Arkadij Strugacki - Alfa Eridana

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Alfa Eridana» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1962, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Alfa Eridana: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Alfa Eridana»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Alfa Eridana — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Alfa Eridana», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Russow w jakiś sposób przypominał studenta z okresu starożytnego, przygotowującego się do egzaminu, gdy od sesji dzieliły go zaledwie dni. Pracował zaciekle, tracąc rachubę czasu, czyniąc jedynie krótkie przerwy dla snu. Elektronowe maszyny matematyczne — jego wierni pomocnicy — pracowały bez ustanku. Fale czasu bezdźwięcznie mknęły ponad nim, a on niczego nie widząc ani nie słysząc płynął unoszony jego nurtem. Mijały dni za dniami przechodząc w tygodnie i miesiące. Mózg jego tracił swą sprawność w dżungli rachunku przemienności i tensorowego, tak jak niedawno wyczerpywało się jego ciało w gęstwinie dziewiczego lasu.

…I oto puste klatki perforowanych taśm zostały wreszcie wypełnione. Świadomość powoli uwalniała się od odurzającego czadu cyfr, równań, logarytmów. Russow długo spoglądał na tarczę relatywistycznego Zegara Czasu, dopóki nie uświadomił sobie, że minął co najmniej rok od chwili, gdy przystąpił do obliczeń. Nie mógł w to uwierzyć i jeszcze raz spojrzał na zegar. Tak jednak było naprawdę…

Perforowana taśma niemal bezgłośnie wpełzała w okienko Mózgu Elektronowego. Teraz praca niezmiernie skomplikowanych systemów elektronowych „Pallady” nie zależała już od woli Russowa. Jego rola sprowadzała się do obserwowania, kontrolowania i interwencji w razie ewentualnej awarii. Jeszcze raz przeanalizował dane, które służyły mu jako punkt wyjścia dla przeprowadzonych obliczeń. Wszystko było jak gdyby w porządku, lecz gdzieś w głębi świadomości przyczaiło się jakieś nieuchwytne uczucie niepewności i zwątpienia. Czy wszystko przewidział przy sporządzaniu programu? A może w jakimś punkcie obliczeń popełnił błąd?… Wysiłkiem woli odrzucił tę myśl, tłumacząc ją przemęczeniem, i postanowił dobrze wypocząć przed ważnym etapem czynności, jakim jest start z planety i wyprowadzenie „Pallady” na odcinek trasy biegnący po linii prostej.

…Nadszedł czas odlotu. Russow z mocno bijącym sercem włączył astrotelewizor i pożegnalnym spojrzeniem obrzucił żółtopomarańczowe lasy, pyszne równiny, porośnięte wysoką sięgającą wzrostu człowieka trawą, fioletowe niebo. — Naprzód — powiedział donośnym głosem, dodając sobie odwagi, gdyż przygniatały go cisza i milczenie, zalegające statek, którego był jedynym członkiem załogi. Stanowczym ruchem nacisnął guzik Przedstartowych Operacji. Niskim tonem zanuciły roboty regulujące podwozie. Russow nie widział, jak skomplikowany system „mądrych” mechanizmów podciągnął płynnie gigantyczne kleszcze, służące do lądowania, lecz usłyszał głuchy ryk silników, które nadawały statkowi pionową pozycję — astrolot powoli unosił się dziobem do góry. W tym momencie, kiedy „Pallada” podniosła się na całą swą tysiącmetrową długość, automatycznie włączył się pierścień jądrowowodorowych silników startowych. Korpus astrolotu odpowiedział na to silną wibracją. Niby ramiona gigantycznego lewara ogniste słupy rozżarzonych gazów z początku powoli, a potem coraz szybciej uniosły rakietę nad spaloną ziemią. Grube łodygi traw, sycząc i pękając, skręciły się w powrósła, wyciągając ku niebu spalone, powykręcane pędy, jak gdyby wygrażając odlatującemu w Kosmos intruzowi.

