Kirył Bułyczow - Żuraw w garści

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Żuraw w garści» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1977, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Żuraw w garści: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żuraw w garści»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Żuraw w garści — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żuraw w garści», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wydaje się, że on śpi. Ale nie, po prostu myśli.

— Sasza… — z ciemnego przełazu wypływa Redford. — To ja…

— A, Allan, siadaj. — Siedow prostuje się. — Czemu nie śpisz?

— Nigdy dobrze nie śpię w kosmosie. Chwilę milczą.

— Sasza, ciągle o tym wszystkim myślimy, ale znów na coś czekamy, tak jak czekaliśmy na start w podwodnym domku. Ja też jestem wojskowym i szanuję rozkazy, ale doskonale rozumiesz, że trzeba działać.

— Ziemia na razie milczy.

— Co to znaczy milczy? — irytuje się Redford. — Zapytaj jeszcze raz!

— Zujew nie należy do ludzi, którzy lękają się krzyku, wiesz o tym nie gorzej ode mnie.

— Co on mówi? — pyta Redford.

— Odpowiada tak, jak można się tego było spodziewać: „Gagarin” powinien utrzymywać stałą łączność z Ziemią i czekać na dyspozycje. Inna rzecz, że powiedział to dość niecodziennym tonem.

— Najgłupszą rzeczą, jaką może zrobić Zujew, jest radzenie się Catewaya — warknął Redford. — Jestem święcie przekonany, że kiedy mamusia Catewaya leżała w klinice położniczej, nasz przyjaciel mimo to zdołał uzgodnić z Kongresem swoje przyjście na świat.;

Sala konferencyjna w Ośrodku Kontroli Lotów. Table ronde uczonych.

— Cateway radzi czekać, ja natomiast wiem, że nie mamy na co czekać — mówi poirytowanym tonem Zujew.

— Jednak nic nam nie przeszkadza w czekaniu — odpowiada człowiek z cygarem.

— Ma pan niewątpliwie rację — wzrusza ramionami Zujew. — Z drugiej jednak strony czekać mogliśmy z równym powodzeniem na Ziemi. Wyprawę wysłaliśmy nie po to przecież, aby czekać, lecz po to, żeby zorientować się w sytuacji, żeby poznać i zrozumieć!..

— Dowiedzieliśmy się wielu rzeczy — mówi mężczyzna z cygarem. — Kontaktu nie ma, a to również jest wynik. W badaniach naukowych brak rezultatu pozytywnego nie przekreśla ich wartości konstruktywnej.

— I znów trudno mi zaoponować — mówi coraz bardziej zdenerwowany Zujew. — Chciałbym jednak zapytać, co mam powiedzieć kosmonautom? Jedyna propozycja działania jak na razie wyszła od nich. Czekają na naszą zgodę już od trzech dni.

— A kto weźmie na siebie odpowiedzialność za taką zgodę? — pyta złośliwie staruszek w czarnej, „akademickiej” czapeczce.

Następuje pauza. Wszyscy nawzajem unikają swoich spojrzeń i z nagłym zainteresowaniem zaczynają gapić się w stół.

— Ja — mówi półgłosem Zujew. — Ja wezmę, a poza tym posiadam pełnomocnictwa, udzielone mi w tym względzie przez nasz rząd.

Zebrani jak na komendę obracają się w jego stronę.

— To wielkie ryzyko, Iljo Iljiczu — mówi staruszek.

— Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa — odzywa się człowiek z cygarem.

Zujew podskakuje jak użądlony.

— Nie jestem hazardzistą! — skanduje.

Komora śluzowa „Gagarina”. Redford i Leżawa mają już na sobie skafandry. Siedow, Razdolin i Lennon krzątają się wokół nich, coś poprawiają, pomagają zapiąć silniki plecakowe, wygładzają tkaninę skafandrów — słowem zachowują się tak, jak rodzice wysyłający jedynaka po raz pierwszy do szkoły. — Podejdziesz i powiesz w nienagannej angielszczyźnie — wygłupia się Razdolin, kładąc rękę na ramieniu Redforda: „Serdecznie zapraszam na moje rancho w Teksasie…”

— Gdy tylko umocujecie analizatory, wracajcie nie tracąc ani sekundy — po raz któryś z rzędu przypomina Siedow. — Nie wiemy, jakich reakcji można się po nim spodziewać. Żadnych oględzin, żadnych oblotów. To rozkaz!

— Wyobraź sobie, Anzor — nie daje za wygraną Razdolin — że tam w środku siedzą malutkie, wyłupiastookie ludziki, wypisz, wymaluj żabki rzekotki. Stoły nakryte, zapraszają was, częstują… Siadacie, a potem cap taką pijaną żabkę i w nogi!

