Robert Jordan - Dech Zimy
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dech Zimy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Wiem, gdzie w tej chwili przebywa Reanne — powiedziała Nynaeve, zsuwając znowu szal z ramion. — Chodźmy. Zaprowadzę cię do niej.
Elayne również doskonale zdawała sobie sprawę, gdzie też może przebywać Reanne, skoro nie była zamknięta razem z Nynaeve, ale po raz drugi pohamowała swój język i pozwoliła tamtej się prowadzić. Był to rodzaj kary, jaką sobie wymierzyła za to, że wcześniej wzięła udział w sprzeczce, miast wszystko załagodzić. Lan poszedł za nimi, jego chłodne oczy wciąż śledziły otoczenie. Służący, których mijali, lekko drżeli, czując na sobie jego wzrok. Pewna młodziutka kobieta o jasnych włosach naprawdę podkasała spódnice i uciekła, wpadając na stojącą lampę, która potem jeszcze czas jakiś się chwiała.
To przypomniało Elayne, aby wspomnieć Nynaeve o Elenii i Naean, oraz o szpiegach. Nynaeve przyjęła rzecz całkiem spokojnie. Zgodziła się z Elayne, że wkrótce się dowiedzą, kto pojmał obie kobiety, zaś wątpliwości Sareithy skwitowała pogardliwym parsknięciem. Jeśli już o tym mowa, to wyraziła zdziwienie, że dotąd nikt jeszcze nie pomyślał o uprowadzeniu ich wprost z Aringill.
— Nie potrafię wprost uwierzyć, że cały czas tam siedziały, wiedząc iż my dotarłyśmy do Caemlyn. Każdy głupi by się domyślił, wcześniej czy później zostaną wezwane. Łatwiej było je porwać z małego miasteczka. — Małe miasteczko. Ongiś z pewnością Aringill musiało jej się wydawać metropolią. — Jeśli zaś chodzi o szpiegów — Spojrzawszy na szczupłego, siwego mężczyznę, który dolewał oliwy do złoconej lampy, zmarszczyła brwi i pokręciła głową — Oczywiście że mamy szpiegów. Od początku wiedziałam że tak będzie. Po prostu, Elayne, musisz uważać na to, co mówisz. Jeżeli nie chcesz, żeby wszyscy o wszystkim wiedzieli, nie mów nic nikomu, kogo dobrze nie znasz.
“Ona oczywiście wie najlepiej, kiedy mam mówić, a kiedy nie” — pomyślała Elayne, zaciskając usta. Jeśli się przestawało z Nynaeve, czasami mogła to być prawdziwie sroga pokuta.
Nynaeve zresztą miała własne wieści, którymi chciała się podzielić. Zniknęło osiemnaście Kuzynek spośród tych, co przybyły z nimi do Caemlyn. Jednak nie uciekły. Tylko nie było ich w pałacu. Ponieważ żadna nie miała dość siły we władaniu Mocą, żeby Podróżować, Nynaeve sama dla nich splotła strumienie, wysyłając je w głąb Altary, Amadicii i Tarabon, daleko na ziemie opanowane przez Seanchan, gdzie miały znaleźć wszystkie te Kuzynki, które jeszcze nie uciekły i sprowadzić z powrotem do stolicy.
Miło byłoby, gdyby Nynaeve przyszło do głowy poinformować ją o tym wczoraj, kiedy je wysyłała, a jeszcze lepiej, kiedy ona i Reanne wpadły na ten pomysł, jednak Elayne nie zaprotestowała. Zamiast tego rzekła:
— To bardzo dzielnie z ich strony. Uniknięcie schwytania nie będzie łatwe.
— Dzielne, prawda — powiedziała Nynaeve, a w jej głosie brzmiała irytacja. Dłoń znowu popełzła do warkocza. — Ale nie dlatego je wybrałyśmy. Razem z Alise wysłałyśmy te, które jej zdaniem zapewne uciekłyby, gdybyśmy nie znalazły im nic do roboty. — Zerknęła przez ramię na Lana i opanowała mimowolny ruch dłoni. — Nie mam pojęcia, jak Egwene chce sobie z tym poradzić — westchnęła. — Można sobie mówić, że wszystkie z Rodziny zostaną pewnego dnia “przysposobione” Wieży, ale jak tego dokonać? Większość nie jest dość silna, żeby zdobyć szal. Wiele nie ma nawet szans na zostanie Przyjętą. A z pewnością nie chciałyby przez resztę życia być tylko Przyjętymi albo nowicjuszkami.
Tym razem Elayne nie powiedziała nic tylko z tego względu, że nie wiedziała, co powiedzieć. Obietnicy należało dotrzymać, sama ją złożyła. W imieniu Egwene, prawda, i z rozkazu Egwene, to jej usta jednak wypowiedziały słowa, a ona danego słowa nie złamie. Tylko że naprawdę nie miała pojęcia, jak go dotrzymać, o ile Egwene nie wyskoczy z jakimś naprawdę cudownym pomysłem.
