Kirył Bułyczow - Żuraw w garści
Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Żuraw w garści» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1977, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Żuraw w garści
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1977
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Żuraw w garści: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żuraw w garści»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Żuraw w garści — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żuraw w garści», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Koniec — mówi Siedow zwracając się do kolegów otaczających go w kabinie dowodzenia. — Na dziś przygód wystarczy. Wachtę obejmuje Razdolin. Pozostali idą spać. Jutro czeka nas trudny dzień.
Kosmonauci płyną w stronę wyjścia. Redford zatrzymuje się na chwilę, patrzy w iluminator i nie odwracając głowy mówi do Razdolina:
— Popatrz, jaki dziś mamy wspaniały księżyc… i w ogóle, Jura, ogromnie wiele piękna jest na tym świecie…
31 października. Piątek. Ziemia — Kosmos
Ranek. Zresztą, jaki tam ranek?! Po prostu początek nowego dnia roboczego w kabinie dowodzenia „Gagarina”. Rozpoczął się ten dzień od nowych zagadek.
— Niczego nie rozumiem — zwraca się Siedow do Redforda. — Przecież promienie słoneczne powinny teraz oświetlać,Proteusza”, a zamiast wyraźnego kształtu widzimy jakąś ciemną, rozlaną plamę.
Na rozgwieżdżonym niebie tylko z największym trudem można dostrzec podłużny cień bez występów, ostrych krawędzi, nadbudówek i anten, bez najróżnorodniejszych wielkich i małych detali, nieodzownych na każdym statku kosmicznym Ziemian. Ten ciemny przedmiot bardzo wolno zbliża się i lekko wiruje.
— „Gagarin”! Dlaczego milczycie? Opowiadajcie wreszcie, co się tam u was dzieje! — mówi poirytowanym głosem Zujew.
Stojący obok generał Samarin kładzie mu rękę na ramieniu:
— Iljo Iljiczu, nie popędzaj ich.
— Trudno powiedzieć coś konkretnego — odzywa się Razdolin. — Ciemne ciało. Barwy nie potrafię określić. Kształtu również. Nieprawidłowy elipsoid. Mówiąc po prostu, wygląda to jak bulwa ziemniaczana…
— Co ty mi będziesz opowiadał o kartoflach! — rozzłościł się Zujew. — Jesteście o dwa kilometry od obiektu i nie potraficie powiedzieć o nim niczego rozsądnego. Jak on wygląda? Jak jest zorientowany? Co znaczy „ciemny”? Przecież on nie może być ciemny!
— Nie może, ale jest… — próbuje oponować Razdolin. — Widzimy tylko jego niewyraźną sylwetkę…
— Iljo Iljiczu! — Siedow ostrym tonem przerywa geologowi. — Proszę, aby Ziemia zostawiła nas w spokoju! Pozwólcie nam samym zorientować się w sytuacji. Nic wam nie możemy powiedzieć, gdyż sami na razie niczego nie widzimy.
— Ale przecież Słońce powinno go oświetlać… — już innym tonem próbuje upierać się Zujew.
— Powinno, ale nie oświetla! — niemal krzyczy Siedow. — Nie chce oświetlać i już… Nie ma nic, tylko jakaś zamazana bryła za iluminatorem, rozumiecie?!
— W porządku — mówi sucho Zujew. — Nie zadaję więcej żadnych pytań. Sami prowadźcie rozeznanie.
Lennon przegląda wyniki obliczeń zakończonych przed chwilą przez komputer pokładowy. Rozwichrza sobie włosy prawą dłonią i wykrzykuje w niebotycznym zdumieniu:
— To przecież niemożliwe!
Z kartką w ręku płynie do kabiny dowodzenia i „cumuje” za fotelem Siedowa.
— Dowódco! Zrobiłem parę obliczeń. Skoro niczego nie widzimy, znaczy to, że emiter pochłania niemal całe promieniowanie widzialne. Wynika z tego, że musi mieć zupełnie niewiarygodny współczynnik odbicia. Przecież żadne ciało w przyrodzie nie ma takiej charakterystyki pochłaniania!
Redford mówi do Siedowa:
— Na Ziemi wciąż zastanawialiśmy się, skąd on bierze energię… Zewsząd. Ze Słońca, z gwiazd, z Ziemi, z Księżyca. On po prostu pożera światło…
Leżawa, obserwując zdumiewający obiekt przez iluminator swego laboratorium, również wpada w podniecenie.
— Tu czwarty — melduje do kabiny dowodzenia. — Sasza, głupia sprawa, ale wydaje mi się, że” on oddycha…
— Oddycha? Jak to oddycha?! — podskakuje Siedow.
— No, jeśli dobrze się przyjrzeć, to jego kontury lekko drgają. Sprawdźmy zapis radiolokatora, to powinno być widoczne na wykresie.
