James White - Zawód - Wojownik
Здесь есть возможность читать онлайн «James White - Zawód - Wojownik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1986, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zawód: Wojownik
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1986
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zawód: Wojownik: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zawód: Wojownik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zawód: Wojownik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zawód: Wojownik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wtem Dermod zerwał się na równe nogi i zaczął biec. Dojrzał na kadłubie znaki rejestracyjne. Był to samolot Cliftona!
Na dnie kotliny był tylko mały kawałek płaskiego terenu usiany większymi i mniejszymi głazami i to, że Clifton jakoś je wymijał, gdy maszyna siadła na ziemi i pędziła przed siebie, zakrawało na cud. Z wypuszczonymi klapami i przy włączonych hamulcach redukujących szybkość, samolot toczył się jeszcze dziko przez dobre pięćdziesiąt jardów, zanim nastąpiła katastrofa. Wystający kamień oderwał jedno koło, samolot obrócił się wokół osi, stracił drugie koło i oba skrzydła, po czym roztrzaskał ogon. Kadłub z silnikiem sunął po ziemi do góry nogami i tyłem, dopóki dzięki sile tarcia wreszcie nie stanął.
Dermod był jeszcze dziesięć jardów od wraka, gdy na czworakach wygrzebał się z niego Clifton.
— Ty cholerny szczęściarzu! Co się stało, na Boga? Czy dotarł pan do bazy Straży? Czy nie jest pan ranny? — Dermod zasypał go potokiem pytań, pomagając porucznikowi wstać i potrząsając nim ze zdenerwowania. — Mów, człowieku!
Zacinając się lekko, wciąż na wpół oszołomiony, Clifton złożył meldunek. Ogołociwszy samolot ze wszystkiego co zbędne, wyładował kabinę pasażerską zapasowymi kanistrami z paliwem, co pozwoliło mu pokonać pięćsetmilową odległość do bazy Straży. Opowiedział tam wszystko dokładnie, jak mu Dermod przykazał, a Strażnicy połknęli haczyk i uwierzyli mu bez zastrzeżeń. Dali mu nawet część swojego sprzętu — radio i translator dla psychologa, który miał rzekomo pozostać w bazie Ziemian — i pochwalili go, że jest taki rozsądny i podziela ich punkt widzenia. Przeciwne wiatry i kłopoty z silnikiem w drodze powrotnej zmusiły go do wylądowania o dwa dni marszu od bazy, potem musiał wrócić tam ciężarówką z częściami zamiennymi i paliwem, stąd całe opóźnienie.
Ale lecąc tutaj zatrzymał się jeszcze raz w bazie po żywność i zupełnym przypadkiem odkrył, że generała wcale tam nie ma! Inni oficerowie wiedzieli o tym, lecz udało im się ukryć jego nieobecność przed żołnierzami, wysyłając nadal Dermodowi rozkazy zostawione w tym celu przez Prentissa. Generał wyjechał tydzień temu — dzień po tym, jak Dermod opuścił bazę. Dlatego właśnie Clifton zaryzykował złamanie karku i wystawienie na szwank planu Dermoda ostrzegając pełzaczy nagłym lądowaniem. Co teraz zrobią?
— A jak wyjechał? — spytał ostro Dermod.
— Jednoosobowym nie uzbrojonym statkiem zwiadowczym — wtrącił Strażnik, który właśnie nadszedł. — Dajemy je w tajemnicy dowódcom obu walczących stron w razie, gdyby się znudzili albo sprawy przyjęły zbyt nieprzyjemny obrót i zechcieli wobec tego wrócić do domu. To normalna procedura, dezercja głównodowodzącego ma zły wpływ na morale żołnierzy, co z kolei wpływa na szybsze zakończenie wojny…
— Z generałem lub bez, wygramy tę wojnę — przerwał Dermod zwracając się do Cliftona. — Ale teraz nie mam nawet czasu podziękować panu za to, co pan zrobił, lada chwila zacznie się tutaj bitwa. Niech pan szybko poszuka sobie jakiejś dobrej kryjówki. — Do Strażnika zaś rzekł zjadliwie: — Pomyśleliście o wszystkim, prawda?
Ewentualną odpowiedź zagłuszył jednak huk ognia karabinowego, który niczym grzmot przetoczył się przez dolinę. Atak się zaczął.
Mimo że odgłosy bitwy dobiegały do niego zwielokrotnione i zniekształcone przez strome ściany doliny, Dermod wyłapywał uchem i analizował charakterystyczne dźwięki poszczególnych broni: krótki, ostry szczęk karabinów Ziemian, wolniejszy wybuch granatu i podwójną detonację broni palnej pełzaczy — jeden huk w chwili wystrzału i zaraz potem drugi przy eksplozji pocisku. Po kilku minutach natężenie ognia znacznie się zmniejszyło, czego Dermod się spodziewał. Nie spodziewał się jednak, że Strażnik wybierze ten właśnie moment dla wznowienia swojej argumentacji.
