Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata
Здесь есть возможность читать онлайн «Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2004, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bezsilni tego swiata
- Автор:
- Издательство:Amber
- Жанр:
- Год:2004
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bezsilni tego swiata: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezsilni tego swiata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bezsilni tego swiata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezsilni tego swiata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Telman Iwanowicz smętnie skinął głową. Zgadzał się na wszystko i chyba już w ogóle nie słuchał, co się do niego mówi. Gdy tylko Pracodawca zrobił przerwę — znaczącą przerwę przed sformułowaniem sprawy najdelikatniejszej — Telman Iwanowicz oznajmił nagle:
— Mój ojciec był filatelistą…
Pracodawca zamilkł uprzejmie, czekając na dalszy ciąg, ale ciąg dalszy nie następował. Minęła minuta, bardzo długa minuta ciszy (gdy nagle w trakcie rozmowy pojawia się minuta ciszy, dłuży się męcząco, trwa niczym beznadziejnie głucha przepaść niemego czasu), potem druga i wreszcie Telman Iwanowicz nie wytrzymał.
…Jego ojciec był filatelistą. Nie żeby wybitnym, co to, to nie, na to wiecznie brakowało pieniędzy, ale za to ofiarnym i znającym się na rzeczy. Telman Iwanowicz wiele się od niego nauczył i, można powiedzieć, został kontynuatorem jego dzieła. Otóż ojciec przywiózł z Niemiec — po wojnie, w charakterze trofeum — pewną liczbę znaczków. Takie były czasy, ludzie przywozili całe walizy i niektóre liczące się obecnie kolekcje wyrosły właśnie z takich walizek. Ojciec nie przywiózł żadnych walizek, jedynie kilka klaserów i jedno pudełko po butach, pełne znaczków z różnych krajów i okresów. Gdy wiele lat później (ojciec od dawna nie żył, a Telman Iwanowicz wyszedł na ludzi i stał się znany w kręgach specjalistów) nieoczekiwanie wpadło mu w ręce tamto pudełko, postanowił zorientować się, co to w ogóle za materiał i czy nie znalazłoby się tam coś interesującego.
…W pudełku leżała, między innymi, żółta koperta po papierze fotograficznym Kodaka, a w niej — kilkadziesiąt najróżniejszych znaczków, również na kawałeczkach kopert. Generalnie rzecz biorąc, znaczki na wycinku (to znaczy wycięte z koperty w taki sposób, żeby przy znaczku zostały stemple pocztowe, nalepki i inne takie rzeczy) są szczególnie cenne, ale tutaj, w żółtej kopercie, były tylko jakieś stare kawałki kopert i pocztówek, brudne i zatłuszczone, o bardzo „niekolekcjonerskim” wyglądzie. Telman Iwanowicz zgarnął je na stertę i włożył do kuwety z ciepłą wodą, żeby znaczki — głównie przeciętne księstwo niemieckie i jakaś dość interesująca Szwajcaria — odmiękły i odkleiły się od papieru. Jakież było jego zdumienie, gdy pół godziny później w ostygłej wodzie, wśród strzępków rozmiękłego papieru i poodklejanych, pływających sobie przeciętnych znaczków, dostrzegł to cudo na różowym papierze. Gujana Brytyjska numer 1 w doskonałym stanie, prześlicznie obcięta, czysta, niestemplowana, chociaż, niestety, bez kleju. Niewykluczone wprawdzie, że znaczek, jak przystało na czysty znaczek pocztowy, miał początkowo klej, który w ciepłej wodzie bezpowrotnie się rozpłynął… Chociaż, z drugiej strony, możliwe, że kleju nigdy nie było, czasem się to zdarza na czystych znaczkach, wyemitowanych w krajach tropikalnych…
…Teraz można się jedynie domyślać, kto był poprzednim posiadaczem tego unikatu. Wiadomo tylko, że był to człowiek ostrożny i przewidujący, wykształcony oraz zdający sobie doskonale sprawę, jaki skarb znajduje się w jego rękach. Dlatego też, przeczuwając nadchodzące przemiany, podjął określone kroki. Sprytnie ukrył swój skarb, umieszczając go na niepozornym strzępie starej koperty i z wierzchu starannie zaklejając jakąś najzwyklejszą na świecie Bawarią, prawdopodobnie wypuszczoną w latach dwudziestych — chodziło o to, żeby znaczek był duży i nieciekawy. Proste wyliczenie: jeśli ktoś trafi na jego kolekcję, prędzej skuszą go piękne, złocone albumy niż pudełko po butach, wypchane drugorzędnymi znaczkami, czy tym bardziej niepozorna, żółta koperta po papierze fotograficznym Kodaka…
Opowiadając całą tę awanturę w stylu Boussenarde’a, Telman Iwanowicz był przejęty i szczery na tyle, na ile to w ogóle możliwe.
