James White - Zawód - Wojownik
Здесь есть возможность читать онлайн «James White - Zawód - Wojownik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1986, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zawód: Wojownik
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1986
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zawód: Wojownik: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zawód: Wojownik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zawód: Wojownik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zawód: Wojownik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Przez ten czas czoło kolumny pełzaczy zdążyło już znaleźć się u wejścia wąwozu. Ich specjalista od miotania ognia, który utorował im drogę, był w samym środku, kiedy celny strzał jednego z żołnierzy plutonów specjalnych trafił w jego zbiornik paliwa. Zbiornik wybuchł z hukiem i płynny ogień zalał wszystko w promieniu pięćdziesięciu jardów, zapalając dwa dalsze zbiorniki, niesione przez innych Kelgian, i spopielając pełzaczy na równi z ludźmi w morzu ognia.
Pośrodku tego znajdował się samolot Cliftona.
Wylot wąwozu stał się nagle szalejącym, nieprzebytym piekłem. Pełzacze jednak nadal nadciągały, zatrzymywały się niepewnie przed swoją wymarzoną drogą ucieczki, po czym rozdzielały się i próbowały wspiąć na zbocza kotliny. Ale ich budowa uniemożliwiała im wspinaczkę, toteż raz za razem odpadały od ściany i kotlina szybko wypełniła się nowymi ciałami pełzaczy.
Wtedy nadciągnęły szarżując z impetem tryumfujące bataliony Pierwszy i Trzeci. Aż do tej chwili wszystko szło im jak po maśle, żaden pełzacz nie przerwał ucieczki, żeby skierować na nich strumień ognia, choć oczywiście mijali duże połacie spalonej ziemi. Wkrótce przekonali się, co było tego przyczyną, ale podobnie jak przedtem pełzacze, nie mogli już zawrócić wskutek naporu własnych tylnych szeregów. Kotlina szybko zamieniała się w krwawą jatkę, pełzacze cofały się myśląc, że mają do czynienia z lokalnym atakiem ludzi i wpadały na innych Ziemian, którzy uciekali w przekonaniu, że to oni są atakowani. Nieznośny żar i oleisty czarno-żółty dym wypełniały kotlinę. Dermod patrzył, jak jego ludzie przyklękali i strzelali do wszystkiego, co się rusza, ledwo widząc przez załzawione oczy i zanosząc się kaszlem w trujących oparach. Może co drugi raz udawało im się odgadnąć właściwie i trafić pełzacza, a nie jednego ze swoich. A ponad gwarem bitwy, choć słabiej już teraz, kiedy tylu audiomistrzów zginęło w wąwozie, ciągle rozbrzmiewały dźwięki „Walkirii”.
Dermod myślał gorączkowo, że musi jakoś zapanować nad sytuacją, zanim wszyscy wokół pozabijają się nawzajem. Translator został wprawdzie zniszczony w ogniu, ale gdyby udało mu się skłonić do posłuchu własnych żołnierzy, to już byłoby coś. Musi tylko uciszyć tę straszną muzykę!
Działał jeszcze chyba tylko jeden nagłaśniacz, sądząc po echu niosącym się od zbocza do zbocza, i to gdzieś blisko. Wraz ze Strażnikiem rozpoczął gwałtowne poszukiwania, kaszląc i krztusząc się, depcząc po płonącej roślinności, czołgając się po ziemi i gasząc rękami tlący się mundur. Kule świszczały wokół i ryły ziemię pod stopami. Kiedy dotarł do skulonej, trzęsącej się postaci z nagłaśniaczem na plecach, chciało mu się płakać z radości.
Gwałtownie zatrzymał taśmę i przestawił przekaźnik na mowę na żywo.
– Żołnierze, mówi pułkownik Dermod… — zachrypiał i jego charczący, zniekształcony głos zadudnił nad kotliną. Ale nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo w tym momencie jakiś zabłąkany pocisk roztrzaskał skrzynkę nagłaśniacza.
— Pańskie nawrócenie jest nieco spóźnione — krzyknął Strażnik. Lewa ręka zwisała mu bezwładnie w rękawie munduru, z którego zostały krwawe strzępy, twarz miał kredowobiałą z grozy, szoku i bólu. Dermod nie śmiał spojrzeć mu w oczy. — Mam nadzieję, że jest pan zadowolony.
Dermod pochylił głowę.
