Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata

Здесь есть возможность читать онлайн «Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2004, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bezsilni tego swiata: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezsilni tego swiata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zbliżają się wybory gubernatora Petersburga. Spiskowcy, stosując przemoc i tortury, chcą zapewnić wygraną swojemu kandydatowi. Na nic się to jednak nie zdaje, bo zwycięzca zostaje zabity strumieniem…

Bezsilni tego swiata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezsilni tego swiata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Stop, stop, stop! — krzyknął władczo i nadspodziewanie głośno. — Spokój! Szpady do pochew, panowie, szpady do pochew! Siemion, schowaj pistolet. Natychmiast! Alosza! — To pewnie do kogoś niewidocznego, który stał piętro niżej i również, jak należało przypuszczać, z pistoletem. — Aleksiej, spokój! Nic strasznego się nie dzieje. Nikt nie ma zamiaru nikogo atakować, prawda, panowie? To już do Nieustraszonego, nadal głośno, ale szalenie serdecznym tonem i z przyjaznym wyrazem twarzy.

— Najświętsza i najprawdziwsza prawda — odpowiedział Starchoborec, przestając bluzgać wulgarnymi przekleństwami: piękny, szlachetny i majestatyczny niczym sam król Artur naturalnej wielkości. Albo sir Nagel. Albo lord Glenarvan. Patrzenie na niego byłoby czystą przyjemnością, gdyby nie drżenie w kolanach na myśl, że zastygły w klasycznej pozie Siemion (oraz niewidoczny stąd Alosza) zaraz otworzy ogień ze swojego ogromnego, niklowanego pistoletu, którego wcale nie miał zamiaru chować „do pochwy”.

— Przynajmniej my… — Nieustraszony położył tak silny nacisk na to „my”, że aż głos mu zadrżał, ale od razu się poprawił: — My nie mamy najmniejszego zamiaru atakować. Ale mamy zamiar bronić! I to w bardzo zdecydowany sposób.

— Kogo i przed kim? — zainteresował się Chan Awtandiłowicz, robiąc krok w bok, żeby ręką przygiąć do podłogi niklowaną lufę nieugiętego Siemiona.

— Doskonale pan wie, kogo i przed kim — oznajmił wyniośle Nieustraszony. — Niech pan nie udaje! Wszyscy świetnie o tym wiedzą. Proszę mi lepiej powiedzieć coś innego… Od rana styka się pan dzisiaj z drobnymi, ale ohydnymi stworzeniami, prawda?

— Tak — przyznał Chan Awtandiłowicz po krótkiej przerwie.

— Mam nadzieję, że wystarczyło panu inteligencji, by domyślić się, że to bynajmniej nie są przypadki?

— Więc to waasza sprawka… — przeciągnął Chan Awtandiłowicz z pewną satysfakcją.

— Proszę sobie wyobrazić, że tak.

— Mój Boże, ale po co?!

— Chcemy, żeby zostawił pan w spokoju naszego przyjaciela.

— Ma pan na myśli Wadima Daniłowicza? Ależ ja nie mam do niego żadnych pretensji! Jesteśmy w doskonałych stosunkach! Głęboko go szanuję i cenię…

— To coś nowego — wycedził przez zęby Nieustraszony i zerknął pytająco na Jurkę Wariografa.

Jurka Wariograf (trzeźwy jak prosię i spięty jak przed poważną bójką) już wystartował do Chana Awtandiłowicza, niczym wyżeł do słonki. Przechwycił spojrzenie Nieustraszonego i kiwnął głową krótko i zdecydowanie, jakby przystawiał pieczęć herbową na uwierzytelnianym tekście. Nieustraszony popatrzył na Wadima zaskoczony, zaciskając wargi w komiczny sposób.

— Niech was diabli wezmą — powiedział Wadim wyschniętymi ustami. Wreszcie mógł się odezwać. — Obrońcy cholerni…

Na tym spotkanie (czyli wizyta) szczęśliwie się zakończyło, a strony, wyjaśniające sobie pewne sprawy, rozeszły się pozornie usatysfakcjonowane i zadowolone z siebie. Przynajmniej tak to wyglądało. Chan Awtandiłowicz, kłaniając się wszystkim, zszedł na dół w towarzystwie Siemiona i Aloszy, prosto do swojego mercedesa. Po schodach demonstracyjnie powoli i z ogromną godnością wchodzili właśnie Belzebul (drwiąco — zwycięski) i Matwiej, który nie patrzył nikomu w oczy i niedbale kręcił na palcu wskazującym łańcuszek z kluczykami od samochodu. Tu już obeszło się bez pokłonów i reweransów na poziomie uproszczonego protokołu dyplomatycznego (to znaczy chłodno, ale bez wzajemnej agresji, okrzyków i pokazywania luf).

A potem całe towarzystwo dziadków z łoskotem, szuraniem i zwycięskimi okrzykami wpakowało się do mieszkania, zmiatając gospodarza z progu jego własnego domu. Napięcie walki opadło, życie stało się lekkie i przyjemne, nerwy odpuściły i wszyscy byli teraz radośni, hałaśliwi i nad wyraz dobroduszni wobec całego świata.

