Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata
Здесь есть возможность читать онлайн «Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2004, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bezsilni tego swiata
- Автор:
- Издательство:Amber
- Жанр:
- Год:2004
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bezsilni tego swiata: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezsilni tego swiata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bezsilni tego swiata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezsilni tego swiata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
…A w ogóle, co to za nieprzyjemny typ! Jego wnuki już studiują, a on ciągle lata za spódniczkami, stary cap. A jak się nieprzyzwoicie wyraża! Co słowo, to coś obscenicznego. Da pan wiarę? Nagle, ni z tego ni z owego informuje mnie, że był u lekarza, robił sobie jakieś badania, analizy i okazało się, że wszystkie jego plemniki są żywe. Wyobraża pan sobie?! A co mnie obchodzą jego plemniki? Nieprzyjemny człowiek z niewyparzonym językiem. I w dodatku złodziej.
…Powiem panu szczerze, co ja sam o tym myślę: podtruł mnie czymś, ot co, w końcu jest chemikiem. Dosypał mi do herbaty jakiegoś świństwa i gdy tak leżałem nieprzytomny, wziął z kolekcji, co chciał, a klasery zrzucił na podłogę, że niby spadły strącone wiatrem. Nie na darmo krążą plotki, że jest hipnotyzerem: zjawia się u człowieka, chcąc rzekomo uczciwie kupić jakąś kolekcję, hipnotyzuje właściciela i człowiek z głupoty oddaje swoje skarby za bezcen. Potem się biedak orientuje, ale już za późno, już przepadło i nie da się nic udowodnić… A przecież to akademik, laureat! „Jak można było coś takiego pomyśleć?! No, jak?” A to wcale nie takie nieprawdopodobne…
Jurij słuchał tych wszystkich gorączkowych skarg przemieszanych z inwektywami jednym uchem — był bliski utraty przytomności. Serce biło nierytmicznie, z dużymi przerwami, a raczej nawet nie biło, lecz drgało spazmatycznie, niczym skóra konia pod razami bata. Jurij rozpaczliwie walczył z nadciągającymi mdłościami, brakowało mu powietrza, a w głowie, niczym zacięta płyta, wirowało zdanie z jakiejś powieści: „I wtedy zrozumiałem, za co mi płacą…”
Kilka razy dostrzegł rzucane w jego stronę gniewne i zaniepokojone spojrzenia Pracodawcy, ale odpowiadał na nie jedynie rozdrażnionym ściągnięciem brwi i niezadowolonym skrzywieniem warg: „Odczep się! Zajmij się swoimi sprawami!”
Tak obłąkanej koncentracji kłamstw Jurij nie słyszał od bardzo dawna, możliwe nawet, że nigdy w życiu. Szary, zakurzony Telman Iwanowicz łgał dosłownie w każdym zdaniu, niemal co chwila, a co ciekawsze, bez żadnego sensu, bez jakiegokolwiek widocznego celu i w ogóle nie wiadomo po co! Każde kolejne kłamstwo chłostało nieszczęsnego Jurija po mięśniu sercowym, w poprzek obu komór, po naczyniach wieńcowych… Już prawie przestał rozumieć sens wypowiadanych przez Telmana Iwanowicza słów i prosił Boga tylko o jedno — żeby nie runąć teraz całym ciałem na stół, prosto na swoją aparaturę, w szczególności na czerwony guzik, który naciskał z taką intensywnością i częstotliwością, że aż rozbolał go palec.
…Pyta mnie pan, czemu niczego nie przedsięwziąłem? (Uderzenie po naczyniach wieńcowych — kłamstwo, nikt o nic podobnego nie pytał). A cóż ja mogłem zrobić? Poza tym, właśnie, że przedsięwziąłem! Czego to ja się nie chwytałem! Nawet poszedłem do niego osobiście, wiedziałem, że to bez sensu, ale poszedłem! Jak panu nie wstyd, mówię (kłamstwo), gdzie pańskie sumienie, pytam, mój panie (kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo), przecież jest pan zasłużonym człowiekiem w podeszłym wieku! Pora pomyśleć o Bogu! (kłamie, stary szczur, do nikogo nie chodził, nikogo o nic nie pytał…)
— I co on na to powiedział? Pracodawca wreszcie się włączył, jak zwykle w najbardziej niespodziewanym momencie.
— Kto?
— Akademik. Co odpowiedział na zadane wprost pytanie?
— Nic. A co miał odpowiedzieć? Milczał i uśmiechał się tylko swoimi sztucznymi zębami.
— Nie zaprzeczał? Nie oburzał się? Nie groził?
W tym momencie Telman Iwanowicz jakby wyhamował. Poruszył szarymi wargami, wyciągnął kraciastą chustkę, otarł czoło, wargi, wytarł nawet ręce — najpierw prawą, a potem lewą dłoń.
— Słabo go pan zna — powiedział w końcu.
