Nie przekonał mnie, ale nie widziałem sensu się kłócić. Przegryźliśmy po kawałku chleba, potem zaprowadził nas na kwaterę. W dziwnych budyneczkach po drugiej stronie podwórza znajdowały się jakby mnisze eremy.
Większość cel miała zniszczone dachy, Nils wybrał dwie w miarę nadające się jeszcze do zamieszkania. Pokazał nam, gdzie leży drewno na opał. Mebli radził
poszukać w opuszczonych komórkach.
Przeważnie składały się z jednego pomieszczenia poprzedzonego maleńką sionką, być może spełniającą funkcję wiatrołapu. Podłogi wylepiono gliną, tylko w trzech pokoikach znaleźliśmy ślady wyłamanych desek. W każdym znajdował się niewielki piec. Wnętrza urządzono bardzo oszczędnie. Sprzętów prawie nie było. Jedynie ślady na ścianach świadczyły, że kiedyś stały tu łóżka. To, co znajdowaliśmy, przeważnie nadawało się już tylko na opał. Kulawe zydle, stoczone przez robactwo skrzynie i kufry. Czas i wilgoć zatarły kolory, z pierwotnej pstrokacizny barw niewiele zostało.
Drewniane misy i dzieżki popękały, spaczyły się. W niektórych kufrach leżały jeszcze resztki ubrań, jakichś pledów i kilimów. Pocięte przez myszy, cuchnęły stęchlizną.
Wszystkie były zmięte, porozrzucane, jakby ktoś szukał tu usilnie pieniędzy, a może i klejnotów.
Znaleźliśmy wąską ławę do spania oraz drugą, z przepróchniałymi nóżkami.
Powoli skompletowaliśmy resztę wyposażenia, a następnie pościągaliśmy tam, gdzie Nils wyznaczył nam kwatery. Zamiotłem w środkowym pokoiku. Hela nadal była zupełnie nieprzytomna, przenieśliśmy ją tam razem z łóżkiem. Stary przyniósł dwa sienniki.
- Jeśli będziemy mogli w czymś pomóc... - zacząłem. - Nie chcemy darmo chleba wyjadać.
- Trochę koniecznych prac zawsze się znajdzie - powiedział spokojnie. - Dom trzeba opatrzyć na zimę. Jeśli będę potrzebował pomocy, zażądam jej. Na razie wracam do siebie. Ugotuję jakiej polewki, będzie na wieczerzę.
Poszedł.
- I co o tym sądzisz? - zapytałem.
- Chyba nie ma zamiaru nas nocą pozarzynać - mruknął Staszek. - Ale widać, że trochę mu narobiliśmy kłopotu.
- Zmyjemy się najszybciej jak tylko się da.
- Hela zostanie na noc sama? Nie będzie potrzebować kogoś do pomocy? -
Popatrzył z powątpiewaniem.
- Liczę, iż dojdzie do siebie na tyle, że nie będziemy musieli przy niej czuwać.
Zobaczmy, co z nią...
Gdy weszliśmy, dziewczyna jęknęła cicho przez sen i uchyliła oczy. Nie spodobało mi się jej spojrzenie, najwyraźniej nie doszła jeszcze do siebie. Rysy jej stwardniały.
Mięśnie odpowiedzialne za mimikę dziwnie się ponapinały. Aż trudno było ją rozpoznać... Usiadłem na krawędzi łóżka.
- Już w porządku - powiedziałem. - Jesteś w bezpiecznym miejscu.
- Gdzie jestem? - Spojrzała na mnie.
Zmartwiałem i wymieniłem spojrzenia ze Staszkiem.
Nasza towarzyszka mówiła w dziwnym języku. Przypominał niemiecki, ale wymowa była inna. Jidysz czy co? Co, u diabła?
- Trondheim, Norwegia - odparłem wolno i wyraźnie. - Nidaros...
Wyraz głębokiego zdumienia na buzi Heli wskazywał, że nie ma pojęcia, o czym mówię.
- Twarz pańska wydaje mi się znajoma - powiedziała. - Jak się tu znalazłam?
- Rozmawialiśmy w lesie. Las, góry, jaskinia, ksiądz Jon... - podsuwałem.
- Tak, pamiętam... Zapomniałam tylko na chwilę. To był czas wiewiórki.
- Czas wiewiórki? - nie zrozumiałem.
- Ciężko się patrzy przez cudze oczy. Moja wojna już dobiegła końca. I jej. My przegraliśmy i oni też. To wszystko bez znaczenia... - Zadumała się.
- Wojna? Chodzi ci o powstanie? - domyśliłem się. - Przypomnij sobie. Jesteśmy w szesnastym wieku! Skrat, łasica...
