Kirył Bułyczow - Żuraw w garści

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Żuraw w garści» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1977, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Żuraw w garści: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żuraw w garści»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Żuraw w garści — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żuraw w garści», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zujew z kosmonautami przysiadł w kąciku i uparcie powtarza swoje:

…Powinniśmy iść na pewniaka, ale nie możemy, bo wiemy zbyt mało. Rozumiem waszą niecierpliwość, pojmuję waszą gotowość aktywnego działania. Mój Boże, jestem wprawdzie starym człowiekiem, ale wszystko doskonale rozumiem i nie musicie mnie agitować. Lecz ani ja, ani żaden inny człowiek na Ziemi nie potrafi powiedzieć wam w tej chwili niczego konkretnego. Dlatego bardzo was proszę, abyście przestrzegali dotychczasowych instrukcji, trzymali się starego planu. Co tam macie? „Atlantydę”? No to ćwiczcie tę swoją „Atlantydę”… Pamiętajcie przy tym, że antena laserowa, którą tam wysłaliśmy, jest konstrukcją absolutnie nową i niezmiernie precyzyjną. Nauczcie się montować to urządzenie i posługiwać się nim. Ta antena bardzo się wam może przydać… I nie myślcie, że o was zapomnimy!

— Przepraszam, Iljo Iljiczu, ale ja tego zupełnie nie rozumiem! — wybucha nagle Leżawa. — Zaszło coś prawdziwie fantastycznego, wydarzył się prawdziwy kosmiczny cud, a nie chcecie ani na jotę zmienić programu przygotowań marsjańskich! Dopiero co przesiedzieliśmy dwie doby w symulatorze, który imitował awarię elementów paliwowych przy jednoczesnym wyłączeniu się wszystkich baterii słonecznych. Komu to potrzebne, skoro tuż obok naszej planety wisi kosmiczna radiolatarnia, która być może zwiastuje wyjście człowieka w inne światy, do innej galaktyki, w inne wymiary!..

— Właśnie dlatego — przerywa mu ostro Zujew. — Właśnie dlatego powinniście być gotowi do natychmiastowego działania. A żeby być gotowym, nie należy bezczynnie czekać, tylko pracować. Trzeba być w formie. My tymczasem postaramy się czegoś dowiedzieć…

— Nie dowiecie się niczego, dopóki nie wyślecie człowieka w pobliże emitera — odparowuje Lennon. — Trzeba wierzyć w rozum i dobrą wolę tych, którzy przysłali tu swój gigantyczny nadajnik radiowy.

— Ach tak, „trzeba wierzyć w rozum”! — ironizuje Zujew. — Przecież my, mili panowie, mieszkamy na tej samej planecie i jesteśmy do siebie podobni jak dwie krople wody, ale dopiero teraz z wielkim trudem uczymy się tej „wiary w rozum”. Przypomnijcie sobie… Chociaż nie, jesteście za młodzi, aby pamiętać. A ja pamiętam swoją pierwszą podróż do Houston. Nie mówmy więc na razie o innych galaktykach! Tymczasem… — głos Zujewa staje się na moment zimny i oschły.

— Jako członek Międzynarodowej Komisji Specjalnej i jako przewodniczący Komitetu RadzieckoAmerykańskiego oświadczam wam oficjalnie, że dopóki nie wyjaśni się coś konkretnego, nie będziemy zmieniać programu waszych treningów przedstartowych ani forsować ich przebiegu. Nie będziemy zmieniać niczego — skanduje. — A teraz chodźmy na dół, na mnie już czas… Nie martwcie się i uwierzcie w mojego nosa. Bez was i tak niczego nie przedsięweźmiemy…

Kosmonauci widzą na ekranie telewizora, jak do włazu kabiny statku orbitalnego zbliża się klatka windy.

— Po co on leci? — pyta milczący do tej pory Steinberg. — Nie dowierza swoim ludziom na stacji orbitalnej?

— Człowiek, któremu Zujew nie dowierza, nie pozostanie na orbicie nawet przez godzinę — odpowiada spokojnie Siedow. — Ale Zujew nie puści „Gagarina” chociażby na Księżyc, zanim sam nie sprawdzi każdego guziczka bez względu na to, czy przybysze istnieją czy tylko stanowią wytwór naszej wyobraźni. Zujew to jest Zujew. Trudno to wytłumaczyć. Dla niego nie istnieje nic poza „Gagarinem”, tak samo jak poprzednio wszystko przysłaniał mu „Mir”, „Zwiezda”, a jeszcze wcześniej „Saluty” i „Sojuzy”…

Odezwały się głośniki łączności wewnętrznej:

— Rozpoczynam odliczanie. Godzina do startu. Powtarzam: godzina do.startu! Rozpocząć ewakuacje, platformy…

Po cielsku rakiety zaczynają spływać skłębione pary tlenu.

31 sierpnia. Niedziela. Moskwa

Obszerna kuchnia w mieszkaniu Aleksandra Matwiejewicza Siedowa. Tylko w niedzielę całej rodzinie udaje się zasiąść wspólnie do śniadania.

