Kirył Bułyczow - Żuraw w garści
Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Żuraw w garści» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1977, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Żuraw w garści
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1977
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Żuraw w garści: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żuraw w garści»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Żuraw w garści — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żuraw w garści», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wydaje się, że on śpi. Ale nie, po prostu myśli.
— Sasza… — z ciemnego przełazu wypływa Redford. — To ja…
— A, Allan, siadaj. — Siedow prostuje się. — Czemu nie śpisz?
— Nigdy dobrze nie śpię w kosmosie. Chwilę milczą.
— Sasza, ciągle o tym wszystkim myślimy, ale znów na coś czekamy, tak jak czekaliśmy na start w podwodnym domku. Ja też jestem wojskowym i szanuję rozkazy, ale doskonale rozumiesz, że trzeba działać.
— Ziemia na razie milczy.
— Co to znaczy milczy? — irytuje się Redford. — Zapytaj jeszcze raz!
— Zujew nie należy do ludzi, którzy lękają się krzyku, wiesz o tym nie gorzej ode mnie.
— Co on mówi? — pyta Redford.
— Odpowiada tak, jak można się tego było spodziewać: „Gagarin” powinien utrzymywać stałą łączność z Ziemią i czekać na dyspozycje. Inna rzecz, że powiedział to dość niecodziennym tonem.
— Najgłupszą rzeczą, jaką może zrobić Zujew, jest radzenie się Catewaya — warknął Redford. — Jestem święcie przekonany, że kiedy mamusia Catewaya leżała w klinice położniczej, nasz przyjaciel mimo to zdołał uzgodnić z Kongresem swoje przyjście na świat.;
Sala konferencyjna w Ośrodku Kontroli Lotów. Table ronde uczonych.
— Cateway radzi czekać, ja natomiast wiem, że nie mamy na co czekać — mówi poirytowanym tonem Zujew.
— Jednak nic nam nie przeszkadza w czekaniu — odpowiada człowiek z cygarem.
— Ma pan niewątpliwie rację — wzrusza ramionami Zujew. — Z drugiej jednak strony czekać mogliśmy z równym powodzeniem na Ziemi. Wyprawę wysłaliśmy nie po to przecież, aby czekać, lecz po to, żeby zorientować się w sytuacji, żeby poznać i zrozumieć!..
— Dowiedzieliśmy się wielu rzeczy — mówi mężczyzna z cygarem. — Kontaktu nie ma, a to również jest wynik. W badaniach naukowych brak rezultatu pozytywnego nie przekreśla ich wartości konstruktywnej.
— I znów trudno mi zaoponować — mówi coraz bardziej zdenerwowany Zujew. — Chciałbym jednak zapytać, co mam powiedzieć kosmonautom? Jedyna propozycja działania jak na razie wyszła od nich. Czekają na naszą zgodę już od trzech dni.
— A kto weźmie na siebie odpowiedzialność za taką zgodę? — pyta złośliwie staruszek w czarnej, „akademickiej” czapeczce.
Następuje pauza. Wszyscy nawzajem unikają swoich spojrzeń i z nagłym zainteresowaniem zaczynają gapić się w stół.
— Ja — mówi półgłosem Zujew. — Ja wezmę, a poza tym posiadam pełnomocnictwa, udzielone mi w tym względzie przez nasz rząd.
Zebrani jak na komendę obracają się w jego stronę.
— To wielkie ryzyko, Iljo Iljiczu — mówi staruszek.
— Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa — odzywa się człowiek z cygarem.
Zujew podskakuje jak użądlony.
— Nie jestem hazardzistą! — skanduje.
Komora śluzowa „Gagarina”. Redford i Leżawa mają już na sobie skafandry. Siedow, Razdolin i Lennon krzątają się wokół nich, coś poprawiają, pomagają zapiąć silniki plecakowe, wygładzają tkaninę skafandrów — słowem zachowują się tak, jak rodzice wysyłający jedynaka po raz pierwszy do szkoły. — Podejdziesz i powiesz w nienagannej angielszczyźnie — wygłupia się Razdolin, kładąc rękę na ramieniu Redforda: „Serdecznie zapraszam na moje rancho w Teksasie…”
— Gdy tylko umocujecie analizatory, wracajcie nie tracąc ani sekundy — po raz któryś z rzędu przypomina Siedow. — Nie wiemy, jakich reakcji można się po nim spodziewać. Żadnych oględzin, żadnych oblotów. To rozkaz!
— Wyobraź sobie, Anzor — nie daje za wygraną Razdolin — że tam w środku siedzą malutkie, wyłupiastookie ludziki, wypisz, wymaluj żabki rzekotki. Stoły nakryte, zapraszają was, częstują… Siadacie, a potem cap taką pijaną żabkę i w nogi!
