Яцек Дукай - Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2
Здесь есть возможность читать онлайн «Яцек Дукай - Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1976, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2
- Автор:
- Жанр:
- Год:1976
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
- Afryka
- Medjugorje (2000)
- Iacte (1997)
- Baśń 2 (1997)
Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Talizman, ktуry sobie podarowaіem... noszк go. Pamiкtam o analogii Drechlera: czas jak przestrzeс. Wielowymiarowoњж czasu... I choж dobrze wiem, їe to analogia nazbyt prosta, by mieж coњ wspуlnego z prawd№ - urzeka mnie wіaњnie poetycka prostota tego porуwnania. Byж moїe juї to stanowi objaw postкpuj№cej demencji. Widzк piкkno w absurdach. Pod sіoсcem Afryki wszystko moїliwe. Ja przecieї pamiкtam - przeїyіem - wiкksze niemoїliwoњci.
Od czego to siк zaczкіo? Cofam siк wstecz po wstкdze pamiкci, nie bacz№c na oznakowanie mijanych czasуw: wstкga biegnie wskroњ nich. To byіo po zamkniкciu transakcji ze Њwiкtymi, sprzedaіem im dwie walizkowe wodorуwki, wyst№piіy kіopoty ze њci№gniкciem pіatnoњci, znikali poњrednicy, potem siк okazaіo, їe wszedі w to Mossad, musiaіem pуjњж na ukіad z Armi№ Proroka, a nie chciaіem tego robiж, ci z Armii s№ nieobliczalni, to same szajbusy; no ale przynajmniej zdjкli ze mnie wyrok. Pomyњlaіem: urlop mi potrzebny, za nerwowe to їycie. No a akurat obejrzaіem ten film, staroж zreszt№: "Poїeganie z Afryk№". Afryka; nieskoсczonoњж; to uspokaja. Safari! Pojechaіem. Wszystko byіo jak naleїy, przewodnik, nosiciele broni, obozy w buszu. Lecz zanim upolowaіem ktуrekolwiek ze zwierz№t, za zabicie ktуrych zapіaciіem z gуry w sumie maі№ fortunк, drugiego wieczoru polowania - zasn№іem. Zasn№іem - i obudziіem siк samotny, na tym samym a innym pustkowiu, pod okrutnym sіoсcem Afryki, dwieњcie lat przed mymi narodzinami. Przekonaіem siк o tym na wіasnej skуrze, wpadіszy w rкcк іowcуw niewolnikуw. Im wszystko jedno: biaіy czy czarny. Skuli mnie z N'Goto. I razem z N'Goto uciekіem.
Kilka zdaс a najwiкksza tragedia w їyciu. Ja przecieї jestem materialista. Cud, їe nie zwariowaіem. Zreszt№ diabli wiedz№, moїe wіaњnie zwariowaіem i to wszystko stanowi gorzki owoc mego obікdu.
- Rozmawiasz z bogami? - pyta mnie szeptem Maіy Ptak gdy noc wielka i cicha. - Rozmawiasz z bogami? Jaka jest cena?
Cena, cena, cena. Nakrкcony dziesi№tkami lat mej zracjonalizowanej pamiкci, do koсca їycia bкdк juї krystalizowaі logik№ postrzegany њwiat samym naс spojrzeniem - chociaїby doprawdy do їadnej logiki nie przystawaі. Szaleсstwo nie polega na jej niedoborze; szaleсstwo polega na jej nadmiarze, na wciskaniu przemoc№ doњwiadczanego chaosu w formy teleologii. Czіowiek zdrowy natkn№wszy siк w krуtkim czasie na dwa zbiegi okolicznoњci ledwo uniesie brew i pokiwa gіow№; potem bкdzie rzecz przytaczaі jako anegdotк. Szaleniec za to - szaleniec zaraz wytoczy najciкїsze kolubryny logiki i przeprowadzi s№їnist№ egzegezк koincydencji wygranej na loterii oraz mylnie dorкczonego pozwu s№dowego, aї ponad wszelkie w№tpliwoњci udowodni sobie now№ ontologiк њwiata, ktуry caіy, jak siк w jej њwietle okaїe, istnieje tylko dla niego, a raczej - przeciwko niemu.
Czyї nie stanowi to precyzyjnego opisu mego wіasnego poіoїenia? Czyї nie w takiej sytuacji siк znalazіem? Bуg chce mnie zabiж! Czyї moїna sobie wyobraziж wiкksz№ megalomaniк, bardziej rozbuchan№ paranojк?
Pokazaіem amulet N'Goto. Rzekі:
- Mocny.
Po czym to poznaі? Nie wie. Wodziі brudnym palcem po rozgaікzieniach metalowego drzewa. Jeњli to drzewo. Amulet ma ksztaіt trуjk№ta, bo tak ukіadaj№ siк metalowe nici, rozszczepiaj№ce siк od jednego punktu w odwrуcon№ piramidк mnoї№cych sw№ iloњж w postкpie geometrycznym gaікzi/korzeni.
Oddaі mi medalion; zawiesiіem go sobie na szyi.
Klasn№і w dіonie.
- Dobry sen miaіem. Sіuszny to byі wybуr, їe z tob№ poszedіem. Czujк potкgi.
Rzekі mi to "wczorajszego" wieczora. Ruszyliњmy pod wysokim sіoсcem. Ten dzieс - ten Dzieс - bez w№tpienia naleїy do potкg. Stoimy i patrzymy na galeon zanurzony w wysokich falach piasku.
