— To niech pan wraca na Ziemię — powiedział obojętnie Neville. — Ma pan jeszcze czas.
— A co z innymi mieszkańcami Księżyca? Co z innymi imigrantami?
— Decyzja już zapadła.
— Nie zapadła… Selene!
Wyszła z pokoju obok. Jej oczy wyrażały ostry sprzeciw. Neville rozprostował nogi. Postawił obie stopy płasko na podłodze.
— Jak długo tam czekałaś, Selene? — zapytał Neville.
— Jeszcze zanim tu przyszedłeś, Barron — odpowiedziała. Neville spoglądał to na nią, to na Denisona, wydusił z siebie: — Wy dwoje…
— Nie wiem, co rozumiesz przez to „wy dwoje” — powiedziała Selene — Ben wpadł na pomysł z momentem pędu już jakiś czas temu.
— Selene nie jest temu winna — powiedział Denison. — Komisarz dostrzegł coś, że wystrzeliło nad powierzchnię, kiedy Selene spowodowała przeciek. Stwierdziłem, że Selene mogła testować coś, o czym w ogóle nie wiedziałem i w końcu wpadłem na moment pędu. Po tym…
— Tak, wtedy już pan wiedział — wtrącił Neville. — To nie ma znaczenia.
— Ma znaczenie, Barronie — powiedziała Selene. — Rozmawiałam o rym z Benem. Stwierdziłam, że nie zawsze muszę akceptować twoje decyzje. Może nigdy nie polecę na Ziemię. Chyba nawet bym nie chciała. Ale podoba mi się jej widok na niebie. Nie chcę pustego nieba. Skonsultowałam się z innymi członkami grupy. Nie wszyscy chcą odlecieć. Większość chciałaby zbudować statki i pozwolić odlecieć tym, którzy się na to zdecydują. Reszta chce pozostać na Księżycu.
Neville nabrał w płuca powietrza.
— Skonsultowałaś się?! Jakim prawem…
— Nieważne już jakim. Zostaniesz przegłosowany.
— Dlatego że… — Wstał i ruszył groźnie w kierunku Denisona.
— Proszę, niech pan nie daje się ponosić emocjom, doktorze — ostrzegł komisarz. — Jest pan, co prawda, z Luny, ale nie sądzę, aby mógł pan pokonać nas obu.
— Troje — uzupełniła Selene — a ja do tego jestem także z Luny. Barronie, to ja do tego doprowadziłam, nie oni.
— Niech pan posłucha, Neville — zaczął tłumaczyć Denison. — Ziemi nie obchodzi, czy Księżyc pozostanie na orbicie, czy odleci. Ziemia może wybudować stacje kosmiczne. Ale obchodzi to obywateli Luna City. Obchodzi to Selene, mnie i innych. Nie odcinamy panu drogi od przestrzeni kosmicznej, od ucieczki, wolności. Za dwadzieścia lat każdy, kto zechce, będzie mógł opuścić Księżyc i odleci z panem, o ile się pan zdecyduje opuścić macierzyńskie łono Luny. Reszta pozostanie.
Neville usiadł powoli. Na jego twarzy malowała się klęska.
We wszystkich oknach pokoju Selene widać było Ziemię.
— Jego wniosek został odrzucony w głosowaniu i to znaczną większością.
— Wątpię jednak, czy Neville się podda. Jeśli podczas budowy pomp dojdzie do tarć z Ziemią, nastroje społeczeństwa lunarnego mogą się zmienić.
— Może nie będzie żadnych tarć.
— Może. W historii nie ma happy endów, są tylko przeszkody, które należy pokonać. Tę udało się nam przejść bezpiecznie. Wkrótce, jak sądzę, staniemy wobec innych. Kiedy statki zostaną zbudowane, napięcie na pewno znacznie opadnie.
— Pożyjemy, zobaczymy.
— Ty zobaczysz.
— Ty też, Benie. Nie przesadzaj ze swoim wiekiem. Masz tylko czterdzieści osiem lat.
— Czy odlecisz jednym ze statków, Selene?
— Nie. Będę już za stara i zresztą nie chciałabym stracić Ziemi z oczu. Może mój syn poleci… Benie.
— Tak.
— Złożyłam podanie o pozwolenie na drugiego syna. Przyjęto je. Czy zechciałbyś być dawcą?
Podniósł wzrok i spojrzał jej prosto w oczy. Nie unikała jego spojrzenia.
— Sztuczne zapłodnienie?
— Oczywiście… Kombinacja naszych genów powinna być interesująca.
Opuścił wzrok. — Pochlebiasz mi.
Selene powiedziała, jakby się broniąc: — To tylko zdrowy rozsądek, Benie. Dobra kombinacja genów jest bardzo ważna. Nie ma chyba nic złego w naturalnej inżynierii genetycznej.
— Nie, oczywiście.
— Nie znaczy to, że nie mam jeszcze innych powodów… Lubię cię, Benie.
Denison kiwnął głową, nic nie mówiąc. Selene prawie z rozdrażnieniem kontynuowała: — Miłość to coś więcej niż seks.
— Zgadzam się. Kocham cię, nawet bez seksu.
— A seks to coś więcej niż akrobatyka.
— Z tym także się zgadzam.
— A w ogóle… Cholera, możesz przecież spróbować się nauczyć.
— Jeśli zgodzisz się być moją nauczycielką. Niepewnie przysunął się do niej. Nie odsunęła się. Przestał się wahać.
Opowieść zaczyna się od rozdziału szóstego. To nie pomyłka. Mam po temu szczególne powody. Wiec, czytelniku, nie przejmuj się, czytaj i baw się dobrze (przyp. autora)
Pompa nie zatrzymać nie zatrzymać my nie zatrzymać pompy my nie słyszeć niebezpieczeństwo nie słyszeć wy zatrzymać proszę wy zatrzymać niebezpieczeństwo niebezpieczeństwo niebezpieczeństwo zatrzymać zatrzymać wy zatrzymać pompa.