Russow włączył wirową osłonę mieszkalnych pomieszczeń statku. W myślach widział, jak w pierścieniowatej przestrzeni obejmującej salon, wanny z anabiozą i Centralną Kabinę Nawigacyjną, popłynęły potężne wirowe prądy, tworząc pole antygrawitacji, neutralizujące siłę ciążenia. Na niezliczonych skalach migotały ogniki, miarowo wybijał sekundy automatyczny metronom. Po upływie sześciu minut statek wszedł na orbitę planety i podporządkowując się rozkazom robotów, wykonał szereg ewolucji. W górnym punkcie półeliptycznej orbity włączył się główny system rozruchowy: szybko zamrugały niebieskie lampki, podniosły srę i opadły białe klawisze kontaktów, na owalnym ekranie w centrum pulpitu czerwone linie narysowały schemat procesu zachodzącego we wnętrzu radiokwantowych generatorów. Russow oglądał jak gdyby zwolnione miliardy razy zdjęcia filmowe. Oto w dolnej półsferze zapalnika bezdźwięcznie wykwitł wspaniały bukiet, wokół którego wiły się fioletowe wężyki — to zaczęła pracować świeca termojądrowa, błyskawicznie zapalająca „ognisko” wewnątrz — nuklearnego rozpadu. Energia tego rozpadu, milion razy bardziej skoncentrowana niż energia pochodząca z rozszczepienia jąder, niewyczerpaną rzeką wlewała się do gigantycznych cylindrów przetworników kwantowych, skąd po skomplikowanych modulacjach w polach magnetycznych padała w postaci radiokwantów na pięćsetmetrowy parabolid, który z kolei odbijał je równoległymi wiązkami w przestrzeń. Alfa Eridana szybko przekształciła się w zwyczajną zieloną gwiazdę, jedną spośród wielu…

Roboty i automaty pracowały bez zarzutu, o czym świadczyła zdumiewająca harmonijna symfonia, na którą składały się „głosy” przyrządów. Wskazówka akcelerografu trwale stała przy wskaźniku 10 „g”. Była to ósma doba nabierania prędkości. Wydawało się, że wszystko jest jak gdyby w porządku, lecz Russowa nadal osaczały wątpliwości, a nikt nie mógł mu ich rozwiać. Ogarnął go też przygniatający smutek, obecnie tęsknota za przeszłością wydała mu się kaprysem rozpieszczonego dziecka. W czasie snu męczyły go koszmary, w których dziwnie splatały się wydarzenia i wrażenia teraźniejszości i przeszłości: to wśród wzburzonych fal walczył zaciekle z naelektryzowanym rybojaszczurem i połknięty przez potwora — budził się zlany potem z przerażenia; to ponownie przeżywał zagładę towarzyszy i opadając z sił pod nadmiernym ciężarem czołgał się po dziewiczym lesie; to błąkał się, niczym substancja astralna, po widmowych, pełnych niebezpieczeństw dżunglach Elory; albo widział siebie siedzącego pośród starych przyjaciół — uczestników wyprawy rakietą „Ciołkowski” — współtowarzyszy kosmicznej odysei trzeciego tysiąclecia, z której nikt z nich nie powrócił na Ziemię; to znowu, jak w młodzieńczych latach, staczał „bitwę o antymaterię” pod kierownictwem wielkiego spadkobiercy Einsteina — Hanetty — i z niemym podziwem oglądał cudo — sterowany reaktor anihilacyjny, który utorował ludzkości drogę do innych słońc wszechświata; to opłakiwał śmierć Czandrahupty, z którym wspólnie tak rozpaczliwie zmagali się z niepojętymi siłami An tyś wiata…

