Isaac Asimov - Równi Bogom

Здесь есть возможность читать онлайн «Isaac Asimov - Równi Bogom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Równi Bogom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Równi Bogom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wiek XXI. Wykorzystanie niezwykłej technologii Obcych umożliwia transfer materii między Ziemią a światami równoległymi i zapewnia ludzkiej cywilizacji niewyczerpane zasoby energii. Wydaje się, że darmowa energia rozwiąże wszystkie problemy. I tylko kilku ludzi wie, że może oznaczać zagładę planety...

Równi Bogom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Równi Bogom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Bronowski odpowiedział: — Nie będzie to wcale trudne. Zaproponowano mi stanowisko na tym uniwersytecie.

— I pan się zgodzi?

— Zastanawiam się nad tym. Być może tak.

— Musi pan to zrobić. Z pewnością pan to zrobi, gdy tylko się dowie, co mam panu do powiedzenia. Doktorze Bronowski, czy zostało jeszcze coś do zrobienia po rozszyfrowaniu etruskich inskrypcji?

— Moja praca nie ogranicza się jedynie do tego, młody człowieku. — (Był pięć lat starszy od Lamonta). — Jestem archeologiem, a kultura etruska to coś więcej niż te inskrypcje, zaś kultura preklasyczna to znacznie więcej niż tylko Etruskowie.

— Ale z pewnością nie jest to nic ekscytującego, nie stanowi wyzwania, tak jak inskrypcje.

— Przyznaję panu rację.

— Więc z chęcią zająłby się pan czymś jeszcze bardziej ekscytującym, jeszcze większym wyzwaniem, czymś bilion razy ważniejszym niż tamte inskrypcje.

— Czym mianowicie, doktorze… Lamont?

— Istnieją inskrypcje, które nie są częścią martwej kultury ani niczego na Ziemi, ani też w tym Wszechświecie. Posiadamy coś, co nazwano tekstami parasymbolicznymi.

— Słyszałem o nich. Widziałem je nawet.

— W takim razie z pewnością zapałał pan chęcią rozwiązania tego problemu. Jestem pewien, że zapragnął pan rozpracować to, co nam przekazali.

— Nic z tych rzeczy, doktorze Lamont, ponieważ tu nie ma żadnego problemu. — Lamont przyglądał się podejrzliwie swemu rozmówcy. — To znaczy, że pan może je odczytać?

Bronowski pokręcił przecząco głową. — Źle mnie pan zrozumiał. Chodzi mi o to, że nie potrafię tego w żaden sposób odczytać, ani też nikt inny tego nie zrobi. Nie istnieje bowiem żadna płaszczyzna odniesienia. W przypadku martwych języków ziemskich zawsze jest jakaś szansa znalezienia żywego języka albo innego języka martwego, który został odszyfrowany, mającego, choćby ledwie widoczne, powiązanie z badanym. Ale nawet bez tego — proste założenie, że język ziemski stworzyły istoty ludzkie, o ludzkim sposobie myślenia, może stanowić — bardzo słaby, ale jednak — punkt wyjścia. Nie ma mowy o tym w przypadku parasymboli, toteż stanowią one problem, który oczywiście rozwiązania nie ma.

Lamont w trakcie tej przemowy nie mógł się pohamować i wreszcie wybuchnął: — Pan się myli, doktorze Bronowski. Nie chciałbym pana pouczać, ale nie zna pan pewnych faktów, które odkryto w mojej dziedzinie. Sądzimy, że istnieją paraludzie, o których nie wiemy prawie nic. Nie wiemy, jak wyglądają, jak myślą, w jakim żyją świecie. Nie wiemy niczego, co dawałoby jakąś pewność, stanowiło fundament ich istnienia. Co do tego ma pan rację…

— Ale coś wiecie, tak? — Bronowski mu przerwał, nie wykazując większego zainteresowania. Wyciągnął paczkę suszonych fig z kieszeni, otworzył ją i zaczął jeść. Zaproponował Lamontowi, który pokręcił odmownie głową.

— Racja — powiedział Lamont. — Wiemy coś o kluczowym znaczeniu. Są inteligentniejsi od nas. Po pierwsze, to oni dokonali pierwszej wymiany przez okno międzyświatowe, a my odegraliśmy w tym jedynie bierną rolę. — Przerwał, by zapytać: — Czy wie pan coś o Interświatowej Pompie Elektronowej?

— Troszkę — powiedział Bronowski. — Dość, by nadążać za panem, o ile nie zacznie się pan zagłębiać w szczegóły techniczne.

Lamont ciągnął w pośpiechu dalej: — Po drugie, wysłali nam instrukcje dotyczące tego, jak skonstruować naszą część Pompy. Nie mogliśmy ich zrozumieć, ale domyśliliśmy się, co oznaczają schematy na tyle, by wyciągnąć z nich potrzebne informacje. Po trzecie, oni jakoś nas wyczuwają. A przynajmniej są świadomi tego, że wystawiamy im wolfram. Wiedzą, gdzie jest i działają. My nic podobnego zrobić nie potrafimy. Istnieją jeszcze inne dowody, ale już te wystarczają do stwierdzenia, że paraludzie są najwyraźniej bardziej inteligentni od nas.

