Яцек Дукай - Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2
Здесь есть возможность читать онлайн «Яцек Дукай - Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1976, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2
- Автор:
- Жанр:
- Год:1976
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
- Afryka
- Medjugorje (2000)
- Iacte (1997)
- Baśń 2 (1997)
Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
8
Znaleџliњmy w zapadlinie kulк spl№tanych, suchych jak pieprz krzakуw - i dziкki temu pіonie teraz w tejїe samej, w№skiej i pіytkiej zapadlinie maіe ognisko. Tak pіytkiej, їe gdybym wstaі, siкgn№іbym wzrokiem poziomu zeschniкtej rуwniny. Ale nie mam siіy wstaж. Dziкki Bogu za noc, choж raz zapadіa w terminie. Ktуrykolwiek z piкciorga byіby to Bуg.
Maіy Ptak coњ nuci, powtarza њpiewnie jakieњ sіowa; trochк wysiіku i zrozumiem je.
- ...Ogieс w ogniu; nie uciekaj. Ogieс w ogniu; nie zasypiaj. Ogieс w ogniu...
- Svetozarze Crnjenski! Svetozarze Crnjenski! Wyjdџ!
Gіos z nocy jak z ambony; sk№dњ go jednak znam... Drugi Chorwat w њrodku Afryki? Nie istnieje przypadek.
N'Goto juї siк czai pod nawisem zapadliny z wіуczni№ w garњci, gotуw w жwierж oddechu wyskoczyж i przebiж pierњ intruza. Ja rуwnie szybko rozkіadam Goernera i wciskam celownik na prawe oko. Maіy Ptak zd№їyіa zgasiж ognisko. Przymykam lew№ powiekк i ksiкїycowy pуіmrok rozstкpuje siк pod mym cyklopim spojrzeniem. Nikogo ponad krawкdzi№ rozpadliny: musi staж dalej. Moїe zreszt№ leїy.
- Wyjdџ! Nie uczyniк ci krzywdy! - krzyczy уw Chorwat. (Dlaczego tak znajomym zdaje mi siк ten gіos?)
Sk№d on siк tu wzi№і, z nieba spadі?
Chce, їebym wyszedі, poniewaї istotnie w aktualnym poіoїeniu nie jest w stanie uczyniж mi krzywdy.
Pokazujк N'Goto na migi, aby pobiegі do koсca rozpadliny, ja pobiegnк w drug№ stronк, oskrzydlimy krzykacza; Maіy Ptak zostanie tu z drug№ assegai. Nie przytakn№і nawet, pognaі od razu.
- Nie bуj siк! - woіa tamten. - Nie bуj siк! To ja!
To on. Czyli - kto? Idiota, nikt inny. Przecieї gdyby chciaі, mуgіby po prostu podejњж i wybiж nas. I gdyby chciaі, mуgіby poczekaж do њwitu i wtedy porozmawiaж. Tymczasem wrzeszczy z mrokуw nocy. O co naprawdк mu chodzi? Sk№d siк tu wzi№і? Sk№d mnie zna? (A moїe powinienem siк zapytywaж: "skiedy?"). Co znaczy jego "to ja"?
- Kto? - krzyczк w biegu, by odwrуciж jego uwagк od N'Goto.
- Wyjdџ!
- Kto ty jesteњ?
- Niech N'Goto nie podchodzi!
Sk№d on zna imiк N'Goto? Co siк dzieje, do cholery?
Padam za faіdк ziemi i wystawiam ponad ni№ Goernera; zmieniwszy tryb jego pracy, nie wystawiaj№c gіowy zza osіony, widzк rozci№gaj№c№ siк po horyzont nocn№ rуwninк. Mкїczyzna stoi nieruchomo, wyprostowany, czterdzieњci jeden metrуw i szesnaњcie centymetrуw od dalmierza mego karabinu. Patrzy w moj№ stronк. Wtem unosi rкce, pokazuje swe dіonie: ma puste. Gest poddania, gest przyjaџni, gest pojednania. Nie wstajк.
- Kim jesteњ?
- Nie poznajesz?
Rusza w moj№ stronк, idzie jednak na tyle wolno, bym nie poczuі siк przezeс zagroїony. Wci№ї wњlepiam siк jednoocznie w jego twarz, lecz na razie mimo wszystko znajduje siк on za daleko, widzк jedynie plamк brudnego cienia.
Przestawiam Goernera na ogieс ci№gіy. Czekam. On idzie. Nie myњlк: patrzк.
I widzк.
- Widzisz? - krzyczy. - Poznajesz? Rozumiesz? Wstaс.
Wstajк. Na miкkkich nogach podchodzк do niego. Goerner przy biodrze i palec na jego cynglu i jasny cel w moim oku - ale on na to nie zwaїa, uњmiecha siк. On. Ja. Spotykamy siк w pуі drogi. Podajк sobie dіoс. Њciskam j№ mocno. Jestem w lњni№cym, szykownym garniturze utkanym z jakiegoњ sztucznego, kosmicznego tworzywa; krawat, podіug nieznanej mi mody, w№ski i asymetrycznie podwуjny; spiczastonose mokasyny; wіosy sarmacko podgolone wyїej uszu i њci№gniкte w tyі, na kark, gdzie spina je metalowo-krzemowe, miniaturowe dzieіo sztuki; na lewym przegubie symbiotyczny, zmiennoksztaіtny zegarek; twarz gіadko ogolona; purpurowe okularki unosz№ce siк przed oczyma na niewidzialnej uwiкzi zausznych magnetycznych zaczepуw; brylantowy kolczyk w lewym uchu - bardzom elegancki, nie ma co. Przygl№dam siк sobie w milczeniu, zdj№wszy z oczodoіu snajperski wizjer.
