Robert Jordan - Dech Zimy
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dech Zimy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Obrazy, które jego umysł zamieniał na słowa, znikały jeden po drugim, aż został tylko jeden. Wyj z żalu, póki nie spotkasz jej znowu w Wilczym Śnie. Potem i on rozpłynął się w ciszy.
— Słuchasz mnie? — obcesowo dopytywał się Arganda. W niczym nie przypominał szlachcica o gładkim obliczu, mimo bowiem jedwabnego odzienia i złoceń na srebrze napierśnika, wyglądał w każdym calu na tego, kim był, czyli posiwiałego weterana, który po raz pierwszy wziął do ręki lancę jako chłopiec i najpewniej mógł się poszczycić dwoma tuzinami blizn. W jego ciemnych oczach płonęła gorączka nieomal tak intensywna, jak w oczach ludzi Masemy. Pachniał gniewem i strachem. — Te dzikusy porwały również królową Alliandre!
— Znajdziemy twoją królową, kiedy znajdziemy moją żonę — odparł Perrin głosem zimnym i twardym jak ostrze topora. Na pewno też żyła. — Może lepiej mi wytłumacz, o co w tym wszystkim chodzi. Oto twoi ludzie gotują się do szarży na moich. — Miał przecież również inne zobowiązania. Konieczność przyznania się do tego paliła niczym żółć. Przecież przy Faile nic innego nie miało znaczenia. Nic! Ale mimo to ludzie z Dwu Rzek byli jego ludźmi.
Arganda ostro osadził konia i złapał Perrina za rękaw.
— Posłuchaj, co powiem! Pierwsza lady Berelain twierdzi, że to Aielowie porwali królową Alliandre, a nie kto inny, jak właśnie Aielowie chowają się za twoimi łucznikami. Wśród moich ludzi są tacy którzy z radością zadaliby im kilka pytań. — Jego rozgorączkowane spojrzenie na moment objęło Edarrę i Carelle. Być może zdało mu się, że oto ma przed sobą Aielów i żadnych łuczników między nimi a sobą.
— Pierwszy Kapitan jest trochę nadto... pobudzony — mruknęła Berelain, kładąc dłoń na drugim ramieniu Perrina. — Wyjaśniłam mu już, że żaden z obecnych tu Aielów nie miał nic wspólnego z całą sprawą. Pewna jestem, że nie będę miała większych trudności z przekonaniem go...
Strząsnął jej dłoń, wyrwał rękaw z uścisku Ghealdanina.
— Alliandre złożyła mi hołd lenny, Arganda. Ty jesteś jej poddanym, a więc tym samym jestem twoim panem. Powiedziałem, że Alliandre odnajdziemy, kiedy odnajdziemy Faile. — Krawędź ostrza topora. Przecież żyła. — Nie będziesz nikomu zadawał żadnych pytań, na nikogo nie podniesiesz ręki, dopóki ja tak nie powiem. Natomiast zaraz odprowadzisz swoich ludzi do obozu, gdzie będziecie oczekiwać w gotowości na mój rozkaz. Jeżeli nie będziecie gotowi do wymarszu na mój znak, zostawię was.
Arganda patrzył na niego, ciężko oddychając. Znowu uciekł spojrzeniem, tym razem ku Grady’emu i Nealdowi, ale potem znów popatrzył Perrinowi w oczy.
— Jak rozkażesz, mój panie — oznajmił sztywno. Zawrócił swego deresza, wykrzyczał rozkazy swym oficerom i nie czekając nawet, aż przekażą je swym ludziom, puścił konia galopem. Kolejne kolumny Ghealdan ruszyły za swoim Pierwszym Kapitanem. W kierunku obozu, jednak kwestia tego, czy tam zostaną, pozostawała otwarta. I czy przypadkiem nawet to nie obróci się na złe.
— Bardzo dobrze sobie poradziłeś, Perrin — powiedziała Berelain. — Trudna sytuacja i chwile osobiście dla ciebie też niełatwe — Teraz zrezygnowała z wszelkiej ceremonialności. Była po prostu współczującą kobietą, jej uśmiech wyłącznie próbą dodania otuchy. Berelain, kobieta o tysiącu twarzy.
Wyciągnęła dłoń w czerwonej rękawiczce, ale on wycofał Stayera, zanim zdążyła go znowu dotknąć.
— Daj spokój, żebyś sczezła! — warknął. — Moją żonę porwano! Nie mam cierpliwości na twoje dziecinne gierki!
Szarpnęła się, jakby ją uderzył. Rumieniec pokrył jej policzki i znowu się zmieniła, stając teraz pokorna i równocześnie pełna powabu.
