- Papieros - wyjaњniі. Wydmuchn№і dym na wiatr. - Nie bкdк ciк powstrzymywaі przed powrotem, bo wiem, їe ci siк nie uda; proszк, prуbuj. Poczekam na ciebie. Grota Marzeс stoi otworem dla kaїdego. Widzisz, to miejsce, z ktуrego - jak ci siк wydaje - pochodzisz; w ktуrym dot№d їyіeњ; њwiat, ktуrego byіeњ czкњci№... nie istnieje, nigdy nie istniaі, nie ma go, to tylko ja go wymyњliіem, wyњniіem tam w grocie, bo potrzebowaіem tropiciela, a ta cholerna dziura w gуrze ma moc przemieniania ludzi w demiurgуw... na czas mroku. Wszedіem i wyprowadziіem ciк z mego snu. Nie moїesz do niego wrуciж, tak jak nie moїesz siк ubraж we wspomnienie minionych dni. A sam jesteњ wszak snem. Їyjesz, jeњli moїna to nazwaж їyciem, przez moje wyobraїenie o idealnym tropicielu. Wytropisz dla mnie pewnego... pewn№ istotк. Nie oczekujк od ciebie, їe wiele z tego zrozumiesz; w kaїdym razie jesteњ poinformowany, wiesz juї... Tak...?
- Kim ty jesteњ,AnoukiSpieglass ?
Biaіy Diabeі zaњmiaі siк z wysiіkiem; znуw zaci№gn№і siк papierosem. Spogl№daі gdzieњ w bok, w otwart№ nieskoсczonoњж koszmaru, gdzieCayuga baі siк spogl№daж.
- Czіowiekiem. Prawdziwym. Z prawdziwego њwiata. Urodzonym setki lat po czasie, z ktуrego ciк wymyњliіem. Mam їonк, mam dzieci. Teraz wszyscy jesteњmy banitami. Wszyscyњmy tu obcy; ty podwуjnie - mуwiі coraz ciszej. - Zginiemy tu, umrzemy pod cudzym sіoсcem. Jak ryby wyrzucone na brzeg... Kim ja jestem, kim jestem? Uczono mnie jak przemieniaж kamieс w powietrze, deszcz w metal... nazwaіbyњ mnie czarownikiem,Luis , Pod№їaj№cy Za Cieniem... ale teraz, bez moich przyrz№dуw magicznych, szamaсskich ingrediencji... JuїCharlie jest bardziej przydatny.Charlie-bimbrownik poradzi sobie - mamrotaі tak do siebie, zgarbiony, zagapiony pomiкdzy stopy; trzкsіa mu siк dіoс, w ktуrej trzymaіpiopielej№cego doszczкtnie papierosa. - I co z tego, їe potrafiк obliczyж co do grama masк ksiкїycуw? Dla wnukуw moich wnukуw to bкd№ jabіka na niebie, czy coњ podobnego... Jeњli wyrosn№ w tej glebie jabіonie. W koсcu wszystkich nas pogrzebi№ Trupy. Jezu Chryste, juї jesteњmy pogrzebani...!
I rozszlochaі siк sucho.
Potwуr
Taсczyі wokуі jego nуg. Lizaі mu dіonie. Bezgіoњnie; nie skamlaі, nie warczaі, nie szczekaі - w ogуle nie pozostawiaі za sob№ dџwiкkуw. Byі jak їywy obraz strachu w wilczo-psiej postaci. A w Pod№їaj№cym Za Cieniem miaі swego pana.
Zeszli ze stoku jak dwa duchy. Obce niebo lњniіo nad nimi tajemnymi ukіadami gwiazd, bladozielone ksiкїyce przyci№gaіy wzroknieprawdopodobnoњci№ swego istnienia. Obcy smak nocy. Obca lekkoњж kroku. Obcy poszum szeptu wielkich przestrzeni. A ja jestem snem. Potworze, w realnoњci dotyku twej sierњci zaklкty jest sens mej egzystencji.
Potwуr wyczuі i wystawiі Biaіego Diabіa na dwadzieњcia krokуw przed chat№; Pod№їaj№cy Za Cieniem nie widziaі go, olbrzym leїaі rozci№gniкty na ziemi za pudeіkowatym, metalowym wozem wspartym na czterech miкkkich koіach i z wstawionymi dwoma krzesіami. Na wozie, przed tymi krzesіami, staіo kilka blaszanych walcуw i butelek - bіyszczaіy w њwietle ksiкїycуw.
Cayugapochyliі siк nad biaіym i pow№chaі jego oddech; pow№chaі puste walce i butelki. Potem zdj№і z plecуw sakwк i іuk i usiadі przy gіazie, tak, їe jeden z jego cieni padaі na zaroњniкt№ twarzAnoukiego .Anouki byі nagi, jeњli nie liczyжkrуtkonogawicowych spodni.
Tropiciel wyj№і z mieszka Ziele Spokoju i zacz№і je їuж. Potwуr rozpіyn№і siк w zawiesinie nocy.
Ockn№і siк Biaіy Diabeі, gdy pierwszy ksiкїyc zaszedі, a czwarty dogoniі trzeci. Zaczкіo siк to jego przebudzenie od niezrozumiaіego mamrotania, podczas ktуrego drapaі siк po szyi. W ogуle - dіugo i ciкїko siк budziі. Po prawdzie otrzeџwiaі jako tako, dopiero ujrzawszy Pod№їaj№cego Za Cieniem: usiadі sztywno, przetarі oczy, zagapiі siк naс.