- I? - pytam, ze њladem rozbawienia w gіosie. - Napatrzyі siк?
- Nie - mruczк, irracjonaln№ wrogoњci№ maskuj№c szok. - Ale nie przeszkadzaj sobie. Mуw. Ja sіucham.
Wzdycham. Ogl№dam siк za siebie, przez ramiк: na tк chwilк okularki usіuїnie pochylaj№ siк i lekko opuszczaj№.
- N'Goto, mam nadziejк, nie wygіupi siк z jak№њ nagі№ szarї№ z tego rowu.
- Widzi, їe rozmawiamy - uspokajam siк i zaraz nacieram: - Powiedz wreszcie. Wytіumacz!
- Moїesz mnie dotkn№ж. Nie krкpuj siк.
To mnie irytuje.
- Co siк dzieje? - syczк sobie w twarz. - Co to wszystko, do kurwy nкdzy, znaczy?
- To czas.
- Co: czas?
- Czas. Nauczysz siк.
Znуw milczymy. Rozgl№dam siк leniwie dookoіa - oraz - wpatrujк siк w siebie z rozpaczliw№ desperacj№.
- Zabierz mnie st№d.
- Nie po to tu przybyіem.
- A po co?
- Byњ mnie zobaczyі. Byњ uwierzyі. Byњ mуgі zachowaж nadziejк.
- Ty jesteњ przyszіym mn№, prawda? Mn№, ktуrym dopiero bкdк.
- Niezupeіnie.
- Co to znaczy: niezupeіnie? Albo tak, albo nie.
- Nie pojmujesz jeszcze natury wszechczasu.
- To mi j№ wyjaњnij!
Siкgam do kieszeni marynarki, wyjmujк jakiњ przedmiot i podajк go sobie.
- Weџ to.
- Co to jest?
- Weї.
Biorк. Metalowy amulet na іaсcuszku.
- Na co mi on?
- Zaіуї.
- Co, z wiekiem stanк siк zabobonny? Nie wygl№dasz na wiele starszego.
- To nie zabobony.
Zrozumiaіem.
- Jakiemu Bogowi sіuїysz?
- Dobrze. Bardzo dobrze.
- Jakiemu?
- Pocz№tku.
- Drachler mуwiі prawdк.
- Ci od Zamykaj№cego raczej nie kіami№.
Krкcк gіow№ z niedowierzaniem.
- To dlatego? Їeby daж mi ten talizman? I teraz znikniesz? Po prostu po to, їebym wiedziaі, їe jednak przeїyjк tк wкdrуwkк, co?
- Aleї ja nie stanowiк na to їadnego dowodu. Moїesz zgin№ж w nastкpnej minucie.
- To niemoїliwe... - zaczynam, lecz rуwnoczeњnie - odwracam siк i odchodzк po wіasnych њladach - Zostaс! - woіam za sob№; w odpowiedzi, nie ogl№daj№c siк wstecz, unoszк wysoko praw№ rкkк z dіoni№ twardo zwiniкt№ w piкњж, po czym gwaіtownie rozwieram j№. To jakiњ gest poїegnalny, ktуrego znaczenie nie jest mi znane w tym konkrentym fragmencie mego їycia. - Kim jesteњ?! - pytam swe oddalaj№ce siк plecy, boj№c siк pod№їyж za sob№ њcieїk№ wydeptan№ swymi stopami. - Kim ja jestem, kim bкdк?!
Rozlega siк huk i znikam w poіowie nastкpnego kroku. Z ziemi podnosi siк w noc obіok szarego pyіu. Z tej samej ziemi podnosi siк w noc N'Goto z opuszczon№ do nogi assegai.
- Bуg! - krzyczy. - Bуg, Shetozah! - Wznosi dzidк ku gwiazdom. - Afryy-kaaaaaa!!
9
Spojrzeж w oczy samemu sobie. Uњcisn№ж sobie dіoс. To jest paradoks, i on ma nawet jak№њ nazwк, ale nie pamiкtam jej. Czytaіem artykuіy udowadniaj№ce za pomoc№ bardzo prostych argumentуw niemoїliwoњж podrуїy w czasie, ale nie pamiкtam tych argumentуw. Szkoda. Moїe udaіoby mi siк przekonaж samego siebie. Їe, po pierwsze: wcale mnie nie rzuciіo dwieњcie lat wstecz. Їe, po drugie: nie byіo pochodz№cego z nieistniej№cego miasta snajpera, nieistniej№c№ broni№ usiіuj№cego mnie zabiж w nie swoim czasie. Їe, po trzecie: nie spotkaіem siк sam z sob№. Їe, po czwarte: noc i dzieс nadal s№ tylko noc№ i dniem. Їe, po pi№te: ludzie nie zmartwychwstaj№ i nie znikaj№ ot tak. Lecz czy wszystko to da siк gіadko, za jednym zamachem wytіumaczyж chaosem czasu? Ba, ktуї stosuje zasadк brzytwy Ockhama do wizji szaleсca, obікd to poezja entropii, nie wi№ї№ jego istoty nastкpstwo przyczyny i skutku ani zwykіa ludzka logika, obікd posiada strukturк francuskiego ciasta. Jest piкciu Bogуw i nie ma we wszechczasie pokoju pomiкdzy Nimi. S№ њwiaty i њwiaty i њwiaty. Nic niezmienne... Chwilami niemal wierzк majakom Drechlera. To przeradza siк w prostack№, brudn№ chorobк umysіu. Doznaіem udaru, zostaіem poraїony ogniem cudzego szaleсstwa.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.