— Sądzę — powiedział Bronowski — że reprezentuje pan mniejszość. Pańscy koledzy z pewnością nie akceptują tej teorii.

— Tak. Ale co skłoniło pana do takiego wniosku?

— To, że pan się po prostu myli.

— Fakty, które przedstawiłem, są prawdziwe. A skoro one są prawdziwe, jak mogę się mylić?

— Udowadnia pan jedynie, że technologia paraludzi jest bardziej zaawansowana niż nasza. Cóż to ma wspólnego z inteligencją? Niech pan posłucha. — Bronowski wstał, by zdjąć marynarkę, po czym usiadł wygodnie w fotelu. Jego obfite ciało zdawało się rozluźniać i fałdować w tej pozycji. Fizyczny luz pomagał mu myśleć. — Jakieś dwa i pół wieku temu komandor amerykańskiej floty wojennej, Matthew Perry, wprowadził swe statki do tokijskiego portu. Japończycy, do tego czasu odizolowani, znaleźli, się twarzą w twarz z technologią znacznie przekraczającą ich własne możliwości i zdecydowali, że stawianie oporu byłoby ryzykowne. Ten zaprawiony w wojnach naród był bezradny wobec kilku okrętów przybyłych z drugiej strony oceanu. Czy to dowodziło, że Amerykanie są bardziej inteligentni od Japończyków, czy raczej oznaczało, że kultura zachodnia wybrała inną drogę? Oczywiście, to drugie, bo w ciągu półwiecza Japończycy skutecznie imitowali zachodnią technologię, a w następnym stali się jedną z głównych potęg przemysłowych, mimo że zostali doszczętnie pobici w jednej z ówczesnych wojen.

Lamont przysłuchiwał się temu z niewzruszoną powagą i w końcu powiedział: — Też o tym myślałem, doktorze Bronowski, chociaż nie wiedziałem o Japończykach. Żałuję, że nie mam czasu na studiowanie historii. Jednak analogia jest błędna. Chodzi mi o coś więcej, nie tylko o przewagę techniczną — o stopień inteligencji.

— Skąd pan może to wiedzieć, opierając się jedynie na domysłach?

— Stąd, że oni przesłali nam wskazówki. Chcieli, byśmy stworzyli naszą część Pompy; musieli nas do tego skłonić. Nie mogli fizycznie przekroczyć granicy między światami; nawet ich cienkie blaszki z żelaza — substancji najtrwalszej w ich świecie — na których wycięte były ich przekazy, stawały się zbyt radioaktywne, by można je było dłużej przechowywać w jednym kawałku; oczywiście, przed podzieleniem zdążyliśmy wykonać ich kopie z innych materiałów. — Zdając sobie sprawę, że jest zbyt podekscytowany, zbyt zapalczywy, przerwał, by zaczerpnąć powietrza. Wiedział, że nie może przedobrzyć.

Bronowski przyglądał mu się badawczym wzrokiem. — Zgoda, przesłali nam wiadomości. Co z tego pan wydedukował?

— Spodziewali się, że je zrozumiemy. Czy mogliby być takimi głupcami, by wysyłać do nas skomplikowane instrukcje, często bardzo długie, gdyby sądzili, że ich nie zrozumiemy?… Bez tych diagramów do niczego byśmy nie doszli. Z kolei, jeśli oczekiwali, że ich zrozumiemy, to mogło tak być jedynie dlatego, że wiedzieli, iż posiadamy technologię w przybliżeniu tak rozwiniętą, jak ich własna. Musieli więc być zdolni do oszacowania tego w jakiś sposób — to jeszcze jeden punkt na ich korzyść. Opierając się na założeniu, że istoty o podobnym poziomie cywilizacji technicznej muszą także w przybliżeniu mieć podobny stopień inteligencji, uznali, iż ludzie nie powinni napotykać większych trudności w dojściu do tego, co oznaczają parasymbole.

— Wszystko to może także świadczyć o ich naiwności — powiedział bynajmniej nie przekonany Bronowski.

— Chodzi panu o to, że oni myślą, iż istnieje tylko jeden język, pisany i mówiony, i że inna inteligentna rasa w innym Wszechświecie mówi i pisze tak jak oni? Bez przesady.

— Nawet gdybym panu przyznał rację — powiedział Bronowski — co chciałby pan, bym zrobił? Oglądałem parasymbole. Jak sądzę, każdy filolog na Ziemi je widział. Nie wiem, co miałbym zrobić, ani też nikt nie wie. Przez ostatnich dwadzieścia lat nie postąpiono nawet o krok w rozwiązaniu tej zagadki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Równi Bogom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Równi Bogom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Równi Bogom»

Обсуждение, отзывы о книге «Równi Bogom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x