Isaac Asimov - Równi Bogom

Здесь есть возможность читать онлайн «Isaac Asimov - Równi Bogom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Równi Bogom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Równi Bogom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wiek XXI. Wykorzystanie niezwykłej technologii Obcych umożliwia transfer materii między Ziemią a światami równoległymi i zapewnia ludzkiej cywilizacji niewyczerpane zasoby energii. Wydaje się, że darmowa energia rozwiąże wszystkie problemy. I tylko kilku ludzi wie, że może oznaczać zagładę planety...

Równi Bogom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Równi Bogom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Lamont zapalczywie wyrzucił z siebie: — W rzeczywistości przez dwadzieścia lat nikt tak naprawdę nie szukał rozwiązania. Kierownictwo Pompy nie chce, by problem symboli został rozwiązany.

— Dlaczego miałoby nie chcieć?

— Z powodu niepokojącej możliwości, że komunikacja z paraludźmł wykaże, że tamci są znacznie inteligentniejsi. Ponieważ może ona ukazać ludzi jako marionetki użyte do stworzenia Pompy, a to bez wątpienia zraniłoby ich dumę. A szczególnie dlatego, że (Lamont walczył, by w jego głosie nie pojawił się jad) Hallam utraciłby zaszczytne imię Ojca Pompy Elektronowej.

— Załóżmy jednak, że chcieliby osiągnąć jakiś postęp w rozwiązywaniu tego trudnego zagadnienia. Cóż więc można zrobić? Same chęci przecież nie wystarczą.

— Mogliby zacząć współpracę z paraludźmi, wysyłać wiadomości do paraludzi. Nigdy tego nie robiono, a to przecież jest możliwe. Można by umieścić na metalowej folii wiadomość i zostawić ją pod kulką wolframu.

— Ach, tak? Nadal więc szukają próbek wolframu, mimo że działa Pompa?

— Nie, ale z pewnością zauważyliby wolfram i uznaliby, że próbujemy go użyć, by zwrócić ich uwagę. Moglibyśmy nawet umieścić wiadomość na folii z samego wolframu. Jeśli odbiorą przekaz i potrafią go rozszyfrować, choćby w minimalnym stopniu, prześlą nam odpowiedź, uzupełniając ją własnymi informacjami. Może stworzyliby tablice ekwiwalencji wyrazów albo też używaliby mieszanki naszych i swoich wyrazów. Byłby to rodzaj wzajemnego stymulowania: najpierw ruch z ich strony, potem z naszej, potem znowu oni, i znowu my, i tak dalej…

— I ich strona wykonywałaby lwią część roboty?

— Tak — potwierdził Lamont. Bronowski potrząsnął głową.

— Żadnej intelektualnej łamigłówki. To mnie bynajmniej nie pociąga.

Lamont spojrzał na niego, kipiąc z gniewu. — Dlaczego nie? Czy uważa pan, że zbyt mało uwagi poświęcano by pańskiej osobie? Zbyt mało sławy? Kim pan jest, koneserem sławy? Co za sławę przyniosły panu inskrypcje, do jasnej cholery! Pokonał pan pięciu innych na całym świecie. Może sześciu. Tylko dla nich pański sukces i zwycięstwo coś znaczą i… oni pana nienawidzą. Co jeszcze? Wygłasza pan wykłady na ten temat przed kilkunastoosobową widownią, która na drugi dzień nie pamięta nawet pańskiego nazwiska. Czy o to panu naprawdę chodzi?

— Niech pan nie dramatyzuje.

— Dobrze. Nie będę. Znajdę kogoś innego. Być może potrwa to dłużej, ale, jak pan mówił, paraludzie i tak odwalą lwią część roboty. Jak będzie trzeba, sam się za to wezmę.

— Czy został pan oficjalnie wyznaczony do tego zadania?

— Nie. I co z tego? A może to jeszcze następny powód, dla którego pan nie chce się w to włączyć? Problemy dyscyplinarne. Nie ma przepisów zabraniających prób tłumaczenia, a ponadto — zawsze mogę postawie wolfram na swoim biurku. Pozwolę sobie jedynie nie składać raportów o przekazach, które się pojawią, i w ten sposób będę łamał zasady etyki badawczej. Kiedy już dokonam translacji, kto na to zwróci uwagę? A może zechciałby pan ze mną pracować, gdybym zapewnił panu bezpieczeństwo i utrzymywał pański udział w tajemnicy? Straciłby pan rozgłos, ale być może bardziej ceni pan sobie bezpieczeństwo. No, cóż — Lamont wzruszył ramionami — jeśli zrobię to sam, nie będę musiał przejmować się czyimś bezpieczeństwem.

Wstał, kończąc rozmowę. Obaj mężczyźni byli rozdrażnieni i odnosili się do siebie z drętwą kurtuazją, którą przyjmuje się zwykle w obecności kogoś wrogo nastawionego, nie chcąc okazać się niegrzecznym.

— Mam nadzieję, że przynajmniej tę rozmowę zachowa pan w tajemnicy — powiedział Lamont.

Bronowski również wstał. — Tego może pan być pewien — odparł zimno. Po czym nastąpił krótki uścisk dłoni.

Lamont nie spodziewał się już nigdy spotkać Bronowskiego. Już zaczął sobie nawet wmawiać, że lepiej będzie, gdy sam podejmie wysiłek translacji.