Reanne Corly była dokładnie tam, gdzie Elayne spodziewała się ją zastać: w małym pokoiku z dwoma wąskimi oknami, wyglądającymi na niewielki dziedziniec w głębi pałacu z nie czynną o tej porze roku fontanną — nie uchylane lufty sprawiały, że w pomieszczeniu było cokolwiek duszno. Posadzka wykonano z prostych ciemnych płytek, nie przykrytych dywanem, zaś za umeblowanie musiał wystarczyć wąski stoliczek z dwoma krzesłami. Gdy Elayne weszła do środka, zastała Reanne w towarzystwie dwu kobiet. Jedną była Alise Tenjile — stała po przeciwnej stronie stołu od wejścia — w prostej szarej sukni z wysokim karczkiem. Z pozoru już dobrze w latach średnich była kobietą o miłym, ale nieszczególnie uderzającym wyglądzie, sugerującym takiż charakter... póki nie poznało się jej bliżej i nie doświadczyło na sobie siły jej woli. Obrzuciła wchodzące pojedynczym spojrzeniem i z powrotem skupiła wzrok na tym, co leżało przed nią na stole, cokolwiek to było. Aes Sedai, Strażnicy i Dziedziczki Tronu nie wywierali już żadnego wrażenia na Alise. Sama Reanne siedziała po przeciwnej stronie stołu — kobieta o twarzy pomarszczonej i włosach całkiem już prawie siwych, w zielonej sukni, znacznie bardziej zdobnej niż ubiór Alise — wydalono ją z Wieży po tym, jak nie przeszła inicjacji Przyjętej, teraz, gdy dano jej drugą szansę, zdążyła już wybrać sobie barwy wymarzonych Ajah. Obok niej zajmowała miejsce pulchna kobieta w prostych brązowych wełnach, o twarzy skrzepłej w grymas zaciętego uporu i oczach skupionych na Reanne, oczach, które najwyraźniej za wszelką cenę unikały srebrnych detali a’dam spoczywającego niczym srebrny wąż między nimi na stole. Jej dłonie jednak nerwowo tańczyły na skraju blatu, a na obliczu Reanne gościł pewny siebie uśmiech, który pogłębiał zmarszczki w kącikach oczu.
— Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że namówiłaś którąś z nich do posłuchania głosu rozumu — zaczęła Nynaeve, nim jeszcze Lan zdążył zamknąć za nimi drzwi. Popatrzyła groźnie na kobietę w brązach jakby chciała ją wytargać za uszy albo zrobić coś jeszcze gorszego, a potem spojrzała na Alise. Elayne podejrzewała, że Nynaeve trochę się Alise boi. Tamta kobieta bynajmniej nie dysponowała wielką siłą, jeśli chodzi o Moc... nie miała szans na szal... ale kiedy chciała, potrafiła zapewnić sobie posłuch i zdławić wszelkie protesty. Odnosiło się to również do Aes Sedai. Po namyśle Elayne doszła do wniosku, że sama również trochę się boi Alise.
— Cały czas przeczą, jakby były w stanie przenosić — mruknęła Alise, splatając dłonie na piersiach i spod zmarszczonych brwi zerknęła na kobietę siedzącą naprzeciw Reanne. — I naprawdę chyba nie potrafią, tak sądzę, choć wyczuwam w nich... coś. Nie całkiem przyrodzoną kobiecie iskrę talentu, ale prawie. To sprawia takie wrażenie, jakby ona już-już prawie mogła przenosić i potrzebny był tylko malutki kroczek. Nigdy z czymś takim się nie spotkałam. No, cóż. Przynajmniej nie rzucają się już na nas z pięściami. Wydaje mi się, że choć te szaleństwa wybiłam im z głowy!— Kobieta w brązach obrzuciła Alise ukradkowym, ponurym i wściekłym spojrzeniem, ale skarcona zdecydowanym wyrazem oczu tamtej natychmiast uciekła wzrokiem, a jej usta wygiął słaby grymas. Kiedy Alise wybijała coś komuś z głowy, najwyraźniej robiła to definitywnie. Palce tamtej wznowiły taniec po blacie, Elayne nie sądziła, by zdawała sobie sprawę z tego tiku.
— Wciąż przeczą także, jakoby były w stanie widzieć sploty, ale chyba same siebie tylko próbują przekonać — powiedziała Reanne swoim wysokim melodyjnym głosem. Na pełen uporu wzrok tamtej odpowiadała uśmiechem. Każda siostra mogłaby pozazdrościć Reanne spokoju i godności. Była Starszą Kółka Dziewiarskiego, co zaliczało ją do najwyższych autorytetów Rodziny. Wedle ich Reguły, Kółko Dziewiarskie istniało tylko w Ebou Dar, ale wciąż była najstarsza wśród tych, które przebywały w Caemlyn setki lat starsza od jakiejkolwiek Aes Sedai, jak sięgano pamięcią nic dziwnego więc, że mało która siostra potrafił dorównać otaczającej jej aurze spokojnej władczości. — Upierają się, że zwodzimy je Mocą, zmuszając do uwierzenia, iż a’dam jest w stanie je sobie podporządkować. Jednak wcześniej czy później kłamstwa im się wyczerpią. — Przyciągnęła do siebie a’dam i wprawnym ruchem otworzyła zamek przy obroży. — Mamy spróbować ponownie Marli? — Kobieta w brązach, Marli, wciąż unikała patrzenia na pręgę srebrnego metalu w dłoniach Reanne, ale jej ciało zesztywniało, a palce jeszcze szybciej zabębniły po stole.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dech Zimy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.