Robert Jordan - Dech Zimy

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

3

Obyczaje

Od pierwszej chwili po tym, jak została schwytana, przez całą trudną drogę po lesie, Faile przede wszystkim bała się zamarznąć. Wiatr to cichł, to zrywał się na powrót, cichł i zrywał się. Na nielicznych tylko gałęziach rozproszonych drzew wisiały jeszcze liście, wszystkie zresztą zbrązowiałe już i uschłe. Podmuchy wiatru swobodnie hulały po lesie i, chociaż stosunkowo słabe, tchnęły lodem. O Perrinie rzadko myślała, jeśli już, to tylko z nadzieją, że jakoś się dowie o sekretnych układach Masemy. Oraz, że dowie się też o Shaido. Nawet jeśli teraz mogła go o tym poinformować tylko ta dziwka, Berelain. Miała nadzieję, że Berelain udało się umknąć z zasadzki, i że powiedziała Perrinowi o wszystkim. A potem wpadła w jakąś dziurę i skręciła kark. Ostatecznie miała przecież zbyt wiele zmartwień, żeby sobie jeszcze zaprzątać głowę myślami o mężu.

Wcześniej określiła tę pogodę jako jesienną, pamiętać jednak należało, że saldaeańską jesienią ludzie zamarzali na śmierć, a z rzeczy zostawiono jej tylko ciemne wełniane pończochy. Jedną mocno skrępowano jej łokcie za plecami, drugą miała zawiązaną wokół szyi w charakterze smyczy. Dzielne słowa nie mogły posłużyć za ochronę nagiej skóry. Było jej zbyt zimno, żeby mogła się spocić, jednak nogi wkrótce zaczęły ją boleć od wysiłku nadążania za tymi, którzy ją schwytali. Biegnący w szyku kolumny Shaido, skryci za zasłonami, mężczyźni i Panny, zwolnili, dostawszy się w śnieg sięgający ponad kolana, kiedy jednak pokrywa znów stała się płytsza, podjęli stałe tempo, jakby nic nie potrafiło ich zmęczyć. Na takim dystansie nawet konie nie dotrzymałyby im kroku. Drżąc, wysilała się na końcu swej smyczy, rozpaczliwie próbując zaczerpnąć powietrza przez zęby zaciśnięte, aby nie szczękały.

Shaido byli mniej liczni, niż jej się to wydawało podczas ataku, osądziła, że nie więcej jak stu pięćdziesięciu, wszyscy niemalże trzymali w pogotowiu włócznie i łuki. Niewielkie szansę, że ktoś ich zaskoczy. Na moment nie osłabiając czujności, jak duchy przemykali w ciszy, wypełnionej jedynie cichym skrzypieniem śniegu od miękkimi, wysokimi do kolan butami. Jednak zielenie, szarości i brązy ich odzienia odznaczały się ostrym kontrastem na tle krajobrazu. Cadin’sor uzupełniono zielenią po pokonaniu Muru Smoka, wyjaśniły jej Bain i Chiad, aby łatwiej było się ukryć wśród bujnej roślinności. Dlaczego więc ci ludzie nie zastąpili tych barw bielą, stosowną na zimę? W obecnej sytuacji łatwo można było ich zobaczyć nawet z oddali. Próbowała na wszystko zwracać uwagę, zapamiętywać, ile się da, nie wiadomo co może się przydać później, podczas ucieczki. Miała nadzieję, że jej współwięźniarki postępują podobnie. Perrin z pewnością będzie ją ścigał, jednak w swoich kalkulacjach nie uwzględniała pomocy z zewnątrz. Jeśli zacznie czekać na pomoc, równie dobrze może czekać wiecznie. Poza tym należało uciec najszybciej, jak to tylko możliwe, zanim tamci połączą się z resztą Shaido. Na razie nie miała jeszcze zielonego pojęcia, jak uciec, musi jednak przecież istnieć sposób. Już mogła mówić o szczęściu — główne siły Shaido znajdowały się z pewnością w odległości kilku co najmniej dni drogi. Ta część Amadicii mogła być pogrążona w całkowitym chaosie, usłyszałaby jednak przecież o tysiącach Shaido przebywających w pobliżu.

Na samym początku spróbowała raz obejrzeć się na kobiety, dzielące z nią niewolę, skończyło się jednak na tym, że zgubiła krok i wylądowała w zaspie. Na poły zagrzebanej w białym puchu, zaparło dech od lodowatego wstrząsu, a po chwili znowu, kiedy trzymający jej smycz potężny krepy Shaido szarpnięciem postawił ją na nogi. Równie barczysty jak Perrin i o głowę wyższy, Rolan popędził ją potem klapsem w nagie pośladki i nie czekając, pognał długimi susami, które zmusiły Faile do jeszcze szybszego przebierania nogami. Klaps równie dobrze mógłby być wymierzony opornemu kucykowi. Mimo jej nagości, w oczach Rona nie sposób było dostrzec śladu świadomości, że oto mężczyzna spogląda na kobietę. Po części czuła tylko wdzięczność. Po części była w jakiś niejasny i niemiły sposób... zaskoczona Oczywiście, nie miała najmniejszej ochoty, żeby patrzył na nią z pożądaniem lub bodaj z zainteresowaniem, te pozbawione wyrazu spojrzenia były jednak prawie obraźliwe! Po tej przygodzie bardzo uważała, żeby się nie przewrócić, chociaż w miarę jak mijały godziny bezustannego marszobiegu, zwykłe utrzymanie się na nogach wymagało coraz więcej wysiłku.