— Chociaż zrozumiał pan teraz swój błąd — ciągnął Strażnik z wściekłością — co się stało, już się nie odstanie. Ziemianie są twardsi od Kelgian, wyjdą zwycięsko nawet z tej jatki, a Kelgianie się poddadzą. Wygrał pan swoją wojnę, władza Straży wkrótce się skończy i tylko patrzeć, kiedy galaktyczna cywilizacja rozpadnie się na szereg pojedynczych, wrogich sobie światów. Dopiął pan swego, niech Bóg ma pana w swojej opiece. I nas.
Mimo ogromu poczucia winy i obrzydzenia do siebie, Dermod niemal podświadomie spostrzegł, że Strażnik wcale nie mówi tak głośno, a jednak całkiem wyraźnie go słychać. To dziwne, pomyślał, i podniósł głowę.
Strzały w dolinie stopniowo milkły i ledwo zdał sobie sprawę z tego faktu, ucichły zupełnie. Nawet pełzacze przestały strzelać. Poprzez rzednący dym widział osobne grupki ludzi i Kelgian, w których wszyscy jeszcze kurczowo ściskali broń, czujni i napięci, i wszyscy co do jednego wpatrywali się w niebo.
A znad krawędzi kotliny sunęły w dół ogromne czarne cienie, mimo że Słońce stało jeszcze wysoko. Dermod spojrzał na niebo pociemniałe od wielkich transportowców Straży schodzących do lądowania i poczuł tak głęboką ulgę, że nie mógł wyrzec słowa. Tylko jednym uchem słuchał, jak Strażnik z podnieceniem mówi, że generał Prentiss przestraszył się i wygadał wszystko dowództwu Straży na Ziemi, które natychmiast przysłało swoje siły, żeby zapanować nad sytuacją.
— Zapewne zastanawia się pan — zakończył Strażnik — co z panem zrobią, kiedy opowiem im o pańskim spisku?
Dermod potrząsnął z przygnębieniem głową.
— Mam nadzieję, że mnie rozstrzelają — powiedział. I rzeczywiście tak myślał; w stosunku do tego, jak się czuł, byłaby to raczej nagroda niż kara.
— Tak łatwo się pan nie wywinie — powiedział psycholog, a w jego surowym głosie zabrzmiało coś na kształt współczucia. — Wiem dobrze, co się z panem stanie. Straż nie zabija, kiedy może uratować.
Naraz zabrzmiała szybka seria głośnych plaśnięć i ziemia wokół pokryła się wilgotnymi, lekko parującymi plamami. Strażnik spojrzał do góry i powiedział z aprobatą:
— Bomby gazowe, słusznie! Postanowili wszystkich uśpić i nie ryzykować dalszych ofiar. Ale mówiłem panu, co pana czeka, pułkowniku — ciągnął dalej. — Najpierw trzeba zażegnać niebezpieczną sytuację, do jakiej pan tu doprowadził, i chociaż nasza flota dysponuje dostateczną siłą, zostanie pan prawdopodobnie dopuszczony do pomocy. Ale nawet jak już będzie po wszystkim, pan, Clifton czy tych paru innych, którzy nie są zachwyceni tym, co zrobili, nie zaznacie jeszcze spokoju. Spędzi pan resztę życia próbując nie dopuścić nigdy więcej do powstania podobnej sytuacji. Pańscy dawni przyjaciele znienawidzą pana za to, a Galaktycy, doceniając pańską trudną pracę, będą się jednak czuć w pana obecności nieswojo. Będzie pan sfrustrowany apatią niektórych stworzeń — ciągnął Strażnik, a jego słowa dobiegały teraz jakby z daleka, bo gaz usypiający zaczynał już działać — rozzłoszczony i zniecierpliwiony bezmyślnym okrucieństwem i głupotą innych i nigdy nie pozbędzie się pan poczucia winy za dawne grzechy. Wszystko to razem wziąwszy, będzie pan zgryźliwym, sarkastycznym i niezbyt miłym facetem.
Dermod nie mógł sobie później przypomnieć, czy on pierwszy zapadł w sen, czy psycholog. Pamiętał tylko krótki gwałtowny wstrząs, jaki przeżył na dźwięk ostatnich słów, które do niego dotarły, zanim stracił przytomność.
— Ale cóż, ludzie niczego innego się nie spodziewają po Strażniku…
Интервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zawód: Wojownik»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zawód: Wojownik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zawód: Wojownik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.