Cała jego historia, o dziwo, była najprawdziwszą i najszczerszą prawdą, bez najmniejszej domieszki fantazji. Poza jednym, acz dość znaczącym momentem: w pudełku po butach nie było żółtej koperty. Nie było jej tam i już. Żółta koperta trafiła do Telmana Iwanowicza w inny sposób, o którym nie chciał mówić.
Dygresja liryczna nr 2
Ojciec Telmana Iwanowicza
W dużym, ba, ogromnym gabinecie (wszystko było tu ogromne — fotele, żyrandol, stół, zasłonięte tytanicznymi portierami okna, portret Lenina na całą ścianę) znajdowało się dwóch małych ludzi, w jakiś sposób do siebie podobnych. Obaj byli szarzy, mieli rzadkie, szare, zaczesane do tyłu włosy, policzki na zawsze oszpecone śladami po ospie… Ale jeden z nich spokojnie stał przy oknie z nieruchomą twarzą, a drugi siedział przy stole w gigantycznym fotelu, podrygując z udręką, jakby fotel parzył go w tyłek. Może chciał wyprężyć się na baczność, a może skurczyć, zniknąć i znaleźć się w jakimś kompletnie innym miejscu. Jego myśli podrygiwały tak samo nerwowo i gorączkowo. Rzecz jasna, milczał jak grób i starał się nie oddychać. Drugi mężczyzna też milczał (długo, nieznośnie długo), wpatrywał się w ścianę pomiędzy oknami, w nicość, jakby wiedział, że jeśli popatrzy na siedzącego człowieczka, mógłby niechcący zabić go samym tylko spojrzeniem. W końcu powiedział cicho i niewyraźnie:
— Pojawił się pomysł, że należałoby zrobić prezent naszemu przyjacielowi i sojusznikowi panu Rooseveltowi. Poinformowano mnie, że jest filatelistą. Że zajmuje się filatelistyką. Czy to prawda, towarzyszu Jepanczin?
— Tak jest, towarzyszu Stalin! — Człowieczek w fotelu zakrztusił się i pospiesznie odchrząknął. — Przepraszam… Podobno to namiętny filatelista!
Zapadła długa, dręcząca cisza.
— A co to znaczy ta filatelistyka?
— To zbieranie znaczków pocztowych, towarzyszu Stalin. W celu kolekcjonowania ich oraz…
— To wiem. Pytam, co znaczy samo słowo „filatelistyka”. W jakim to języku?
— To z greckiego, towarzyszu Stalin. A w tłumaczeniu… jakby to najdokładniej wyrazić… dosłownie?
— Oczywiście. Najlepiej byłoby dosłownie.
— Niechęć do opłaty pocztowej… tak chyba będzie najdokładniej.
— Jak powiedzieliście?
— Niechęć do opłaty pocztowej, towarzyszu Stalin. A jeszcze dosłowniej: „chęć niepłacenia daniny pocztowej…”
Stojący mężczyzna powiedział zdumiony:
— Jakieś głupstwa… — Zamilkł i po chwili dodał: — Co to zresztą za głupie zajęcie! Dorosły, mądry, inteligentny mężczyzna, polityk, a zajmuje się głupstwami. — Znowu zamilkł na chwilą. — A może wcale nie jest taki mądry? Może wszyscy myślą, że jest mądry, a tak naprawdę jest głupcem?
Zaśmiał się, cicho, wesoło, niespodziewanie i wyglądało to tak, jakby roześmiał się znany całemu światu portret. I równie nagle i nieoczekiwanie sposępniał.
— A jak sądzicie, czy w jego kolekcji są radzieckie znaczki?
— Myślę, że są, towarzyszu Stalin. Myślę, że ma dużą kolekcję radzieckich znaczków.
— Ma wszystkie radzieckie znaczki?
— Myślę, że nie, towarzyszu Stalin. Myślę, że nikt na świecie nie ma wszystkich radzieckich znaczków.
— Dlaczego?
— Niektóre znaczki są bardzo rzadkie, jest ich najwyżej pięć czy sześć sztuk w całym kraju, może nawet mniej.
— To dobrze, to bardzo dobrze. Precyzuję wasze zadanie. Należy zebrać kompletną kolekcję radzieckich znaczków, którą ofiarujemy panu Rooseveltowi. Jak sądzicie, będzie zadowolony?
— Będzie zachwycony, towarzyszu Stalin. Ale to niemożliwe.
— Dlaczego?
— Nie da się zebrać całej kolekcji…
— Potraktujcie to jak polecenie partyjne, towarzyszu Jepanczin.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bezsilni tego swiata»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezsilni tego swiata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bezsilni tego swiata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.