— To nie są dziecinne zabawy, Perrin — mruknęła głosem bogatym w podteksty i równocześnie rozbawionym. — Dwie kobiety walczą o ciebie, a ty jesteś nagrodą w tej walce, to ma być dziecinne? Sądziłabym raczej, że będzie ci to schlebiać. Lordzie Kapitanie Gallenne, proszę dotrzymaj mi towarzystwa. Przypuszczam, że my również winniśmy być gotowi do wymarszu na rozkaz.
Jednooki mężczyzna pojechał za nią do miejsca, gdzie stacjonowała Skrzydlata Gwardia, gnając konia krokiem tak bardzo zbliżonym do kłusa, na ile śnieg pozwalał. Przez cały czas pochylał się ku niej, jakby wysłuchiwał rozkazów. Annoura została obok niego, ściskając tylko wodze swej kasztanowatej klaczy. Pod ptasim nosem jej usta stanowiły linię cienką niczym ostrze brzytwy.
— Zachowujesz się niekiedy jak straszny głupiec, Perrin. W rzeczy samej, dość często.
Nie miał pojęcia, o czym ona mówi i wcale go to nie obchodziło. Fakt, że Berelain uganiała się za żonatym mężczyzną, czasami przyjmowała z rezygnacją, czasami jednak z rozbawieniem, zdarzało jej się nawet pomagać w tych praktykach, aranżując tamtej spotkania z nim sam na sam. W chwili obecnej, zarówno osoba Pierwszej, jak jej Aes Sedai, napełniały go niesmakiem. Wbił obcasy w boki Stayera i bez słowa opuścił jej towarzystwo.
Szyk mężczyzn na wzgórzu rozstąpił się na tyle, by go przepuścić, potem znowu zwarł — tamci mruczeli coś do siebie, obserwując jeźdźców wracających do swych obozowisk, by ponownie dać miejsce Mądrym, Aes Sedai i Asha’manom. Formacja jednak nie pękła, nikt nie podbiegł do niego, czego na poły oczekiwał. Był im za to wdzięczny. Całe wzgórze pachniało czujnością. A przynajmniej większa jego część.
Śnieg na szczycie miejscami stratowany był do gołej ziemi, usianej jedynie bryłami zmarzniętego błota, miejscami zmienił się w nagą lodową taflę. Cztery Mądre, które nie towarzyszyły mu wyprawie do Abili, stały przed jednym z niskich namiotów Aielów — cztery pełne opanowania sylwetki, z ramionami otulonymi ciemnymi wełnianymi szalami — obserwując dwie siostry zsiadające z koni w towarzystwie Carelle i Edarry, najwyraźniej całkowicie obojętne na to, co się działo wokół nich. Gai’shain , którzy zastępowali im służbę, spokojnie i pokornie zajmowali się swoimi zadaniami, oblicza ich ukryte były pod głębokimi kapturami białych szat. Któryś nawet trzepał dywan, przewieszony przez linę biegnącą między dwoma drzewami! Jedyny znak, że Aielowie znaleźli się na krawędzi zbrojnego konfliktu, można było wyczytać z postawy Gaula i Panien. Przykucnięci, z shoufami udrapowanymi wokół głów, z czarnymi zasłonami, znad których widać było jedynie oczy, trzymali w dłoniach krótkie włócznie i tarcze powlekane byczą skórą. Kiedy Perrin zeskoczył z siodła, powstali.
Natychmiast też nadbiegł Dannil Lewin — strapiony żuł koniec wąsa, który sprawiał, że jego nos zdawał się jeszcze większy, niż był w rzeczywistości. W jednej dłoni trzymał łuk, drugą chował strzałę do kołczana.
— Nie miałem pojęcia, co jeszcze mogę zrobić, Perrin — powiedział, jąkając się. Dannil był pod Studniami Dumai, wcześniej w ojczystych stronach stawiał czoła trollokom, to jednak, co się tu stało, przechodziło jego wyobrażenia. — Ledwie poznaliśmy prawdę o tym, co się stało, a już ci Ghealdanie jechali w naszą stronę, tak więc od razu wysłałem Jondyna Barrana i paru innych, wśród nich Hu Marwina i Geta Ayliaha, powiedziałem Cairhienianom i twojej służbie, żeby ustawili wozy w krąg i zostali w środku... tych ludzi, którzy wszędzie włóczyli się za lady Faile, musiałem prawie związać, od razu chcieli za nią pędzić, a przecież żaden nie odróżnia w lesie tropu od dębu... potem wszystkich tu przyprowadziłem. Myślałem już, że Ghealdanie nas zaatakują, kiedy przybyła Pierwsza ze swoimi ludźmi. Musieli chyba oszaleć, jeżeli myśleli, że któryś z naszych Aielów skrzywdziłby lady Faile. — Mimo iż do niego zwracali się przez “Perrin”, ludzie z Dwu Rzek prawie nigdy nie pomijali szlacheckiego tytułu Faile.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dech Zimy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.