- Jestem Staszek - przedstawił się mój towarzysz.
- Estera - szepnęła i przymknęła oczy.
Oddech wyrównał się. Zapadła w sen. Wpatrywałem się w leżącą przede mną dziewczynę z rosnącym zdumieniem.
- Co jest? - syknął Staszek. - Jesteś pewien, że uwolniliśmy tę, o której mi opowiadałeś?
- Ciało jest ewidentnie to samo - powiedziałem. - Problem z osobowością.
- Miała być polska szlachcianka. A tymczasem mamy przedstawicielkę mniejszości...
- Mów po ludzku.
- No, Żydóweczkę znaczy. Co za sztuczka? Na przykład wsadzili jej w mózg dwa scalaki naraz i przełączyło się? - zaniepokoił się. - Myślisz, że i nam to grozi?
- Chyba to nie tak... Poznała mnie, ale nie bardzo pamiętała. To może oznaczać, że coś przebija.
- A może reinkarnacja? - podsunął.
- Nie rozumiem?
- No, to proste, kiedy kopiowali jej osobowość na scalak, to nagrali przy okazji poprzednie wcielenia. Potem nastąpił defekt scalaka i przebija bez hipnozy.
- Reinkarnacja to bzdura.
- A te wszystkie książki o życiach po życiu i tak dalej? Masa tego po księgarniach się wala. A raczej walała... Hmmm... Właściwie to będzie się walać.
- Gadałem z psychologiem, który próbował to robić. I wiesz, co się okazało? W
jednym przypadku na dwadzieścia miał pacjenta, który pod hipnozą gadał z sensem.
Cała reszta to było zwykłe bredzenie. Nie wierzę w reinkarnację. A nawet jeśli istnieje, to sądzisz, że byli w stanie to wgrać?
- To zależy chyba wyłącznie od tego, czy te wcześniejsze wcielenia mamy jakoś zapisane w mózgu, czy nie - zawahał się. - A może Hela została zabita wtedy w Horg?
Łasica ją odtworzyła, ale w pośpiechu wsadziła inny kryształ?
- Chyba nie. To może być to samo ciało. Z tego, co wiem, kat zabrał ją stamtąd żywą. Jednak my też wyglądamy identycznie jak przed śmiercią. Dane o parametrach ciała są chyba zapisane w tym krążku. Choć głowy nie dam.
- Możliwości są zatem trzy. Znajome ciało i niewłaściwy scalak, dwa scalaki w jednym mózgu i przeskoki kontroli, jeden scalak, ale jakieś błędy zapisu.
- Może to nie błędy. Może dodali jej coś celowo, cudze wspomnienia, żeby lepiej radziła sobie z zadaniem. Albo żeby lepiej nas rozumiała. Nie wymagaj od zakichanych ufoków ziemskiej logiki. Zresztą przebicia miała już wcześniej -
przypomniałem sobie. - Zaraz po pierwszym wybudzeniu pamiętała, jak wygląda żarówka. A zmarła dobre kilkanaście lat przed eksperymentami Szczepanika i Jabłoczkowa, że o Swannie i Edisonie nie wspomnę. Może to skutki uboczne związane z działaniem tego narkotyku, którym została nafaszerowana?
- Opium. To, zdaje się, coś jak heroina? Podobnie działa w każdym razie.
- Ta sama grupa środków oszałamiających - potwierdziłem jego domysły.
- Kumple z liceum pewnie by mi o tym umieli sporo opowiedzieć, stukali co weekend... Ale wydaje mi się, że te makopochodne nie wpływają na pracę mózgu, tak żeby przyspieszać czy coś...
- Opiaty wywołują krótką euforię, a potem długotrwały stan odprężenia i otępienia - wyjaśniłem. - Otumaniona jest... Może w mózgu sterowanym scalakiem to działa jakoś inaczej?
- Ekstra... A zatem co robimy dalej? Spojrzałem na śpiącą i zagryzłem wargi.
- Po prostu nie wiem - westchnąłem. - Jeśli ma wbite dwie osobowości w jeden mózg, to... Zresztą i tak nawet jakbyśmy wiedzieli, które wcielenie wolimy, to ani nie mamy prawa o tym decydować, ani nie mamy żadnego wpływu.
- Próbujemy ją dobudzić czy co? - zapytał.
- Lepiej niech sama dojdzie do siebie. Sądzę, że potem będzie potrzebować jeszcze cebrzyka z ciepłą wodą i ręcznika... Brudna, jakby ją po glebie tarzali.
- Gdybyśmy wtedy zrobili dobre mydło - westchnął.
Hela jęknęła i otworzyła oczy. Pochyliłem się nad nią.
- Czy pamiętasz, jak się nazywasz?
Читать дальше