— A jeśli oni nas wsadzą do kieszeni? — pyta wesoło Leżawa.

Cała ta pozornie głupia gadanina, niezbędna do utrzymania wewnętrznej równowagi, zdaje się przemykać bokiem, nie zahaczając nawet o napięcie, które w równej mierze czują zarówno ci dwaj, którzy za moment wyjdą w otwarty kosmos, jak i ci, którzy pozostaną na statku i będą czekać.

— No dobra — powiedział półgłosem Redford i wszyscy natychmiast spoważnieli. — Już czas…

Obejmują się, całują. Z głośnika odzywa się Steinberg:

— Dowódco, jest 18.00. Trzeba zaczynać śluzowanie…

— Idziemy — odpowiada Siedow.

Cateway odpowiada na pytania dziennikarzy:

— Obiecałem was poinformować o wszystkich wydarzeniach, a ja zawsze dotrzymuję słowa. Tak więc podjęto decyzję wysłania dwóch kosmonautów w otwarty kosmos.

Rozlegają się podniecone głosy: — Kto? Kto wychodzi?

Kilku dziennikarzy już popędziło do sąsiedniej sali, aby skorzystać z telefonów i dalekopisów.

— Allan Bedford pierwszy zbliży się do emitera, a następnie Anzor Leżawa umocuje na jego powierzchni komplet czujników. Wyjście na zewnątrz statku zaplanowano na 18.30 czasu pokładowego. Lennon i Razdolin przeprowadzą reportaż telewizyjny, który będziecie mogli zobaczyć z galerii prasowej naszej sali operacyjnej…

Spocona z podniecenia twarz Siedowa przy iluminatorze kabiny dowodzenia. Dowódca ze swego miejsca doskonale widzi, jak z komory śluzowej wolno wypływają dwie srebrzyste figurki. Redford, płynący przodem, lekko poruszył ręką, pozdrawiając kolegów i miliony telewidzów na Ziemi. Z tyłu, nieco w bok od Redforda, płynie Leżawa, trzymający w rękach niewielki pojemnik z czujnikami.

— Allan, wszystko idzie normalnie — bardzo cicho, niemal szeptem mówi Siedow do krążka mikrofonu umocowanego tuż przy wargach. — Nie spiesz się, bo wszystko przebiega zgodnie z planem. Tylko się nie spiesz…

— Tu czwarty. Czy są jakieś zmiany obiektu? — nieco ochrypłym głosem pyta Leżawa. Najwidoczniej trochę się boi.

— Zrozumiałem, czwarty — odpowiada natychmiast Razdolin ze swojego stanowiska w laboratorium chemicznym. — Nie ma, nie ma żadnych zmian. Zachowuje się spokojnie.

— Kumkania nie słychać? — pyta znów Leżawa.

— Nie rozumiem… — odpowiada zaskoczony Razdolin.

— Przecież mówiłeś, że w środku są żabki! — śmieje się Leżawa.

— Czwarty, dość żartów! — przerywa mu ostro Siedow. I dodaje miękko: — Anzor, wybrałeś sobie nie najlepszą porę do dowcipkowania. Przynajmniej raz w życiu bądź poważny…

Lennon mówi beznamiętnie:

— Odległość między obiektem a drugim wynosi trzydzieści jeden metrów.

— Przyjąłem — kwituje spokojnie Redford.

Siedow przez swój iluminator doskonale widzi, jak dwie figurki podpływają coraz bliżej do „Proteusza”, popychane niewidzialnymi strugami odrzutu rakietowego.

— Wszystko w porządku, Allan — szepcze. — Nie spiesz się. Widzisz coś?…

— To przypomina ciecz — odpowiada Redford. — Zupełnie jak kropla oliwy w wodzie…

— Spokojnie, Allan. Hamuj. Podejdziesz wolniutko, ale na wszelki wypadek odwróć się…

— Tu drugi. Zrozumiałem. Nie denerwujcie się. U nas wszystko jest zupełnie okay!

Redford wolniutko, niczym piórko w nieruchomym letnim powietrzu, zbliża się do słabo pulsującego ciała emitera i wyciągnąwszy ręce do przodu łagodzi i tak już delikatne zderzenie.

— Jest kontakt! — mówi spokojnie.

— Przyjąłem — odzywa się Lennon.

— Zupełnie twarde ciało — melduje Redford. — Nic strasznego…

Odepchnął się od „Proteusza”, siłą bezwładności odpłynął od jego powierzchni i obrócił się twarzą w stronę wolno zbliżającego się Leżawy.

— Uwaga piąty, tu pierwszy — mówi pospiesznie Siedow. — Czy są jakieś zmiany w parametrach obiektu?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żuraw w garści»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żuraw w garści» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Żuraw w garści»

Обсуждение, отзывы о книге «Żuraw w garści» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x