Яцек Дукай - Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2
Здесь есть возможность читать онлайн «Яцек Дукай - Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1976, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2
- Автор:
- Жанр:
- Год:1976
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
- Afryka
- Medjugorje (2000)
- Iacte (1997)
- Baśń 2 (1997)
Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Helikopterem zarzuciіo, Daniel zіapaі siк uchwytu i zerkn№і przez okienko. Dojrzaі ponad drzewami jedno czerwone њwiatіo w smudze dymu przechodz№cego od purpury w br№z; dym strzкpiі siк w poziome wstкgi tuї nad ciemnozielon№ koіdr№ dїungli, wieczorny wiatr musiaі byж silny. Neumann zataczaі maszyn№ szerokie koіa wypatruj№c odpowiednio duїego przeњwitu dla bezpiecznego jej posadzenia. Sztuczny huragan szarpaі liњжmi i gaікziami, wystrzeliwaіy z niego cienie ptakуw, raz nawet wielka chmura motyli, ktуr№ Daniel zrazu wzi№і za obіok nagіej eksplozji њrуddrzewnej.
Siedli w dziurze niedawno wybitej w cielsku dїungli przez potкїny іadunek wybuchowy, ziemiк pokrywaіa miazga zmasakrowanej roњlinnoњci i wysoko przeoranej gleby, pachniaіo ciepі№ zgnilizn№.
Jeszcze siк nie zatrzymaі wirnik њmigіowca, gdy do drzwi podbiegі Wroсski z jakimњ starym Murzynem.
- Ruszaж siк, ruszaж! - pokrzykiwaі major.
- Co jest?
- Mrуwki id№!
Їart, pomyњlaі Daniel; ale mruї№c oczy ponownie spojrzaі w brzydk№ twarz Wroсskiego i zw№tpiі. (Co nie znaczy, їe oczekiwaі odeс jakiegoњ porozumiewawczego uњmiechu).
Wyskoczyli po kolei z helikoptera.
- Na Mutawahк? - spytaіa Voestleven.
- Na nas. - Wroсski wycelowaі kciuk miкdzy stopy.
- To co, nie moїna czegoњ rozpyliж, bo ja wiem...
Major zamachaі rкk№.
- Po prostu zejdziemy z trasy. Przenocujemy za rzek№ i potem skrкcimy do Mutawahy. Tak najproњciej. - Rzuciі coњ w narzeczu do Murzyna, obrуciі siк i wskazaі kapeluszem pуіnocny skraj przerкbla w dїungli. Tam, w cieniu, siedziaіo na piкtach kilkudziesiкciu pуіnagich Murzynуw: tіum їywej czerni. Patrzyli na biaіych i maszynк w prawie zupeіnym bezruchu.
- Tragarze - wyjaњniі Wroсski. - Jazda, wyіadowujemy.
Poszіo to zadziwiaj№co sprawnie. Daniel tylko staі i przygl№daі siк. I trzeba przyznaж - jako їe miaі њwieїo w pamiкci korowody z przeіadunkiem bagaїu ekipy z Leara do Sikorsky'ego - zrobiіa na nim wraїenie wyraџna wprawa i zorganizowanie tragarzy. Patrzyі wrкcz z niedowierzaniem, jak ciкїkie i z pozoru niewygodne paki i kontenery dџwigali ci chuderlawi Murzyni o napiкtej niezdrowo skуrze i gor№czkowo lњni№cych oczach.
Daniel, de la Croix, Voestleven i Wroсski nie byli jedynymi, ktуrzy tak bezczynnie przygl№dali siк wybuchіej nagle przy њmigіowcu krz№taninie - na granicy strefy miazgi staіo czterech mкїczyzn odzianych w niekompatybilne fragmenty najrуїniejszego rodzaju militarnych uniformуw. Palili papierosy, podњmiewali siк z cicha, drapali po karku. Dwуch byіo biaіych, jeden Murzyn, jeden Hotentot. Broс podobnie - kaїdego z innej parafii: M-16 i granatnik, Uzi z przedіuїonym magazynkiem, nieњmiertelny AK-47, nawet wyrafinowany Heckler & Koch. Kilka krokуw od nich resztk№ siі dymiіa porzucona flara. Ludzie Wroсskiego. Tego z M-16, biaіego brodacza w okularach w plastikowej oprawce, Daniel dobrze pamiкtaі: to Fouche.
Podszedі do nich, poprosiі o papierosa. Fouche chyba teї go poznaі; poczкstowaі, przypaliі.
- Reding? - upewniі siк.
- Daniel. - Daniel podaі mu rкkк. Fouche uњcisn№і j№. Wnкtrze dіoni miaі spocone. Dїungla, przypomniaі sobie Daniel.
- Wywiad socjologiczny, hк? - zaszydziі brodacz; francuska wymowa mocno znieksztaіcaіa sіowa. - Uwaїaj, bo jeszcze kto wam uwierzy.
Hotentot zaszwargotaі z drugim biaіym w afrikaans. Biaіy wskazaі rкk№ z cygarem na rozwijaj№cy siк powoli na wschуd w№ї tragarzy.
- Bij№ siк tu? - zapytaі Daniel wydmuchawszy dym.
- Kto?
- Ktokolwiek.
- Dochodz№ echa. Armia Wyzwoleсcza M'Ato, Kunikuadze. W Mutawasze powinno byж spokojnie. O ile nie zabior№ siк do kamieniowania, he he.
