było rozkazem. Nynaeve naprawdę dobrze wywiązała się ze swego zadania. — Ona nie musi o tym wiedzieć. — Nagle rozbłysła wokół niej poświata saidara . Przenosząc, poruszała palcami, jakby nimi właśnie prowadziła sploty Powietrza przykuwające Marli do jej krzesła, potem niby to oderwała je, a wreszcie złożyła dłonie, cały czas się przyglądając rzekomo powstającej przed jej oczyma dźwiękochłonnej barierze. Wszystkie te gesty, rzecz jasna, nie miały nic wspólnego z prawdziwym przenoszeniem, jednak dla niej najwyraźniej były konieczne, ponieważ w ten sposób nauczyła się tkać sploty. Usta sul’dam wygiął lekki grymas pogardy. Jedyna Moc w ogóle jej nie przerażała.
— Ależ proszę bardzo — kwaśno odparła Nynaeve, wspierając wonie na biodrach. — Nie ma pośpiechu. — Reanne nie onieśmiela jej w takim stopniu jak Alise.
Ale z drugiej strony Nynaeve również nie onieśmielała już Reanne, która nie spiesząc się, spokojnie przyjrzała się swemu dziełu, kiwnęła głową z zadowoleniem i dopiero potem powstała. Kuzynki zawsze starały się ograniczyć przenoszenie do załatwiania rzeczy naprawdę niezbędnych, a teraz otworzyła się przed nią możliwość swobodnego rozkoszowania się używaniem saidara , jak również czerpania dumy z dobrze wykonanej pracy.
— Dobre wieści — oznajmiła, wygładzając spódnice — są takie że trzem damane chyba już można zdjąć obroże. Chyba.
Elayne poczuła, jak jej brwi unoszą się do góry, zaskoczonym wzrokiem spojrzała na Nynaeve. Z pięciu damane , które przekazał im Taim, jedna została przez Seanchan pojmana na Głowie Tomana, druga w Tanchico. Pozostałe pochodziły z Seanchan.
— Dwie z seanchańskich kobiet, Marille i Jillari wciąż twierdzą, że całkowicie zasługują na smycz, że muszą być na niej trzymane. — Usta Reanne zacisnęły się z obrzydzeniem, ale ta przerwa w wypowiedzi trwała jedynie chwilę. — Szczerze przeraża je perspektywa wolności. Alivia jednak jakoś się z tym pogodziła. Teraz twierdzi, że wszystko brało się jedynie ze strachu przed ponownym schwytaniem. Mówi, że nienawidzi każdej sul’dam i z pewnością zachowuje się stosownie: warczy na nie, przeklina, jednak... — Powoli, z powątpiewaniem pokręciła głową. — Nałożono jej obrożę, kiedy miała nie więcej jak trzynaście, czternaście lat, Elayne, nie jest do końca pewna, i była damane przez czterysta lat! A pomijając to, ona jest... jest... Alivia jest w znaczący sposób silniejsza niż Nynaeve — dokończyła pośpiesznie. O wieku przenoszącej kobiety Kuzynki mogły rozmawiać otwarcie, gdy jednak w grę wchodziła zdolność do czerpania Mocy, zachowywały podobną powściągliwość, co Aes Sedai. — Czy odważymy się ją uwolnić? Seanchańską dzikuskę, która może obrócić w gruzy cały pałac? — Kuzynki podzielały również rezerwę, jaką Aes Sedai żywiły wobec dzikusek. Przynajmniej większość.
Siostry znające Nynaeve zdążyły się już nauczyć, że w jej obecności trzeba uważać z tym słowem. Potrafiła naprawdę zachowywać się niemiło, kiedy wyczuła pogardę w wypowiadającym je głosie. Teraz jednak tylko popatrzyła na Reanne. Być może próbowała znaleźć odpowiedź. Elayne jednak wiedziała, jak wyglądałaby jej własna odpowiedź, ale to nie miało nic wspólnego z roszczeniami do tronu i Andoru. Ta decyzja mogła należeć wyłącznie do Aes Sedai, oznaczało to więc, iż spoczywa ona w rękach Nynaeve.
— Jeżeli nie macie pojęcia, co z nią zrobić — cicho odezwał się Lan ze swego miejsca pod drzwiami — równie dobrze możecie ją z powrotem oddać Seanchanom. — W ogóle nie zakłopotały go natychmiastowe spojrzenia czterech kobiet, w których uszach jego niski głos wypowiadający te słowa brzmieć musiał niczym pogrzebowy dzwon. — W przeciwnym razie, chcąc ją obserwować, będziecie wciąż musiały trzymać ją na smyczy, a przez to nie będziecie w niczym lepsze.
— Nie tobie o tym wyrokować, Strażniku — zdecydowanie ucięła Alise. Kiedy jednak z całkowitym opanowaniem wytrzymał jej spojrzenie, wydała z siebie ciche, pełne niesmaku parsknięcie i wyrzuciła dłonie do góry. — Powinnaś sobie z nim porządnie porozmawiać, Nynaeve, kiedy znajdziecie się na osobności.
Nynaeve szczególnie mocno musiał dawać się we znaki strach przed tą kobietą, ponieważ jej policzki pokraśniały.
— Nie sądź, że tego nie uczynię — oznajmiła lekko. W ogóle nie patrzyła na Lana. Na koniec, jakby wreszcie panujące zimno do niej dotarło, otuliła ramiona szalem i odkaszlnęła. — Jednak on ma rację. Przynajmniej nie musimy się przejmować pozostałymi dwoma. Po prostu zaskoczyło mnie, że tyle czasu im zabrało odrzucenie tego, czego nauczyli je ci głupi Seanchanie.
— Nie jestem taka pewna — westchnęła Reanne. — Rozumiesz, Kara była czymś w rodzaju mądrej kobiety na Głowie Tomana. W jej wiosce wszyscy ją bardzo szanowali. Rzecz jasna, była dzikuską. Można by sądzić, że znienawidziła Seanchan, ale to nie jest prawda, do żadnej z nich się to nie odnosi. Bardzo się przejmuje sul’dam , którą schwytano razem z nią i niepokoi, żeby żadnej z pozostałych sul’dam nie stała się żadna krzywda. Lemore natomiast ma dopiero dziewiętnaście lat, jest rozpieszczoną szlachcianką, która miała pecha, że iskrę odkryto u niej tego samego dnia, gdy padło Tanchico. Mówi, że z całego serca nienawidzi Seanchan i pragnie, żeby odpłacili za to, co zrobili Tanchico, jednak z drugiej strony reaguje na imię Larie, to jest jej imię jako damane , równie chętnie gdy zwracać się do niej przez “Lemore”, poza tym uśmiecha się do sul’dam i pozwala głaskać po głowie. Nie chodzi o to, że im nie ufam, przynajmniej nie w taki sposób jak Alise, ale wątpię równocześnie, by sprzeciwiły się swojej sul’dam . Podejrzewam, że gdyby któraś z tamtych kazała pomóc sobie w ucieczce wszystkie by posłuchały, obawiam się też, że gdyby spróbowano nałożyć im obrożę, żadna nie protestowałaby szczególnie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dech Zimy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.