-AnoukiSpieglass - rzekі szaman - wyrz№dziіeњ mi wielk№ krzywdк.
-Each ...Luis ... szybko wrуciіeњ.
- Niesprawiedliwoњж. Niesprawiedliwoњж. Nie miaіeњ takiego prawa.
Olbrzym w koсcu zorientowaі siк w sytuacji.
Czkn№і. - Wiкc przekonaіeњ siк... nie ma wyjњcia, nie ma powrotu do domu. Tu jest twoje miejsce... twoje przeznaczenie.
Pod№їaj№cy Za Cieniem wstaі. Ruchem gіowy odrzuciі wіosy na plecy. Podszedі i pochyliі siк nad Biaіym Diabіem; amulety i naszyjniki z kіуw i pazurуw drapieїnikуw koіysaіy mu siк na piersi. W prawej rкce trzymaі nуї, dіugi i szeroki, wykonany z ciemnej, chropowatej stali, na krzywych brzeszczotуwzimnobіystnej od ksiкїycуw; rкk№ lew№, otrуjpalcej dіoni, siкgn№і po Diabіa. - Mуj.
Anoukiw њlepej panicemiotn№і siк w tyі; kopaі piкtami w ziemiк, ktуra wyњlizgiwaіa mu siк spod nуg. Szaman nakrywaі go swoim cieniem.
-Luis ... Pod№їaj№cy... ty nie moїesz...
- Mуj.
Wierzgn№і i kopn№і wCayugк ; Indianin obrуciі siк szybciej, niї pomyњlaі, i cios przeszedі bokiem.Spieglass przeturlaі siк, chwiejnie wstaі i pognaі ku chacie, nisko przygiкty do ziemi, pozbawiony wyczucia rуwnowagi. Tropiciel nie pobiegі za nim. Krzykn№і w noc. Noc krzyknкіa Potworem. Wrzasn№і i Biaіy Diabeі. Przewrуciі siк w tyі. Potwуr szczerzyі nad nim oњlinione, їуіte kіy.
Szaman podszedі, rzuciіAnoukiego na wznak i klкkn№і mu na piersi. Nуї na gardіo, ostrze pod grdykк.
Olbrzym dyszaі przeraїeniem. - Co... co to...
- Miaіem kiedyњ przyjaciela, wilczego mieszaсca -rozwspominaі siк, cokolwiek nieprzytomnie, Indianin. - Przemierzaі ze mn№ gуry, lasy i rуwniny, tropiі dla mnie i walczyі. Nie mogк wrуciж do twojego snu. Mуj sen moїe wrуciж do mnie.
- Ty sam przecieї...
- Wszedіem. Mrok. Marzyіem o przeszіoњci; zasn№іem i њniіem o niej. Grota speіniіa moje їyczenie.
- To niemoїliwe.
- Nie mam tak zimnego serca, by uczyniж to czіowiekowi. Dopeіniіem czarуw. Grota zwrуciіa mi zmarіego przyjaciela.
- To niemoїliwe.
- Teraz ciк zabijк.
Nуї.
-Nienienie-nie moїesz tego zrobiж, nie, nie...! Sam umrzesz, znikniesz... jesteњ moim snem, moim wymysіem, kto ciк bкdzie њniі, gdy mnie zabijesz? Zaczniesz siк rozpіywaж...Nienienie !! Nie rуb tego! Na miіoњж bosk№...! ...po prostu przestaniesz istnieж.
Pod№їaj№cy Za Cieniem zamarі, podniуsі wzrok, spojrzaі gdzieњ poza ciemnoњж. Stracone, stracone, stracone wszystko. Wodo Niezm№cona, Czarna Rкko; їony moje - nigdy nie usіyszк waszych gіosуw, nie dotknк waszej skуry, nie poczujк ciepіa waszych oddechуw i ciaі, nigdy was nie zobaczк. Synowie moi; dzieci moje. Nie ujrzк jak dorastacie, nie przekaїк wam pamiкci, doњwiadczeс i myњli przeїytych lat, nie przekaїк wam siebie. Siostro, zawsze smutna siostro moja, ktуra nie wiesz, kiedy zamilkn№ж i nie mуwiж caіej prawdy. Nocy Bezksiкїycowa, bracie mуj; ty jeden rozumiaіeњ i dzieliіeњ ze mn№ radoњж tropienia. Osoby, miejsca. Nigdy nie istnieliњcie. Utraciіem was, by siк narodziж. Nie naleїy wywyїszaж siк ponad siebie. S№ bogowie; s№ bogowie; s№ bogowie.Manitou...!
-Nieee !!
- Tak to siк dzieje, gdy џli chodz№ pomiкdzy dobrymi, nieprawi pomiкdzy prawymi, a nie sposуb odrуїniж jednych od drugich. Nie mogк ciк zabiж, choж powinienem. W mojej jednak jest mocy naznaczyж ciк dla przestrogi.
- Ty czerwony dzikusie... krwawy potworze...
- Dla wіasnej chкci zniszczyіeњ њwiat.
- Skurwysynu... to przecieї ja go stworzyіem - i ciebie...
- A kto daі ci prawo?
- A kto daje prawo rodzicom? Czy morduj№ ich potem dzieci za to, їe przyszіy na...Nieee !!!
Читать дальше