— Wcale go nie znam — zaprotestował Pracodawca. — Przy okazji, powiedział pan, że jak on się nazywa?
— A mówiłem coś takiego? — zaniepokoił się Telman Iwanowicz, aż spiczaste uszka stanęły mu sztorcem.
— Jak to, nie powiedział pan? Akademik… akademik… Wyszehradzki, zdaje się?
Telman Iwanowicz uśmiechnął się szyderczo.
— Nie — rzekł wyniośle. — Nie Wyszehradzki. Absolutnie nie Wyszehradzki.
— A jaki?
— Wolałbym nie podawać nazwisk — rzekł Telman Iwanowicz jeszcze bardziej wyniośle — dopóki nie będę miał pewności, że jest pan gotów zająć się moją sprawą, oraz nie dowiem się, co konkretnie ma pan zamiar przedsięwziąć.
Jednak osaczyć Pracodawcę, a tym bardziej wziąć go szturmem było niemożliwością. Jeszcze nikomu (z tego, co pamiętał Jurij) się to nie udało. Pracodawca odpowiedział natychmiast i z nie mniejszą wyniosłością:
— Nie znając nazwisk — rzekł — absolutnie nie mogę powiedzieć, co właściwie mam zamiar przedsięwziąć, poza tym jeszcze nie zdecydowałem, czy gotów jestem zająć się pańską sprawą.
Telman Iwanowicz milczał bardzo długo, a potem pociągnął nosem i powiedział żałośnie:
— Przez niego sam omal nie zniżyłem się do przestępstwa. Nie uwierzy pan, ale całkiem poważnie zastanawiałem się nad tym, żeby wysłać do niego ludzi, by odebrali mu… albo przynajmniej jego twarz wykrzywiła się nieprzyjemnie — przynajmniej dali mu nauczkę… lekko poturbowali. Co ciekawe, niedrogo biorą. Drobiazg. Chwała Bogu, Froł Kuzmicz odwiódł mnie od tego pomysłu. Co za szczęście, przecież jak się człowiek raz zwiąże z tym światkiem, to do końca życia nie ma spokoju…
— A jaką podano panu cenę?
— Ależ niewysoką. Pięćset dolarów.
— Hm. To faktycznie niedrogo. I z kim się pan dogadywał?
Telman Iwanowicz zjeżył się natychmiast.
— Co za różnica? Po co to panu?
— A po to — rzekł Pracodawca pouczająco — że muszę znać absolutnie wszystkich ludzi, którzy zostali wplątani w tę historię. Wszystkich bez wyjątku!
— Nikt nie został wplątany w tę historię…
— Jak to nikt? Froł Kuzmicz to raz…
— Ależ nic podobnego! — zaprotestował żywo Telman Iwanowicz, aż uniósł się ze swojego fotela i zastygł w napiętej, bynajmniej nie eleganckiej pozie. — Ja mu tylko w najbardziej ogólnych zarysach… bez nazwisk… bez jakichkolwiek szczegółów… Powiedziałem mu tylko, że to delikatna sprawa i że dotyczy ważnych osób. To wszystko! Co też pan! Przecież ja wszystko rozumiem!
— To dobrze. A co z tym pańskim bandytą za pół tysiąca dolców?
— Ależ nie kontaktowałem się z żadnymi bandytami! No, wie pan! Mam po prostu jednego znajomego milicjanta. Jemu to już w ogóle nic nie mówiłem, powiedziałem tylko, że należałoby dać nauczkę jednemu typowi…
— Akademikowi.
— Tego nie powiedziałem! Po prostu jednemu typowi. To wszystko.
To była prawda. W każdym razie nie dało się w tym zauważyć ani grama bezpośredniego kłamstwa: dzięki choć za to, szary, zakurzony człowieczku, pomyślał Jurij ostatecznie udręczony skurczami serca. Pracodawca odczekał sekundę (czy nie zapali się czerwona lampka) i kontynuował:
— W Towarzystwie też pan nikomu nie mówił?
— Jeszcze czego! Oczywiście, że nie!
— Przyjaciołom?
— Nie mam przyjaciół. Przynajmniej takich, żeby im coś takiego opowiadać.
— Znajomym filatelistom?
— Boże drogi, nie!
— Synowi, żonie?
— Niechże pan da spokój! Co ich to obchodzi? — westchnął Telman Iwanowicz. — Mają swoje sprawy.
— Wychodzi na to, że o tej smutnej historii nikt nie wie?
— Tak, właśnie tak. Tak jak panu mówiłem. Nikt o niczym nie wie.
— Swoją drogą, dlaczego? — zapytał Pracodawca niby niedbale, ale takim tonem, że Telman Iwanowicz od razu się spiął i ścisnął sinymi rakami za poręcze fotela.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bezsilni tego swiata»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezsilni tego swiata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bezsilni tego swiata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.