— Cóż za żałosna bezradność! Pozostaje tylko wezwać na pomoc jakieś bóstwo — rozległ się skądś ostry głos.
Norin zwrócił się w stronę niewidocznego sceptyka.
— Podstawowe prawo naszej psychologii nakazuje odnajdywać w sobie samym to, czego oczekujecie od innych. Cała ta trudna do wytępienia idea o bytach nadprzyrodzonych istnieje tylko w was: bogowie, superbohaterowie, super-uczeni… Wspomniany przeze mnie ziemski fizyk miał na myśli gigantyczne wewnętrzne siły ludzkiej psychiki i jej możliwość powstrzymania destrukcji świata, wynikającej ze skażenia praw natury i niedostatecznej wiedzy. Chodziło mu o konieczność dopełnienia badania zewnętrznego świata, tak typowego niegdyś dla nauki Zachodu naszej planety, introspektywną metodą Wschodu, opierającą się właśnie na osobistej mocy ludzkiego umysłu.
— To są szczyty jałowych rozważań — zaprotestował ktoś z końca sali. — Nie mamy na to czasu ani środków. Władze nie dają nam dużych dotacji, wy zaś patrzycie na nasze ubóstwo z punktu widzenia waszej bogatej planety.
— Ubóstwo i bogactwo wiedzy są względne — zripostował astronawigator. — U nas na Ziemi wszystko zaczyna się od pytania: Jaki pożytek odniesie człowiek w konsekwencji nawet małego wydatkowania sił duchowych i materialnych? Mówicie o braku środków? Dlaczego więc zamierzacie zawładnąć pierwotnymi siłami kosmosu, nie poznawszy należycie niezbędnych do tego narzędzi? Czyżbyście jeszcze nie pojęli, że każdy krok na tej drodze jest trudniejszy od poprzedniego, gdyż elementarne osnowy wszechświata są solidnie ukryte w dostępnych wam rodzajach materii? Nawet czasoprzestrzeń próżni dąży do tego, by przyjąć zamkniętą formę istnienia. Idziecie na przekór prądowi, który wciąż wzrasta. Niezmierny koszt, skomplikowanie i zapotrzebowanie energii waszych aparatów dawno już wyczerpały naturalne źródła energii planety i wolę życia waszych ludzi! Musicie pójść inną drogą: stworzenia społeczeństwa bezklasowego, złożonego z silnych, zdrowych i mądrych ludzi. Na to warto poświęcić wszystkie siły. Jeszcze jeden dawny ziemski uczony, matematyk Poincaré, stwierdził, że liczba objaśnień naukowych dla jakiegokolwiek zjawiska fizycznego jest bezgraniczna. Wybierajcie tylko takie kroki, z których każdy, choćby najmniejszy, posłuży szczęściu i zdrowiu człowieka.
— Zanim nauczymy się nieść cudze brzemię, uczymy się, jak go nie pomnażać. Staramy się, by żadne z naszych działań nie zwiększało summy problemów planety i dopasowało się do dialektyki życia, znacznie bardziej złożonej i trudniejszej, niż wszelkie umysłowe łamigłówki twórców nowych teorii naukowych i nowych kierunków w sztuce.
— Najtrudniejszy do pojęcia w życiu jest sam człowiek, ponieważ opuścił dziki świat natury nie przystosowany do nowej egzystencji, jaką powinien wieść dzięki sile swych myśli i błogosławieństwu uczuć.
— Brak u was ciągle przenikającej wszystko kultury, harmonii między działaniem a zachowaniem, profesją a moralnością, na samych szczytach cywilizacji Jan-Jah, jakimi są tutaj nauki matematyczno-fizyczne…
— A u was takie nie są?
— Nie. Wierzchołek nauki, w którym zbiegają się wszystkie dziedziny wiedzy, stanowi historia.
W tej chwili zabrał głos przewodniczący zebrania:
— Kierunek, jaki obrała nasza dyskusja nie jest zbyt interesujący dla zebranego tutaj kwiatu uczonych Jan-Jah.
Wir Norin zorientował się, że nie został zrozumiany.
— Proszę lepiej zaznajomić nas z ziemskimi koncepcjami budowy wszechświata — zasugerował osobnik z orderem „Żmii i Planety” i wielkimi zielonymi soczewkami na oczach.
Wir Norin spełnił życzenie swoich słuchaczy.
