Kirył Bułyczow - Żuraw w garści

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Żuraw w garści» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1977, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Żuraw w garści: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żuraw w garści»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Żuraw w garści — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żuraw w garści», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kolejna transmisja telewizyjna z pokładu stacji orbitalnej. Przy mikrofonie Zujew.

— Nie dość, że nie potrafiliśmy nawiązać kontaktu z obiektem kosmicznym, to jeszcze w dodatku nadal nie znamy jego parametrów fizycznych. Jedyną pewną rzeczą jest to, że bez przerwy emituje fale radiowe o stałym natężeniu i charakterystyce kierunkowej. Szeroka strefa zakłóceń radiowych przesuwa się po powierzchni kuli ziemskiej w miarę jej obrotu. Dobrze przynajmniej, że obecnie wiemy dokładnie, gdzie w danym momencie zakłócenia te występują. Na przykład w tej chwili stożek promieniowania nakrył wschodnią część USA od Atlantyku do rejonu Missisipi, całą Kubę, kraje Ameryki Środkowej, Ekwador, zachodnie terytoria Kolumbii i Peru, i strefę przybrzeżną Chile, a na północy Wielkie Jeziora amerykańskie i centrum Kanady. Strefa zakłóceń przesuwa się na zachód z prędkością obrotową Ziemi…

31 sierpnia. Niedziela. Moskwa

Między wybiegami dla zwierząt nowego ogrodu zoologicznego, założonego niedawno w południowej dzielnicy Moskwy, spaceruje Siedow z córeczką, na próżno usiłując zapomnieć o przeklętej komisji, która, choć może to zabrzmieć zbyt górnolotnie, miała naprawdę zadecydować o jego losie.

— Tatusiu, dlaczego gęsi mają czerwone nóżki? — pyta Wieroczka. — To dlatego, że nóżki im stale marzną?

— Co? — Aleksander Matwiejewicz nie usłyszał, a w każdym razie nie zrozumiał pytania. — Co czerwone? Pewnie marzną… Tak mi się przynajmniej wydaje…

— Przecież jest ciepło!

— Tak, chyba jest ciepło… Kto tam wie, jak jest z tymi gęsimi nogami…

Wielu spacerowiczów rozpoznaje go i pozdrawia z radosnym uśmiechem. Inni po prostu zerkają z ukosa i wymieniają szeptem jakieś uwagi. W ogrodzie zoologicznym, mimo niedzieli, zwiedzających jest niewielu. Do Siedowa podchodzi chłopczyk i prosi o autograf. Za nim kilku innych.

— Przepraszam was, chłopcy, ale ja również chcę trochę odpocząć — mówi Siedow zrzędliwie i szybko odchodzi.

Przez chwilę idą w milczeniu zupełnie bezludną alejką.

— Tatusiu — pyta Wieroczka — dlaczego dawniej wszystkim podpisywałeś, a teraz nie?

— Dlatego, że dawniej byłem kosmonautą.

— A teraz?

— A teraz… — patrzy na zegarek. — A teraz nie wiem, kim jestem. Może po prostu generałem w stanie spoczynku.

31 sierpnia. Niedziela. Dno morza czarnego

W domku kosmonautów trwa jałowy, idiotyczny w swej beznadziejności spór, który rozpoczął się trzy tygodnie temu i to przygasając, to rozpalając się z nową siłą nie ustaje właściwie ani na chwilę.

— … to wszystko bardzo piękne, ale zadam wam pytanie, z którym zwrócił się do mnie mój ojciec i na które nie potrafiłem mu sensownie odpowiedzieć. Dlaczego właśnie my doznaliśmy tego zaszczytu, dlaczego właśnie nam złożył wizytę jakiś superintelekt? — gorączkował się Lennon. — Czym się wyróżniamy spośród innych?

— Wyróżniamy się tym, że istniejemy — ł odpowiada Leżawa.

— Słuchaj, Anzor, skoro wszystko wiesz, to wytłumacz mi, dlaczego oni badają nas tak długo? Chyba już najwyższy czas, żeby, wyrobili sobie jakieś zdanie i zdecydowali wreszcie, czy w ogóle opłaciło im się tu lecieć? Jeśli to statek turystyczny, to gdzie u diabła są turyści?

— Słusznie — przytakuje Lennon. — Czy możecie sobie wyobrazić, aby Ziemianie przelecieli miliony, miliardy, a może nawet miliony miliardów kilometrów i nawet nie spróbowali pogadać z istotami, które odkryli po przybyciu do celu podróży?

— Nie gorączkuj się, Michael, bo może oni akurat usiłują w tej chwili z tobą pogadać — rzuca spokojnie Leżawa.

— W ten sposób można wymyślić wszystko, co tylko dusza zamarzy — rozkłada ręce Razdolin.