— Wiera! Jak ty siedzisz? — irytuje się ojciec. — Co ty wyprawiasz z nogami? Usiądź prosto. Jak długo jeszcze będę ci musiał o tym przypominać?!

Dziewczynka siada przy stole patrząc spode łba na rozgniewanego ojca. Żona Aleksandra Matwiejewicza w milczeniu nalewa mu kawę.

— Co to się dzieje z naszą pocztą? — tym samym poirytowanym tonem ciągnie Siedow. — Już dziewiąta, a gazet nie ma!

— Na razie posłuchaj sobie radia — mówi uspokajająco żona.

— Co tu ma do rzeczy radio?

Dziewczynka ześlizguje się z taboretu i wychodzi z kuchni.

— Co trzeba powiedzieć mamie?! — krzyczy za nią Siedow.

— Dziękuję — dobiega z przedpokoju głosik córki.

— Sasza, co z tobą? — mówi czule żona. — Czy my jesteśmy temu winne?

Siedowa ogarnia wstyd. Weronika ma świętą rację, uważając, że zachowuje się poniżej wszelkiej krytyki. Tak, nerwy rzeczywiście zaczynają odmawiać mu posłuszeństwa. Całkiem możliwe, że Zorin i jego koledzy nie bez kozery chcą zatrzymać go na Ziemi. Bo jeśli i w kosmosie zacznie tracić równowagę… No, dobra. Już niewiele tego czekania, niebawem wszystko się zdecyduje.

Siedow ujmuje rękę żony i mówi zupełnie innym, przepraszającym i zmęczonym głosem:

— Wiesz, co najbardziej mnie irytuje? To, że oni zawsze udają okropnie zapracowanych. Dawno już na to zwróciłem uwagę. Komisja zbiera się w niedzielę! Wszyscy jej członkowie spodziewają się pochwał za niezmierną pracowitość… To rekordziści udawania, mistrzowie działań pozorowanych. Wszystko na pokaz! Żebyś zobaczyła, jak zachowują się na kosmodromie. Na twarzach maski z gazy, wszędzie porozwieszali tabliczki „Witajmy się bez podawania rąk”, niezwykłe zatroskanie na obliczach. Sądzisz, że tylko nasi są tacy? Amerykanie są jeszcze gorsi! Gdy kosmonauta idzie korytarzem, to włączają syrenę i ludzie uciekają, kryją się po kątach jak przed zapowietrzonym. A dzisiaj jest „komisja”! Cóż to w końcu za problem przeznaczyć na złom Siedowa albo łaskawie zezwolić staruszkowi, żeby sobie jeszcze trochę poskakał… Znużyło mnie już to, okropnie znużyło! Wiem, co powiesz. Tak, nalatałem się już, wszystko już widziałem, ale właśnie dlatego muszę tam być! Jestem tam potrzebny, rozumiesz? Te konowały nie potrafią zrozumieć całej wagi wydarzenia. A przecież od tego, jak się tam — pokazał palcem na sufit — wszystko potoczy, może zależeć cała nasza przyszłość, całe nasze życie!

— Ale jeśli teraz będziesz szalał, niczego to nie zmieni i nikomu nie przyniesie żadnego pożytku. Postaraj się uspokoić…

— Dobrze. Już jestem spokojny. Jestem spokojny jak kamień, jak Sfinks, jak Steinberg! Spokojnie zabieram córkę i spokojnie jadę z nią… do ogrodu zoologicznego, jak przystało wzorowemu ojcu, który spędza niedzielę na łonie rodziny. Wierka, chcesz pojechać do ogrodu zoologicznego? — krzyczy w otwarte drzwi przedpokoju.

Dziewczynka, która jak wszystkie dzieci znakomicie wyczuwa nastrój, nie podskakuje z radości, tylko pytająco patrzy na matkę. Matka uśmiecha się. Dzieciak uwierzył w końcu, że nikt z niego nie żartuje, i krzyczy głośno „hura!”

— I nie spodziewaj się nas przed obiadem! — Siedow całuje żonę i wychodzi.

Weronika odprowadza go uśmiechem, ale kiedy drzwi na klatkę schodową zamykają się, opada na krzesło i wybucha płaczem.

31 sierpnia. Niedziela. Kosmos

W dole wisi błękitna Ziemia. Nad Europą jest chmurno, ale przez jasne, upalne niebo bardzo wyraźnie przebija żółtawy Półwysep Arabski. Zielonkawy klin Indii rozcina migotliwe, drżące odblaskami przestwory oceanu, a na północy stromo zapadają za rozmyty horyzont czekoladowobiałe Himalaje. Zujew patrzy na Ziemię przez iluminator międzyplanetarnego statku kosmicznego „Gagarin”, przycumowanego do jednego z pomostów stacji orbitalnej „Mir–4”. Potem w milczeniu odpływa od iluminatora…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żuraw w garści»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żuraw w garści» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Żuraw w garści»

Обсуждение, отзывы о книге «Żuraw w garści» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x