Kirył Bułyczow - Żuraw w garści

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Żuraw w garści» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1977, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Żuraw w garści: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żuraw w garści»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Żuraw w garści — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żuraw w garści», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tu piąty — odpowiada natychmiast Razdolin. — Wszystko po staremu, nie ma żadnej reakcji.

Zujew w Ośrodku Kontroli Lotów skurczył się i sprężył jak do skoku. Niczego nie widzi poza ekranem telewizyjnym, gdzie na tle emitera błyszczą dwie srebrzyste figurki.

— Powierzchnia jest zupełnie twarda — dźwięczy w sali głos Redforda — a jednocześnie elastyczna… Nie wiem, z czym dałoby się to porównać… Wyobraźcie sobie gumę, bardzo twardą gumę napiętą jakimiś wewnętrznymi siłami… Ale gumę błyszczącą jak metal i jakby…

— Do tyłu! — rozlega się ostry, alarmujący krzyk Siedowa.

Wprost przed srebrzystymi figurkami na słabo pulsującym ciele emitera utworzył się nagle szeroki, błyskawicznie pogłębiający się lej. Jego krawędzie wytrysnęły do przodu, zagarnęły kosmonautów, połączyły za nimi i natychmiast wygładziły, aby za moment znów rozpocząć słabe, powolne pulsowanie. Tam, gdzie jeszcze przed chwilą byli ludzie, teraz nie było nikogo.

Stało się to tak szybko, że przypominało magiczną sztuczkę, złudzenie optyczne. W pierwszym momencie nikt nie zareagował. Wszyscy zdawali się czekać na odwrotną sztuczkę czy też na jej dalszy ciąg. Ludzie znieruchomieli, stracili głowy z powodu nagłości i dziwnej prostoty wydarzenia. Nastąpił krótki spazm powierzchni emitera i kosmonauci zniknęli… Jak podrzucony sprężyną poderwał się blady, przerażony Zujew.

Siedow zmrużył powieki i przez chwilę trwał bez ruchu. Otworzył oczy, popatrzył przez iluminator i ujrzał tylko pustkę. Tajemniczy emiter, jeszcze przed chwilą jaskrawo świecący, szybko bladł, ciemniał, rozpuszczał się w czerni kosmosu.

16 listopada. Niedziela. Ziemia — Kosmos

— Członek Akademii Nauk uważa, że nie należy traktować reakcji emitera jako jednoznacznie agresywną. Wprawdzie podjęto niezwłocznie przygotowania do ewentualnego aktywnego oddziaływania na ciało kosmiczne, ale… — mówi komentator z ekranu telewizyjnego.

Lija szybko podchodzi do szafy, zdejmuje z niej walizkę i zaczyna pakować jakieś ubrania.

— Dokąd się wybierasz — pyta ojciec.

— Do Moskwy — odpowiada zupełnie spokojnym głosem.

— Po co?

— Nie wiem…

Siada obok walizki, coś w niej przekłada, potem nagle podrywa się i rzuca ojcu na szyję.

— Tato, tatusiu, co się stało? Potworność, prawdziwy koszmar! Co to było?

— Uspokój się. — Gładzi ją po głowie. — Nie wiem, co to było. Skąd mogę wiedzieć? Anzor wróci i wtedy nam wytłumaczy.

— Wróci?! — Pytanie zabrzmiało jak krzyk rozpaczy.

— Oczywiście. Anzor niebawem wróci. Jestem tego pewien.

— Skąd wiesz?! Jak to w ogóle można wiedzieć?

— Wiem… Usiądź. Zaraz napijemy się herbaty.

Idzie do kuchni, odkręca kran. Czajnik już jest pełny, woda płynie z dziobka, ale stary człowiek tego nie widzi, bo twarz ma zasłoniętą rękoma.

Matka Siedowa siedzi na brzeżku krzesła przy małym biureczku w domu kierowniczki klubu Lubow Timofiejewny, tej samej, która podczas uroczystego powitania Aleksandra Matwiejewicza dyrygowała orkiestrą. Lubow Timofiejewna jest opatulona w ciepłą chustę. Siedzi przed telewizorem i nie odrywa wzroku od ekranu.

— Timofiejewna — mówi matka Siedowa, mnąc w ręku chusteczkę mokra od łez. — Jesteś kobieta kształcona, więc wytłumacz mnie, głupiej, co to takiego było? Niczego nie rozumiem… Gdzie się podział ten Gruzin? Gdzie się oni obaj podzieli? Może ono ich zjadło? A co z Szura? Ja przecież Szurę znam, on przecież teraz pójdzie ich ratować. Boże, odpuść nam nasze winy…

Zujew stoi przed tłumem dziennikarzy: — Teraz jestem gotów odpowiedzieć na wasze pytania.

Podrywa się młody mężczyzna z notesem w ręku.

— Dziennik „l’Humanité”. Na ile godzin wystarczają zapasy powietrza, wody i pożywienia w skafandrach?