— Święta prawda — mówi beznamiętnym tonem Leżawa. — Absolutnie się z tobą zgadzam! Istotnie, wymyślić można wszystko.

31 sierpnia. Niedziela. Moskwa

— Tatusiu, a dlaczego krokodyle zawsze śpią? — wykrzykuje zdumiona Wieroczka.

— Śpią? Krokodyle? powtarza Siedow. — Masz rację! Nie mają nic do roboty, córeczko, nie mają żadnych kłopotów, więc śpią. — Patrzy na zegarek, rozgląda się dokoła i mówi nie wiadomo dlaczego szeptem: — Wieroczka, może pojeździmy sobie na rowerze? Przecież lubisz jeździć na rowerze?… — I nie czekając na odpowiedź zaczyna przeciskać się w stronę wyjścia z terrarium. Niemal biegnie przez teren ogrodu zoologicznego. Tuż przy bramie zatrzymuje wolną taksówkę.

— Tatusiu, to my na rower tak się spieszymy?

— Na rower, córeczko, na rower…

Moskiewscy taksówkarze to ludzie bystrzy, — oczytani i oblatani. Kierowca rozpoznał więc słynnego kosmonautę i miał ogromną ochotę uciąć sobie z nim rozmowę. Powstrzymywała go jedynie wyjątkowo skupiona i poważna twarz niecodziennego pasażera. Wreszcie powiedział:

— Do Instytutu Medycyny Kosmicznej?

— Nie, jedziemy jeździć na rowerze — odpowiada głośno Wieroczka.

Siedow milczy i w ogóle zachowuje się tak, jakby nie usłyszał pytania.

— Tak, narobili nam ci Marsjanie kłopotów — mówi kierowca w przestrzeń. — Cóż też te dranie wyprawiają!..

—. A co właściwie wyprawiają? — Siedow odwraca się od okna i patrzy z zaciekawieniem na kierowcę. — Są jakieś nowości?

— Pewien pasażer, on ma zresztą też coś wspólnego z kosmosem — odparł z ożywieniem kierowca — mówił mi, że to jest statek z Marsa, a ci Marsjanie są podobni do naszych pająków, jednym słowem paskudztwo. No więc oni nas teraz badają, a jak skończą badać, to zaraz zaczną.

— Co zaczną? — pyta Wieroczka.

— Podbijać narody Ziemi — odpowiada kierowca bez cienia wątpliwości w głosie. — Ten pasażer mówił, że słyszał to na własne uszy w swoim instytucie, na poufnym zebraniu. Poważny człowiek, nie powinien chyba łgać — kończy na poły pytająco.

— Ale łże jak pies — mówi Siedow i znów odwraca się do okna.

Samochód zatrzymuje się przy bramie opatrzonej błyszczącą tabliczką z napisem „Instytut Medycyny Kosmicznej”.

W chwilę później Siedow z córeczką siedzi już w sekretariacie dyrektora Instytutu. Wieroczka zachowuje się spokojnie, chociaż bardzo się nudzi. Aleksander Matwiejewicz patrzy na obite skórą drzwi, za którymi obraduje komisja.

— Tatusiu, kiedy będziemy jeździć na rowerze? — pyta cichutko Wieroczka.

— Zaraz pójdziemy, córeczko… Zejdziemy do sali gimnastycznej — zwraca się Siedow do sekretarki. — W razie czego proszę mnie zawołać.

— Oczywiście, Aleksandrze Matwiejewiczu, oczywiście…

Znaleźli się w sali, w której Siedow spędził niezliczone godziny zarówno sam, jak i z przyjaciółmi. Wieroczka z zaciekawieniem myszkowała między przyrządami treningowymi, aż wreszcie ujrzała połyskujący niklem weloenergometr. Krzyknęła radośnie „rower, rower!”, szybko wskoczyła na siodełko i zaczęła wesoło kręcić pedałami. „Przeklęty rower!” — myśli Siedow. Ileż kilometrów na nim nakręcił!.. Nie ma zresztą na tej sali ani jednego przedmiotu, żadnego sprzętu, który by nie przypominał ciężkiej pracy, napięcia, skupienia, najwyższego wysiłku ciała i ducha, rozkoszy wypoczynku i znów pracy, pracy, pracy… W tej sali ludzkie serca wyprodukowały chyba tyle energii, ile wytwarza średnia elektrownia… A niech to diabli wezmą! Przecież nie jest wykluczone, że znalazł się tu po raz ostatni… Przyszedł pożegnać się…

— No, gratuluję! Wszystko w porządku, a ty się bałeś! Przecież mówiłem… — tymi słowami Andriej Leonidowicz Zorin przerywa smętne rozmyślania Siedowa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żuraw w garści»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żuraw w garści» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Żuraw w garści»

Обсуждение, отзывы о книге «Żuraw w garści» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x