— Radiolokator pracuje bardzo źle — odzywa się Razdolin. — Sygnał odbity jest bardzo słaby, niemal na granicy odbioru…
— Ale spróbować zawsze warto — nalega niecierpliwie Redford.
Na zielonkawym ekranie ukazuje się drżący, nieprawidłowy owal. Widać wyraźnie, że jego kontury lekko pulsują, wybrzuszają się i znów opadają, ale bardzo wolno, płynnie, prawie niezauważalnie.
Mesa „Gagarina”. Znajdują się w niej wszyscy kosmonauci, poza pełniącym wachtę Leżawa.
— Dlaczego on wykazuje taką absolutną obojętność i nie reaguje zupełnie na naszą obecność? — mówi w zadumie Razdolin, machinalnie przebierając palcami po guziczkach automatycznej fonoteki. Rozlegają się strzępki „Bolera” Ravela, to znów głęboki głos lektora deklamuje fragment jakiegoś poematu…
— Jura, przestań, bardzo cię proszę! — mówi Steinberg po angielsku.
— A mnie zdumiewa — włącza się Lennon — ignorowanie prawa zachowania energii. Emiter pochłania energię i niczego nie oddaje w zamian. Gromadzi? Jak? Gdzie? W takiej znikomej objętości? Nawet czteropiętrowy dom jest większy od niego. Nie wiem, czy śmiać się czy płakać… Gdyby jeszcze…
Przerywa mu zdumiony okrzyk Leżawy, pozostającego na wachcie w kabinie dowodzenia:
— Patrzcie! Patrzcie!..
— Na miejsca! — krzyczy Siedow.
— Co tam się u was dzieje? — pyta z niepokojem głośnik. — „Gagarin”! Tu dwudziesty. Zameldujcie sytuację.
— Tu czwarty. Wszystko widać, wszystko widać jak na dłoni — mówi Leżawa głosem przerywanym ze zdenerwowania.
A w iluminatorze odbywa się zaiste zdumiewająca transformacja. To, co jeszcze przed chwilą było jedynie rozmytą, ciemną plamą, po prostu w oczach zaczyna nabierać kształtów. Dziwne, srebrzystozielone ciało zawieszone w kosmosie zupełnie nie przypomina statku międzyplanetarnego. Jest to raczej powiększony do gigantycznych rozmiarów model pierwotniaka, niewiarygodny mikroorganizm pulsujący wolno, niczym kropla nierozpuszczalnej cieczy wisząca w wodzie. Te ruchy — nieregularne, nie dające się przewidzieć na podstawie wcześniejszych obserwacji — nie miały w sobie niczego groźnego czy niepokojącego, a jednocześnie tak nieodparcie przykuwały wzrok, iż wręcz nie można było oderwać oczu od tej niewiarygodnej, kosmicznej fantasmagorii.
15 listopada. Sobota. Ziemia — Kosmos
Zujew siedzi przy wielkim, okrągłym stole w jednym z gabinetów Ośrodka Kontroli Lotów:
— …Jedynym wynikiem dwutygodniowych obserwacji jest mocno naciągane, bardzo sporne równanie równowagi energetycznej emitera. Nie wiemy nadal, czy to jest pilotowany statek czy też automat. A mister Wilkins — pochylił głowę w stronę wysokiego, siwego mężczyzny, również siedzącego za stołem — słusznie dziś zauważył, że to wcale nie musi być siedziba istot rozumnych, lecz jedna myśląca istota, żyjąca samoistnie w kosmosie i podróżująca bez pomocy jakiejkolwiek aparatury. Brzmi to wprawdzie fantastycznie, ale również jest możliwe. Dlaczego niby nie?
— A dlaczego niby tak, Iljo Iljiczu? — pyta cicho inny uczony, siedzący opodal Zujewa. — Po co nam te wszystkie zmyślenia rodem z powieści fantastycznych? Potrzebne są nam fakty i tylko fakty, a nie „myślące superameby”…
Jeszcze inny uczestnik narady mówi leniwie, obcinając starannie gilotyną koniuszek cygara:
— Powiedzmy sobie szczerze, że wszystko wyobrażaliśmy sobie nieco inaczej. Mówiliśmy o kontakcie, a tymczasem minęło czternaście dni i żadnego kontaktu nie ma…
— To już wiemy — przerywa Zujew mężczyźnie z cygarem. — Czy ma pan jakieś pozytywne propozycje?
— Nie mam nawet propozycji negatywnych — odpowiada zagadnięty tym samym ospałym tonem.
Półciemna kabina dowodzenia na „Gagarinie”. W fotelu przy pulpicie siedzi tylko wachtowy — Siedow. Maleńkie lampki sygnalizacyjne ledwie oświetlają jego twarz.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Żuraw w garści»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żuraw w garści» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Żuraw w garści» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.