Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata

Здесь есть возможность читать онлайн «Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2004, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bezsilni tego swiata: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezsilni tego swiata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zbliżają się wybory gubernatora Petersburga. Spiskowcy, stosując przemoc i tortury, chcą zapewnić wygraną swojemu kandydatowi. Na nic się to jednak nie zdaje, bo zwycięzca zostaje zabity strumieniem…

Bezsilni tego swiata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezsilni tego swiata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Trzeba zebrać. Macie na to miesiąc. Myślimy, że to wystarczająco dużo czasu. Zwróćcie się do towarzysza Berii. Jest zorientowany i pomoże wam…

— Tak jest, towarzyszu Stalin — powiedział mały człowieczek Jepanczin, zamierając z przerażenia.

…Ale mimo przerażenia, jego myśli już podążyły konkretnym torem. Konsularną półrublówkę trzeba będzie oddać swoją, pomyślał zatroskany. Błędnodruk 70 rub. bez ząbków również… Ale skąd wziąć Lewoniewskiego z małym „f’? Gurwitz Kogan go miał, ale sprzedał… Komu? Powinien wiedzieć. Wie. I powie. Jak nie mnie, to organom… Powie towarzyszowi Berii, pomyślał Jepanczin z nagłym okrucieństwem, czując się nagle wielki i silny, jak czasem czuł siew snach…

Tak albo mniej więcej tak wyglądała ta „gwiezdna godzina” pierwsza i jedyna w jego życiu. Tak, albo mniej więcej tak, opowiedział o wydarzeniach swojemu synowi — małemu, płaczliwemu, kapryśnemu, ale inteligentnemu Telmanowi Iwanowiczowi. Nie opowiedział tylko o tym, co przeżył, gdy wieziono go na Kreml w wielkim, czarnym samochodzie. Ani o tym, jak heroicznie walczył w ogromnym gabinecie z atakiem biegunki i jak dostał następnego dnia ataku serca — przez zbyt silne napięcie nerwowe…

„W nudnych rozmowach o ludziach przeszłości ukryte są tajemnice ich wielkich dokonań…” Rzecz jasna, nie wspomniał również o tym, jak siedział w specjalnym mieszkaniu i nerwowo tworzył kolekcję dla tego cholernego Amerykańca ze zbiorów, które przynosił mu antypatyczny mężczyzna po cywilnemu — czasem milczący, czasem nie wiadomo dlaczego rozmowny, dzisiaj opanowany, a następnego dnia odprężony, wczoraj piękny (krew z mlekiem), a dzisiaj nijaki, ale zawsze nieprzyjemny w obejściu. A jego oczy przypominały oczy wilka — nienasycone, głodne i jakby ukierunkowane.

A byłoby o czym opowiadać! Jak zerwany w środku nocy z łóżka leciał przemarzniętym do ostatniej śrubki samolotem, leciał nie wiadomo dokąd — jak się potem okazało, do Leningradu, na ulicę Popowa, do Muzeum Јączności, gdzie zamarzała w lodowatym, przemarzniętym aż do piwnic, niegdyś eleganckim domu Kolekcja Państwowa — bezcenny skarb filatelistyczny, pod czujnym okiem na wpół żywego kustosza, który nie przypominał już człowieka, lecz sczerniałą mumię, zawiniętą w trzy nitra i kożuch…

…Jak trzęsły mu się ręce i robiło się słabo, gdy w kolejnej, przyniesionej przez cywila partii znaczków rozpoznawał znajomą kolekcję, oglądaną setki razy, wylizaną do blasku jego zazdrosnym wzrokiem… Jak oczami wyobraźni widział właściciela nie jak żywego człowieka, lecz jako nieboszczyka, choć już się domyślał, że nikogo nie zabijają — po prostu konfiskują na potrzeby państwa i dają odpowiednie pokwitowanie… No, powiedzmy, że w ostateczności wsadzają. W ostatecznej ostateczności… Wolał o tym nie myśleć.

…Jak stracił kiedyś przytomność, gdy zamiast wilka po cywilnemu w specjalnym mieszkaniu zjawił się mężczyzna w mundurze i zaczął ogłuszająco wrzeszczeć od progu: „Co jest, ty sukinsynu, sabotujesz? Utrudniasz?” Okazało się, że tworząc listę, pomylił się w nazwisku jednego filatelisty i zamiast „c” napisał „s”. Skąd miał wiedzieć, jak się pisze to cholerne nazwisko, przecież do dowodu mu nie zaglądał… A oni nie mogli go znaleźć, przetrząsnęli cały Gorki, nie ma takiego, zapadł się pod ziemię… Na szczęście, od razu wszystko się wyjaśniło i skończyło na ogłuszającym wrzasku i niewielkim zdenerwowaniu do końca dnia…