Początkowo zastanawiała się jeszcze, które z jej członków zaczną pierwsze zamarzać, kiedy jednak poranek bez jednej przerwy przeszedł w popołudnie, zaczęła się martwić o stopy. Rolan i ci którzy biegli przed nim, udeptywali rodzaj ścieżki w śniegu, ale ostrych fragmentów zlodowaciałej skorupy było dość, aby powoli zaczęły za plecami zostawać smużki marznącej krwi. Najgorsze było samo zimno. Widziała już odmrożenia. Ile jeszcze minie czasu, nim sczernieją jej palce? Dlatego chwiejąc się, wraz z każdym krokiem podkurczała palce stóp, równocześnie podobnie postępując z rękoma. Palce były w największym niebezpieczeństwie, każdemu jednak odsłoniętemu fragmentowi skóry mogło się przydarzyć najgorsze. Niemniej dla twarzy i reszty ciała nie mogła nic zrobić, pozostawała tylko nadzieja. Podkurczanie palców bolało, ponieważ przy takich ruchach piekły strasznie okaleczenia na stopach, lepiej jednak czuć cokolwiek niż nic. Po tym, jak straci czucie w stopach, nie zostanie już wiele czasu. Podkurczenia palców i krok, podkurczenia palców i krok. Ten rytm wypełnił jej myśli. Starała się już tylko poruszać, równocześnie chroniąc dłonie i stopy przed zamarznięciem. Poruszać się.

Nagle zadyszana wpadła na Rolana, odbijając się od jego szerokiej piersi. Oszołomiona, nie zdała sobie sprawy, że tamten przystanął. Podobnie zresztą jak pozostali przed nim, kilku spoglądało za siebie, większość jednak patrzyła w przód, czujnie, z bronią w gotowości, jakby oczekując ataku. Tyle tylko miała czas dostrzec, zanim Rolan znowu schwycił w garść jej włosy, a potem pochylił się, by podnieść jedną stopę. Światłości, naprawdę traktował ją jak kucyka!

Wtedy on przestał zajmować się jej stopami, puścił włosy, otoczył ramieniem nogi i wtedy świat zawirował, ona zaś wylądowała przewieszona przez jego ramię, z głową obok futerału rogowego łuku, przytroczonego na plecach. Wezbrała w niej obraza, kiedy bezceremonialnie podrzucał ją, aby znaleźć najwygodniejszą pozycje stłumiła ją jednak natychmiast. Nie było to właściwe miejsce ani czas. Nie musiała już biec po śniegu, tylko to się liczyło. I mogła wreszcie złapać oddech. Jednak powinien ją ostrzec.

Z wysiłkiem wygięła szyję, aby zobaczyć swoje towarzyszki, z ulgą przekonując się, że wszystkie są na miejscu. Były nagimi więźniarkami, prawda, z drugiej jednak strony miała pewność, że Aielowie zostawiliby w śniegu tylko trupa. Wszystkie te, które zmuszono do marszu, miały na szyjach smycze z pończoch albo odciętych pasów garderoby, większości również związano ręce na plecach. Alliandre nie próbowała już kulić się i bezskutecznie osłaniać swą nagość. W myślach królowej Ghealdan skromność przesłoniły inne problemy. Ciężko dysząc, i drżąc pewnie by upadła, gdyby niski Shaido, który oglądał jej stopy, nie przytrzymał związanych ramion. Niski w przypadku Aiela oznaczało, że w pozostałych częściach świata nie wyróżniałby się niczym, prócz może tylko barków, równie szerokich jak u Rolana. Wiatr rozwiewał czarne włosy, które normalnie spływały Alliandre na plecy, twarz wykrzywił wyraz ostatecznego wycieńczenia. Idąca za nią Maighdin wydawała się nieomal w równie kiepskim stanie — rozpaczliwe oddechy, rudozłote włosy w nieładzie, wytrzeszczone oczy — jakoś jednak potrafiła stać o własnych siłach, podczas gdy koścista Panna oglądała jej stopy. Jakimś sposobem pokojówka Faile bardziej wyglądała na królową niż Alliandre, nawet jeśli na królową w ostatecznej prostracji.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dech Zimy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - De Herrezen Draak
Robert Jordan
Robert Jordan - Srdce zimy
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Отзывы о книге «Dech Zimy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x