Opowiedział im o spiralnie helikoidalnej strukturze wszechświata, o światach Szakti i Tamasu, o skomplikowanych powierzchniach kosmicznych pól siłowych, podlegających prawom pięcioosiowych struktur elipsoidalnych, o troistej naturze wielkich i małych fal rozwojowych, o spiralnie asymetrycznej teorii prawdopodobieństw, zamiast liniowo symetrycznej, przyjętej przez naukę Jan-Jah, nie mogącej obejść się bez idei bytu nadprzyrodzonego. Mówił o zwycięstwie nad czasem i przestrzenią dzięki rozwiązaniu zagadki gwiezdnych mas ostatecznych, od dawna znanym uczonym Jan-Jah, tak samo jak Ziemianom: wielkości stałe Chandrasekhara i Schwarzschilda, a zwłaszcza po naprawieniu błędu w diagramie Kruskala, które zakończyło wyobrażenie anty-świata jako symetrii naszego. W istocie między Szakti a Tamasem zachodzi spiralna asymetria i wybuchowi kwazarów niekoniecznie odpowiada zapadanie się gwiazd w Tamasie.
Najtrudniej było przedstawić wyobrażenie wszechświata zamkniętego w sobie i w kręgu czasu, a zarazem wiecznie, nieskończenie istniejącego. Formuły matematyczne w rodzaju krzywych Lorenza nie pomogły, tylko skomplikowały kwestię, nie pozwalając ludzkiej myśli przezwyciężyć wszystkich „zamkniętych w sobie” systemów, sfer, kręgów czasu, które jawiły się tylko jako odzwierciedlenie chaosu infernalnego doświadczenia bezwyjściowości. Dopiero gdy człowiek zdołał pokonać kręgi infernalne i zrozumiał, że nie ma zamknięcia, tylko rozwijająca się w nieskończoność helikoida, wówczas, jakby powiedział pewien hinduski mędrzec, rozpostarł swoje łabędzie skrzydła w burzliwym biegu czasu nad szafirowym jeziorem wieczności.
— I dopiero wtedy zawładnęliśmy zdumiewającymi was psychicznymi mocami i przeczuciami oraz wynaleźliśmy Gwiazdoloty Prostego Promienia, zrozumiawszy anizotropową strukturę wszechświata.
— Gwiazdoloty przeszywają oś spirali, zamiast pokonywać nieskończenie długą drogę spiralną. Wyobrażenie uczonego oparte na logicznie liniowych metodach postrzegania świata podobne jest do tej spirali, nieskończenie okręcającej się wokół nieprzekraczalnej granicy Tamasu. Tylko we wczesnym wieku, zanim ustabilizują się w umyśle schematy poznawcze, przejawiają się w nim zdolności Prostego Promienia, uważane dawniej za nadprzyrodzone: na przykład jasnowidzenie, teleportacja i telekineza, umiejętność doboru z przyszłych możliwości tego, co najbardziej realne. Staramy się na Ziemi rozwinąć te umiejętności wraz z dojrzewaniem, dopóki nie ustali się największa moc organizmu: Kundalini, siła dojrzałości płciowej.
— Tej ogólnej prawidłowości podporządkowano rozwój życiowy, nieuchronnie pobudzający do myślenia na różnych poziomach wiekowych. Konieczne są do tego wytrzymałość narządów wewnętrznych organizmu oraz umiejętność przyswajania i gromadzenia informacji. Innymi słowy: niezależność od warunków zewnętrznych egzystencji najbardziej, jak to możliwe, skoro całkowita niezawisłość jest nieosiągalna.
— Żeby stworzyć istotę myślącą wznosząca się spirala ewolucji skręca się coraz gęściej, gdyż korytarz możliwych warunków robi się coraz węższy. Powstają coraz bardziej skomplikowane organizmy, upodabniające się do siebie, choćby pojawiały się w różnych punktach przestrzeni. Myślący organizm nieuchronnie staje się indywidualnością, w odróżnieniu od bezmyślnego członka stada na wcześniejszym stopniu rozwoju, jak mrówka, termit i inne stworzenia, zdolne do kolektywnego działania. Cechy myślącego indywiduum są w pewnym stopniu antagonistyczne wobec potrzeb społeczeństwa. Chcemy tego, czy nie, tak został stworzony ziemski człowiek, a w konsekwencji także i wy. Nie jest to przydatne dla poskromienia inferna, ale zrozumiawszy przypadkowość tej cechy, doszliśmy do koniecznego, teraz już świadomego skracania spirali w sensie ograniczenia indywidualnego rozrzutu emocji i pragnień, to jest konieczności narzucenia wewnętrznej dyscypliny jako dialektycznego bieguna wewnętrznej wolności. Z tego właśnie wynika powaga w traktowaniu nauki i sztuki, charakterystyczna cecha ludzi żyjących w wyższym ustroju komunistycznym.
Читать дальше