Robert Jordan - Dech Zimy

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Postąpiłeś słusznie, Dannil — powiedział Perrin, rzucając mu wodze Stayera. Hu i Get potrafili sobie świetnie radzić w lesie, a Jondyn Barran był w stanie iść po tropach wczorajszego wiatru. W tej chwili zobaczył, że Gaul i Panny najwyraźniej również zmierzali poza teren obozu, idąc jedno za drugim w ślad. Zasłon nie opuścili. — Z każdej trójki jeden zostaje w obozie— szybko rozkazał Perrin; tylko stąd, że zwyciężył w pojedynku słownym z Argandą, nie można było wnioskować, iż tamten nie zmieni zdania. — Reszta niech się pakuje. Chcę ruszać w drogę, gdy tylko nadejdą pierwsze wieści.

Nie czekając na odpowiedź, pomknął za Gaulem, dogonił go i stanął przed nim, wyciągając dłoń. Z jakiegoś powodu zielone oczy tamtego zwęziły się ponad zasłoną. Sulin i pozostałe Panny, które szły w ślad za nim, przystanęły, kołysząc się lekko.

— Znajdź ją dla mnie, Gaul — powiedział Perrin. — Wszystkich was proszę, znajdźcie tych, którzy ją porwali. Jeżeli ktokolwiek jest w stanie wytropić tych Aielów, to tylko wy.

Oczy Gaula powróciły do swych normalnych rozmiarów równie raptownie, jak przedtem się zwęziły, Panny również wyraźnie wyzbyły się swej czujności. O ile oczywiście można coś takiego powiedzieć o dowolnym Aielu. To było bardzo dziwne. Przecież nie mogli sobie wyobrażać, że będzie ich w jakikolwiek sposób obwiniał.

— Pewnego dnia wszyscy przebudzimy się ze snu — powiedział łagodnie Gaul — ale jeśli ona jeszcze śni, znajdziemy ją. Skoro jednak porwali ja Aielowie, musimy ruszać. Będą wędrować szybko. Nawet po... tym. — W ostatnie słowo włożył skrajną odrazę, a równocześnie kopnął kopiec śniegu.

Perrin skinął głową i szybko odstąpił na bok, pozwalając Aielom przebiec obok niego. Wątpił, by długo udało im się zachować takie tempo, pewien jednak był, że nawet jeśli będą musieli w końcu zwolnić, nastąpi to znacznie później, niż by miało miejsce w przypadku innych ludzi. Kiedy Panny go mijały, każda szybko przyciskała palce do zasłony ponad ustami, a potem dotykała nimi jego ramienia. Sulin, biegnąca tuż za Gaulem, skinęła mu głową, poza tym jednak żadna nie powiedziała ani słowa. Faile z pewności wiedziałaby, co znaczą te pocałunki, przekazywane za pomocą palców.

Kiedy ostatnia Panna przebiegła obok niego, zdał sobie sprawę że w ich wymarszu było coś dziwnego. Pozwoliły Gaulowi prowadzić oddział. W normalnych okolicznościach każda prędzej ugodziłaby go włócznią, zanim by na coś takiego przystała. Dlaczego? Może... Chiad i Bain powinny być z Faile. Gaulowi w żaden sposób nie zależało na Bain, Chiad jednak to była inna sprawa. Panny z pewnością nie podsycały nadziei Gaula, że Chiad zechce dla niego porzucić włócznię... jeszcze czego!... niemniej, może właśnie o to chodziło.

Perrin aż jęknął, zdjęty niesmakiem wobec samego siebie. Chiad i Bain, i kto jeszcze? Nawet oślepiony strachem o Faile, powinien przynajmniej zapytać. Jeżeli chce ją odzyskać, musi zdławić w sobie strach i zacząć myśleć. Było to jednak niczym próba zdławienia wzbierającej powodzi.

Na płaskim szczycie wzgórza zaczynało wrzeć. Ktoś zdążył już odprowadzić Stayera, ludzie z Dwu Rzek powoli opuszczali krąg szyku, spiesząc nieporządnym strumieniem w kierunku swego obozu, pokrzykując do siebie, co by zrobili, gdyby lansjerzy jednak zaatakowali. Od czasu do czasu czyjś podniesiony głos pytał o Faile, czy lady jest bezpieczna, czy będą jej szukać, pozostali jednak szybko go uciszali, nerwowo popatrując na Perrina. Wśród całego tego zamieszania gai’shain niewzruszenie zajmowali się swoimi zadaniami. Bez wyraźnego rozkazu — tak samo by postępowali, gdyby nawet wokół wrzała bitwa, żaden nawet palcem by nie kiwnął, żeby komukolwiek pomóc lub przeszkodzić. Mądre zamknęły się wszystkie w jednym namiocie z Seonid i Masuri, klapy wejścia nie tylko zostały opuszczone, lecz nawet zawiązane. Nie chciały, aby im przeszkadzano. Bez wątpienia będą rozmawiać o Masemie. Prawdopodobnie planując, jak go zabić, tak żeby ani on, ani Rand się nie dowiedzieli.