— Generał wpadł w panikę, kiedy pan mnie aresztował — krzyczał. — Teraz umył od tego ręce i dam głowę, że zwali całą winę na pana! Ma pan jeszcze szansę odwołać całą akcję. Obaj wiemy, że może pan bez trudu pobić Kelgian, po co zabijać ich tysiącami, jedynie, aby to udowodnić? — A kiedy Dermod zdawał się nie zwracać na jego słowa żadnej uwagi, głos psychologa nabrzmiał dziką, bezsilną furią. — Ty krwiożercza bestio… ty rzeźniku… dlaczego?
— Moim celem nie jest bynajmniej masakra Kelgian — powiedział zimno Dermod. — Prawdę mówiąc, mam nadzieję, że wielu z nich zdoła uciec i opowiedzieć, co się tu zdarzyło, toteż kiedy użyję translatora, przysłanego panu przez kolegów, i wezwę ich dowództwo do bezwarunkowej kapitulacji, będą tak przerażeni, że poddadzą się bez wahania. A wygranie tej wojny to tylko krok, aczkolwiek konieczny, do realizacji o wiele większego planu…
Dwie cienkie wstążki dymu uniosły się gdzieś z głębi doliny i rozkwitły barwnym kwieciem: dwie rakiety sygnalizacyjne, pomarańczowa i niebieska. Pomarańczowa po niebieskiej oznaczałaby, że wróg atakuje z niespodziewanej strony, niebieska po pomarańczowej, że ma przewagę liczebną. Ale obie rakiety naraz nie oznaczały nic. Dermod, który znał dokładnie pozycje i liczbę oddziałów kelgiańskich, uznał, że któryś z żołnierzy musiał je wystrzelić po prostu z podniecenia. Niemniej dręczył go niepokój…
— Wygranie tej wojny — ciągnął Dermod z pewnym roztargnieniem — powinno mi wystarczyć. Od setek lat nikt czegoś podobnego nie dokonał i sam fakt, że ludzie zwyciężyli pozaziemskie istoty w wojnie kontrolowanej przez Straż mocno nadszarpnie waszą pozycję. Wszyscy w całej Galaktyce będą przekonani, że Strażnicy, jako że sami są ludźmi, pomogli Korpusowi Ziemskiemu. W rezultacie podniesie się fala niezadowolenia i buntu, która ostatecznie obali tyranię Straży. Czy może widzi pan jakiś błąd w moim rozumowaniu?
Wyraz twarzy Strażnika wyraźnie wskazywał na to, że nie widzi błędu.
— Trafił pan w nasz słaby punkt — powiedział, a potem dodał, jakby się usprawiedliwiając: — Powinien pan zrozumieć, że jako rządząca mniejszość musieliśmy być rygorystycznie sprawiedliwi. Stawaliśmy na głowie, żeby utrzymać tę reputację, zachowując się czasem może bardziej bezwzględnie niż to było konieczne wobec przedstawicieli własnej rasy…
Strzały słychać było teraz bliżej, a w głębi doliny Dermod dojrzał jakby ślady dymu. Powiedział:
— Kiedy byłem zmuszony pana aresztować, by nie dopuścić do odwołania wojny, myślałem, że cały plan może spalić na panewce. Ale porucznik Clifton poleciał do waszej bazy z historyjką, że negocjuje pan z obiema stronami zawieszenie broni, co stanowi nader delikatne zadanie, które może się nie udać, jeśli ktoś się do niego wtrąci. Dali się nabrać i przekazali panu swoje błogosławieństwo, uważając Cliftona za jednego z tych rozsądniejszych, który postanowił pomóc, lecąc z wieścią o pańskiej misji pokojowej. Kiedy za chwilę poprowadzimy rozbrojone oddziały kelgiańskie do naszej bazy, Kelgianie nabiorą podejrzeń, że nam pomogliście. A już będą tego pewni, gdy zobaczą pana u mego boku w wozie dowódcy. Naturalnie nie będzie pan miał dostępu do translatora, żeby móc wszystko wyjaśnić, a zanim pańscy ludzie w bazie zorientują się, co się stało, nikt im już nie uwierzy.
Dermod odwrócił wzrok od zupełnie pokonanego i bezsilnego Strażnika ku widocznym w oddali falującym kształtom nieprzyjaciela, który dążąc do szybkiej zguby zaczął się właśnie wyłaniać z kłębów dymu. Oto nadeszła godzina chwały — zwycięski koniec największej w dziejach krucjaty nastąpi już za kilka minut. Ale Dermod czuł tylko złość, niecierpliwość, niezadowolenie i dręczące wątpliwości. Z całej duszy pragnął mieć to już za sobą i znaleźć się w domu. Ale czy rzeczywiście? Czym zajmie myśli po skończeniu wojny, żeby nie zastanawiać się wciąż nad konsekwencjami tego, co zrobił?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zawód: Wojownik»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zawód: Wojownik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zawód: Wojownik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.