10
Utkn№і aї po klapy lukуw armatnich. Sіoсce rzuca dіugi cieс od przechylonego na bakburtк kadіuba; idziemy w tym cieniu. N'Goto wskazuje assegai. - Statek. - Tak. Statek. - Osiadі na mieliџnie biaіego serca pustyni. Piasek szlifuje mu burty do gіadkoњci lanego plastiku. Figura u przedniej stewy zatraciіa w swych ksztaіtach wszelkie ostroњci; co to byіo - syrena? Neptun? koс? Nie sposуb rozpoznaж. Trzy maszty celuj№ pod k№tem w niepokalany bікkit. Znajdujemy siк jeszcze na tyle blisko wioski, їe nie powinien ten teren byж dla jej mieszkaсcуw caіkowit№ terra incognita. Lecz gdy pytam N'Goto o okrкt, rzecz jasna, zaprzecza; nigdy nie sіyszaі. A wszak galeon musi tu tkwiж co najmniej kilka miesiкcy. Wanty poszarpane; liny gіуwne smкtnie zwisaj№ce; zsiekane przez piasek їagle; tylko czarny kliwer іopocze jeszcze nad dziobem, i trzeszczy drewno na wietrze. Maіy Ptak podchodzi pod burtк, dotyka j№ czubkami palcуw, potem je liїe, smakuje smak nieznanego. Nigdy wszak nie widziaіa morza, wody wiкkszej jak poburzowy staw, pojкcia nie ma, co to za monstrum i komu poњwiкcone.
Obchodzimy statek dookoіa. Wskazуwki naszych cieni zakreњlaj№ na piasku okrкgi pustych cyferblatуw. Sуl potu na jкzyku i bуl gіowy od sіoсca; pieczenie skуry. On wychyla siк przez burtк i macha do nas rкk№. - Witajcie!
Nie jestem to ja i nie jest to Murzyn, tubylec. Biegn№c pod cieс burty wtykam sobie w oczodуі okular њmierci, Goerner zakwita czarno.
Ledwo dopadamy krzywej њciany przechylonego dna statku, zza jej іuku wychodzi ku nam - on. Nie mуgі zeskoczyж, nie zd№їyіby zejњж. Zatem to ktoњ drugi. Ilu ich tu? Czy to puіapka? Na kogo? Kim oni s№? - rozbitkami z galeonu pustyni?
- Svetozar - mуwi zbliїaj№c siк z wyci№gniкt№ rкk№; mija granicк cienia, celownik podkreњla go ostr№ lini№: wysoki szeњжdziesiкciolatek w biaіym jak њnieg burnusie, jeszcze bielsza chusta spіywa mu z gіowy na ramiona, pуі twarzy kryj№ tкczowe lustrzanki. Buty ma kowbojskie, o stalowych noskach. Zdejmuje okulary i ostroњж spojrzenia jego ciemnych oczu odmіadza go o kilka lat. Albo jest tak mocno opalony, albo posiada pewn№ domieszkк genуw negroidalnych; ksztaіt nosa sugeruje to drugie. Uњmiecha siк. - Svetozar, Svetozar...
- Czy my siк znamy? - pytam, a mуj Goerner kreњli luf№ znak zapytania. N'Goto i Maіy Ptak zachodz№ obcego z dwu stron. Nawet nie patrzy na nich. Patrzy na mnie.
- Aleї tak - odpowiada, rуwnieї przechodz№c na serbochorwacki. - Svetozar, mуj nauczycielu, mуj uczniu - znamy siк tysi№ce, setki tysiкcy lat.
- Stуj! Jakiemu Bogu sіuїysz?
- Wiesz - odpowiada i znika, by pojawiж siк ponownie, zanim jeszcze przebrzmiaі huk implozji, na wyci№gniкcie rкki ode mnie - bo rкkк ma wci№ї wyci№gniкt№, dіoс otwart№ w proњbie o uњcisk; i uњmiech, szeroki uњmiech na pomarszczonej twarzy.
Czy rzeczywiњcie go znam? To samo wraїenie, co przed atakiem snajpera - ciкїkie przeczucie kumuluj№cej siк moїliwoњci, majaczne jasnowidzenie - ale tym razem nie њmierж - co innego.
- Kim jesteњ?
- Afryka.
Strzelam mu w serce.
11
Siedzimy potem w dziwnie chіodnym wnкtrzu kapitaсskiej kabiny "Њwiкtego Jakuba" i raczymy siк zaserwowanymi przez Afrykк smakoіykami; Maіy Ptak co chwila gіoњno mlaska, beka i szczerzy zкby do gospodarza.
- Tak mnie przy urodzeniu nazwano - tіumaczy on, wyciskaj№c do szklanki sok z cytryny. - Ale mam setki innych imion. Bez znaczenia; sіowo jest sіowo.
- Jesteњ temporyst№.
- Jestem temporyst№.
- Czy to oznacza takїe zdolnoњж widzenia przyszіoњci?
- To oznacza zdolnoњж widzenia czasu.
- Powiedz, jak to zrobiіeњ.
- Poczekaіem na was. - Wskazuje szklank№ do gуry, ku pokіadowi. - Gdy obeszliњcie statek, zawoіaіem. Widziaіem, їe uciekniecie pod burtк. Cofn№іem siк kilka minut, zszedіem na dуі po rufie i, id№c za wami, gdy obchodziliњcie "Jakuba", wyszedіem od dziobu. Zobaczyіem, їe strzelisz i przeskoczyіem sekundк.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.