Daniel wzruszyі ramionami. Kiedy siк poprzednio byli zetknкli - ludzie Kilmoutha i ludzie Wroсskiego - rzecz caіa zakoсczyіa siк zlinczowaniem jednego z wieњniakуw przez rozjuszon№ tіuszczк, Fouche i pozostali mogli siк tylko przygl№daж (co zreszt№ stanowiіo wedіug Redinga gіуwnie zajкcie najemnikуw: przygl№danie siк z dystansu).
Szіupp, szіupp, szіup-pp, nareszcie іopaty њmigіowca ponownie zaczкіy siк obracaж, powiaіo prosto na їoіnierzy i Daniela, odruchowo ukryli papierosy we wnкtrzach dіoni, wieczorne powietrze niosіo ostre zapachy dїungli. Przyboczny Murzyn Wroсskiego rozdzielaі ze zwalonego na stos bagaїu ekspedycji poszczegуlne pakunki, na swуj przydziaі czekaіo jeszcze ponad tuzin tragarzy. Daniel poszedі dopilnowaж warunkуw transportu pomaraсczowego kontenera. Wiatr wiaі mu w twarz, pusty helikopter wznosiі siк powoli, na chwilк zawisі w bezruchu, obrуciі siк wokуі osi, opuњciі nos, wzniуsі ogon - po czym wyskoczyі wysoko ponad drzewa i na poіudnie: plama, plamka, ciemny punkt na horozyncie, nic; znikn№і, zostali sami. Cisza zawatowaіa Danielowi uszy, bez potrzeby podnosiі gіos na Wroсskiego, ktуry tіumaczyі jego polecenia nadzorcy tragarzy.
Tak siк zіoїyіo, їe jako ostatni opuњcili polanк organicznej miazgi wіaњnie Daniel i major. Voestleven szіa bowiem na samym przedzie, Wroсski daі jej krуtkofalуwkк i od czasu do czasu siк przez ni№ odzywaіa; de la Croix wlуkі siк zaњ gdzieњ przy koсcu wкїa, kln№c z cicha i ocieraj№c z potu wysokie czoіo, jeszcze przed chwil№ migaіy im miкdzy pniami jego plecy, teolog byі w hawajskiej koszuli, Murzyni szczerzyli doс zкby, w odpowiedzi uchylaі im szyderczo kapelusza. Z czwуrki їoіnierzy, jakich zabraі byі Wroсski ze sob№, trуjka teї juї zniknкіa miкdzy drzewami. Najdіuїej, bo przypadіa mu rola tylnej straїy, pozostaі na otwartym terenie уw drugi biaіy, Bur z H&K - zamachaі teraz na majora, major zaњ nabiі fajkк, rozejrzaі siк po polanie (їadnych widocznych њladуw) i zawoіaі Daniela: - Panie Reding! Raczy siк pan pospieszyж...! - jako їe Daniela dopadіa zwyczajowa jego przypadіoњж, to znaczy biegunka na tle nerwowym, i znikn№і na kilkanaњcie minut w buszu.
Id№c przez dїunglк za Wroсskim (a czas jakiњ i obok niego) Daniel miaі okazjк przyjrzeж siк zmianom zaszіym na twarzy majora od ich poprzedniego spotkania. Jedno mуgі rzec z pewnoњci№: byіa jeszcze szpetniejsza. Voestleven kiedyњ њwietnie skwitowaіa fizjonomiк najemnika: - Taki paskudny, їe aї fotogeniczny. - Szpetota Wroсskiego szіa bowiem z nurtem pewnego rodzaju estetyki; rzec o tym obliczu, iї jest charakterystyczne, znaczyіo dobraж najіagodniejszy z eufemizmуw. Ponoж tubylcy zwali go "Trupem", "Robakiem", "Maіp№". Byж moїe gdyby Wroсski poddaі siк stosownym operacjom plastycznym... Na pewno sporo by go one kosztowaіy. Po czкњci ta szpetota musiaіa byж naturalna; to znaczy na pewno urodziі siк byі Wroсski z tym wielkim nochalem (chociaї іamaж іamaі go juї potem), z tymi neandertalskimi nawisami nadocznymi, z t№ krzywo zawieszon№ szczкk№. Na pewno przeїyі ciкїk№ ospк. Doњwiadczyі teї bez w№tpienia bliskiego kontaktu z ogniem, plamy pooparzeniowe speіzaіy mu spod czarnych wіosуw na lewy policzek. Jakiњ odіamek przeryі mu gікboko prawy іuk brwiowy. Coњ poharataіo brodк. Coњ rozciкіo skуrк pod okiem - pozostaі nierуwny њcieg, sam chyba sobie j№ zszywaі. Na dodatek lewa powieka mu opadaіa. Miaі teї major upiornie jasne tкczуwki, jakby wyciкte z witraїu ascetycznego њwiкtego.
- No. Juї - mrukn№і Wroсski. - Napatrzyі siк?
- Przepraszam.
- A proszк ciк bardzo, macie to w kosztach.
- Przybyіo ci blizn. Ta pod okiem... sam siк szyіeњ?
- Nie, mуj medyk.
- Coњ kiepski.
- Byі na haju.
- Trzeba byіo poczekaж, aї oprzytomnieje.
- No nie wiem, wolaіbym, їeby eksperymentowaі najpierw na kimњ innym.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zbiór opowiadań Afryka Medjugorje Iacte Baśń 2» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.