— Jakie ładne zielone martwe naturki! — zakrzyknął Belzebul, gdy znalazł się w dużym pokoju. — Skąd je pan wytrzasnął, Wadimie Daniłowiczu?

Wadim w milczeniu pokazał mu figę i schował paczkę do tylnej kieszeni dżinsów (tej z suwakiem). Szerszeni na stole już nie było jakby w ogóle nie istniały. A przecież istniały!

— Jak ci się podobali moi wychowankowie? — kontynuował Belzebul, zdejmując kurtkę i ciskając ją w przestrzeń. — Moje Vespa crabo! Zrobiły odpowiednie wrażenie? Ajatollah pewnie narobił w spodnie. Czarujące istotki, nieprawdaż? U Brehma przeczytałem, że ich gniazda dochodzą do niewiarygodnych rozmiarów, niemal wielkości wiadra. Szkoda, że staruszek Brehrn nie miał okazji oglądać szerszeni — mutantów!

Wadim chciał go zapytać, gdzie są teraz te robiące wrażenie Vespa crabo i czy przypadkiem nie odwiedzą Wadima w nocy, ale Belzebul już go nie słuchał. Z tym samym zapałem opowiadał wszystkim chętnym (oraz niechętnym), jak rano urządził Ajatollahowi „niewielkie, sympatyczne przedstawienie” ze stonogami murowymi ( Oniscus asellus ) w rolach głównych. Również mutantami, oczywiście.

— …Z mutantami wychodzi najlepiej, są posłuszne, bezwolne i zgadzają się na wszystko, rozumiesz? Wtedy to już na pewno w portki narobił! Gwarantuję! Szkoda, że nikt tego nie widział, ale ja i tak głowę daję, że Jego Wysokość zafajdał sobie całe spodnie!

Bez wątpienia Belzebul był dzisiaj bohaterem: chudy, kościsty Władca Much, czyli Rmoahal, czyli Glawatl, czyli Toltek — godny spadkobierca rasy starożytnych tytanów, siłą słowa i myśli władający zwierzętami i roślinami. To on znalazł haczyk na niepokonanego ważniaka. On zmusił go do rezygnacji ze złych zamysłów. To on sprawił, że tamten narobił w portki… Ale i tak wszyscy słuchali go nieuważnie, ponieważ był niepoprawnym gadułą. Obejmowali go za kościste ramiona, poklepywali po przygarbionych plecach, wichrzyli i tak rozwichrzoną grzywę (żółtą jak u lwa), rozczulony Matwiej próbował go nawet pocałować, ale wszyscy zajmowali się nie Belzebulem, lecz przygotowaniami do uczty zwycięzców. Otwierali przyniesione butelki, rozkładali na talerzach jadło, żądali od gospodarza sztućców… Hałasowali i radowali się — w końcu byli zwycięzcami. Wydawało im się, że od dziś wszystkie problemy uległy szczęśliwemu rozwiązaniu i że to właśnie oni je rozwiązali. Wyśledzili Ajatollaha i prowadzili go po mieście od samego rana. Bohater Matwiej wczepił się w jego białego mercedesa niczym buldog w nogawkę spodni i nie odpuszczał draniowi nawet na krok wychodziło mu to całkiem profesjonalnie, jeśli nie liczyć przypadku na rogu Prospektu Moskiewskiego i Frunze, kiedy to, pochłonięty śledzeniem, omal nie wjechał w elegancki biały tył, ale na szczęście, Bóg strzegł.

Bohater Andriej prowadził negocjacje z przeciwnikiem na niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika dyplomatycznych wyżynach: załatwił drania przewagą osobowości i ponad wszelką wątpliwość zwyciężył w pojedynku na wulgaryzmy z Siemionem i jego pieprzonym pistoletem. Co się zaś tyczy bohatera Jurki Wariografa, to on był jak zwykle dokładny, jednoznaczny i bardzo konkretny.

Za wszystkie te bohaterskie czyny wypito z burzliwym entuzjazmem, a nawet pewną łapczywością, znowu nalano i znowu wypito.

W głowach zaszumiało, teraz również od alkoholu. Matwiej a naszła ochota, żeby zaśpiewać i natychmiast wprowadził to w czyn — wykonał pieśń, która dawno temu wyszła z użycia, została przez wszystkich zapomniana, ale nieodmiennie wydawała się piękna:

Po drodze do Bigi Dobl,
po drodze do Bigi Dobl,
Gdzie rośnie cienista top’l…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bezsilni tego swiata»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezsilni tego swiata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadije Strugacki
Arkadije Strugacki - Tesko je biti Bog
Arkadije Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkady Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadij a Boris Strugačtí
Отзывы о книге «Bezsilni tego swiata»

Обсуждение, отзывы о книге «Bezsilni tego swiata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x