…Tego „ranka” Russow ocknął się z uczuciem zupełnego rozbicia, z jakimś nie dającym się wytłumaczyć dręczącym niepokojem. Wszystko leciało mu z rąk. Spróbował zająć się czytaniem, lecz nie mógł; próbował jeść — pożywienie wydało się mu przaśne i niesmaczne. Przez pewien czas machinalnie przysłuchiwał się, jak licznik co dwie minuty dźwięcznie odliczał mikroparseki pozostawione za rufą „Pallady”; bezmyślnie dotykał rączek systemu awaryjnego, to spoglądał na główny ekran, na którym przelewały się fioletowe kropki gwiazd. „Pallada” bezgłośnie mknęła w przestrzeń z prędkością wynoszącą „sześć dziewiątek po zerze”. „Mamy poza sobą niemal połowę drogi — pomyślał Russow. — Dobrze byłoby spocząć w anabiozie i od razu zapaść w zbawienny niebyt…” Była to nadzwyczaj zniewalająca myśl. Russow wahał się długo, walcząc z pokusą, i wreszcie zdecydował się. Jednakże, nim zdążył zamknąć za sobą drzwi kabiny z anabiozą, stanął jak wryty. W usypiającej pieśni grawimetru zabrzmiała nagle jakaś nowa melodia. „Uszkodzenie” — jak błyskawica przemknęła mu myśl, lecz grawimetr znowu zanucił głębokim i melodyjnym tonem — Russow uspokoił się. W następnej chwili tonacja „głosu” przyrządu wyraźnie się zmieniła, dźwięk zaczął narastać i nabierać wysokich tonów. Russow rzucił się ku pulpitowi i chwycił za rączkę dźwigni awaryjnych, nie odrywając oczu od wskaźnika. Wskazówka grawimetru powoli, lecz nieubłaganie pełzła ku czerwonej kresce, zaznaczając maksymalnie dopuszczalny przy danej prędkości astrolotu potencjał ciążenia. Wraz z ruchem wskazówki coraz bardziej alarmująco krzyczał analizator dźwiękowy: „Niebezpieczeństwo”. Russow wzdrygnął się w momencie, kiedy wskazówka dosięgła czerwonej kreski. Nagle oślepił go czerwony błysk indykatora na piersi dozorującego robota — sygnał wyłączenia głównego silnika. Russow na chwilę stracił głowę. „Na przodzie — przyciągająca masa… — przeraził się. Natychmiast po tym zagrzechotały silniki hamujące. Ruchoma skala akcelerografu gwałtownie przesunęła się w lewo, wskazując na potworne zwolnienie ruchu: 100»g«… osiemset dziesięć tysięcy”. Zwolnienie ruchu było tak duże, że na moment siła ciążenia zaczęła przewyższać potencjał anty — ciążenia. Siła ta cisnęła Russowa na fotel pilota, wgniatając go w gąbczaste obicie. Zabrzmiał przeraźliwy dzwonek — to automatycznie włączył się system wzmacniający pole antyciążenia — i dławiący ucisk znikł. Grawimetr już nie śpiewał, lecz wył pełnym grozy, przenikającym na wskroś „głosem”, mimo że prędkość statku gwałtownie malała. „Przyciągająca masa albo skraj słabego pola grawitacji?” — gorączkowo starał się odgadnąć Russow, mrużąc oczy w alarmującym migotaniu lampek awaryjnych. „Hamować czy zwiększać prędkość?… Sądząc po mapie Ośrodka Matematycznego na tej drodze nie powinno być obdarzonych siłą przyciągania mas… Czyżby wkradł się błąd nawigacyjny?…” Russow był dostatecznie doświadczonym pilotem, by od razu pojąć, że gdzieś przed rakietą znajduje się nieprawdopodobnie silne pole ciążenia. Niemal instynktownie włączył silniki hamujące. Pośród ciszy, która nagle zaległa, ręce jego gorączkowo myszkowały po safesie Warrena, przerzucając notatki, taśmy i tabele. Od czasu do czasu wzrok jego wpijał się w czarną przepaść ekranu astrotelewizora. Gdyby to była gwiazda, musiałby ją już dawno zobaczyć… A może to promienie infraczerwone? Powiedziałby o tym fotometr… Obłok pyłu kosmicznego? Obecność jego tu, w zbadanej części wszechświata, byłaby czymś zupełnie niezrozumiałym. Cóż to może być takiego?…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Alfa Eridana»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Alfa Eridana» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Alfa Eridana»

Обсуждение, отзывы о книге «Alfa Eridana» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x