— A jeśli oni nas wsadzą do kieszeni? — pyta wesoło Leżawa.
Cała ta pozornie głupia gadanina, niezbędna do utrzymania wewnętrznej równowagi, zdaje się przemykać bokiem, nie zahaczając nawet o napięcie, które w równej mierze czują zarówno ci dwaj, którzy za moment wyjdą w otwarty kosmos, jak i ci, którzy pozostaną na statku i będą czekać.
— No dobra — powiedział półgłosem Redford i wszyscy natychmiast spoważnieli. — Już czas…
Obejmują się, całują. Z głośnika odzywa się Steinberg:
— Dowódco, jest 18.00. Trzeba zaczynać śluzowanie…
— Idziemy — odpowiada Siedow.
Cateway odpowiada na pytania dziennikarzy:
— Obiecałem was poinformować o wszystkich wydarzeniach, a ja zawsze dotrzymuję słowa. Tak więc podjęto decyzję wysłania dwóch kosmonautów w otwarty kosmos.
Rozlegają się podniecone głosy: — Kto? Kto wychodzi?
Kilku dziennikarzy już popędziło do sąsiedniej sali, aby skorzystać z telefonów i dalekopisów.
— Allan Bedford pierwszy zbliży się do emitera, a następnie Anzor Leżawa umocuje na jego powierzchni komplet czujników. Wyjście na zewnątrz statku zaplanowano na 18.30 czasu pokładowego. Lennon i Razdolin przeprowadzą reportaż telewizyjny, który będziecie mogli zobaczyć z galerii prasowej naszej sali operacyjnej…
Spocona z podniecenia twarz Siedowa przy iluminatorze kabiny dowodzenia. Dowódca ze swego miejsca doskonale widzi, jak z komory śluzowej wolno wypływają dwie srebrzyste figurki. Redford, płynący przodem, lekko poruszył ręką, pozdrawiając kolegów i miliony telewidzów na Ziemi. Z tyłu, nieco w bok od Redforda, płynie Leżawa, trzymający w rękach niewielki pojemnik z czujnikami.
— Allan, wszystko idzie normalnie — bardzo cicho, niemal szeptem mówi Siedow do krążka mikrofonu umocowanego tuż przy wargach. — Nie spiesz się, bo wszystko przebiega zgodnie z planem. Tylko się nie spiesz…
— Tu czwarty. Czy są jakieś zmiany obiektu? — nieco ochrypłym głosem pyta Leżawa. Najwidoczniej trochę się boi.
— Zrozumiałem, czwarty — odpowiada natychmiast Razdolin ze swojego stanowiska w laboratorium chemicznym. — Nie ma, nie ma żadnych zmian. Zachowuje się spokojnie.
— Kumkania nie słychać? — pyta znów Leżawa.
— Nie rozumiem… — odpowiada zaskoczony Razdolin.
— Przecież mówiłeś, że w środku są żabki! — śmieje się Leżawa.
— Czwarty, dość żartów! — przerywa mu ostro Siedow. I dodaje miękko: — Anzor, wybrałeś sobie nie najlepszą porę do dowcipkowania. Przynajmniej raz w życiu bądź poważny…
Lennon mówi beznamiętnie:
— Odległość między obiektem a drugim wynosi trzydzieści jeden metrów.
— Przyjąłem — kwituje spokojnie Redford.
Siedow przez swój iluminator doskonale widzi, jak dwie figurki podpływają coraz bliżej do „Proteusza”, popychane niewidzialnymi strugami odrzutu rakietowego.
— Wszystko w porządku, Allan — szepcze. — Nie spiesz się. Widzisz coś?…
— To przypomina ciecz — odpowiada Redford. — Zupełnie jak kropla oliwy w wodzie…
— Spokojnie, Allan. Hamuj. Podejdziesz wolniutko, ale na wszelki wypadek odwróć się…
— Tu drugi. Zrozumiałem. Nie denerwujcie się. U nas wszystko jest zupełnie okay!
Redford wolniutko, niczym piórko w nieruchomym letnim powietrzu, zbliża się do słabo pulsującego ciała emitera i wyciągnąwszy ręce do przodu łagodzi i tak już delikatne zderzenie.
— Jest kontakt! — mówi spokojnie.
— Przyjąłem — odzywa się Lennon.
— Zupełnie twarde ciało — melduje Redford. — Nic strasznego…
Odepchnął się od „Proteusza”, siłą bezwładności odpłynął od jego powierzchni i obrócił się twarzą w stronę wolno zbliżającego się Leżawy.
— Uwaga piąty, tu pierwszy — mówi pospiesznie Siedow. — Czy są jakieś zmiany w parametrach obiektu?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Żuraw w garści»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żuraw w garści» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Żuraw w garści» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.