Z irytacją uderzył pięścią o wnętrze drugiej dłoni. Naprawdę na chwilę zupełnie zapomniał o Masemie. Tamten przecież spodziewał się dotrzeć przed nocą, z towarzyszeniem straży honorowej w liczbie stu ludzi. Przy odrobienie szczęścia mayeniańscy zwiadowcy wrócą już do tego czasu, a Elyas i pozostali wkrótce po nich.

— Mój lordzie Peronie? — usłyszał za sobą głos Grady’ego, odwrócił się. Dwaj Asha’mani stali, trzymając konie przy pyskach i niepewnie wymachując swobodnym fragmentem wodzy. Grady wciągnął oddech i widząc, że Neald skinął głową, ciągnął dalej: — Dzięki Podróżowaniu we dwójkę jesteśmy w stanie sprawdzić znacznie większy teren. A jeśli uda nam się znaleźć tych, którzy ją porwali, cóż, wątpię, by nawet kilkuset Aielów potrafiło przeszkodzić dwu Asha’manom w jej uwolnieniu.

Perrin już otwierał usta, by kazać im natychmiast ruszać, ale po ułamku sekundy zamknął je na powrót. Grady był farmerem, prawda, ale przecież żadną miarą myśliwym czy innym człowiekiem lasu. W oczach Nealda każda mieścina pozbawiona kamiennego muru była wsią. Być może byli w stanie odróżnić trop od dębu, ale nawet jeśli go znajdą, zapewne nie będą w stanie stwierdzić, dokąd prowadzi. Oczywiście, mógł udać się z nimi. Choć nie był tak dobry jak Jondyn, mimo to... Mógł pójść i zostawić Dannilowi użeranie się z Argandą. I z Masemą. Nie wspominając już o knowaniach Mądrych.

— Idźcie się spakować, razem ze wszystkimi — powiedział cicho. Gdzie też posiało Balwera? Nigdzie go nie było widać. Mało prawdopodobne, żeby i on zdecydował się ścigać porywaczy Faile.— Możecie być tu potrzebni.

Grady aż zamrugał z zaskoczenia, Neald rozdziawił usta.

Perrin jednak nie dał im nawet szansy, by zaprotestować. Ruszył szybko w kierunku niskiego namiotu o zawiązanych klapach. Nie sposób było ich otworzyć od zewnątrz. Kiedy Mądre nie chciały aby im przeszkadzano, wówczas nikt nie miał prawa naruszać ich spokoju, niezależnie czy był wodzem klanu, czy kimkolwiek innym. Dotyczyło to również mieszkańca mokradeł noszącego śmieszny tytuł lorda Dwu Rzek. Wyciągnął więc zza pasa nóż i pochylił się, by przeciąć sznury, zanim jednak zdążył przesunąć ostrze przez wąską szczelinę rozdzielającą klapy namiotu, te zadrżały, jakby ktoś już rozwiązywał je od środka. Wyprostował się i cierpliwie czekał.

Klapy namiotu odskoczyły, na zewnątrz wyślizgnęła się Nevarin. Szal miała obwiązany wokół talii, poza mgłą oddechu nic nie wskazywało jednak na to, że spaceruje po lodowatym zimnie. Spojrzenie zielonych oczu przelotnie spoczęło na nożu, który trzymał dłoni, natychmiast wsparła dłonie na biodrach, bransolety zagrzechotały. Była tak chuda, że aż prawie koścista, z długimi słomianymi włosami, upiętymi ciemną zwiniętą chusteczką, co najmniej o dłoń wyższa od Nynaeve, którą jednak nieodmiennie przywodziła mu na myśl. Stała nieruchomo, blokując wejście do namiotu.

— Jesteś nadzwyczaj porywczy, Perrinie Aybara. — Przemówiła głosem swobodnym, choć zasadniczym, on zaś natychmiast nabrał przekonania, że zaraz zostanie wytargany za uszy. Dokładnie tak samo czuł się w obecności Nynaeve. — Chociaż poniekąd pewnie tłumaczą cię okoliczności. Czego chcesz?

— Jak...? — Musiał przerwać, by przełknąć ślinę. — Jak oni ją potraktują?

— Nie potrafię powiedzieć, Perrinie Aybara. — Na jej twarzy nie było śladu współczucia, pozostawała całkowicie pozbawiona wyrazu. W tych sprawach Aielowie mogliby Aes Sedai udzielać lekcji.— Wyjąwszy zabójców drzew, branie w niewolę mieszkańców mokradeł jest wbrew obyczajom, chociaż ostatnimi czasy to również uległo zmianie. Podobnie rzecz ma się z zabijaniem bez koniecznej potrzeby. Wielu jednak nic chciało nadstawić ucha prawdom, które objawił Car’a’carn . Jednych ogarnęła Apatia i porzucili włócznie, ale mogli je na powrót ująć. Pozostali najzwyczajniej odeszli, żeby żyć w zgodzie z tradycją, jak ją pojmują. Nie potrafię powiedzieć, jakich zwyczajów czy norm przestrzegają ci, którzy porzucili swój klan i szczep. — Dopiero gdy wypowiadała ostatnie słowa, jej głos nabrał emocjonalnego zabarwienia i rozbrzmiał pogardą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dech Zimy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - De Herrezen Draak
Robert Jordan
Robert Jordan - Srdce zimy
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Отзывы о книге «Dech Zimy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x