— Na osiemnaście godzin…

Dziennikarz patrzy na zegarek.

— Wobec tego za trzy i pół godziny ich zasoby muszą się wyczerpać?

— Tak, mniej więcej tak — odpowiada Zujew.

Obserwatorium Lennona na „Gagarinie”. Przy jego wielkich iluminatorach zebrali się czterej pozostali na pokładzie kosmonauci. Pełne napięcia oczekiwanie na towarzyszy, brak jakichkolwiek uzasadnionych nadziei na ich powrót powoduje, że panuje wśród nich wręcz beznadziejna, ciężka atmosfera.

— Tracimy na próżno czas — mówi gwałtownie Razdolin. — Im mniej czasu, tym mniej możliwości.

— Co masz na myśli? — pyta Lennon. Steinberg wypluwa gumę do żucia i wyręcza Razdolina w odpowiedzi:

— Sam doskonale wiesz, co on ma na myśli. Wszyscy to rozumieją, ale nikt nie chce powiedzieć pierwszy. Trzeba ich ratować. Ja osobiście zawsze starałem się ratować kolegów, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie, rozumiesz?

— Ale jak? — pyta Lennon, niewidoczny w cieniu rzucanym przez aparaturę.

— Nie wiem jak! — gorączkuje się Razdolin. — Ale on ma rację — wskazuje gestem Steinberga.

— Nie, doskonale wiesz! — odwraca się gwałtownie Steinberg. — Wszyscy wiecie, ale nie chcecie się przyznać. Jesteście humanistami. A ja powiem. Trzeba wymontować wiertło laserowe z „Mayflowera” i rozpruć to paskudztwo jak puszkę konserw!

— Przestańcie histeryzować! — mówi spokojnie i twardo Siedow. — Wstydzę się za ciebie, John. Ładna psychologia! Skoro nie rozumiem, muszę chwycić za pistolet. Przypomnijmy sobie rok 48 i 49… I wyobraźmy sobie, że naszym dziadkom zabrakłoby wówczas rozsądku i cierpliwości.

— O jakim rozsądku ty mówisz? — przerywa mu Razdolin. — Gdzie tu miejsce na rozsądek?

— Już sam fakt, że „Proteusz” zgasł — tłumaczy dobitnie Siedow — a więc ponownie gromadzi energię, dowodzi tego, że jest mu ona potrzebna. Do czego? Być może do przeprowadzenia jakichś badań, do przygotowania kontaktu…

— Kiedy mrówka włazi ci za kołnierz, zgniatasz ją palcem i wyrzucasz, a nie zastanawiasz się nad metodami nawiązania kontaktu — wybucha Steinberg. W błękitnych refleksach migocących tablic rozdzielczych jego twarz wydaje się śmiertelnie blada.

— Wierzę i chcę, abyś ty również uwierzył, że nie chodzi tu o mrówki — odpowiada spokojnie Siedow. — Nasze opanowanie i nasza cierpliwość jest również przejawem naszego rozumu, prawdziwego rozumu.

— Możliwe, że brak mi twego „prawdziwego rozumu” — mówi Steinberg odwrócony w stronę iluminatora — ale zasoby regeneratorów w skafandrach są na wyczerpaniu…

— Proszę cię, żebyś trochę odpoczął — mówi cicho Siedow.

— Słusznie! — eksploduje Steinberg. — Ja będę spał, a oni będą się dusić!

Siedow przerywa mu ostro:

— Już nie proszę, tylko rozkazuję zaprzestać tych rozmów!

Wszyscy milkną.

Sala Ośrodka Kontroli Lotów. Przy swoim pulpicie tkwi Zujew z twarzą zmęczoną i nieprzeniknioną. Obok niego siedzi Samarin.

— …A jednak musimy spróbować wymyśleć coś nowego. Mamy jeszcze godzinę — kontynuuje rozmowę Samarin, spoglądając na tablicę świetlna, gdzie nieubłaganie i obojętnie przeskakują cyfry sekund i minut.

— Zrobiliśmy wszystko, aby oni zrozumieli, że pragniemy kontynuować kontakt — odpowiada Zujew. — „Gagarin” zbliżył się o dalsze pięćdziesiąt metrów. Nadaliśmy do nich obraz telewizyjny automatu regeneracyjnego skafandra, przekazaliśmy zakodowany w układzie dwójkowym graniczny czas jego działania, pokazaliśmy schematy atomów tlenu i azotu. Wykorzystaliśmy wszelkie możliwe, sporne i bezsporne rodzaje łączności. Spożytkowaliśmy wszystko, co nauka wymyśliła w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat do nawiązywania kontaktów z cywilizacjami pozaziemskimi. Zrozumiałyby nas nawet delfiny i koczkodany.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żuraw w garści»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żuraw w garści» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Żuraw w garści»

Обсуждение, отзывы о книге «Żuraw w garści» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x