A potem wszystko się skończyło. Wezwano go, podziękowano, wzięto oświadczenie o nierozgłaszaniu informacji, a kilka miesięcy później, już po zakończeniu wojny, dali mu mieszkanie — co prawda w Leningradzie, ale za to porządne, dwupokojowe, na drugim piętrze (w Moskwie mieszkał w suterenie, z oknami wychodzącymi na toaletę publiczną). Pół roku później wezwano go do pewnego wielkiego naczelnika i ten z uśmiechem wręczył mu przydział na konfiskatę znaczków w liczbie „dwóch egz.” (do wyboru), jako zasłużonemu pracownikowi („Przecież oddał pan okazy z własnej kolekcji, pamiętamy, nie zapomnieliśmy…”)

W magazynie konfiskaty gruby, senny magazynier wyrzucił na ladę ze dwadzieścia albumów… Mój Boże, to było jak sen! On wybierał i wybierał, kartkował, przeglądał, odkładał, podejmował decyzję i zaraz się wycofywał… O, słodkie męki wyboru darmochy…

A potem, gdy już się zdecydował, gdy już wybrał, już odłożył, już nawet podpisał „otrzymałem”, nie wytrzymał, zaczął jęczeć, prosić, błagać, modlić się ze łzami w głosie, żeby pozwolono mu wziąć coś jeszcze, choćby ten malutki klaserek (z kolekcją blackpenny), maluteńki, pewnie nawet nie ma go w opisie… I wyobraźcie sobie, że grubas okazał się człowiekiem z sercem w piersi. Klaserka, rzecz jasna, nie dał, ale postawił na ladzie kilka kartonowych pudełek (chyba po butach) i zaproponował: wybieraj, co mi tam. Więc wybrał. Były tam różne głupstwa, jakieś Stare Niemcy na małych wycinkach ze stemplami, ale przecież nawet takie nie leżą na ulicy. Wziął. Niech będą…

O tych szczegółach również nie opowiedział synowi (ani nikomu innemu) i już do końca życia pracował dla nich jako specjalista od konfiskaty, czego, powiedzmy sobie szczerze, nigdy nie żałował.

Rozdział 3

Grudzień

Małe Motowidło

Herbaty, herbaty dla mojego taty, a kawy dla zabawy — zaśpiewał w zadumie Pracodawca na jakąś nie do końca określoną, ale bez wątpienia barbarzyńską melodię.

— A to co znowu? — zapytał Jurij bez szczególnego zainteresowania.

— A licho wie. Tak mi się skojarzyło.

Siedzieli przy stoliczku do podpisywania umów i pili herbatę podaną przez Miriam Solomonowną. Herbata była idealna: gorąca, rubinowa, cejlońska, zaserwowana w cienkich szklankach ze srebrnymi podstawkami. Do herbaty podano ciasto piaskowe i niebiańskie słodkie bułeczki domowej roboty. Miriam Solomonowną jak zwykle wspięła się na nieosiągalne wyżyny.

Jurij pił herbatę bez przyjemności i przez cały czas ziewał. Po tamtym wysiłku czuł się niedotleniony i miał ochotę przespać się choćby z dziesięć minut. W końcu kiedyś świra dostanę, pomyślał. Ale sobie pracę wybrałem, mamo moja…

— A ja nadal nie mogę zrozumieć, ale to jest: coś ci się w środku przełącza czy jak? — zapytał nagle Pracodawca i popatrzył uważnie na Jurija.

— Czy jak — odpowiedział nieuprzejmie Jurij. Wybrał przyrumienioną bułeczkę, odgryzł niechętnie kawałek i napił się herbaty łyżeczką.

— Mógłbyś powiedzieć… — nalegał Pracodawca. — Przecież ja też sobie jakoś radzę, chwała Bogu, nie skarżę się i jakoś kłamstwo odróżniam od prawdy, ale przecież nie na sto procent!

— A ja na sto. I to jest cała różnica. I właśnie za tę różnicę mi płacisz.

— Dobrze, dobrze… Ty tylko o pieniądzach. No, wyjaśnij mi… tyle razy obiecywałeś. Powiedz, co czujesz, kiedy człowiek kłamie? Jak się wtedy czujesz? Fizycznie?

Jurij zacisnął szczęki, tłumiąc w zarodku kolejne ziewnięcie. Jak można to wyjaśnić? — pomyślał bezradnie. W dodatku zdrowemu człowiekowi, który ma serce jak dzwon… Nie da się. A zresztą po co?

— Jakby mi życie uchodziło przez ramiona — powiedział powoli i sam się zdumiał. Przecież nie chciał tego powiedzieć, a jednak powiedział. Zupełnie niepotrzebnie.

— Co to ma być, cytat? — zainteresował się Pracodawca.

— Nie. Wrażenie.

— Nie wciskaj mi kitu.

— Idź do licha.

I już było po rozmowie. Przez jakiś czas ceremoniał picia herbaty przebiegał w demonstracyjnie nieprzyjaznym milczeniu, aż w końcu Pracodawca zapytał rzeczowo:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bezsilni tego swiata»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezsilni tego swiata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadije Strugacki
Arkadije Strugacki - Tesko je biti Bog
Arkadije Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkady Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadij a Boris Strugačtí
Отзывы о книге «Bezsilni tego swiata»

Обсуждение, отзывы о книге «Bezsilni tego swiata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x