Jednak dwa dni później Bronowski pojawił się w laboratorium Lamonta i powiedział szorstko: — Opuszczam to miasto, ale wrócę we wrześniu. Przyjmuję stanowisko tutaj i, jeśli jest pan nadal tym zainteresowany, postaram się zbadać problem translacji, o którym pan wspomniał.

Niezmiernie zdziwiony Lamont ledwie miał czas wyrazić swą wdzięczność, bo Bronowski już wychodził, najwyraźniej rozgniewany na siebie za to, że ustąpił.

Z czasem, gdy stali się przyjaciółmi, Lamont dowiedział się, co naprawdę wpłynęło na zmianę decyzji Bronowskiego. Dzień po ich rozmowie Bronowski był na lunchu w klubie z grupą przedstawicieli władz uniwersytetu, z rektorem włącznie. Podziękował za złożoną mu propozycję i oświadczył, że przyjmuje ją i że wkrótce wyśle oficjalny list w tej sprawie.

Wtedy to rektor wygłosił kurtuazyjne: — Będziemy naprawdę zaszczyceni, że w naszym gronie znajdzie się wybitny tłumacz itaskich inskrypcji. To doprawdy ogromny zaszczyt.

Bronowski nie sprostował pomyłki, a z jego twarzy nie zniknął nawet z lekka wymuszony uśmiech. Później kierownik zakładu historii starożytnej wyjaśnił, że rektor jest raczej bardziej mieszkańcem Minnesoty niż uczonym o wykształceniu klasycznym, a ponieważ jezioro Itasca było miejscem, z którego wypływa Missisipi, takie przejęzyczenie było u niego całkiem naturalne. W połączeniu jednak z drwiną Lamonta dotyczącą rozmiarów jego sławy, pomyłka ta rozgoryczyła Bronowskiego.

Nie da się ukryć, że Lamont był rozbawiony, kiedy w końcu usłyszał tę historię. — Nie musisz mówić, co było dalej — przerwał Bronowskiemu. — Sam coś takiego przeżyłem. Powiedziałeś sobie wtedy: „Na Boga, zrobię coś, czego nawet ten cymbał nie będzie mógł pomylić”.

— Coś w tym rodzaju.

5

Rezultaty ich całorocznej współpracy nie były imponujące. W końcu jednak przesyłki zaczęły przechodzić na drugą stronę i pojawiały się odpowiedzi stamtąd. I nic poza tym.

— Choćby zgadywać — mówił gorączkowo Lamont. — Nawet w ciemno. Żeby ich wypróbować.

— Dokładnie to robię, Pete. Po co się tak denerwujesz? Nad inskrypcjami etruskimi spędziłem dwanaście lat. Czy sądzisz, że to zadanie zajmie mniej czasu?

— Dobry Boże, Mike. To może trwać dwanaście lat?!

— Dlaczego nie? Słuchaj, Pete, nie uszło mej uwagi, że się zmieniłeś. Przez ostatni miesiąc byłeś po prostu niemożliwy. Myślałem, iż sobie wyjaśniliśmy na początku, że ta praca nie może posuwać się szybko i że musimy być cierpliwi. Myślałem, że zdajesz sobie sprawę z moich normalnych obowiązków na uniwersytecie. Słuchaj, pytałem cię już kilka razy. Pozwól, że zrobię to jeszcze raz. Dlaczego ci się teraz tak spieszy?

— Bo już nie mogę czekać — powiedział krótko Lamont. — Bo chcę, żeby to ruszyło.

— Gratuluję — sucho skomentował Bronowski. — Ja również. Czy ty przypadkiem nie oczekujesz przedwczesnej śmierci? A może twój lekarz powiedział ci, że masz raka?

— Nie, nie — zajęczał Lamont.

— Więc o co chodzi?

— Nieważne — odpowiedział Lamont i odszedł szybkim krokiem.

Kiedy pierwszy raz próbował przekonać Bronowskiego, by połączyli swe siły, żal Lamonta odnosił się jedynie do małostkowego uporu Hallama dotyczącego sugestii, że paraludzie są bardziej inteligentni. To właśnie i jedynie to spowodowało, że Lamont gorąco pragnął przełomu. Nie zamierzał posunąć się dalej — ale tak było tylko na początku. W ciągu następnych kilku miesięcy skazany był na nie kończącą się frustrację. Jego prośby o sprzęt, pomoc techniczną, czas komputerowy zbywano niczym, prośby o fundusze na podróże służbowe wyśmiewano, a wypowiedzi na zebraniach międzywydziałowych niezmiennie pomijano. Miarka się przebrała, gdy Henry Garrison, człowiek o krótszym od niego stażu, a już z pewnością ustępujący mu zdolnościami, otrzymał stanowisko doradcy, o wysokim prestiżu, które tak naprawdę należało się Lamentowi. Duma i ambicja Lamonta zostały podrażnione do tego stopnia, że już samo wykazanie własnej racji przestało mu wystarczać. Marzył o tym, by zgnieść Hallama, doszczętnie go zdruzgotać. Uczucie to wzmagało się w nim z każdym dniem, prawie z godziny na godzinę, podsycane przez nie dającą się zignorować postawę innych pracowników Stacji. Konfliktowa osobowość Lamonta nie budziła sympatii, ale nowa sytuacja, w jakiej się znalazł, potrafiła wzbudzić współczucie nawet dla niego.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Równi Bogom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Równi Bogom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Równi Bogom»

Обсуждение, отзывы о книге «Równi Bogom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x